Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:331.16 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:2942 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:41.40 km
Więcej statystyk

akcja GOPR-u na Połoninie Wetlińskiej

Piątek, 26 lipca 2013 · Komentarze(19)
Uczestnicy
Pobudka o szóstej rano to nie jest to, co najbardziej lubię. Z campingu Diabla Góra w najpiękniejsze rejony Bieszczad jest jednak prawie 100 km i chcemy tam dojechać na tyle wcześnie, by nie wchodzić na Połoninę Wetlińską w upalnym słońcu południa.

Kocham góry © niradhara


Wspinamy się na Połoninę Wetlińską © niradhara


Po niebie od czasu do czasu przemykają chmurki, las daje nieco chłodu, a gdy opuszczamy jego kojący cień, na otwartej przestrzeni umila nam wspinaczkę lekki wiaterek. Człapiemy sobie wolno, równym tempem, podziwiając widoki. Duża ilość pary wodnej w powietrzu powoduje wprawdzie lekkie przymglenie krajobrazu, ale ma to swój urok.

Przed nami Chatka Puchatka © niradhara


Jesteśmy u celu © niradhara


Piotrek znów patrzy na świat z góry © niradhara


Wokół Chatki Puchatka nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi. Siadamy na ławce, posilamy się kanapkami, gdy wtem zauważamy goprowców biegnących pędem do swojego pojazdu i zjeżdżających szlakiem w dół. Po chwili są znowu, wioząc człowieka, który zemdlał w trakcie podchodzenia. Gdy kilka dni temu byliśmy na Tarnicy, również byliśmy świadkiem podobnej akcji. Wtedy zasłabła młoda dziewczyna.

GOPR rusza do akcji © niradhara


Do akcji wkracza helikopter © niradhara


Precyzyjne lądowanie © niradhara


Zastanawiam się czy to tylko zbieg okoliczności, czy też naprawdę wydarza się to często, bo ludzie są coraz mniej sprawni fizycznie. W końcu Bieszczady to nie są wysokie góry i podejścia nie są ani trudne, ani długie. Komfort chodzenia po górach dziś, gdy człowiek ma na sobie oddychającą odzież termoaktywną i popija izotoniki, jest nieporównywalny z czasami mojej młodości, gdy pociło się we flanelowych koszulach, a nie przypominam sobie, by wtedy ratownicy byli wzywani do takich przypadków.

Przyleciał pan doktor © niradhara


Przygotowania do transportu lotniczego © niradhara


Widok odlatującego helikopterem turysty odcisnął jednak swoje piętno na psychice, a że w międzyczasie słońce wzniosło się wysoko na niebo i zaczęło przygrzewać z całych sił, Piotrek postanawia pozostać w bezpiecznym cieniu Chatki Puchatka. Ja tymczasem robię sobie mały spacer po połoninie. Pięknie tu i turystów niewielu, chwilami wydawać się może, że człowiek ma całe góry dla siebie.

A szlaki puste © niradhara


Można tak iść i iść © niradhara


Samotna przechadzka nie może jednak trwać zbyt długo, Piotrek zanudziłby się czekając na mnie godzinami. Gdy wracam w okolice schroniska, zaczyna się już tam robić tłoczno i gwarno. Pryska urok. Pora zacząć schodzenie i tylko w pamięci, i na fotkach zachować rozległe przestrzenie połonin.

Pora wracać © niradhara


Będę tęsknić za tym widokiem © niradhara

/10207383

magneticlife.eu because life is magnetic

zamki, cerkwie i dolina Sanu

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Wczorajsze wieczorne studiowanie przewodnika „Szlak Architektury Drewnianej. Podkarpackie” zaowocowało nieodpartym pragnieniem zobaczenia cerkwi w Piątkowej. Wnikliwie przyglądam się zatem mapie, by po drodze zobaczyć możliwie najwięcej lokalnych atrakcji. Początkowo jedziemy znaną nam już drogą, obok cerkwi w Dobrej i Uluczu, które zwiedziliśmy kilka dni temu. Zatrzymujemy się jednak na chwilę, by mógł zobaczyć je Janusz.

Cerkiew w Dobrej Szlacheckiej © niradhara


Widok z kładki na San © niradhara


Słoneczniki jak z obrazka © niradhara


Do kościoła w Warze prowadzi podjazd krótki, ale nasłoneczniony, jedziemy jednak by zaliczyć kolejny drewniany obiekt. Rozczarowanie jest straszne. To coś w rodzaju zaniedbanej stodoły z wieżyczką. No trudno, za to teraz jazda w dół – trochę się schłodzimy :-)

Zaniedbany kościółek w Warze © niradhara


Wracamy na drogę wzdłuż Sanu, by zobaczyć pałac znajdujący się we wsi Nozdrzec. Pierwsze wzmianki o wsi pochodzą z 1436r. Na wysokiej skarpie nad Sanem znajdował się dwór obronny. Pierwotnie była to drewniana fortyfikacja, później murowana, zaopatrzona w baszty. W 1843r na miejscu poprzedniej fortyfikacji, został wzniesiony pałac projektowany przez Aleksandra Fredrę. Na ogrodzeniu wisi wielki transparent z napisem „pałac do sprzedania”. Hm, ładny, ale kto by to sprzątał ;-)

Pałac jest do sprzedania © niradhara


Teraz przeprawiamy się na drugi brzeg Sanu. Kilka kilometrów jedziemy drogą, na której szaleją tiry wożące urobek z nadrzecznych żwirowni. Oddycham z ulgą, gdy wreszcie dojeżdżamy do Dąbrówki Starzeńskiej, gdzie znajdują się ruiny zamku.

Będziemy sie przeprawiać © niradhara


Teraz można nacieszyć się widokami:) © Kajman


Na promie © niradhara


Znajdują się one nieopodal Sanu, na skraju wsi przy głównej drodze z Dynowa, w otoczeniu parku. Do XXI wieku zachowały się dwie basteje od zachodu, nikłe resztki murów obwodowych, budynków oraz fosy. Od wschodu natomiast widać dziury w ziemi prowadzące zapewne do piwnic pierwotnego dworu obronnego.



Ruiny zamku w Dąbrówce Starzeńskiej © niradhara


Ruiny zamku w Dąbrówce Starzeńskiej © niradhara


Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z XV wieku. Już na początku XVI wieku wymieniony jest bliżej nieznany dwór Nabrzychskich. W 1564 miejscowość przejęli Stadniccy i wybudowali nowy murowany dwór obronny. W latach 1626-33 Stadniccy rozbudowali go w zamek o 3 skrzydłach i 2 narożnych bastejach. Po wygaśnięciu tego rodu zamek przejął jego spadkobierca Józef Antoni Podolski, a następnie rodzina Parysów. W 1789 roku kupił go Piotr Starzeński. Końcem września 1939 r. gdy rezydował tu Kazimierz Starzeński zajęli go napadający na Polskę Sowieci. Jak na barbarzyńców przystało, zamek zdewastowali i ograbili, a bibliotekę i archiwum spalili. Sprofanowali też zwłoki Starzeńskich w kaplicy grobowej. Od 1941 obiekt zajęli Niemcy, a od 1944 ponownie Sowieci niszcząc to co jeszcze pozostało. 25 lutego 1947 r. wysadziła go w powietrze UPA doprowadzając do stanu ruiny. Reszty dokonała zapewne okoliczna ludność pobierając z ruin materiał budowlany.

Ruiny zamku w Dąbrówce Starzeńskiej © niradhara


Do cerkwi w Piątkowej kierujemy się drogą przez Przełęcz Kruszelnicką. Podjazd jest długi i łagodny, ruchu praktycznie żadnego, a las daje miły chłodek. Jedzie się naprawdę super.

W drodze na Przełęcz Kruszelnicką © niradhara


Wreszcie docieramy do Piątkowej. Jest tu jedna z najciekawszych architektonicznie cerkwi leżących na szlaku architektury drewnianej. Trochę trudno jednak podziwiać jej walory, jako że wokół budowli jest tylko wąski wykoszony pas. Cerkiew jest zamknięta. Obchodzimy ją wkoło, pstrykamy fotki i wracamy.

Cerkiew w Piątkowej © niradhara


Cerkiew św. Dymitra w Piątkowej to drewniana parafialna cerkiew greckokatolicka. Na nadprożu głównego wejścia widnieje napis: Oddaje się tą cerkiew Roku Bożego 1732. Data zapisana jest cyframi arabskimi i cyrylicą. Taką datę podają również szematyzmy duchowieństwa greckokatolickiego. Analiza cech architektonicznych sugeruje jednak, że jest to data remontu lub przebudowy cerkwi, a sama konstrukcja jest wcześniejsza. Od czasu wojny cerkiew nie była użytkowana, całe jej wyposażenie zrabowano. Świątynia w Piątkowej należy do nielicznych na terenie południowo-wschodniej Polski, trójdzielnych cerkwi kopułowych. Cerkiew przeszła gruntowny remont w latach 1958-1961, obecnie nieużytkowana.

Zabytkowa cerkiew w Piątkowej © niradhara


Jedziemy przez Jawornik Ruski, gdzie znajduje się cerkiew św. Dymitra, zbudowana w 1882 w miejscu starszej cerkwi pod tym samym wezwaniem, istniejącej co najmniej do 1830. Obok cerkwi znajduje się murowana trójkondygnacyjna dzwonnica parawanowa, służąca jako brama. Po II wojnie światowej cerkiew była użytkowana przez parafię rzymskokatolicką w Borownicy jako kościół filialny, do czasu zbudowania nowego, murowanego kościoła około 2000, obecnie stoi nieużytkowana. Władze Cerkwi Greckokatolickiej rozpoczęły w 2008 starania o zwrot budynku.

Cerkiew w Jaworniku Ruskim © niradhara


Krótki odcinek drogi od Jawornika na kolejną przełęcz daje nam nieźle popalić. Zamiast wić się łagodnymi serpentynami, droga prowadzi prostą stromizną i wyciska z nas siódme poty. Gdy wreszcie docieram na górę jestem tak zasapana, że zapominam o uwiecznieniu widoczku. Byle tylko w dół, byle poczuć chłodzący powiew wiatru…

Rzut oka na San © niradhara


Trochę kołysze © niradhara


Panowie za mną © niradhara


Po kolejnym przeprawieniu się przez San, chybocząca się nieco kładką, wracamy na camping znaną nam już świetnie drogą. Panowie postanawiają jednak dobić do setki, żeby dystans ładniej wyglądał, ja sobie odpuszczam, mając przed oczyma jedynie wizję odświeżającej kąpieli :-)

Podkarpacki krajobraz © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic

spotkanie ze Szwejkiem i wiele innych atrakcji

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Opisy wycieczek rowerowych podkarpackim szlakiem ikon zachęciły naszego bikestatowo-carawaningowego przyjaciela Janusza do zawitania w te strony. Wczoraj dotarł na camping Diabla Góra, a dziś wspólnie wyruszamy na trasę.

Jedziemy wzdłuż Sanu © niradhara


Dołączył do nas Janusz © niradhara


Droga do Sanoka © niradhara


Zabytkowy kościółek w Trepczy © niradhara


Podziwianie architektury drewnianej planowaliśmy zacząć od skansenu w Sanoku. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że by zajrzeć do wnętrz zabytkowych budynków, oprócz wykupienia biletów musielibyśmy wynająć sobie przewodnika, co uczyniłoby kwotę 3x12+50 czyli 86 zł za trzy osoby. Wymieniamy więc tylko rzeczowe uwagi na temat stanu umysłowego osoby ustalającej ceny i wsiadamy na rowery, pozostawiając za sobą zdegustowaną naszym brakiem zainteresowania kasjerkę.

W dali widać sanocki zamek © niradhara


Kolejny punkt programu to zamek w Sanoku. Piotrek i ja przyjechaliśmy tu kilka dni temu samochodem (ale to, jak wiadomo, się nie liczy) i zwiedziliśmy znajdującą się tu wystawę ikon. Po prostu cuda, naprawdę warto zobaczyć!

Będziemy zwiedzać © niradhara


Już w czasach piastowskich, po odzyskaniu przez króla Kazimierza Wielkiego Grodów Czerwieńskich, na obecnym wzgórzu zamkowym stał prawdopodobnie drewniany gród otoczony następnie murem obronnym. W okresie panowania Władysława Jagiełły, na sanockim zamku 2 maja 1417 odbyła się królewska uczta weselna z nowo poślubioną wybranką księżniczką Elżbietą Granowską. Od tego czasu zamek królewski w Sanoku stanowił już oprawę małżonek królewskich. Z polecenia królowej Bony przebudowano gotycki zamek na styl renesansowy. Od początku XV do połowy XVI wieku na zamku miał siedzibę Urząd Grodzki ze starostą oraz sądy: grodzki i ziemski. Obok stała wieża w której odbywali kary skazani za przewinienia. Na zamku swoje urzędy sprawowali starostowie oraz kasztelani sanoccy. Pod koniec XVI wieku zamek uległ dalszej rozbudowie, dobudowane zostało wówczas skrzydło południowe. Na przełomie XVII/XVIII wieku dobudowano skrzydło północne.

Zamek w Sanoku © niradhara


W okresie zaborów zamek był siedzibą starostwa. Upadek zamku nastąpił pod koniec XIX oraz na początku XX wieku. W roku 1915 po inwazji rosyjskiej, rozebrane zostało skrzydło południowe. We wrześniu 1939 roku zamek został splądrowany. Do roku 1946 mieścił tu się szpital wojskowy a następnie rusznikarnia. W latach 2000-2004 na zamku prowadzone były prace renowacyjno-konserwatorskie, przebudowie uległy wnętrza zamkowe na potrzeby ekspozycji i powiększających się zbiorów muzealnych..

Widok z zamkowych murów © niradhara


Jedziemy na rynek. Jest uroczy, wręcz wypieszczony. Decydujemy się zatem na krótką przerwę, lody i kawa smakują wybornie w takim miejscu :-)

Na sanockim rynku © niradhara


Chłodzące kalorie © niradhara


Przy rynku wznosi się kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego. W 1384 siostra Kazimierza Wielkiego i matka króla Ludwika Węgierskiego, Elżbieta Łokietkówna wydała zgodę na wzniesienie siedziby franciszkanów w Sanoku. Franciszkanie wybudowali drewniany kościół i klasztor. Sanok był kilkakrotnie trawiony przez pożary. Jeden z nich, wywołany przez Tatarów, zniszczył kościół. W 1606 dokonano odbudowy, w wyniku czego powstał nowy murowana świątynia.

Franciszkański kościół Znalezienia Krzyżą © niradhara


Drzwi otwarte, można zwiedzać © niradhara


W okresie I Rzeczypospolitej pomieszczenia klasztoru były miejscem odbywania sejmików szlacheckich dla całej ziemi sanockiej. Po raz kolejny zabudowania kościoła i klasztoru zostały zniszczone przez pożar w 1632. W latach 1632-1640 dokonano ponownej odbudowy kościoła i klasztoru wykonanej z kamienia łamanego i datę końcową uznaje się za powstanie obecnego kształtu kościoła i klasztoru.

Wnętrze franciszkańskiego kościoła © niradhara


Wnętrze franciszkańskiego kościoła © niradhara


Wnętrze franciszkańskiego kościoła © niradhara


Sanok to jedno z miast leżących na słynnym szlaku Szwejka. Koniecznie trzeba więc przysiąść na ławeczce obok dzielnego wojaka i pogłaskać go po nosie. To przynosi szczęście ;-)

Spotkanie ze Szwejkiem © niradhara


Wart zobaczenia jest również kościół Przemienienia Pańskiego. Stoi w miejscu starej gotyckiej świątyni pw. Michała Archanioła, która doszczętnie spłonęła w 1782 roku i nie została odbudowana. Obecny kościół powstał dzięki staraniom ówczesnego proboszcza ks. Franciszka Czaszyńskiego w 1874 roku. Został wzniesiony według projektu nadinżyniera Józefa Braunseisa. Polichromia secesyjna kościoła pochodzi z początku XX wieku, a wykonał ją Tadeusz Popiel.

Kościół Przemienienia Pańskiego © niradhara


Wnętrze kościoła Przemienienia Pańskiego © niradhara


Wnętrze kościoła Przemienienia Pańskiego © niradhara


Pora opuścić miasto. Kluczymy zaułkami, by ominąć ruchliwą czteropasmówkę. Oddychamy z ulgą, gdy nam się to udaje. Przy drodze krajowej nr 28, w dzielnicy Sanoka - Olchowcach znajduje się cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego. Zbudowano ją w 1844 roku. Obecnie funkcjonuje jako kościół rzymskokatolicki parafialny.

Drewniany kościółek w Olchowcach © niradhara


W Majkowej Górze skręcamy w cichą, spokojną drogę prowadzącą wzdłuż Sanu. Naszym celem są ruiny zamku Kmitów w Sobieniu. Początki warowni strzegącej szlaku wzdłuż doliny Sanu sięgają XIII wieku. Na przełomie XIII i XIV wieku powstał tu murowany zamek. W dokumentach pojawił się po raz pierwszy jako Soban, stanowiący własność królewską. Zamek został nadany w 1389 przez Władysława Jagiełłę rycerskiemu rodowi Kmitów. W 1512 roku został zniszczony przez wojska węgierskie. Wkrótce potem Kmitowie przenieśli swoją siedzibę do Leska, a opuszczony zamek popadł w ruinę.

Ruiny zamku w Sobieniu © niradhara


Wiodok na San z zamkowych ruin © niradhara


Wytyczając trasę wycieczki korzystam zawsze z map wydawnictwa Compass, na którcy zaznaczone są wszystkie ciekawe obiekty. Jednym z nich jest parafialna cerkiew greckokatolicka, znajdująca się w Manastercu. Została zbudowana w latach 1818-1820, poświęcona w 1822, a odnowiona w 1934. W 1965 cerkiew została przejęta przez Kościół rzymskokatolicki, i zamieniona w kościół pw. Przemienienia Pańskiego. Nie należy do zabytków leżących na szlaku architektury drewnianej, ale warto ją zobaczyć.

Manasterzec - kościół Przemienienia Pańskiego © niradhara


Podobną historię ma cerkiew w Bezmiechowej Dolnej. Zbudowana została w 1830. Jako cerkiew filialna należała do parafii greckokatolickiej w Manastercu. Od 1968 używana jest przez Kościół rzymskokatolicki.

Bezmiechowa - kościół Narodzenia NMP © niradhara


Im dalej od Sanoka, tym bardziej puste drogi. Co ciekawe, nawet wąziuteńka nitka asfaltu X kolejności odśnieżania, prowadząca przez las, liczy sobie bez porównania mniej dziur, niż drogi powiatowe w okolicach Bielska :-)

Jak miło jechać pustą drogą © niradhara


Szybowisko w Bezmiechowej © niradhara


Droga do Wańkowej © niradhara


Ostatni punkt programu wycieczki to drewniana trójdzielna cerkiew greckokatolicka (obecnie kościół parafialny p.w. Matki Bożej Różańcowej). Wzniesiona została w 1726 r. w Ropience, a w 1985 r. przeniesiona do Wańkowej. Wyposażenie zostało zniszczone i rozkradzione.

Wańkowa - kościół MB Różańcowej © niradhara


Pora wracać na camping. Jeszcze tylko krótki postój przy sklepie w Tyrawie Wołoskiej, by nabyć produkty na wieczornego grilla. To był kolejny udany dzień :-)

Zaczyna się zjazd do tyrawy Wołoskiej © niradhara


A na koniec jeszcze jedna fotka z Sanoka. Nie została wprawdzie zrobiona w czasie wycieczki rowerowej, ale wstawiam ją, bo choć w części oddaje urok pięknie oświetlonego rynku :-)

W nocy sanocki rynek też wygląda pięknie © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic

podziwianie widoków z Tarnicy

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy

magneticlife.eu because life is magnetic

dolina Sanu i szlak architektury drewnianej

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Już od kilku dni kręcimy się w okolicach Sanoka i coraz bardziej zadziwia mnie, że pomimo wielu wytyczonych tras rowerowych niezwykle rzadko spotyka się tu rowerzystów. Dziś oczarowała mnie trasa „Dolina Sanu”, prowadząca wzdłuż rzeki drogami o praktycznie zerowym ruchu samochodowym, niezwykle malownicza, świetnie oznaczona i opisana.

Droga wzdłuż Sanu © niradhara


Szlak rowerowy "Dolina Sanu" © niradhara


Kaplica w Temeszowie © niradhara


Z drogi wzdłuż Sanu skręciliśmy do Obarzymia, który szczyci się przydomkiem „wieś szlaków’ – i nie bez racji, bo korzystać tu można ze szlaków rowerowych i pieszych, a dla osób spragnionych wiedzy przygotowano wiele tablic z opisami przyrody i zabytków. Wszystko dla turystów, tylko turystów nie widać :-(

Oznakowanie szlaków rowerowych © niradhara


Do dawnej cerkwi greckokatolickiej pw. Wniebowstąpienia Pańskiego prowadzi ponad dwukilometrowy podjazd. Pani, która dysponuje kluczami początkowo nieprzyjaźnie stwierdza, że właśnie kosi trawę i świątyni nie otworzy, a na nasze prośby i opowieści o przejechaniu wieli kilometrów rowerami, w upale, żeby zobaczyć to miejsce, odburkuje: „trzeba było przyjechać samochodem”. W końcu jednak daje się ubłagać i idzie otworzyć. Interesująca okazuje się jednak wyłącznie niespotykana konstrukcja budowli na planie ośmioboku. Wnętrze świątyni, służącej obecnie jako kościół katolicki, jest nieco kiczowate.

Cerkiew w Obarzymiu © niradhara


Wnętrze cerkwi w Obarzymiu © niradhara


Gdy przejeżdżamy przez Dydnię rzuca nam się w oczy drogowskaz do zabytkowej, drewnianej plebanii. Wzniesiono ją ok. 1917 roku, wg projektu Bogdana Tretera i jest, jak podaje przewodnik „Podkarpacki szlak architektury drewnianej”, jednym z najciekawszych budynków w stylu zakopiańskich na terenie woj. podkarpackiego.

Zabytkowa plebania w Dydni © niradhara


Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w pobliskiej Jabłonce reprezentuje tzw. styl narodowy w drewnianej architekturze okresu międzywojennego, wzorowany na kościołach podhalańskich. Autorem projektu był również Bogdan Treter – ówczesny konserwator zabytków w Krakowie.

Kościół w Jabłonce © niradhara


Głównym celem naszej dzisiejszej wycieczki są Humniska, tu bowiem mieszka kuzynka Piotrka, którą chcemy odwiedzić. Jest tu jednak również atrakcja turystyczna – wzniesiony w XV wieku kościół pw. św. Stanisława Biskupa. To jedna z najstarszych zachowanych drewnianych świątyń w Polsce, reprezentuje wyjątkowo rzadki układ rozplanowania – korpus nawowy o szerokości równej prezbiterium. Manierystyczny ołtarz główny i późnobarokowe ołtarze boczne podziwiać możemy wyłącznie przez szybkę w drzwiach, ale lepszy rydz niż nic ;-)

Wreszcie w Humniskach © niradhara


Kościół w Humniskach © niradhara


Wnętrze kościoła w Humniskach © niradhara


Ostatnim zabytkiem architektury drewnianej na naszej dzisiejszej trasie jest kościół pw. śś. Piotra i Pawła w Jurowcach. To dawna greckokatolicka cerkiew parafialna, wzniesiona w 1873 roku. We wnętrzu zachowały się jeszcze pochodzące z tego okresu polichromie.

Kościół w Jurowcach © niradhara


Wnętrze kościoła w Jurowcach © niradhara


Powoli dzień się kończy, wracamy na camping zadowoleni z ciekawej wycieczki i wspaniałego rodzinnego spotkania. Teraz pora na zimne piwo i smarowanie balsamem spalonych słońcem pleców.

Widoczek z drogi na camping © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic

spływ Sanem

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Pośród wielu atrakcji organizowanych przez właścicieli campingu Diabla Góra jest spływ kanadyjkowy Sanem. Tego nie mogliśmy sobie odpuścić!

Zgrana załoga © niradhara


Spływ zaczyna się w Sanoku, trasa liczy sobie 12,1 km i kończy się na campingowej przystani. Niski stan wody sprawiał, że trzeba było wypatrywać „warkoczy” na rzece i lawirować między kamieniami. Stanowiło to jednak dodatkową atrakcję. Przepiękne krajobrazy, obfitość ptactwa wodnego – po prostu cudo :-)

Odpływamy © niradhara


Widoczek ze spływu © niradhara


Kajman wypatrzył czaplę © niradhara


Dopływamy do Tyrawy © niradhara

/10207383
Po południu Cezary (właściciel campingu) zorganizował dla nas dodatkową super atrakcję. Wprawdzie jest to biegunowo odległe od jazdy rowerem, ale zobaczcie filmik…

magneticlife.eu because life is magnetic

szlak ikon - c.d.

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Rano budzi nas słońce. Na czystym, błękitnym niebie przemykają fantazyjne obłoczki. Lekki wiaterek niesie woń ziół i świeżo skoszonej trawy. Aż chce się wskoczyć na rower i pokręcić pustą drogą wśród malowniczych gór, szukać kolejnych cudów architektury i sztuki. Dziwne, że urok tych okolic doceniają turyści z Francji, Hiszpanii czy Szwajcarii, a rodacy lekceważą je i omijają. Może dlatego, że o żadnym z zabytkowych obiektów nie znalazłam ani słowa w takich pozycjach jak „1000 miejsc w Polsce, które warto w życiu zobaczyć” czy „Polska niezwykła – Podkarpacie”. Widziałam za to przewodnik wydany we Francji, w którym znaleźć można było niezwykle szczegółowe opisy naszych zabytków.

Czyż nie jest piękna? © niradhara


Cała droga nasza © niradhara


Zwiedzanie cerkwi przypomina trochę zabawę w podchody. Po zlokalizowaniu ich, co jest bardzo proste, jeśli korzysta się z mapy wydawnictwa COMPASS „Pogórze Przemyskie. Góry Sanocko-Turczańskie”, na której są zaznaczone wszystkie obiekty zabytkowe, trzeba bowiem wytropić we wsi osobę dzierżącą klucz i namówić do otworzenia obiektu. Klucze do cerkwi św. Jana Chrzciciela w Tyrawie Solnej przechowywane są, na szczęście, w domu tuż obok niej, a sympatyczny starszy pan nie robi żadnych problemów z otwarciem.

Cerkiew w Tyrawie Solnej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Tyrawie Solnej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Tyrawie Solnej © niradhara


Cerkiew została wzniesiona w 1837 z fundacji ówczesnego parocha tyrawskiego Jereja Mejnickiego, w miejscu starszej, również drewnianej cerkwi. Była remontowana w 1893 i 1927. Prezentuje typ budownictwa ludowego w duchu klasycystycznym z wyraźnymi cechami latynizacji. Obecnie użytkowana jako kościół rzymskokatolicki. Bogactwo wystroju wnętrza robi na mnie ogromne wrażenie.

