Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:236.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1121 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:39.40 km
Więcej statystyk

Trzemeszno i okolice

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Od dawna cieszyłam się na ten wyjazd – XIII Zlot Karawaning.pl w Przybrodzinie. Planowałam rowerowe zwiedzanie wszystkich okolicznych atrakcji. Od początku jednak prześladował mnie pech. Zamiast zapowiadanych wcześniej upałów zrobiło się zimno i deszczowo. Na dodatek zatrułam się pierogami, co zaowocowało dwudniową, pozbawiającą sił głodówką. W końcu jednak, gdy pogoda się odrobinę poprawiła, postanowiłam wsiąść na rower. W towarzystwie Piotrka i Janusza wybrałam się na krótką przejażdżkę po okolicy.

Coś bajecznego, tu prawie wcale nie ma aut © niradhara


Drogi tu spokojne, samochodów jak na lekarstwo. Jeździ się naprawdę miło. Podziwianie zabytków zaczęliśmy od pochodzącego z XVIII wieku dworu w Osówcu. Obecnie znajduje się on w rękach prywatnych. Kilkaset metrów od niego odnaleźliśmy neogotycką kaplicę grobową pw. Matki Boskiej Różańcowej, pochodzącą z 1883 roku.

Dwór w Osówcu © niradhara


Neogotycka perełka © niradhara


Nawet klamka jest piękna © niradhara


W Orchowie zatrzymaliśmy się obok drewnianego, krytego gontem kościoła Wszystkich Świętych, pochodzącego z II połowy XVIII wieku. Niestety, był zamknięty.

Kościół pw Wszystkich Świętych © niradhara


Na mapie „Szlak piastowski”, z której korzystaliśmy, zaznaczony jest skansen maszyn rolniczych w Słowikowie. Nastawiłam się na dłuższe zwiedzanie, a tu rozczarowanie – przy drodze stoi zaledwie kilka lekko zardzewiałych eksponatów. Za to biletu kupować nie trzeba :-)

Skansen nad potokiem © niradhara


Skansen nad potokiem © niradhara


Wjeżdżamy do Trzemeszna © niradhara


Najważniejszym punktem wycieczki było Trzemeszno, a w nim kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i św. Michała Archanioła w Trzemesznie. Pierwotnie romański zespół poklasztorny pochodzi z XII wieku, do jego pozostałości dobudowano w XIV i XV wieku gotycką budowlę. W latach 1764-81 staraniem opata Michała Kościeszy Kosmowskiego kościół został gruntownie odrestaurowany i przebudowany, a jego wnętrze ozdobione w stylu późnego baroku. Wzory architektoniczne, oparte na planie krzyża łacińskiego, otoczonego wieńcem kaplic i wzniosłą kopułą, zaczerpnięto z rzymskiej bazyliki św. Piotra.

Bazylika w Trzemesznie © niradhara


Wnętrze bazyliki © niradhara


W czasie wycofywania się wojsk niemieckich u schyłku II wojny światowej świątynię ogarnął pożar, na skutek którego uszkodzeniu lub całkowitemu zniszczeniu uległo wnętrze kościoła. Temperatura była tak wysoka, że zeszkleniu uległa część ścian. Odbudowa trwała do 1960 roku. W rok później papież Paweł VI nadał świątyni godność bazyliki mniejszej.

Wnętrze bazyliki © niradhara


wnętrze bazyliki © niradhara


Wewnątrz największe wrażenie robi olbrzymia kopuła pokryta rekonstrukcja klasycystycznych fresków. Ciekawy jest również symboliczny grób św. Wojciecha.

Warto spojrzeć w górę © niradhara


Symboliczny grób św. Wojciecha © niradhara


Na trzemesznieńskim rynku uwagę zwraca obelisk z podobizną Jana Kilińskiego, wsławionego udziałem w Powstaniu Kościuszkowskim. Na schodkach u jego stóp, jako że ławki na skwerku były świeżo malowane, skonsumowaliśmy kanapki i poturlaliśmy się z powrotem na camping.

Jasiek Kiliński jak żywy © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

na spotkanie boćków

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(23)
Kategoria w pobliżu domu
Na spotkanie bocianów planowaliśmy wybrać się we dwójkę z Kajmanem. Wreszcie miał się zacząć rozkręcać po długim śnie zimowym… Jest takie powiedzenie „Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”. Znów mieliśmy okazję przekonać się o jego słuszności. W czasie przedpołudniowego spaceru Funio pociągnął niefortunnie za smycz, usłyszeliśmy nieprzyjemne chrupnięcie i zobaczyliśmy, że Piotrka palec puchnie jak wszechświat w pierwszej sekundzie po wielkim wybuchu.

wyglądaja jakby się na siebie dąsały, czyżby poszło o żaby? © niradhara


Znów pojechałam więc sama, przywitać w kraju zaprzyjaźnioną parę boćków, mających swą letnia rezydencję w Starej Wsi. Filip i Filipinka z gracją pozowały do zdjęć. Prawda, że są urocze?

idę do swojej części gniazda... © niradhara


I tak to udało mi się dokręcić do pierwszego w tym roku tysiączka kilometrów :-)

...albo się gdzies przelecę... © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

nad jezioro

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(12)
Krótki wypad późnym popołudniem, gdy nagle i nieoczekiwanie na zakończenie dżdżystego dnia słońce wyjrzało zza chmur. Sądziłam, że uradowani tym faktem ludzie pójdą na spacer albo rower, a tu siurpryza niemiła - większość wsadziła swoje cztery litery w blachosmrody i woziła się drogą, na której oczekiwałam ciszy i spokoju ;-(

zupełnie jak makieta © niradhara


budzenie się życia © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

poszukiwanie bocianów

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Od samego rana zastanawiałam się co by tu zrobić, żeby Kuba znów mnie nie opierniczył za wożenie się po płaskim. W końcu wymyśliłam świetny pretekst - poszukiwanie i focenie bocianów. I wszystko byłoby cacy, gdybym po powrocie do domu nie próbowało robić kilku rzeczy naraz, co skończyło się wykasowaniem fotek przed zgraniem ich z aparatu. Więcej pisać nie będę, bo mogłyby mi się jakieś brzydkie słowa wymknąć!


magneticlife.eu because life is magnetic

z Patrykiem

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · Komentarze(14)
Obiecałam sobie wprawdzie, że nie wyjdę na rower, dopóki w oczy kłuć będzie zalegające wszędzie białe paskudztwo, ale gdy rano zadzwonił Lunatryk i powiedział: „jak nie chcesz jechać, to pożycz mi mapę, bo ja nie odpuszczę!”, policzki zarumieniły mi się ze wstydu i wyszeptałam tylko do słuchawki: „daj mi tylko chwilę na przebranie się w rowerowe ciuchy”.

i znów na blogu Lunatryka będą świetne fotki © niradhara


No i tak to pojechaliśmy sobie razem w kierunku stawów w Dankowicach. Po drodze Patryk wypatrzył ciekawe ule, jakieś kapliczki i wiatraczki. Niestety większość stała dość daleko od drogi, a przedzieranie się do nich przez mokry śnieg nie wydało mi się zachęcające. Na pocieszenie przeleciał nam nad głową najprawdziwszy bocian. Nie zdążyłam go wprawdzie sfocić, ale radość i nadzieja na nadejście wiosny rozgrzały mi serce :-)

jak śniegi zejdą trzeba się będzie bliżej temu przyjrzeć © niradhara


staw w Dankowicach © niradhara


Nadzieja owa znalazła się jednak w opozycji do śniegu z deszczem, który zaczął bezczelnie kapać nam na nosy w Jawiszowicach. Na dodatek okazało się, że zabytkowy drewniany kościółek jest zamknięty, mimo iż dziś niedziela i nie nacieszymy się pięknem jego wnętrza.

na szlaku architektury drewnianej © niradhara


Droga powrotna do domu nie obfitowała ani w piękne widoki ani w ciekawe wydarzenia i nie byłoby właściwie o czym pisać, gdyby nie myśl nagła, zainspirowana „Podręcznikiem dla leszczyków”, że zamiast montowania na kole trzech magnesów, które trzeba przecież kupić za ciężko zarobione pieniądze, wystarczy samemu się roztroić i wtedy przejechane kilometry uwzględniać w statystykach z przelicznikiem x3. Natychmiast wyjęłam z głębi mej przepastnej sakwy czarodziejską różdżkę, zmultiplikowałam Patryka i wykonałam stosowną fotkę, żeby żaden złośliwy komentator nie zarzucił mi niedostatecznej dokumentacji wpisu! ;-)

Lunatrykowa trójca © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

projekt GALAPAGOS

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 · Komentarze(19)
Już pierwsze spojrzenie na bielejący za oknem świat boleśnie uświadamia mi, że dziś znów będę świętować uzbrojona w łopatę do odśnieżania. Gdy wreszcie, po przerzuceniu kilku ton białego paskudztwa, zmęczona zasiadam przed ekranem komputera, tęsknota za słońcem podświadomie nakazuje mi poszukania w sieci czegoś, co wyjaśniłoby to klimatyczne szaleństwo.

