Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:257.45 km (w terenie 1.00 km; 0.39%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1162 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:32.18 km
Więcej statystyk

dwór obronny w Czańcu

Poniedziałek, 28 lutego 2011 · Komentarze(5)
W tak cudny dzień jak dziś grzechem byłoby nie przejechać choćby paru kilometrów. Wprawdzie zanim wróciłam z pracy, dolina Soły zaczęła już powoli pogrążać się w cieniu, ale szczyty gór wciąż jeszcze lśniły w słońcu. Na otwartej przestrzeni wiał nieprzyjemny, mroźny wiatr.

słońce muska juz tylko szczyty gór © niradhara


zima powoli odchodzi © niradhara


Przez Porąbkę pojechałam do Czańca i klucząc bocznymi uliczkami dotarłam do najważniejszego miejscowego zabytku czyli dworu obronnego. Został on zbudowany na początku XVII wieku przez rodzinę Stokłowskich herbu Drzewica. Jest to budynek założony na planie prostokąta wymurowany z cegły, jednopiętrowy, podpiwniczony. Założenie jest trójskrzydłowe z małym wewnętrznym dziedzińcem, na który prowadzą dwa przejazdy, od zachodu i wschodu. Posiada dach mansardowy kryty gontem. Całość jest otoczona kamiennym murkiem z małymi basztami w narożach, które zachowały się w szczątkowym stanie. W 1822 roku dwór stał się własnością Habsburgów. W 1918 roku Karol Stefan Habsburg przekazał cały majątek w Czańcu wraz z dworem Polskiej Akademii Umiejętności.

dwór obronny w Czańcu © niradhara


W roku 2008 budowla została zakupiona przez prywatnego inwestora z Bielska-Białej, który rozpoczął remont, planując adaptację dworu na cele mieszkalne, czyli przywrócenie go jego dawnej funkcji. W ramach prac remontowych położono nowe pokrycie dachu z blachy miedzianej, wymieniono tynki i stolarkę okienną. Dokonano także istotnych zmian w formie tarasu obronnego - usunięto główne schody wejściowe zastępując je murem, co zamknęło dwór w obrębie działki na której stoi, odcinając go od osi alei dojazdowej. Domurowano również nową basteję od strony północnej, będącą symetrycznym odbiciem zabytkowej bastei po drugiej stronie osi dworu. Zaadaptowano też teren za budynkiem, umieszczając z tyłu wejście główne i aranżując ogród w stylu francuskim.

w dali Bujakowski Groń © niradhara


Pokręciłam się jeszcze po Bulowicach i Kętach, szukając motywów do sfocenia, ale wiele nie znalazłam :(

prawie Dziki Zachód © niradhara


zachód słońca nad Kętami © niradhara


cywilizacja © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

takie duże lodowiska

Niedziela, 27 lutego 2011 · Komentarze(21)
Kategoria w pobliżu domu
Zaspałam. Ostatni tydzień miałam bardzo pracowity, w dodatku byłam trochę przeziębiona i organizm się zbuntował. Najwyraźniej poluzował się jakiś nerw łączący uszy z mózgiem, bo natarczywe dzwonienie budzika nie zdołało mnie wyrwać z objęć Morfeusza.

nad jeziorem © niradhara


Jedenasta to trochę późno na planowanie dłuższych wypadów. Za oknem widać było tylko mleczną biel i powinnam była raczej wybrać się gdzieś do miasta, focić zabytki, ale tęsknota za górami i nadzieja na rozwianie się mgły okazały się silniejsze. Pojechałam w stronę Jeziora Międzybrodzkiego.

lodowa plaża © niradhara


widok na Żar © niradhara


Ilekroć jadę drogą w kierunku Międzybrodzia staram się ujrzeć nową, nieznaną mi jeszcze odsłonę jeziora i otaczających je gór. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne – zmieniają się wszak pory roku, zmienia się niebo nad głową, a i ciągle jeszcze mogę znaleźć jakieś miejsce na brzegu, na którym dotąd nie zaparkowałam roweru :)

widok na most w Międzybrodziu Żywieckim © niradhara


Tu najlepiej widać, jak zima walczy jeszcze z bliską już wiosną. Lód na jeziorze staje się coraz cieńszy, powoli znika, szczególnie tam, gdzie nurt wody jest najsilniejszy.

biała tafla © niradhara


lód coraz cieńszy © niradhara


przed sezonem © niradhara


W Międzybrodziu Żywieckim przejechałam, jak zwykle, przez most na Sole i wtedy olśniło mnie, żeby podjechać pod bramę Elektrowni Szczytowo-Pompowej Porąbka-Żar. Chodziło mi o zapisanie śladu GPS dla tych spośród Szanownych Czytelników, którzy zechcieliby ją kiedyś w przyszłości zwiedzić.

czyżby znów jesień? © niradhara


Zwiedzanie elektrowni możliwe jest wyłącznie w weekendy po wcześniejszym umówieniu się na konkretny termin i odbywa się z przewodnikiem oraz pod nadzorem strażnika. Środki ostrożności nie dziwią, biorąc pod uwagę fakt, że nie jest to przecież muzeum, ale zakład pracy. Zwiedzanie zaczyna się od obejrzenia filmu prezentującego budowę i zasady działania elektrowni. Później schodzi się długim na prawie pół kilometra, schodzącym w dół tunelem do hali turbin, znajdującej się około 40 metrów pod powierzchnią jeziora. Wielkość hali robi wrażenie, ma ona bowiem kubaturę większą niż Kościół Mariacki w Krakowie.

tu zaczyna się droga do wnętrza góry © niradhara


Ta niewątpliwa i oryginalna atrakcja nie jest zbyt powszechnie znana. Przyjeżdżający w te okolice turyści najczęściej wjeżdżają tylko kolejką na górę Żar, latem podziwiają paralotnie i szybowce unoszące się nad górami i jeziorami, a zimą szusują na nartach.

a może chcielibyście polatać? © niradhara


Na zgranym dziś śladzie widoczny jest „ogonek” stanowiący dojazd do elektrowni. Dalej pojechałam w stronę Tresnej, w nadziei na zrobienie paru fajnych fotek Jeziora Żywieckiego.

potok Isepnica © niradhara


Na parkingu obok zapory stało jak zwykle kilka aut. Dziś królowali tu turyści- eksperymentatorzy. Są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy nie wierzą bezkrytycznie w teorie głoszone przez innych. Oni nie dadzą się oszukać twierdzeniom o kruchości lodu i sami doświadczalnie muszą sprawdzić jego wytrzymałość!

zabawy na lodzie © niradhara


ślady © niradhara


Fakt, tym razem się udało, ale jakoś mnie ich przykład nie zachęcił. Wsiadłam na rower i pojechałam dalej w kierunku Żywca. Droga wzdłuż Jeziora Żywieckiego obfituje w piękne widoki. Tzn. zazwyczaj obfituje, bo dziś obfitowała wyłącznie w mgłę. Próbowałam doszukać się gór za białą zasłoną, ale wytrzeszczałam oczy na próżno, co zniechęciło mnie tak bardzo do jazdy, że zawróciłam do domu.

widzę mgłę © niradhara


droga wzdłuż Soły © niradhara


W Międzybrodziu uświadomiłam sobie, że widziany wcześniej na drugim brzegu Soły lodowy wodospad być może znalazł się już w słońcu, stając się przez to bardziej fotogeniczny. Przeprawiłam się zatem przez kładkę na Sole i pojechałam go uwiecznić, zanim się roztopi.

kładka nad Sołą © niradhara


na kładce © niradhara


zamarznięty wodospadzik © niradhara


dziurawy lód © niradhara


Gdy wróciłam do domu okazało się, że Piotrek, który wcześniej narzekał na złe samopoczucie, nałykał się pigułek i też wsiadł na rower. Szkoda, że nie pojeździliśmy razem :(


magneticlife.eu because life is magnetic

zabytki kęckie

Niedziela, 20 lutego 2011 · Komentarze(13)
Po wczorajszym wypadzie do Bestwiny czułam niedosyt jazdy. Tak bardzo chciałam jechać dziś na jakąś dłuższą wycieczkę! Łudząc się, że a nuż prognozy pogody okażą się błędne, wstałam nawet o nieprzyzwoicie wczesnej porze i postawiona na nogi szatańsko mocną kawą, zaczęłam śledzić wskazania termometru. Czas mijał, a on niestety wciąż uporczywie wskazywał -6 st. Sypiący śnieg i wiatr sytuacji raczej nie poprawiały. Odmrożenie odnóży nie jest moim największym marzeniem, więc jedyne, co mi pozostawało, to pokręcić się trochę gdzieś po okolicy. W stronę gór nie było po co jechać, bo i tak widać ich nie było, pojechałam zatem do najbliższego miasta, czyli do Kęt. Zaczęłam od rynku. Na ulicy Sobieskiego postawiono wprawdzie wielką tablicę, że jest on zamknięty dla ruchu, ale najwyraźniej władza czasem kłamie, bo ani zakazu wjazdu, ani szlabanu, ani zasieków przy wjeździe na tenże nie zauważyłam, a auta poruszały się tam swobodnie, choć nie do końca wiadomo po co.

kęcki rynek © niradhara


Kęcki rynek, wytyczony na planie kwadratu o boku długości blisko 100 m, powstał w drugiej poł. XIV w., co wiązało się z lokacją miasta na prawie magdeburskim. Tu właśnie miały miejsce słynne na całą okolicę targi. Rynek także był świadkiem największych wydarzeń w dziejach miasta. Tutaj w końcu przeprowadzano egzekucje miejscowych złoczyńców.

kęcki rynek, w dali kościół św. Małgorzaty i Katarzyny © niradhara


Do ostatniego z wielkich pożarów w 1797 r. zabudowę rynku stanowiły domy drewniane. Na płycie rynku stał modrzewiowy ratusz, siedziba władz miejskich. Obecna zabudowa wyrosła już po wielkim pożarze, który m. in. przyczynił się do zakazu stawiania w centrum miasta drewnianych budynków. Obecnie najstarsze z kamienic wznoszących się wokół rynku w Kętach pochodzą z I poł. XIX w. Kilka z nich wyróżniają cechy późnobarokowe i klasycystyczne.

kamieniczka w rynku © niradhara


kamieniczka - detal © niradhara


kamieniczka nr 15 © niradhara


kamieniczka nr 15 - detal © niradhara


Na uwagę zasługuje m. in. budynek mieszczący siedzibę miejskich władz pod numerem 7, powstały na przełomie XVIII i XIX stulecia. Jego elewację, oprócz tarczy zegarowej, zdobią herby dawnej Rzeczypospolitej: pośrodku polski orzeł, z lewej litewska Pogoń, zaś z prawej ruski Michał Archanioł.

siedziba władz miejskich © niradhara


detal 1 © niradhara


detal 2 © niradhara


detal 3 © niradhara


Obfotografowawszy co się da w rynku, pojechałam dalej ulicą św. Jana Kantego. Tu też znaleźć można czasem jakiś ciekawy motyw. Obsługa aparatu usztywnionymi z zimna paluchami utrudnia niestety zrobienie poprawnej fotki. W dodatku wiele budynków jest zaniedbanych i nie wychodzą na zdjęciach zbyt dobrze. Czasem sytuację poprawia trochę pokazanie ich w czerni i bieli.

i znów detal © niradhara


dachy bywają piękne © niradhara


Pokręciłam się jeszcze trochę po zaułkach i obrzeżach miasta. Było mi coraz zimniej i może dlatego otoczenie wydawało się jakieś ponure. Postanowiłam wracać do domu.

świat szaro-bury i zadymiony © niradhara


Na chwilę zatrzymałam się jeszcze przy Kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny i klasztor OO. Franciszkanów Reformatów w Kętach, znajdującym się przy ulicy (jakiż dziwny zbieg okoliczności) Klasztornej ;) Kościół oraz klasztor budowano w latach 1703-1714, prawdopodobnie według projektów miejscowego budowniczego. Konsekracji świątyni i 7 ołtarzy dokonał biskup Kazimierz Łubieński w uroczystość św. Franciszka - 4 października 1714 r.

klasztor © niradhara


Pośrodku przykościelnego dziedzińca w otoczeniu posadzonych w okręgu krzewów na wysokiej kamiennej kolumnie nad franciszkańskim przybytkiem góruje jego patronka - Matka Boska Niepokalana. Niewielka kamienna rzeźba pochodząca z przełomu wieków XVII i XVIII, według legendy, została przywieziona do Kęt przez pierwszych reformatów pełniących posługę w mieście św. Jana Kantego. Na obecnym miejscu stanęła w roku 1802. Matkę Boską Niepokalaną w otoczeniu aniołów możemy również zobaczyć na malowidle znajdującym się ponad zwieńczeniem kruchty, w trójkątnym przyczółku fasady.