Wnętrze cerkwi w Tyrawie Solnej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Tyrawie Solnej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Tyrawie Solnej © niradhara


Do cerkwi Przemienienia Pańskiego w Siemuszowej prowadzi dość stromy podjazd. Klucze przechowywane są w domu znajdującym się nieco wyżej na górce. Tu czeka nas niespodzianka. Młoda dziewczyna oświadcza, że owszem klucze ma, ale cerkwi nie otworzy, bo sołtys zabronił. Co ma sołtys do cerkwi?!!! Logiczne argumentowanie nie odnosi żadnego skutku, w dodatku dowiadujemy się, że o jej ewentualnej niesubordynacji życzliwi sąsiedzi natychmiast owemu wszechwładnemu sołtysowi doniosą. Piotrek próbuje ją brać na litość, opowiadając o trudach pokonanej przez na rowerze drogi (o kurcze, jak on potrafi koloryzować). Roztacza przez nią cały swój męski urok i wreszcie sukces – ugięła się, otworzy! Tak czy inaczej sołtysowi gratuluję skutecznego sposobu przepłaszania turystów. Niech swój brudny szmal zostawiają gdzie indziej ;-P

Cerkiew w Siemuszowej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Siemuszowej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Siemuszowej © niradhara


Cerkiew została wzniesiona w 1841. Wewnątrz zachował się klasycystyczny ikonostas z II połowy XIX wieku, na ścianach babińca i nawy znajduje się polichromia figuralna. Cerkiew prezentuje typ budownictwa ludowego w duchu klasycystycznym z wyraźnymi pierwiastkami latynizacji przejawiającymi się w nawiązaniu do tradycyjnego nurtu architektury sakralnej okresu józefińskiego. Cerkiew należała do parafii greckokatolickiej w Tyrawie Solnej.Od 1946 jest to filialny kościół rzymskokatolicki pw. Chrztu Pańskiego,

Wnętrze cerkwi w Siemuszowej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Siemuszowej © niradhara


Wnętrze cerkwi w Siemuszowej © niradhara


Do drewnianej filialnej cerkwi greckokatolickiej św. Paraskewii w Hołuczkowie również prowadzi długi podjazd. Jego trudy wynagradza nam fakt, że tym razem „kluczniczka” jest niezwykle sympatyczna, opowiada nam ciekawe historie zasłyszane od swojego dziadka, m.in. o wyłowionej z rzeki figurce Matki Boskiej, w której głowie do dziś tkwi kula zabłąkana w czasie walk z bandami UPA. Dla pełni szczęścia miejscowy kot obiecuje mi popilnowanie rowerów w czasie zwiedzania :-)

Słodki kiciuś © niradhara


Cerkiew została zbudowana w 1858 przez miejscowego cieślę Konstantyna Melnyka. W roku 1912 cerkiew przebudowano ją, a w 1969 wyremontowano. Prezentuje typ budownictwa ludowego o skromnym programie architektonicznym w duchu klasycystycznym. Wewnątrz cerkwi znajduje się kompletny ikonostas pochodzący z okresu budowy cerkwi, o wystroju późnobarokowym. Od 1946 cerkiew służy jako filialny kościół rzymskokatolicki.

Cerkiew w Hołuczkowie © niradhara


Figurka o ciekawej historii © niradhara


Wnętrze cerkwi w Hołuszkowie © niradhara


Wnętrze cerkwi w Hołuczkowie © niradhara


Wnętrze cerkwi w Hołuczkowie © niradhara


To nie była daleka wycieczka, obfitowała jednak w niezapomniane wrażenia. Kolejną dawkę chcemy sobie zostawić na jutro. Po południu wybieramy się na wędrówkę pieszą.

Stare w symbiozie z nowym © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic

szlakiem ikon

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
O spędzeniu wakacji w tych okolicach marzyliśmy już od dawna. Kusiły nas urocze drewniane cerkiewki, złociste ikony, malownicza dolina Sanu. No i jesteśmy. Zatrzymaliśmy się na campingu Diabla Góra w Tyrawie Solnej. Miejsce świetnie zagospodarowane, oferujące wiele atrakcji dla miłośników aktywnego wypoczynku, a gospodarze przesympatyczni :-)

Camping Diabla Góra © niradhara


Dziś pierwsza wycieczka rowerowa szlakiem ikon. Jedziemy przez Mrzygłód. Tu robi na nas wrażenie zabytkowa zabudowa rynku. Nie tylko nam się podoba, bocianom chyba też, bo gniazd jest tu niemal tyle, co domów.

Rynek w Mrzygłodzie © niradhara


Kolejne gniazdo © niradhara


Kierujemy się do Hłomczy, podjeżdżamy pod zabytkową cerkiew. Piotrek długo i uporczywie próbuje znaleźć osobę dysponującą kluczem. Niestety, gdzieś się ulotniła i mimo, iż telefony w całej wsi rozdzwoniły się w jej poszukiwaniu, nie udało się delikwenta odnaleźć. Jak niepyszni zadowalamy się popatrzeniem z zewnątrz :-(

Cerkiew w Hłomczy © niradhara


Boczną drogą jedziemy do Łodziny. Zaczynają się podjazdy. Słońce świeci, krajobrazy sielskie i żadnych samochodów na drodze. Czegóż chcieć więcej?

Wakacje z Kajmanem to gwarancja 100 % satysfakcji © niradhara


Cerkiew w Łodzinie © niradhara


Drewniana cerkiew greckokatolicka w Łodzinie pw. Najświętszej Marii Panny zbudowana została w roku 1743. Sympatyczna, mieszkająca obok pani wpuszcza nas do środka. Jest co podziwiać! Trójnawowy ikonostas mieni się złotem i ciepłymi barwami.

Ikonostas cerkwi w Łodzinie © niradhara


Cerkiew w Łodzinie - wnętrze © niradhara


Dalej, polną drogą wyłożoną betonowymi płytami, jedziemy do Witryłowa. Jest tu drewniany, katolicki kościół, tak starannie ukryty między drzewami, że nie da się mu zrobić ani jednej sensownej fotki. Poprzestajemy zatem na uwiecznieniu tablicy z opisem.

Info dla turystów © niradhara


Przejeżdżamy na drugą stronę Sanu niedawno oddaną do użytku kładką. Kto mówił, że ściana wschodnia jest niedoinwestowana? :-)

Kładka lśni nowością © niradhara


Dojeżdżamy do Ulucza. Okazuje się, że cerkiew położona jest na wzniesieniu, a prowadząca do niej ścieżka tak stroma, że nie ma mowy nie tylko o jeździe, ale nawet o wypchaniu rowerów. Zostawiamy je pod opieką jakiegoś miłego starszego pana i wraz z panią dysponującą kluczem wspinamy się na górę.

Cerkiew w Uluczu © niradhara


Cerkiew pw. Wniebowstąpienia Pańskiego w Uluczu powstała w latach 1510-1517 i do niedawna uważana była za najstarszą drewnianą cerkiew w Polsce. Badania dendrologiczne wykazały, że cerkiew powstała w roku 1659 z drewna ściętego o rok wcześniej. Według miejscowej legendy początkowo planowano postawienie jej u stóp wzgórza Dębnik, w miejscu, gdzie dziś stoi murowana kapliczka. Zwieziono tu materiały budowlane, lecz te nazajutrz znikły. Odnaleziono je na szczycie wzgórza i z trudem zwieziono na dół. Sytuacja powtórzyła się po raz drugi i trzeci. Wtedy uznano to za znak z nieba i cerkiew zbudowano tam, gdzie w cudowny sposób trafiły materiały.

Cerkiew w Uluczu © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Polichromia figuralna, zachowana na północnej ścianie, malowana była przez Stefana Dżengałowicza. Przedstawia sceny z Męki Pańskiej, rozmieszczone w sześciu rzędach. Podczas remontu w latach 60. XX w. zachodziła potrzeba wymiany części spróchniałych belek. Przed wymianą została zdjęta polichromia z cienką warstwą drewna a następnie przeniesiona na nowy materiał. Ikonostas i inne elementy wyposażenia zostały zabrane do MBL w Sanoku, gdzie są eksponowane.

Polichromia figuralna © niradhara


Kolejny przystanek w Dobrej przy Cerkwi pw. św. Mikołaja. Cerkiew jest drewniana, zbudowano ją w 1879. Klucze są w pobliskim sklepie, ale jego właścicielka początkowo nie chce umożliwić nam zwiedzania twierdząc, że przez nas przypali jej się obiad. W końcu okazuje się, że jeśli postawimy piwo jej sąsiadowi, to on nam drzwi otworzy. We wnętrzu cieszy oczy czterorzędowy ikonostas o klasycznym układzie spotykanym w cerkwiach karpackich i polichromie figuralne.

Cerkiew i dzwonnica w Dobrej © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wracamy przez Mrzygłód I tym razem zatrzymujemy się obok kościoła ufundowanego ponoć przez króla Jagiełłę. Legenda głosi, że budowali go jeńcy zdobyci w bitwie pod Grunwaldem. Bryła budynku nie wzbudziła jednak mojego entuzjazmu.

Pomnik Władzia Jagiełły © niradhara


Ciekawy kwietnik © niradhara


Dzisiejsza wycieczka była pierwszą od prawie dwóch miesięcy. Sprawiła mi olbrzymią przyjemność, ale bezlitośnie obnażyła braki kondycyjne. Wokół nas tak wiele pięknych rzeczy do zobaczenia, tak wiele mamy planów, mam nadzieję, że forma powoli wróci …

No nie, nawet on mnie wyprzedził ;-) © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic