Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:110.90 km (w terenie 31.00 km; 27.95%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:514 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:22.18 km
Więcej statystyk

byczenie się w Byczynie

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(14)
Nie pomógł owies ani cukier w kostkach. Mój rumak bojowy, z uporem godnym osła, tkwił w miejscu. Rada nierada, przesiadłam się z powrotem na rower i wraz z Piotrkiem i Januszem wyruszyłam do Byczyny.

chwilowa zmiana środka lokomocji © niradhara


a jednak rower :-) © niradhara


Po drodze zatrzymaliśmy się obok pałacu w Kochłowicach. Wybudował go około 1923 roku Karol von Jordan, rycerz zakonu joannitów. Po drugiej wojnie światowej dawny folwark przekształcono w PGR. Obecnie dawna rezydencja jest wykorzystywana jako wielorodzinny budynek mieszkalny.

pałac w Kochłowicach © niradhara


Kolejny przystanek zrobiliśmy w Biskupicach, by zobaczyć drewniany kościół św. Jana Chrzciciela. Pierwszy kościół w miejscowości powstał około 1567 i uległ zniszczeniu w 1588. Współczesny wybudowano w 1626 – jest to obiekt orientowany, konstrukcji zrębowej z wieżą konstrukcji szkieletowej dobudowaną w 1777. Głównym konstruktorem był cieśla Hans Hase.

kościół w Biskupicach © niradhara


Do Byczyny pojechaliśmy okrężną drogą, przez Paruszowice, do których nie zdążyliśmy dotrzeć w ramach sobotniej wycieczki. Znajduje się tu niewielki dwór zbudowany na początku XX w., prawdopodobnie dla rodziny Lipinskych. Do dworu przylega założony w II połowie XIX w. park krajobrazowy w stylu angielskim.

dwór w Paruszowicach © niradhara


Wreszcie dotarliśmy do Byczyny. Zwiedzanie zaczęliśmy od kościoła pw. św. MIKOŁAJA. Ten gotycki kościół, obecnie ewangelicki, wzniesiony został pod koniec XIV w. Do XVIII w. plac wokół kościoła pełnił funkcję cmentarza i był otoczony niskim murkiem, odtworzonym po badaniach archeologicznych w 2010 r.. Świątynia była dwukrotnie gruntownie odnawiana: w latach 1790-1791 oraz w latach 1886-1888. Wówczas kościołowi nadano charakter neogotycki. Wewnątrz kościoła znajdują się liczne zabytki sztuki sakralnej, niestety kościół był zamknięty i nie mieliśmy możliwości podziwiania ich.

kościól św. Mikołaja © niradhara


kościół św. Mikołaja © niradhara


Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się byczyński rynek. To dobre miejsce na zrobienie zbiorowej fotki :-)

byczenie się w Byczynie © niradhara


Pośrodku rynku stoi wybudowany na przełomie XV i XVI wieku ratusz. Trawiony był wieloma pożarami, zniszczony znacznie podczas II wojny światowej. Odremontowany w 1968 roku, pełni do dziś swą pradawną funkcję - siedziby władz miasta. Nad wejściem od wschodniej strony można podziwiać XVIII wieczny kartusz, ufundowany przez miłośnika Byczyny po pożarze w 1719 roku. Od strony południowej zachował się kamienny portal renesansowy z XVI wieku, prowadzący do dawnych piwnic ratuszowych. Obecnie znajduje się w nich kawiarnia.

byczyński ratusz © niradhara


byczyński ratusz - detal © niradhara


Byczyna, jako jedno z nielicznych miast w Polsce, posiada mury obronne zachowane niemal w całości. Obwarowania powstały w XV-XVI wieku. Długość muru wynosi 950 m a jego wysokość sięga nawet 6 metrów. Od strony północnej miasta, przy murach obronnych, znajduje się zabytkowy park miejski i fragmenty fosy miejskiej, w której hodowane są pstrągi.

mury obronne © niradhara


fosa jakaś płytka © niradhara


Dalej podjechaliśmy pod wieżę bramną zachodnią, zwaną niemiecką, z uwagi na to, że jest zwrócona w stronę terytorium Niemiec. Wybudowana została w XV wieku. Posiada ostrołukowe przejście. Dolna część wieży murowana jest z kamienia, kondygnacja górna jest ceglana. Obecnie zwieńczona prowizorycznym dachem, lecz w przeszłości, podobnie pozostałym wieżom, posiadała dach znany ze starych pieczęci miasta – w stylu namiotowym z małymi wieżyczkami.

wieża bramna zachodnia © niradhara


wieża bramna zachodnia © niradhara


Kolejną ciekawa budowlą jest neogotycki spichlerz położony jest u wyjazdu ze starej części miasta i przylegający do murów obronnych. Wzniesiony został z przeznaczeniem na spichlerz zbożowy lub browar. W latach 1980 – 1990 mieścił się tutaj Krajowy Klub Piłkarza weterana i był siedzibą przybywających do Byczyny, z okazji krajowego Zlotu Piłkarzy Weteranów, gwiazd polskiej piłki nożnej. Obecnie znajduje się w nim karczma.

spichlerz w Byczynie © niradhara


mury obronne Byczyny © niradhara


Pora wracać. Zatrzymałam się na chwilę, by zrobić zdjęcie, a panowie zaaferowani rozmową nie zauważyli mojego zniknięcia i zniknęli za zakrętem. Pojechali na camping sami, a ja zdecydowałam się jeszcze na objechanie dookoła zalewu Brzózki. Dzięki temu mogę teraz wstawić fotki grodu rycerskiego widzianego z drugiej strony jeziora.

zalew Brzózki © niradhara


gród rycerski nad zalewem Brzózki © niradhara


kellysek na tamie © niradhara


Wycieczka nie była długa, ale musiałam przecież zdążyć na główną atrakcję dnia – zupę fasolową po staropolsku. Pycha! Bodzioklb – organizator zlotu spisał się na medal, zawdzięczamy mu naprawdę wspaniały weekend :-)

w kolejce po zupę © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

wyprawa z rycerskiego grodu

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(15)
Jak każdy prawdziwy fanatyk karawaningu z niecierpliwością czekam zawsze na rozpoczęcie sezonu. W tym roku było ono szczególnie atrakcyjne – pojechaliśmy z Piotrkiem na zlot zorganizowany w Polsko-Czeskim Centrum Szkolenia Rycerstwa, mającym siedzibę w drewnianym obiekcie stylizowanym na średniowieczny gród. Znajduje się on w Gminie Byczyna nad zbiornikiem retencyjnym Biskupice – Brzózka.

frekwencja na zlocie dopisała © niradhara


wnętrze grodu © niradhara


Wśród naszych karawaningowych znajomych jest też jeden bikestatowicz – Janusz. Jasne więc było, że nie na darmo zabieramy rowery. Trasę zaplanowałam jeszcze w domu. Niemal w każdej wiosce jest zabytkowy drewniany kościół, a i pałaców sporo. Poza tym zabudowa szczególnie atrakcyjna nie jest. Od czasu do czasu uwagę przyciągają tylko ruiny poniemieckich budynków.

ruina, choć ne zabytek © niradhara


kiedyś pewnie był tu folwark © niradhara


Zwiedzanie zaczęliśmy od poewangelickiego kościoła p.w. MB Królowej Polski z 1585 r. Mieliśmy wielkie szczęście, miłe panie właśnie go sprzątały i dzięki temu udało nam się zobaczyć wnętrze. Zrobiło na mnie naprawdę wielkie wrażenie, to prawdziwa perełka architektury drewnianej.

koścół w Jakubowicach © niradhara


wnętrze kościoła w Jakubowicach © niradhara


wnętrze kościoła w Jakubowicach © niradhara


wnętrze kościoła w Jakubowicach © niradhara


wnętrze kościoła w Jakubowicach © niradhara


wnętrze kościoła w Jakubowicach © niradhara


Dalej, pustą szosą (samochód to tu prawdziwa rzadkość) popedałowaliśmy w stronę Proślic. Znajduje się tu m. in. pałac wybudowany na przełomie XVIII i XIX w.

Piotrek i Janusz podziwiają pałac © niradhara


pałac w Proślicach © niradhara


pałac w Proślicach © niradhara


Jest też drewniany kościół z 1580 roku. Znów mieliśmy farta i udało nam się wejść do środka. Kolejne urzekające wnętrze!

kościół w Proślicach © niradhara


kościół w Proślicach © niradhara


wnętrze kościoła w Proslicach © niradhara


wnętrze kościoła w Proślicach © niradhara


wnętrze kościoła w Proślicach © niradhara


Wioski, przez które przejeżdżaliśmy sprawiały trochę przygnębiające wrażenie. Niewiele nowych domów, pozostałe zaniedbane, a często opuszczone. Na szczęście dalej GPS poprowadził nas polnymi drogami, na których mogliśmy podziwiać rozległe widoki, a od czasu do czasu cieszyć się kąpielami błotnymi ;-)

zabytek klasy zero © niradhara


na rozstaju dróg © niradhara


wybraliśmy teren © niradhara


Dotarliśmy do Miechowej. Tu znajduje się drewniany poewangelicki kościół p.w. Świętego Jacka, zbudowany jako kaplica w 1529 roku i kilkakrotnie rozbudowywany. Niestety, szczęście nas opuściło, kościół jest zamknięty na głucho :-(


kościół w Miechowej © niradhara


W czasie przejazdu przez wieś naszą uwagę przyciągają ruiny klasycystycznego dworu. Elewacje zachowały tylko ślady podziałów ramowych i ozdobnych detali.

dwór w Miechowej © niradhara


niewiele zostało z pięknych niegdyś detali © niradhara


dwór w Miechowej © niradhara


Kolejny odcinek polnej drogi. Panowie mają ze mnie niezły ubaw, bo na widok pojawiającego się czasem błota rośnie mi ciśnienie i temperatura ciała. Tak to niestety bywa z rowerzystkami specjalnej troski ;-)

i znów polna droga © niradhara


Dojeżdżamy do Gołkowic. Tu, w przydrożnej restauracji zamawiamy schab cygański, a później, posileni, jedziemy oglądać kościół p.w. św. Jana Chrzciciela. Drewniana świątynia, początkowo ewangelicka, została wzniesiona w latach 1766-67. Wewnątrz zachowało się barokowe wyposażenie z XVIII w. oraz późnogotycki tryptyk z końca XV w. Niestety, możemy sobie o tym tylko poczytać, bo kościół jest zamknięty.

kościół w Gołkowicachśw. jana chrzciciela © niradhara


W Gołkowicach znajduje się także wzniesiony w 1750 r. barokowy pałac. Obecny właściciel urządził w nim gospodarstwo agroturystyczne.

pałac w Gołkowicach © niradhara


pałac w Gołkowicach © niradhara


Następny na trasie jest pałac w Roszkowicach. Został wybudowany w 1845 r. dla Wilhelma von Cramon-Taubadel. W 1914 r. rezydencja została przebudowana w stylu eklektycznym przez Bertrama von Cramon-Taubadel. Po 1945 r. pałac wraz z resztą posiadłości został upaństwowiony i przekazany w zarząd Państwowemu Przedsiębiorstwu Rolnemu Roszkowice. Obecnie w Internecie można znaleźć ofertę sprzedaży zabytkowej rezydencji.

pałac w Roszkowicach © niradhara


pałac w Roszkowicach © niradhara


pałac w Roszkowicach © niradhara


Dalej jedziemy do Gosławia zobaczyć neoklasycystyczny dwór z 1925roku, wybudowany przez rodzinę von Garnier.

dwór w Gosławiu © niradhara


W planach był jeszcze dwór w Paruszowicach. Niestety, dżips nie miał naniesionej na mapie polnej drogi, którą pojechaliśmy na skróty i trochę się pogubiliśmy, a potem trzeba było się sprężać, żeby zdążyć na uroczyste pieczenie udźca :-)

udźce już się pieką © niradhara


mniam, mniam :-) © niradhara


Janusz, dziękuję za wspólną jazdę :-)


magneticlife.eu because life is magnetic

cienizna

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(14)
Kategoria w pobliżu domu
Ach, Funio… odkąd pojawił się w naszym domu, nie mam czasu na rower. Zostały mi tylko dojazdy do pracy i wypady do sklepu po mięsko dla psiaka. Wychowanie szczeniaczka jest niezwykle absorbujące: nauka czystości (to mamy już opanowane), zaznajamianie z terenem wokół domu, przybieganie na zawołanie (idzie świetnie, no chyba, że pod nosem jest akurat coś atrakcyjnego i wymagającego natychmiastowego zbadania), komendy „siad” i „waruj” (ulubione, bo ich prawidłowe wykonanie nagradzane jest smakołykami), poznawanie ludzi i innych psów… Dziś zaliczyliśmy pierwszy prawdziwy, długi spacer. Wygląda na to, że ten rok nie będzie dla mnie rekordowy pod względem ilości przejechanych kilometrów :-)

miło, że mnie odwiedziłaś © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

konkurs na imię rozstrzygnięty

Poniedziałek, 2 kwietnia 2012 · Komentarze(30)
Kategoria w pobliżu domu
Tyle wspaniałych propozycji, tyle pięknych rowerowych imion, aż trudno wybrać! Serdecznie dziękuję wszystkim za pomoc! Nie tylko Bikestatowicze wytężali wyobraźnię. Rodzina też nie próżnowała. Marcin (nasz syn) upierał się przy pochodzącym z mitologii greckiej imieniu Orion. Jan Parandowski pisał o nim: „Wielki łowca Orion - był to mąż cudnej urody i tak olbrzymiej postawy, że stąpając po dnie morza, miał głowę nad falami.” To do naszego psiaka pasuje. Jego grube łapy dobitnie świadczą o tym, że będzie potężny, a i niepospolitej urody odmówić mu nie można.

kiedyś będę wielki © niradhara


Wpisaliśmy już nawet owego Oriona do książeczki zdrowia psa, ale… Piotrek ciągle się mylił wołając na niego Orkan, ja się myliłam i wołałam Orin (ciąg podświadomych skojarzeń: Orion --> Orin --> Rino czyli imię jednego z naszych nieżyjących owczarków), a ojciec generalnie co chwila zapominał jakież to udziwnione imię było. Wreszcie dziś rano znaleźliśmy wśród komentarzy propozycję, która od razu przemówiła do naszych serc. No i mamy psa dwojga imion. Orion będzie figurować jedynie w dokumentach, a tak naprawdę to będzie… FUNIO!

na wszystko musi być dokument © niradhara


Drogi Tomku, pisałeś jeszcze przed północą, więc nie wiem czy to było propozycja serio czy tylko żart primaaprilisowy? Tak czy inaczej FUNIO wygrał, a Ty wpadłeś po uszy. Będzie Cię odtąd męczyć permanentna czkawka. Jak wiesz, stare przesądy mówią, że dzieje się tak, gdy ktoś nas wspomina. Wyobraź sobie teraz działające na odległość sprzężenie:

Ja: Funio, podaj łapę.
Ty: czkawka
Ja: Funio, aport.
Ty: czkawka
Ja: Brawo Funio, piękną kupę zrobiłeś.
Ty: czkawka
Ja: Funio, nie zjadaj butów!
Ty: czkawka
Ja: Funio, jesteś najpiękniejszy na świecie, kocham Cię!
Ty: uporczywa czkawka ;-)

Funio to ma nosa ;-) © niradhara


No i jeszcze jedno – jako zwycięzca konkursu w nagrodę zostaniesz ojcem chrzestnym czyli przyjeżdżasz i stawiasz flaszkę ;-)

magneticlife.eu because life is magnetic