malowidło © niradhara


Odjeżdżając spod klasztoru pomyślałam, że to już koniec z fotkami na dziś. Nie mogłam się jednak oprzeć pokusie, by nie uwiecznić przykładu charakterystycznej dla miasta drewnianej architektury z XVIII i XIX w. Chatka znajduje się przy ulicy Świętokrzyskiej, stanowiącej fragment tzw. starej drogi - najstarszego traktu przecinającego Kęty.

chata w środku miasta © niradhara


Ale i to nie był koniec , bo jak zobaczyłam młodych ludzi ganiających na mrozie za piłką, to pomyślałam, że też są nieźle zakręceni i natychmiast udokumentowałam owo szaleństwo.

chyba jest im ciepło © niradhara


Chłopcy grali, ja jechałam, a śnieg sypał. A przecież on akurat mógłby wreszcie odpocząć ;)

sypie i będzie sypać © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

samotnie do Bestwiny

Sobota, 19 lutego 2011 · Komentarze(16)
Wszystko, cokolwiek nam się zdarzy, możemy różnie przeżywać i opowiadać. Dzisiejszą relację mogłabym zacząć tak: już od rana makabrycznie bolała mnie głowa. Ale… czy nie lepszym początkiem byłby moment, gdy aspiryna zaczęła działać, a świat, mimo iż przysłonięty lekko prószącym śniegiem, zdawał się wzywać do jazdy?

chatka © niradhara


Celem dzisiejszego wyjazdu była Bestwina. Początkowo miałam zamiar dotrzeć do niej drogą znaną mi niemal na pamięć, ale nagle w Starej Wsi uświadomiłam sobie, że tyle razy tędy jechałam, tyle razy patrzyłam z daleka na krzyż milenijny, a nigdy nie wpadło mi do głowy, żeby do niego podjechać. No to dziś wreszcie podjechałam.

w stronę krzyża milenijnego © niradhara


Krzyż milenijny w Starej Wsi wzniesiono w 2000 roku z okazji przełomu wieków. Liczy on sobie 31,5 metra wysokości i waży 8 ton. Dzięki oświetleniu zobaczyć go można w nocy z odległości kilkunastu kilometrów. Na miejsce lokalizacji został wybrany najwyższy punkt Starej Wsi, tak zwana Biała Glina.

w takim otoczeniu wygląda jak słup wysokiego napięcia © niradhara


Nazwa Biała Glina związana jest z legendą o pewnym gospodarzu, który miał białego konia. Wyzyskiwał go nieludzko, znęcał się nad nim i bił go aż do krwi, tak że biedne zwierzę nie miało już sił do pracy. Wówczas mężczyzna bezlitośnie odciął koniowi głowę, a jego ciało wyrzucił na pole. Od tej pory co noc ów gospodarz widywał widmo galopującego białego konia. Ten widok tak go prześladował, że w końcu człowiek popełnił samobójstwo. Do dzisiejszego dnia każdy, kto nocą wędruje po terenie Białej Gliny, ze strachem ogląda się za siebie, czy aby nie zobaczy ducha galopującego konia.

na tej fotce prezentuje się lepiej © niradhara


Nie chciało mi się później wracać do głównej drogi. Pojechałam bocznymi, byle tylko przed siebie, ciekawa dokąd mnie doprowadzą.

nawet rowerem można z tej górki zjechac łamiąc ograniczenie prędkości © niradhara


wczepione w ziemię © niradhara


Wyjechałam w pobliżu kościółka w Starej Wsi, leżącego na szlaku architektury drewnianej. Od tej strony jeszcze go nie fotografowałam :)

drewniany kościół Podwyższenia Krzyża Świętego © niradhara


Drewniany kościół w Starej Wsi konsekrowany został w 1530 roku, o czym informuje odczytana inskrypcja z tęczy kościoła: ITA ECCESIA AEDIFICATA IN HONOREM DEI ET BEATE DEI GENITRICIS MARIE ET IN HONOREM SANCTE CRUCIS (ten kościół zbudowano na cześć Boga i jego rodzicielki Marii i na cześć Świętego Krzyża). Wraz z sąsiadującym XIX wiecznym budynkiem plebanii i drewnianym budynkiem dawnej szkoły parafialnej tworzy malowniczy zespół architektoniczny. Drewnianą świątynię wzniesiono na zrąb z wieżą na słup. Otoczona jest sobotami, w których znajdują się stacje Drogi Krzyżowej.

wieża z nadwieszoną izbicą dobudowana w 1644 roku © niradhara


Z budową kościoła w Starej Wsi wiąże się legenda. Początkowo kościół miał być wybudowany w innym miejscu. Ludzie zwieźli tam materiał budowlany, jednak ogromne bale drewna, które od miesięcy gromadzono, w ciągu zaledwie jednej nocy jakaś nieziemska siła przeniosła na inny teren. Stróż pilnujący miejsca budowy, opowiadał później, że widział widma białych wołów przeciągających przygotowane drewno na inny teren, ale zabrakło mu odwagi by je zatrzymać. I tak kościół powstał na wzgórzu w otoczeniu pięknych starych drzew, gdzie stoi do dzisiejszego dnia.

kryzys w kraju się pogłębia, ludzie buduja w lesie lepianki © niradhara


Coś mnie dzisiaj ciągnęło na manowce, bo za Starą Wsią znów skręciłam w boczną dróżkę. Może to niesamowita wręcz cisza, spokój i krajobraz odrealniony przez mgłę i wiszące nisko śniegowe chmury. To był chyba najpiękniejszy fragment dzisiejszej wycieczki.

widok w stronę Kóz © niradhara


rozglądamy się; w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo © niradhara


a teraz do lasu © niradhara


Wreszcie dotarłam do Bestwiny. Tutejsze zabytki są wprawdzie wymienione w necie, ale trudno znaleźć o nich jakieś bardziej szczegółowe informacje. Najbardziej znany jest późnoklasycystyczny pałac Habsburgów. Wybudowany w latach 1824-1826 z inicjatywy arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga. Otoczony parkiem angielskim założonym w latach 1824-1826.

pałac Habsburgów © niradhara


W pałacu mieści się obecnie Urząd Gminy. Urzędnicy dbają o wspólne dobro. W weekendy wszystko jest pozamykane na kłódkę, objęte ochroną i żaden wścibski biker z bliska obiektu nie zobaczy i po parku nie pojeździ, bo a nuż coś by przy tym zdewastował!

pod ochroną © niradhara


No, trudno. Pocieszył mnie za to bliski kontakt ze strażackim wozem bojowym z końca XIX wieku. Sympatyczny przechodzień nie tylko zrobił mi pamiątkową fotkę, ale opowiadał, jak to będąc dzieckiem widział jeszcze ów wóz w akcji :)

jak Niradhara została strażakiem ;) © niradhara


Zdjęcia krzyży z czaszką kolekcjonuje Piotrek, nie ja. Skoro jednak dziś nie mógł ze mną jechać, to postanowiłam zrobić mu niespodziankę i sfocić krzyż napotkany w Bestwinie.

krzyż z czaszką © niradhara


krzyż z czaszką - detal © niradhara


Niemal naprzeciw niego stoi przydrożna figura św. Jana Nepomucena. Ponoć zabytkowa, ale nie znalazłam o niej żadnych szczegółowych informacji.

figura przydrożna © niradhara


Wszystko, co chciałam zwiedzić, było dziś zamknięte. Do Muzeum Regionalne im ks. Z. Bubaka w Bestwinie wpadnę z pewnością kiedy indziej. Udało mi się tylko zobaczyć przez płot fragment znajdującej się przy nim pasieki słowiańskiej.

widziane przez płot © niradhara


Naprzeciw muzeum stoi późnogotycki Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Oczywiście zamknięty. Barokowego wystroju wnętrza też dzisiaj nie dane mi było ujrzeć.

kościół Wniebowzięcia NMP © niradhara


Stawy Bestwińskie © niradhara


Dankowickie stawy były dziś zamarznięte i ciche, ale Foskowiec nie zdążył jeszcze zamarznąć do końca i roiło się na nim od ptactwa. Niestety na mój widok, zamiast pozować z uśmiechniętym dziobem, wzbiły się do lotu. Nagle przypomniały mi się ubiegłoroczne zabawy ornitologiczne, kiedy to prześcigałyśmy się z Anwi w fotografowaniu i nadawaniu nazw nieznanym dotąd nauce gatunkom „wróbli” ;)

bardzo duży wróbel © niradhara


Dalej jechałam już drogą znaną, a przez to nudną. Taka jazda sprzyja rozmyślaniom. Dziś tematem była sprawiona mi przez Roberta niespodzianka, czyli piękny nowy top, który od wczoraj możecie podziwiać na moim blogu. Ilekroć pomyślę o tym wspaniałym prezencie uświadamiam sobie, że taki dowód sympatii jest bez porównania więcej wart niż wygrana w konkursie na „Blog Roku”. Więcej, bo płynie z serca, bo na jego zrobienie trzeba było poświęcić własny czas. Dziękuję Ci Robercie! :)))

A werdykt jurorów mam w tej części ciała, którą z takim wdziękiem prezentują łabędzie ;)

widać tylko kupry © niradhara




magneticlife.eu because life is magnetic

z Kajmanem do Bielska-Białej

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(32)
Lubię zaglądać na blog Mavica i oglądać piękne zdjęcia architektury. A jak się tak człowiek napatrzy, to w końcu też mu się zachce. Oczywiście, miasta mu się zachce. Najlepiej jest jechać do Bielska-Białej w niedzielny ranek, jako że tiry są na parkingach, a ludzie w kościołach. Wyrwałam zatem Piotrka spod kołdry i bezstresowo wyruszyliśmy główną drogą nr 52.

będzie kolejne rondo © niradhara


W dni powszednie panuje tu straszny ruch, przeplatany okresami bezruchu, szczególnie w zimie, gdy tiry postawią się w poprzek drogi na oblodzonych podjazdach. O wbiciu się w sznur aut z podporządkowanej drogi w Kozach można zazwyczaj tylko pomarzyć. Na szczęście zaczęła się budowa ronda. Chwilowo stanowi to dalsze utrudnienie – ruch bowiem odbywa się w sposób wahadłowy.

Bielsko-Biała - odsłona I © niradhara


W Lipniku trwają roboty drogowe na wielką skalę. Tu buduje się obwodnicę Bielska-Białej. Póki co – ruch wahadłowy, korki i inne atrakcje. Dziś jednak był lajcik :)

kolejne utrudnienie ruchu © niradhara


wreszcie będzie obwodnica © niradhara


Kajman podziwia tempo robót © niradhara


Z Lipnika podziwiać można panoramę Białej. Miasto Bielsko-Biała powstało 1 stycznia 1951 roku z połączenia dwóch organizmów miejskich: Bielska – leżącego na lewym brzegu rzeki Białej i Białej leżącej na brzegu prawym.

Bielsko-Biała - odsłona II © niradhara


Jednym z najciekawszych zabytków miasta jest późnobarokowy Kościół Opatrzności Bożej wzniesiony w latach 1765-1790 na miejscu drewnianej kapliczki z 1708 roku. W latach 1849-50 powiększono go w kierunku wschodnim, a w latach 1886-87 podwyższono wieżę i przebudowano fasadę kościoła. Świątynia stoi wśród starych drzew kasztanowców, nad potokiem Lipnickim.

Kościół Opatrzności Bożej © niradhara


Do najbardziej znanych budynków należy znajdujący się w centrum miasta dawny Hotel "Pod Orłem". To neobarokowo–klasycystyczny czteropiętrowy gmach pełniący funkcję biurowca i pasażu handlowego. Powstał w 1905 r. w miejscu dawnego zajazdu z czasów wytyczania traktu cesarskiego (koniec XVIII w.) i początkowo nosił nazwę „Pod Czarnym Orłem”, nawiązując do dwugłowego czarnego orła Habsburgów, choć orzeł wieńczący fasadę budynku jest jednogłowy. Hotel cieszył się niegdyś dużą sławą, zatrzymywało się w nim wiele znanych osób, m.in. ostatni cesarz Austro-Węgier Karol I Habsburg.

Hotel "Pod Orłem" © niradhara


no to zdrówko © niradhara


Położony w śródmieściu Plac Wolności, pierwotnie noszący nazwę Neue Ring (pol. Nowy Rynek) został wytyczony w latach 80. XVIII wieku wraz z budową traktu środkowogalicyjskiego (otwartego oficjalnie w dniu 1 maja 1785), którego fragmentem była dzisiejsza ulica 11 Listopada. Na przełomie XIX i XX wieku powstały tu piękne secesyjne kamienice.

kamienica przy Placu Wolności © niradhara


kamienica przy Placu Wolności - detal © niradhara


miejscowa fauna © niradhara


Ulica 11 Listopada jeszcze kilka lat temu była tętniącym życiem deptakiem, przy którym miało siedzibę wiele niewielkich, lecz stylowych sklepów. Wraz z powstaniem wielkich centrów handlowych sklepy opustoszały. Na szczęście uliczka nie straciła wiele ze swego uroku.

Antymisiaczowa kostka (ul. 11 Listopada) © niradhara


Plac Wojska Polskiego © niradhara


Lata świetności ma już też za sobą dom towarowy „Klimczok”. Jego wystrój, przez porównanie z nowymi galeriami, wydaje się wręcz smętny.

Klimczok © niradhara


ulica 11 Listopada © niradhara



jazda wokół fontanny © niradhara


kamieniczka - detal © niradhara


schody prawie "hiszpańskie" © niradhara


Trzęsąc się na brukowej kostce dojechaliśmy do ulicy 3 Maja I tu postanowiliśmy zawrócić, żeby zrobić jeszcze fotki Centrum Handlowego Sfera. Powstawało ono w dwóch etapach i składa się z dwóch, połączonych przewiązką budynków. Konieczność połączenia nowych form architektonicznych ze starymi zaowocowała ciekawymi rozwiązaniami.

tylko w Bielsku nowe budynki stoją na dachach starych © niradhara


przejście ze starej Sfery do nowej © niradhara


w takim gustownym ubranku żadne mrozy niestraszne © niradhara


rzeka Biała i Centrum Handlowe Sfera od zadniej strony © niradhara


Sfera od frontu © niradhara


Robienie fotek trwało długo i Piotrkowi strasznie zmarzły dłonie i stopy. Dalsze zwiedzanie odłożyliśmy więc na inny termin i popedałowaliśmy w stronę domu. Po drodze jednak skusił nas szyld „Karczma Komorowicka” i wstąpiliśmy na gorącą herbatę i obiad.

Karczma Komorowicka © niradhara


najcieplej przy kominku © niradhara


Muszę przyznać, że tak pysznych pierogów nie jadłam już od dawna. Najciekawszy jest tu jednak system kalkulowania cen – za półmisek pierogów 14 zł, a za kubek herbaty 7 zł. Dodajmy, herbaty bez rumu, spirytusu itp. Tylko z najzwyklejszym plasterkiem cytryny.

zauroczył mnie ten facet! © niradhara


z pełnym brzuszkiem można jechać dalej © niradhara


Powrotna droga do domu przez Hałcnów opisana i obfotografowana była wielokrotnie, przeto wypada relację skończyć, by nie zanudzać Szanownych Czytelników :)

idzie wiosna :) © niradhara


pani wreszcie wróciła i będzie się ze mną bawić! © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Kellysek w akcji

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(12)
Kategoria w pobliżu domu
Kellysek wrócił dziś z serwisu z naprostowanym hakiem, wyregulowanymi przerzutkami i nowymi klockami hamulcowymi. Teraz, po lekkim naciśnięciu klamki, staje dęba jak narowisty ogier. Na tym jednak jego podobieństwo do konia się kończy. Już w drodze powrotnej z Kęt wydawało mi się, że coś z nim nie tak! Po obiedzie postanowiłam go przetestować na trasie standardowej.

Kellysek wrócił na trasę © niradhara


Niestety, wcześniejsze obawy okazały się słuszne. Zdecydowanie nie był to rączy rumak, a raczej skrzyżowanie muła ze snopowiązałką! Coś w nim rzęziło, a pedały wydawały się mieć wolną wolę i wykonywały czasem nagłe i nieplanowane skoki. Masakra! Najwyraźniej nie przyznał się w serwisie do wszystkich swoich dolegliwości i za karę będzie musiał tam wrócić w poniedziałek. Gorzej, że jego stan stawia pod znakiem zapytania jutrzejszą jazdę :(

siła wody © niradhara


Rower skrzypiał, zimny północny wiatr wiał mi w twarz, jechałam więc bardzo wolno i pewnie dlatego zauważałam dziś takie banalne rzeczy, jak drzewo podmyte przez strumień. Pewnie z niecierpliwością czekało na nadejście wiosny, marzyło już o tym, jak pączki będą się rozchylać pod pieszczotą promieni słonecznych … Zginęło tragicznie, gdy wokół zaczyna pojawiać się już pierwsza zieleń.

pierwsza zieleń © niradhara


ostatnie ślady zimy © niradhara


Nie wiem co sprawiło, że świat wydawał mi się dziś inny niż zwykle. Być może błękitne niebo, złote popołudniowe światło padające na ziemię pod ostrym kątem i krystaliczna przejrzystość zimnego powietrza nadały żywe barwy i wydobyły wszystkie szczegóły krajobrazu. Nawet ponure dotąd ścierniska wyglądały pięknie.

ściernisko © niradhara


ściernisko II © niradhara


Nad stawami nie słychać jeszcze ptasich głosów. Tafle lodu nieubłaganie przypominają, że to wciąż jeszcze kalendarzowa zima, ale zieleniejące pola budzą nadzieję na rychłe nadejście wiosny :)

cienie © niradhara


ślady prowadzą do nieba © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

będą utrudnienia

Czwartek, 10 lutego 2011 · Komentarze(10)
Kategoria w pobliżu domu
Wieść gminna niesie, że za kilka dni ma się zacząć remont mostu na Sole w Kobiernicach. Został on uszkodzony w czasie majowej powodzi i od tego czasu mogą po nim jeździć wyłącznie samochody osobowe. Oszacowanie zakresu uszkodzeń, sposobu ich naprawy i procedury przetargowe trwały dość długo. Wygrała jakaś czeska firma, która zaczyna już zwozić sprzęt.

za kilka dni zacznie się remont © niradhara


podejrzana machina © niradhara


Zamknięcie mostu spowoduje kolosalne utrudnienia w ruchu drogowym. Objazdy będą zapewne prowadziły przez Porąbkę. Tu można przejechać na drugi brzeg rzeki albo przez wąski most, na którym nie zmieszczą się obok siebie dwa samochody osobowe, albo przez zaporę.

już niedługo będzie tu ruch jak w Nowym Jorku © niradhara


W pobliżu zapory, na granicy Porąbki i Międzybrodzia, zbocze góry powoli osuwa się do jeziora. Dojazd do przysiółka Łazki jest całkowicie zamknięty dla ruchu. 50 metrów dalej, przy drodze do centrum Porąbki stoją znaki ostrzegawcze. Już wkrótce zwielokrotni się tu natężenie ruchu drogowego. Ciekawe jak związane z tym drgania wpłyną na poziom bezpieczeństwa?

na tej drodze kask może się przydać © niradhara


Ciepło i słońce zachęcały dziś do jazdy. Niestety na dłuższą trasę nie mogłam sobie pozwolić, jako że wczoraj oddałam Kellyska do serwisu, a na kolczastych oponach Pancernika nie jeździ się zbyt komfortowo po suchym asfalcie.

ostatnie ślady zimy © niradhara


ktoś mnie obserwuje © niradhara


Przez całe popołudnie zastanawiałam się, jakie szanse na przeżycie będą mieli teraz na naszym terenie rowerzyści. Jak tylko będzie mi znana nowa organizacja ruchu drogowego, postaram się sporządzić i zamieścić we wpisie mapkę, która pomogłaby wszystkim jadącym od strony Oświęcimia w kierunku na Żywiec.

pora wracać © niradhara


Póki co, przygotowuję dodatkowe elementy odblaskowe, uzbrajam koła jak w perskim rydwanie, a dynamo przerabiam na generator pola siłowego ;)

robótki ręczne © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

porażka

Środa, 9 lutego 2011 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Czasem tak się zdarza, że jak akurat zrobi się cudowna, słoneczna pogoda, taka na jaką długo czekaliśmy, to akurat wypada nam coś niezwykle pilnego do zrobienia i pozostaje tylko smętnie patrzeć w okno. No i tak właśnie patrzyłam przez ostatnie dni, a fakt poniesienia sromotnej klęski w konkursie na Blog Roku 2010 humoru też mi nie poprawił. Jurorka – p. Jolanta Kwaśniewska, po zapoznaniu się z finałową dziesiątką blogów w kategorii „Moje zainteresowania i pasje” nominowała do nagrody głównej te trzy, które wcześniej otrzymały największą ilość sms-ów.

drzewa jeszcze łyse © niradhara


Muszę przyznać, że było mi przykro, a nawet przez moment dołek psychiczny, w który wpadłam, wydawał się być równie głęboki jak dziury w polskich drogach. Na szczęście wiosna zbliża się wielkimi krokami, a ciepły wiatr powoli wywiewa z serca wszystkie smutki.

trawa zaczyna się zielenić © niradhara


W ramach przygotowań do sezonu odwiozłam dziś Kellyska do przeglądu. Serwis, z którego korzystam, prowadzi pan Bogusław Kramarczyk - zwycięzca V edycji Ultramaratonu Kolarskiego Bałtyk-Bieszczady Tour 2010. Jest wspaniałym, przesympatycznym człowiekiem i moim idolem. To naprawdę wielka przyjemność znać go osobiście :)

najlepszy serwis rowerowy © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic