O rowerowym kręceniu się do pracy, sklepu itp. nie ma co pisać. Atrakcją dnia były odwiedziny Funia u Funia. Ojciec chrzestny Funio-Tomek złożył życzenia urodzinowe kończącemu właśnie pięć miesięcy Funiowi-Niszczycielowi. Ten ostatni przydomek jest w pełni zasłużony, albowiem szczeniaczek wymienia właśnie mleczaki na zęby stałe i gryzie wszystko co popadnie, nie czyniąc rozróżnienia między śmieciami, a przedmiotami nieco cenniejszymi. Zaplanowany na czerwiec MuNK II musimy niestety przełożyć na termin późniejszy, podejrzewamy bowiem, iż nie wszyscy nasi goście byliby zachwyceni fantazyjnymi ażurami w ścianach namiotów lub zmiękczonym przez staranne przeżucie obuwiem ;-)
Długa rowerowa abstynencja spowodowała dramatyczny wręcz spadek kondycji. Oj, ciężko mi się dziś wjeżdżało na przełęcz… Mam jednak nadzieję, że w miarę jak Funio będzie dorastał, wygospodarowywać będę coraz więcej czasu na przejażdżki. Teraz, kiedy piszę te słowa, Funio leży obok i błagalnym spojrzeniem daje do zrozumienia, że pora odejść od komputera i wyprowadzić psa na spacer. No dobra, już idę :-)
Wybrałam go, a on odmienił moje życie. Muszę zdobyć jego miłość i zaufanie, pomóc mu poznawać świat, pokazać, że jest piękny. Nie mam czasu na rower, na czytanie Waszych wpisów… To ROK FUNIA!
Trwają właśnie Dni Kęt. Spodziewałam się ciekawych imprez i pięknych koncertów, tymczasem rozlegający się ze sceny okrutny łomot skutecznie przepłaszał wszystkich, poza dotkniętymi ostatnim stadium głuchoty :-(