Trasa: Kobiernice – Kęty – Nidek – Wieprz – Tomice – Witanowice – Marcyporęba – Paszkówka – Sosnowice – Brzeźnica – Zator – Gierałtowice – Nidek – Kęty – Kobiernice.
Kolejna wycieczka szlakiem architektury drewnianej, a pierwsza na nowym Kellysku i w SPD.
Pierwszą glebę zaliczyłam w Kętach, bo gdy musiałam się nagle zatrzymać, wypięłam lewą nogę, a chciałam podeprzeć się prawą. Miny ludzi, którzy na to patrzyli – bezcenne! Na kolanie został skrupulatnie udokumentowany ślad.
oj boli
© niradhara
Dalej jechało się świetnie. Przesiadka z Pancernika Potiomkina na Kellyska jest porównywalna do przesiadki z poloneza do mercedesa. SPD znakomicie sprawdza się na podjazdach. Naprawdę pedałuje się dużo lżej. Dzień był cudny, widoczki piękne i życie wydawało się słodkie.
pola już zaorane
© niradhara
widoczek
© niradhara
Tak dojechaliśmy do Marcyporęby, gdzie znajduje się zbudowany w 1670 roku drewniany kościół pod wezwaniem św. Marcina.
kościół w Marcyporębie
© niradhara
kościół w Marcyporębie
© niradhara
Następnie pojechaliśmy zobaczyć pałac w Paszkówce – siedzibę Bractwa Kawalerów Wawelskiego Dzwonu Spiżowego. Obecnie mieści się tu ekskluzywny hotel.
pałac w Paszkówce
© niradhara
rzut oka na mapę
© niradhara
Kolejny punkt na szlaku architektury drewnianej to kościół im. Najświętszej Marii Panny w Sosnowicach, zbudowany w II połowie XVI wieku.
kościół w Sosnowicach
© niradhara
Do domu postanowiliśmy wrócić głównymi, szybszymi nieco drogami, żeby skrócić do minimum jazdę po ciemku. Dla mnie, z racji słabego wzroku, wypatrywanie dziur w drodze jest niezwykle stresujące i męczące. Być może dlatego na skrzyżowaniu w Nidku zaliczyłam drugą glebę. Po przejechaniu wszystkich skrzyżowań w Kętach odetchnęłam z ulgą.
500 metrów od domu zobaczyłam jednak nagle, że Piotrka zatrzymali jacyś podejrzani ludzie... Wystraszyłam się, nacisnęłam na hamulce i upadając ... usłyszałam tylko rechot Piotrka, Marcina i jego kolegi Krzyśka...
Oczywiście wszystkiemu winien jest czarny kot, który przebiegł mi rano drogę. Nie wierzcie, gdy ktoś doradza wam splunięcie trzy razy przez lewe ramię – to wcale nie odczynia uroku! :P