Wczorajsze komentarze na bikestats dały mi wiele do myślenia i przedpołudnie postanowiłam poświęcić na wyrównywanie opalenizny. Leniuchowałam więc na słoneczku. Po obiadku na rower. Ciekawa i warta wzmianki jest część trasy wiodąca zielonym szlakiem rowerowym z Malca do Stawów Adolfińskich. Szlak jest urozmaicony - część biegnie asfaltem, część w terenie. Jest świetnie oznaczony, a nawet, jak widać na zdjęciu, są miejsca, gdzie strudzony rowerzysta może posilić się i odpocząć.
Dziś w planie był przejazd częścią Szlaku Doliny Karpia. Droga wiodła najpierw czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku Nidka. Stąd cały czas rozciąga się piękny widok na Beskid.
Dalej kolejno najpierw szlakiem żółtym, potem niebieskim do drogi 781. Przed Zatorem wjeżdżamy na czerwony Szlak Doliny Karpia. Nazwa pochodzi stąd, że na tym terenie jest mnóstwo stawów hodowlanych. W Łowiczkach zatrzymujemy się w przydrożnym barze i zamawiam sobie gigantyczną zapiekankę.
Kobiernice są pewnie jedną z niewielu w Polsce miejscowości, gdzie nawet sarny są na tyle cywilizowane, że poruszają się po drogach publicznych zgodnie z przepisami ruchu drogowego ;-) Taki oto widok ujrzałam 100 metrów od domu, gdy wracałam z pracy.
Trasa: Kobiernice - Hecznarowice - Stara Wieś -Wilamowice - Bielany - Malec - Nowa Wieś - Kęty - Kobiernice.
Zamiary były wprawdzie nieco inne, ale jak dojechałam do skrzyżowania w Wilamowicach i stwierdziłam, że roboty drogowe nadal tam trwają, to wybrałam jazdę trzeci raz pod rząd tą samą trasą. Właściwie to nie przeszkadzała mi aż tak bardzo rozkopana droga i kilometrowy korek, bo można to zaliczyć jako slalom-gigant w terenie, ale sygnały zapachowe sugerowały, iż powodem owych zakrojonych na dużą skalę wykopalisk są uszkodzone rury kanalizacyjne. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo jak się jedzie drogą, w której każdą dziurę zna się na pamięć, to można nie patrzeć pod koła, tylko beztrosko rozkoszować się pięknem rozkwitającej przyrody :)