kwietniowy widok za oknem © niradhara


Bezładnie skaczę po stronach poświęconych globalnemu ociepleniu. 28 lutego na Antarktydzie oderwała się część Lodu Szelfowego Wilkinsa. Powstała gigantyczna kra o długości 41 kilometrów i szerokości 2,5 kilometra. Zachodnia płyta Antarktydy ociepliła się w ciągu ostatnich 50 lat o ok. 2,4 stopnia Celsjusza. Znaczne skurczenie kriosfery to nie tylko wzrost poziomu wód, ale i zagrożenie egzystencji wszystkich zamieszkujących Antarktydę zwierząt. Nie lepiej jest na półkuli północnej. Przenikliwe zimno w Europie to efekt topienia się powłoki lodowej pokrywającej Ocean Arktyczny i odsłonienia dużych połaci wód, normalnie pokrytych lodem, co wystawia je na działania atmosferyczne. Powoduje to w końcowym efekcie rozwój wyżów barycznych nad północną Rosją i przenoszenie lodowatych mas powietrza z Arktyki i Syberii do Europy Zachodniej. Profesor David Bromwich z Ohio State University uważa, że Ziemia przekroczyła krytyczny próg: „Teraz może być już tylko gorzej, a zmian klimatycznych nie uda się zatrzymać, możemy nieznacznie złagodzić ich skutki”.

droga nad jeziorem © niradhara


Nagle trafiam na stronę zatytułowaną „PROJEKT GALAPAGOS”. Na środek ekranu wyskakuje okienko „enter password”. To, co zakazane, zawsze budzi ciekawość. Szansa na odgadnięcie hasła jest mniejsza niż na trafienie szóstki w totolotka, coś jednak każe mi spróbować. Jedna, druga.. kolejna, wszystkie próby kończą się nieodmiennie: „access denied”. Opór budzi upór. W okno wyszukiwarki wklepuję „Galapagos”, a potem próbuję wszystkiego, co się z tą nazwą kojarzy. Dwudziesta próba, pięćdziesiąta, setna… i nagle – bingo – „Access granted”. Zaczynam czytać i oczy robią mi się coraz bardziej okrągłe ze zdumienia i przerażenia.

tylko śnieg i lód © niradhara


Nie mogę, nie chcę w to uwierzyć, ale nagle przypominają mi się tajemnicze zakazy wjazdu, radiowozy zagradzające drogę do odległego, położonego nad Jeziorem Międzybrodzkim przysiółka. Oficjalne wersje o osuwiskach nigdy nie potwierdzone zaobserwowaniem przeze mnie choćby najmniejszego kamyka wpadającego do jeziora. Najwyraźniej coś tu chciano ukryć. Muszę to sprawdzić, natychmiast!

zakaz wjazdu © niradhara


Uzbrojona w aparat o mega-zoomie jadę w kierunku jeziora. Przejeżdżam zaporę, skręcam w boczną, zaśnieżoną drogę. To tu. Zakaz wjazdu, pod spodem napis TEREN PRYWATNY. Brnąc przez zaspy schodzę na brzeg. Korzystając z największego możliwego zbliżenia uporczywie wpatruję się w ekran aparatu. Uważnie lustruję brzeg. Pusto. Ośnieżone drzewa pochylają się nad cienką taflą lodu. Tylko ja i ciche, malownicze jezioro. Uczucie ulgi jest niemal obezwładniające. Jak mogłam uwierzyć w coś tak nieprawdopodobnego! Uwolniony od przerażających wizji mózg zaczyna pracować normalnie. Zaczynam odczuwać zimno topiącego się w butach śniegu. Wracam do domu.

widziane w zbliżeniu © niradhara


tu ich nie ma © niradhara


Gdy przejeżdżam przez Porąbkę postanawiam nagle zrobić świąteczny prezent Funiowi i sfocić jego kultowy most. Schodzę na brzeg, wyciągam aparat i wtedy widzę je. Stoją na śniegu, najwyraźniej zadomowione. Dorodna para pingwinów cesarskich. Serce zaczyna się tłuc jak oszalałe, przed oczami pojawiają się przeczytane dwie godziny wcześniej słowa : „w związku z przewidywanym w ciągu kilku lat przesunięciem bieguna zimna z Antarktydy do Europy środkowej, głównym zadaniem tajnej stacji badawczej GALAPAGOS ma być hodowla gatunków charakterystycznych dla klimatu glacjalnego. Staną się one podstawą pożywienia dla tej części ludzkości, której uda się przetrwać powstanie lądolodu…”

pingwiny z Galapagos nie są już jedynymi na północ od równika © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic