Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:395.46 km (w terenie 34.50 km; 8.72%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:2265 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:43.94 km
Więcej statystyk

Kaskada z Januszem

Niedziela, 25 września 2011 · Komentarze(19)
W ubiegłym tygodniu, na zlocie caravaningowym poznaliśmy Janusza z Krakowa i omamiliśmy go do tego stopnia, że zapisał się na Bikestats pod dźwięcznie brzmiącym nickiem Jasiep46. Dziś znów mieliśmy okazję z nim pojeździć, tym razem po naszych okolicach. Czyżby intuicyjnie odgadł, ze chciałabym wypromować Kobiernice na centrum rowerowego świata? :)

w tym miejscu musi być zrobiona fotka © niradhara


Pomyśleliśmy z Piotrkiem, że Janusz powinien koniecznie zaliczyć Kaskadę i nie mam tu na myśli kobiernickiej knajpy o tej nazwie, a Kaskadę Soły, jako iż jest ona malownicza nadzwyczaj. W każdym razie nam się podoba.

dwaj panowie na rowerach © niradhara


sesja foto © niradhara


na zaporze w Porąbce © niradhara


Ci, którzy tu bywają, wiedzą, że zgodnie z ustalonym rytuałem zobaczyć trzeba koniecznie zaporę w Porąbce, przejechać przez most w Międzybrodziu Żywieckim, zrobić z niego fotkę, pogapić się na szybowce, a potem jechać na zaporę do Tresnej.

najczęściej fotografowany most na Sole © niradhara


rybom życzymy szczęścia w nierównej walce © niradhara


zapora w Tresnej © niradhara


podziwiają widoki, zamiast kupować pamiątki ;) © niradhara


łabądek jak żywy © niradhara


parostatkiem w piękny rejs © niradhara


Posiedzieliśmy chwilę w Tresnej i pojechaliśmy w stronę Zadziela, żeby popatrzeć na zaporę i Jezioro Żywieckie z innej perspektywy. W tak piękny dzień, jak dzisiaj, wszystko wydaje się człowiekowi piękne i nawet „Żywiec” smakuje prawie jak „Kasztelan” (ze szczególnym naciskiem na słowo prawie, bo jak wiadomo…)

a może jednak żaglówką? © niradhara


Janusz podziwia widoki © niradhara


mnie też się tu podoba © niradhara


W drodze powrotnej zjechaliśmy na chwilę nad Jezioro Międzybrodzkie, chcieliśmy bowiem zbadać, czy na którymś z tutejszym campingów dałoby się zorganizować zlot caravaningu. Na jednym i owszem tak, drugi został stworzony do wyższych celów, niż zarabianie kasy, więc odmówili.

gdzie tu się da rozpalić ognisko? © niradhara


Najfajniejszą rzeczą, która nam się w Międzybrodziu przydarzyła, było nieoczekiwane spotkanie z Krzychem60. Krzychu jechał ponoć za nami od Czernichowa, wprawiając Janusza w osłupienie, dlaczego facet na takiej rączej kolarce potulnie się za nami wlecze. Pointegrowaliśmy się chwilę nad jeziorem, po czym Krzychu pomknął gdzieś jak strzała, a my poturlaliśmy się do domu na namiastkę obiadu.

integracja nadjeziorna © niradhara


Przełknęliśmy go szybko, żeby nie spóźnić się na pokazy ratownictwa drogowego i medycznego w wykonaniu strażaków OSP Kobiernice. Nasi strażacy są przedmiotem powszechnej dumy mieszkańców. Jest to jedna z najlepszych drużyn w województwie, o czym dobitnie świadczy wygrywanie przez nich licznych konkursów sprawnościowych. Dzisiejszy pokaz to tylko zabawa, ale Kobiernice leżą przy bardzo ruchliwej drodze do Żywca i niejeden kierowca zawdzięcza zdrowie, a może i życie takim szybkim i sprawnym działaniom.


dogaszanie auta © niradhara


na pomoc kierowcy © niradhara


trzeba go przytrzymać, żeby nie przeszkadzał © niradhara


w przeróbce auta na kabriolet © niradhara


nadciąga pomoc medyczna © niradhara


pacjent unieruchomiony i zawinięty w sreberko © niradhara


można ładować © niradhara


są też inne atrakcje © niradhara


Po pokazie pojechaliśmy jeszcze nad Jezioro Czanieckie, żeby zaliczyć kaskadę w całości.


magneticlife.eu because life is magnetic

impulsywnie

Sobota, 24 września 2011 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
Na rower wsiadłam dopiero po południu, w dodatku nie miałam pojęcia, gdzie właściwie chcę jechać. Wiedziałam tylko, że po ciężkim tygodniu w pracy potrzebuję ciszy, spokoju i pięknych widoków. Postanowiłam zatem pojeździć po najbliższej okolicy na chybił trafił, tzn. jak poczuję impuls żeby gdzieś skręcić, to skręcę.

gdzieś w Międzybrodziu © niradhara


urocza uliczka © niradhara


też chciałabym popatrzeć z góry na Żar © niradhara


Pierwszy impuls był dość korzystny – z uroczych uliczek w Międzybrodziu Bialskim co chwila rozpościerał się widok na jezioro. Napotkana koza radziła mi wprawdzie, że lepiej jest go podziwiać leżąc i żując trawę, ale nie dałam się namówić. To był chyba błąd!

podziwianie widoków © niradhara


chyba się do mnie uśmiecha © niradhara


Kolejny impuls poczułam na widok leśnej drogi. Ta niestety szybko zmieniła się w stromą ścieżkę, zmuszając mnie do uprawiania nordic bikingu -tzn. marszu z podpieraniem się rowerem. Marsz nie był chyba wystarczająco szybki, w każdym razie komarzyce za mną nadążały.

ups © niradhara


niewiele widać zza drzew © niradhara


Osłabiona upływem krwi udałam się nad jezioro i tam długo dochodziłam do siebie, gapiąc się na majestatycznie sunącą po falach żaglówkę i tęskniąc za latem, którego nie było.

samotny biały żągiel © niradhara


Woda ma w sobie coś magicznego, jej widok uspokaja, a każdym razie powinien. Nie czułam się jednak dostatecznie uspokojona, już nawet zaczynałam się tym martwić, gdy nagle i niepodziewanie poczułam kolejny impuls. W głowie zaświtała mi genialna myśl, że jak bym tak wyjechała dostatecznie wysoko, to bym nad jeziorem zdobyła wielką przewagę i wtedy musiałoby wykonać to, co do niego należy, to znaczy uspokoić moje skołatane nerwy.

może z góry będzie ładny widok © niradhara


Od ulicy o nazwie ‘Nowy Świat” można się wiele spodziewać. Zaczęłam zatem mozolnie piąć się pod górę. Z każdą chwilą coraz wyraźniej czułam, że Kajmanowa teoria mówiąca, iż starsze panie bez wysiłku pokonują podjazdy korzystając z rezerw energetycznych tkwiących w cellulicie, nie jest jednak słuszna.

eee tam, nic nie widać © niradhara


No nie, ulica zawiodła mnie na całej linii, bezczelnie skończyła się w lesie, a widoku, na który tak bardzo liczyłam, nie udało mi się zobaczyć. Chyba się na nią obrażę i więcej tam nie pojadę ;)

wyżej się już nie da © niradhara


jezioro o zmierzchu © niradhara


Po powrocie do domu i zgraniu trasy okazało się, że wg dżipsa pokonałam ją całą w 34 sekundy. No to nie mam powodu do martwienia się słabą kondycją, zdecydowanie jestem the best :D


magneticlife.eu because life is magnetic

my Cyganie, co pędzimy z wiatrem

Poniedziałek, 19 września 2011 · Komentarze(18)
Któż nie zna tej piosenki? W każdym z nas chyba tkwi tęsknota do wolności, nieodkrytych dróg, śpiewów przy ognisku… Dlatego od wielu, wielu lat, zamiast korzystać z usług ekskluzywnych biur podróży, które wywożą turystów do pięciogwiazdkowych hoteli w Egipcie, zapewniają im rozrywkę w postaci zjadania i wypijania all, co tylko jest inclusive, spacerów dookoła hotelowego basenu, rewii mody przy każdym posiłku, a na zakończenie niespodziankę w postaci nieopłaconych biletów powrotnych na samolot, wybieramy podróże z ciasnym, ale własnym domkiem.

będziemy się integrować © niradhara


Innymi słowy, jesteśmy z Piotrkiem fanatycznymi wielbicielami caravaningu. Dotychczas byliśmy fanatykami niezorganizowanymi, ostatnio wszakże poczuliśmy gwałtowną potrzebę zamanifestowania przynależności do grupy podobnych nam włóczykijów i powsinogów oraz pełnego zintegrowania się z wyżej wymienionymi. Udaliśmy się zatem na zlot caravaningowy nad Zalew Brodzki. Opowiedzieć bym o tym nie mogła, bo straciłam głos od śpiewania przez dwie noce przy ognisku, ale napisać mogę – było super!

Zalew Brodzki © niradhara


Statystycznie rzecz biorąc w każdym zbiorowisku ludzkim powinien się trafić pewien procent rowerzystów. Procenty owe stanowiliśmy my oraz Janusz z Krakowa. Na wieść o tym, że prowadzimy blogi rowerowe omal nas nie wycałował. Omal, bo jak mi się przyjrzał, to zaraz wytrzeźwiał i zrezygnował. Zintegrowaliśmy się jednak rowerowo, w czasie wspólnej wycieczki do Wąchocka.

miejscowość niemal kultowa © niradhara


na rynku w Wąchocku © niradhara


klasztor cystersów © niradhara


Wąchock i jego sołtys od lat są obiektami żartów. Wszystko to są straszliwe kalumnie. Ot, na przykład taka:
„Dlaczego w nocy do Wąchocka nie można niczym dojechać?
- Bo zwijają asfalt na noc.
- Dlaczego sołtys zwija asfalt na noc?
- Żeby kury nie rozdziobały...”
A przecież sołtys zwinął asfalt na dobre, nie tylko na noc i nie z powodu kur, a rowerzystów, żeby im ładne trasy w terenie porobić!

sołtys się stara © niradhara


więc wystawili mu pomnik © niradhara


Prawda, że piękna trasa? Urocze jeziorko, szumiący las… i wcale nie trzeba cały czas jechać po szutrze. Są też fragmenty drogi brukowane różnorodnych kształtów kamieniami, zapewniającymi radosne podrygiwanie w czasie jazdy. Jest miękki piach, zachęcający, by choć na chwilę zejść z roweru, odnaleźć w sobie dziecko, którym kiedyś byliśmy i radośnie stawiać babki z piasku.

ścieżka rowerowa nad jeziorkiem w Mostkach © niradhara


jeziorko małe ale romantyczne © niradhara


szlak rowerowy w terenie © niradhara


Tam, gdzie kończy się władztwo wąchockiego sołtysa, kończy się też piękno i romantyzm bliskiego kontaktu z naturą, a zaczyna proza życia, czyli asfalt. Nie mogliśmy jednak nim wzgardzić, jakoś trzeba było wrócić na camping ;)

szlak rowerowy asfaltowy © niradhara


przestrzeń i wiatr © niradhara


prawdziwa wieś © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

plątanie się po okolicy

Wtorek, 13 września 2011 · Komentarze(11)
Kategoria w pobliżu domu

magneticlife.eu because life is magnetic

do Oświęcimia

Sobota, 3 września 2011 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
Pierwszy wspólny wypad z Piotrkiem od powrotu z wakacji. W planach mieliśmy objazd Jeziora Imielińskiego. Niestety, gdy już byliśmy w drodze, okazało się, że po południu Piotrek musi jechać do pracy i trzeba było skrócić trasę.

dawno tędy nie jechałam © niradhara


Soła w Oświęcimiu © niradhara


oświęcimski zamek © niradhara


W Oświęcimiu byliśmy już kilka razy, ale został nam na szczęście jeszcze obiekt do zwiedzenia - Kościół pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu - zbudowany w I połowie XIV wieku dla dominikanów sprowadzonych tutaj prawdopodobnie przez księcia cieszyńskiego Mieszka. Budowę klasztoru kontynuowali książę oświęcimski Władysław i jego żona Eufrozyna. W latach 1608-1610 kościół został przebudowywany w stylu renesansowym.

jesteśmy w Oświęcimiu © niradhara


Kościół Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu © niradhara


Po likwidacji klasztoru przez cesarza Józefa II, budynek kościoła został zamieniony na magazyn i kompletnie zrujnowany W 1895 roku w czasie procesji z okazji Bożego Ciała na ruinach kościoła objawiła się Matka Boska, co stało się impulsem do odzyskania i odbudowy kościoła przez społeczność katolicką miasta Oświęcim. W stulecie wydarzenia kościół został uznany za Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Kościół został odrestaurowany przez salezjanów, zatracił jednak pierwotny charakter - obecnie jest neogotycki.

wnętrze kościoła © niradhara


Obok stoi Kaplica św. Jacka stanowiąca część dawnego klasztoru dominikańskiego, w którym pełniła funkcję kapitularza . Znajdująca się pod kaplicą krypta jest prawdopodobnie miejscem pochówku książąt oświęcimskich, m.in. wspomnianych już Władysława I i Eufrozyny. Niestety kaplica była zamknięta na głucho i nie mogliśmy jej zwiedzić.

kaplica św. Jacka © niradhara


Posiedzieliśmy chwilę na rynku, zjedliśmy lodziki i już pora była wracać. Początkowo jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż Soły, a później skręciliśmy na Stawy Adolfińskie.

jeszcze jeden rzut oka na zamek © niradhara


Stawy Adolfińskie © niradhara


strach na ryby © niradhara


cienista alejka © niradhara


Na południe od Oświęcimia jest sporo wytyczonych i dobrze oznakowanych tras rowerowych, prowadzących terenem lub drogami, gdzie prawie wcale nie ma ruchu samochodowego. Trochę lasu, stawy i pola – cicho i malowniczo.

liść z napędem antygrawitacyjnym © niradhara


trochę terenu © niradhara


Kajman widziany z góry © niradhara


idzie jesień © niradhara


Jedyne rozczarowanie przeżyłam, gdy okazało się, że zaasfaltowano piękną szutrową drogę z Osieka do Malca. Jeszcze do niedawna spotkać tu można było tylko rowerzystów lub ludzi wychodzących z psami na spacer, dziś – o zgrozo – warczą blaszane puszki. Co to za dziwny kraj, gdzie tak marnuje się asfalt, zamiast budować autostrady!

tu jeszcze niedawno była urocza szutrowa droga © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic