w krainie zamków i wygasłych wulkanów

Czwartek, 23 czerwca 2011 · Komentarze(23)
Komputer się zbiesił! Specjalnie wyszukałam camping z dostępem do Internetu, by dostarczać Szanownym Czytelnikom najświeższe, jeszcze ciepłe relacje, a tu podstępna kupa złomu odmówiła współpracy z miejscową siecią wi-fi. Tak to pozostałam daleko w tyle za Kajmanem, który informował o wszystkim na bieżąco. Żywię zatem w pełni uzasadnioną obawę, że wpis ten jest robiony jedynie sobie a muzom, bo kto chciał poczytać o naszej wycieczce szlakiem zamków i wulkanów, uczynił to już dawno :(

mury i wieża klinowa zamku Bolków © niradhara


Honor jednak nakazuje napisać coś więcej niż przebyty dystans i suma przewyższeń. Piotrek skupił się na historii, mnie pozostała więc jedynie teraźniejszość. Zacznę od „Campingu pod Lasem” w Bolkowie. Wart jest by zrobić mu darmową reklamę. Pięknie położony na skraju miasta zapewnia ciszę i spokój. Stanowiska dla przyczep są świetnie przygotowane – każde ma podłączenie nie tylko do prądu, ale i wody. Trawka pięknie wykoszona, sanitariaty nowe i wypucowane na błysk. W recepcji na powitanie dostaliśmy mnóstwo darmowych map i ulotek reklamowych, w tym mapę tras rowerowych wytyczonych w gminie Bolków.

Piotrek na dziedzińcu zamkowym © niradhara


Niestety z tymi trasami rowerowymi to trochę ściema. Prowadzą po prostu lokalnymi bocznymi drogami, a oznaczenia i owszem są, ale stanowczo nie tam, gdzie powinny. Nie ma ich w mieście, nie wiadomo więc jak z niego wyjechać (pozostaje albo orientacja według drogowskazów albo stron świata), później za to dekorują drzewa i słupy w miejscach, gdzie i tak nie ma innej drogi.

broń masowego rażenia © niradhara


Zwiedzanie okolicy zaczynamy oczywiście od zamku wzniesionego w XIII wieku przez Bolka I, księcia świdnicko-jaworskiego. Najbardziej charakterystyczną częścią twierdzy jest wieża zbudowana na planie kropli wody według normandzkich wzorów. Wystający „dziób” skierowany ku wejściu jest jedynym przykładem tego typu umocnień w Polsce. Dzieje zamku były niezwykle burzliwe. W XV wieku mieszkały tu ponoć czarownice, a rycerz Jan z Czernej upodobał sobie zamek jako punkt wypadowy do łupienia kupieckich karawan. Zamek ma też swoją tajemnicę. Stanisław Stulin, historyk sztuki z Wrocławia twierdzi, że właśnie tutaj ukryta została Bursztynowa Komnata.

pora wejść na wyższy poziom © niradhara


cień wielkiej wieży © niradhara


Wszystkim wchodzącym na wieżę doradzam stanowczo, by udali się tam w kaskach. Strop nad schodami jest tak niski i często wchodzący w bliski kontakt z głowami zwiedzających, że znaleźli się nawet chętni na odkupienie od nas kasków ;)

dziedziniec zamkowy © niradhara


widoczek z murów © niradhara


to właśnie kobiety lubią najbardziej - całe miasto u mych stóp ;) © niradhara


Z Bolkowa jedziemy w kierunku Płoniny. Cały czas rozglądam się wokół i mam wrażenie, że to jakiś inny kraj. U nas wre życie, buduje się i remontuje drogi, chodniki, firmy przenoszą się do luksusowych siedzib, a piękne, przypominające dworki a nawet małe pałacyki, domy powstają całymi tysiącami. Tu czas stanął w miejscu. Wszystko wokół jest poniemieckie, nie widać nowych domów, a stare są zaniedbane. Wiele stoi pustych, straszących powybijanymi oknami. Najczęściej słyszanym dźwiękiem jest pianie kogutów.

szlak rowerowy do Płoniny © niradhara


Dojeżdżamy do Płoniny. Znajdują się tu ruiny średniowiecznego rozbójnickiego zamku i renesansowego pałacu. Stoją tuż obok siebie, ale mają dwóch różnych właścicieli. Do ruin pałacu wstęp jest surowo wzbroniony, do zamku teoretycznie też, albowiem grozi zawaleniem, ale mieszkający w budynku obok miły pan, za zgodą właściciela oprowadza po nim ryzykantów.

rozpoczynamy zwiedzanie © niradhara


Piotrek dzielnie pnie się w górę © niradhara


ruiny zamku Niesytno © niradhara


Samozwańczy przewodnik ciekawie opowiada o najnowszej historii zamku i prowadzi wszędzie tam, gdzie mury są względnie stabilne. O niezwykle interesujących dziejach tego miejsca najwięcej dowiedzieć się można z tej stronki.

Piotrek z przewodnikiem © niradhara


ciekawe co tam jest? © niradhara


niestety, nie biała dama, tylko fragment schodów © niradhara


jest jeszcze pałac © niradhara


Ruiny są niezwykle romantyczne, pięknie położone na stromej skale, w miejscach, gdzie drzewa nie zasłoniły jeszcze widoku, podziwiać można panoramę okolicy.

za chwilę znajdziemy się na tej skałce © niradhara


Piotrek podziwia widoki © niradhara


a widoczek jest rozległy © niradhara


wszystko pofałdowane © niradhara


Nie wszędzie można normalnie dojść, są miejsca gdzie trzeba się wspiąć po skale. Piotrek zostaje i podziwia widoki. Ja lubię patrzeć na świat z góry, więc udaję się za przewodnikiem. Przy schodzeniu proszę go o zrobienie fotki. Trochę rozmazana, ale jest.

schody ukradli, trzeba się powspinać © niradhara


w pałacu wyrósł las © niradhara


forma przestrzenna skalno-korzenna © niradhara


ruiny renesansowego pałacu © niradhara


w najlepszym stanie są schody © niradhara


Z żalem opuszczamy Niesytno. Kierujemy się na północ. Krajobraz się zmienia. Góry oddalają się od siebie wzajemnie, przybywa przestrzeni. Jedziemy drogami wśród łąk i lasów, mijamy ciche wsie i miasteczka. Wciąż towarzyszy mi wrażenie podróży w czasie.

typowy krajobraz Pogórza Kaczawskiego © niradhara


Mysłów - budownictwo typowe dla regionu © niradhara


Na chwilę zatrzymujemy się w Mysłowie, by rzucić okiem na należący niegdyś do opatów lubiąskich (inne źródła podają krzeszowskich) pałac w Mysłowie. Jest niedostępny dla turystów, jedziemy więc dalej.

pałac w Mysłowie © niradhara


Dojeżdżamy do zamku w Lipie. Zbudowany został przypuszczalnie na przełomie XIII i XIV wieku. Powszechnie przyjmuje się, że powstał z inicjatywy przedstawiciela któregoś ze śląskich rodów rycerskich, niektóre źródła jednak wiążą go z zakonem templariuszy. Templariuszom przypisuje się też założenie najstarszej we wsi kopalni „Elisabeth”. Poszukiwano tu i próbowano wydobywać rudy żelaza i miedzi, a także złota i srebra.

ruiny zamku w Lipie © niradhara


Do teorii, że budowniczymi zamku byli templariusze, nie pasuje zagadkowa piramida. Znany wszystkim kształt sugeruje raczej jakiegoś dalekiego potomka Cheopsa ;) W wnętrzu piramidy znajduje się studnia, do której słońce pada na wprost dokładnie w dniu letniego przesilenia.

zagadkowa piramida © niradhara


niebo błękitne nade mną, żądza znalezienia skarbu we mnie © niradhara


zaglądam w każdy zakamarek © niradhara


Ruiny są w bardzo złym stanie i grożą zawaleniem, a wstęp do nich jest zakazany, na szczęście jednak dowiedzieliśmy się o tym dopiero na sam koniec, gdy po dokładnej penetracji wszelkich możliwych zakamarków wyszliśmy z drugiej strony zamku.

ooo, dobrze weszliśmy od drugiej strony, tam nie było takiej tablicy © niradhara


Pogórze Kaczawskie zwane jest Krainą Wygasłych Wulkanów. Zaledwie kilkanaście milionów lat temu unosiły się tu kłęby gazów i pyłów wulkanicznych. Spod ziemi dobiegały głuche odgłosy, uwalniane przy trzęsieniach. Żarzyły się pokryte stygnącą lawą zbocza wulkanów.

Czartowska Skała © niradhara


Z czasem stożki się obniżyły, zarosły bujną roślinnością, wciąż jednak są dominującym elementem krajobrazu. Jednym z nich jest Czartowska Skała - bazaltowy komin stanowiący pozostałość po wulkanie tarczowym, który w trzeciorzędzie pokrywał pobliskie tereny lawą. Obecnie jest to pomnik przyrody, z doskonale widoczną wyraźną słupowatą oddzielnością bazaltu.

Piotrek pilnuje rowerów © niradhara


a ja patrzę na niego z góry © niradhara


Piotrek tradycyjnie poprzestaje na dotarciu do podnóża skały, ja wychodzę z założenia, że jeśli da się na coś wejść, to trzeba to zrobić.

widok ze szczytu © niradhara


zaczynamy odwrót © niradhara


Ostatnim punktem programu jest pochodzący z XVIII wieku pałac w Jastrowcu, zwany „zamkiem na wodzie”. Wielkie rozczarowanie, bo wody ani śladu. Bryła budynku też szczególną finezją nie grzeszy.

pałac w Jastrowcu © niradhara

Jeszcze tylko rzut oka na stający przy drodze zamek w Świnach i wracamy na camping. Jestem urzeczona. Krajobrazy, zamki, atmosfera minionej epoki na długo pozostaną mi w pamięci. Bardzo chciałabym kiedyś tu wrócić. Sporo jeszcze zostało do zobaczenia.

zamek Świny © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (23)

Fajnie się czyta i ogląda fotki.Pozdrawiam :)

Janusz507 17:47 piątek, 1 lipca 2011

Wspaniały opis i do tego świetne zdjęcia! Widzę że lubisz patrzyć na świat z góry;)
Poadrawiam

sikorski33 15:33 piątek, 1 lipca 2011

Fantastyczne miejsca, fantastyczne opowiadanie o fantastycznej podróży. Zdjęcia zrobiłaś przepiękne. Jesteś w doskonałej formie, Elu. Czytając i oglądając myślę sobie jak wielu: szkoda, że to głównie ruiny (i często efekt barbarzyństwa), a z drugiej strony przecież porośnięte krzaczyskami resztki budowli, na które trzeba się wspinać mocniej działają na wyobraźnię i nastrój wędrowca, więc to dla wagabundy frajda większa niż dreptanie w filcowych kapciach po lśniących posadzkach. Tyle tylko, że jak po takich ruinach stąpam, to mi żal, że to już ruiny .... Ja też zauważam, że jeśli chodzi o nowe domy i konserwację starych poniemieckich wciąż niewiele się tam dzieje. Pamiętam, jak wiele lat temu dziwiłem się, ze mieszkańcy ich nie remontują, niedawno jadąc do Lubina dziwiłem się jeszcze bardziej, że nadal tego nie robią!

angelino 09:08 piątek, 1 lipca 2011

ekstra, uwielbiam zamki :)

bartek9007 08:53 piątek, 1 lipca 2011

... i znów dowiedziałem sie czegoś nowego o Templariuszach, fajnie! Ciekawa historia z tą piramidą, ciekawe, ile stoi podobnych budowli w kraju, jedna, podobna jest w Wągrowcu.

benasek 18:41 czwartek, 30 czerwca 2011

Każda relacja jest inna. Widać to po wpisach z meetingu, niby wszystkie o tym samym a każdy inny. Miło więc zobaczyć krainę zamków i wygasłych wulkanów widzianą Twoimi oczami.

czecho 17:44 czwartek, 30 czerwca 2011

Miciu22 - wspinanie się po grożących zawaleniem ruinach to naprawdę świetna przygoda, choć chyba nie świadczy to najlepiej o naszym zdrowym rozsądku. Ale, co tam, można czasem odrobinę zaryzykować, dzieci już odchowane.. ;)

niradhara 20:38 środa, 29 czerwca 2011

Jacku, te tereny stanowczo warte są tego, by po nich pojeździć, a nie tylko przez nie przejeżdżać.

Granicho-bez-4 - miło, że to doceniasz. Rzeczywiście, selekcja i opisywanie zdjęć, wyszukiwanie i opracowanie informacji zajmują sporo czasu. W moim przypadku jest to jednak skrzywienie zawodowe, z którym nie sposób walczyć. Jestem nauczycielką i czuję nieodpartą potrzebę dzielenia się wiedzą i doświadczeniami. Chyba nawet o tym kiedyś wspominałam, że jest takie powiedzenie; "kobiety dzielą się na panny, mężatki i nauczycielki" :D

Przemku, dzięki za słowa pocieszenia, już się nie przejmuję :)

niradhara 20:34 środa, 29 czerwca 2011

Takie ruiny, to jest to, a jeśli wkomponowane w piękny krajobraz, to już w ogóle szał :)

miciu22 20:32 środa, 29 czerwca 2011

Nie przejmuj się, że Piotrek zamieścił relację dużo wcześniej. Ty w swojej zawarłaś wiele informacji, które on pominął przez co ta wycieczka, choć ta sama, jest odrobinę inna :-)

shem 18:34 środa, 29 czerwca 2011

Teraz mi żal, że w czerwcu 2010 nie kupiliśmy biletów na dziedziniec w Bolkowie. Wspaniała relacja, tylko nieliczni wyobrażają sobie ile kosztuje wysiłku.

granicho-bez-4 15:39 środa, 29 czerwca 2011

Jestem w szoku bo tyle tam zabytkowych atrakcji z arcywidoczkami ... a ja do tej pory kilkakrotnie tamtędy przejeżdżałem w drodze na karkonoskie zawody ...

JPbike 11:42 środa, 29 czerwca 2011

Tomku - dziękuję, bardzo mi miło.

Iwonko - z drugiej strony było mniej strome wejście na Czartowską Skałę. Niemniej jednak na bazalcie paskudnie ślizgają się buty SPD i dlatego Piotrek został. Ja miałam obuwie lepiej trzymające się skały.

Marek1985 - urlop się skończył zanim zaczęłam robić ten wpis :(

Ilonko - kiedyś, w czasach licealnych trochę się wspinałam i chodziłam po jaskiniach. Teraz została mi na pamiątkę tylko legitymacja klubowa.

Robert - i owszem stało się coś odrobinę niedobrego. Komp generalnie działał, tylko z siecią nie chciał się łączyć. Grzebałam w rozmaitych opcjach ustawień i nic. Strasznie się wściekałam, nie o to nawet, że jestem odcięta od świata, tylko że nie potrafię poradzić sobie z problemem :(

Wrocnam - fakt, trochę się z Piotrkiem różnimy :) Z opisem wycieczek zawsze jest jednak ten problem, że są rzeczy, o których oboje chcielibyśmy napisać np. historia zwiedzanych obiektów. Najczęściej robimy wpisy równocześnie i nikt nie ma do nikogo pretensji. Kiedy jednak, tak jak teraz, robi się wpis z poślizgiem, nie wypada robić kalki.

Pioter50 - znacznie więcej zwiedziliśmy w kolejnych dniach, były to jednak wycieczki samochodowe, więc ich opis nie pojawi się na BS. Koniecznie jednak chcę zawitać jeszcze kiedyś w Twoje strony. Pięknie tam :)))

Kuba - masz rację. Wszystkie miasteczka widziane z góry wyglądają podobnie, no może oprócz Wilna, w którym jest więcej kościołów niż budynków mieszkalnych ;)

niradhara 05:37 środa, 29 czerwca 2011

świetnie, że macie możliwość realizacji swoich nowrocznych postanowień o tych wszystkich zamkach i pałacach. chciałem zauważyć, że z wież zamkowy te wszystkie miasteczka pod nimi wyglądają niemal identycznie. patrzę Elu na to Twoje zdjęcie i mam przed oczami widok jaki zastałem będąc na zamku w Chęcinach :) pozdrówy :)

k4r3l 04:29 środa, 29 czerwca 2011

A ja czekałem na Twoją relację z wyprawy i opis Twoich wrażeń.Jak znam kobiety, to pragną mieć cały świat u swych stóp, skoro jednak mieć tego nie mogą, dobre choć małe , zabytkowe miasteczko... ;).A wrócić będziecie tu musieli, bo ujrzeliście tylko mały procencik atrakcyjnych miejsc, choć i tak sporo zwiedziliście, biorąc pod uwagę tak krótki Wasz pobyt tutaj.

pioter50 03:30 środa, 29 czerwca 2011

Zawsze warto poczytać historię opisaną w inny sposób przez naoczną uczestniczkę. Każde z Was ma inny sposób postrzegania i przelewania swoich spostrzeżeń, więc czekam z niecierpliwością na każde Wasze wpisy.
Pozdrawiam i życzę dalszego udanego urlopu!

WrocNam 03:01 środa, 29 czerwca 2011

Spoko, spoko - czytamy i to chętnie.
Już myślałem, że coś się stało niedobrego, bo czekałem na Twój wpis i ... nic.
Ale teraz już wiem, że warto było czekać. ;)

robd 22:29 wtorek, 28 czerwca 2011

Chcemy czytać Twoje wpisy, są bardzo ciekawe. Wspaniała wycieczka. Musisz sobie sprawić sprzęt do wspinaczki:)

Ilona 22:14 wtorek, 28 czerwca 2011

To z pewnością wspaniałe miejsce na bazę wypadową. Bardzo ciekawy, bogaty wpis.
Widzę, że obcy Ci jest lęk wysokości. Podziwiam.

anwi 20:49 wtorek, 28 czerwca 2011

...i się doczekałem!-warto było!:))

funio 20:47 wtorek, 28 czerwca 2011

A ja uparcie odwiedzałem Twojego bloga...

funio 20:46 wtorek, 28 czerwca 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]