zabytki kęckie
Niedziela, 20 lutego 2011
· Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu, urok miast
Po wczorajszym wypadzie do Bestwiny czułam niedosyt jazdy. Tak bardzo chciałam jechać dziś na jakąś dłuższą wycieczkę! Łudząc się, że a nuż prognozy pogody okażą się błędne, wstałam nawet o nieprzyzwoicie wczesnej porze i postawiona na nogi szatańsko mocną kawą, zaczęłam śledzić wskazania termometru. Czas mijał, a on niestety wciąż uporczywie wskazywał -6 st. Sypiący śnieg i wiatr sytuacji raczej nie poprawiały. Odmrożenie odnóży nie jest moim największym marzeniem, więc jedyne, co mi pozostawało, to pokręcić się trochę gdzieś po okolicy. W stronę gór nie było po co jechać, bo i tak widać ich nie było, pojechałam zatem do najbliższego miasta, czyli do Kęt. Zaczęłam od rynku. Na ulicy Sobieskiego postawiono wprawdzie wielką tablicę, że jest on zamknięty dla ruchu, ale najwyraźniej władza czasem kłamie, bo ani zakazu wjazdu, ani szlabanu, ani zasieków przy wjeździe na tenże nie zauważyłam, a auta poruszały się tam swobodnie, choć nie do końca wiadomo po co.
Kęcki rynek, wytyczony na planie kwadratu o boku długości blisko 100 m, powstał w drugiej poł. XIV w., co wiązało się z lokacją miasta na prawie magdeburskim. Tu właśnie miały miejsce słynne na całą okolicę targi. Rynek także był świadkiem największych wydarzeń w dziejach miasta. Tutaj w końcu przeprowadzano egzekucje miejscowych złoczyńców.
Do ostatniego z wielkich pożarów w 1797 r. zabudowę rynku stanowiły domy drewniane. Na płycie rynku stał modrzewiowy ratusz, siedziba władz miejskich. Obecna zabudowa wyrosła już po wielkim pożarze, który m. in. przyczynił się do zakazu stawiania w centrum miasta drewnianych budynków. Obecnie najstarsze z kamienic wznoszących się wokół rynku w Kętach pochodzą z I poł. XIX w. Kilka z nich wyróżniają cechy późnobarokowe i klasycystyczne.
Na uwagę zasługuje m. in. budynek mieszczący siedzibę miejskich władz pod numerem 7, powstały na przełomie XVIII i XIX stulecia. Jego elewację, oprócz tarczy zegarowej, zdobią herby dawnej Rzeczypospolitej: pośrodku polski orzeł, z lewej litewska Pogoń, zaś z prawej ruski Michał Archanioł.
Obfotografowawszy co się da w rynku, pojechałam dalej ulicą św. Jana Kantego. Tu też znaleźć można czasem jakiś ciekawy motyw. Obsługa aparatu usztywnionymi z zimna paluchami utrudnia niestety zrobienie poprawnej fotki. W dodatku wiele budynków jest zaniedbanych i nie wychodzą na zdjęciach zbyt dobrze. Czasem sytuację poprawia trochę pokazanie ich w czerni i bieli.
Pokręciłam się jeszcze trochę po zaułkach i obrzeżach miasta. Było mi coraz zimniej i może dlatego otoczenie wydawało się jakieś ponure. Postanowiłam wracać do domu.
Na chwilę zatrzymałam się jeszcze przy Kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny i klasztor OO. Franciszkanów Reformatów w Kętach, znajdującym się przy ulicy (jakiż dziwny zbieg okoliczności) Klasztornej ;) Kościół oraz klasztor budowano w latach 1703-1714, prawdopodobnie według projektów miejscowego budowniczego. Konsekracji świątyni i 7 ołtarzy dokonał biskup Kazimierz Łubieński w uroczystość św. Franciszka - 4 października 1714 r.
Pośrodku przykościelnego dziedzińca w otoczeniu posadzonych w okręgu krzewów na wysokiej kamiennej kolumnie nad franciszkańskim przybytkiem góruje jego patronka - Matka Boska Niepokalana. Niewielka kamienna rzeźba pochodząca z przełomu wieków XVII i XVIII, według legendy, została przywieziona do Kęt przez pierwszych reformatów pełniących posługę w mieście św. Jana Kantego. Na obecnym miejscu stanęła w roku 1802. Matkę Boską Niepokalaną w otoczeniu aniołów możemy również zobaczyć na malowidle znajdującym się ponad zwieńczeniem kruchty, w trójkątnym przyczółku fasady.
Odjeżdżając spod klasztoru pomyślałam, że to już koniec z fotkami na dziś. Nie mogłam się jednak oprzeć pokusie, by nie uwiecznić przykładu charakterystycznej dla miasta drewnianej architektury z XVIII i XIX w. Chatka znajduje się przy ulicy Świętokrzyskiej, stanowiącej fragment tzw. starej drogi - najstarszego traktu przecinającego Kęty.
Ale i to nie był koniec , bo jak zobaczyłam młodych ludzi ganiających na mrozie za piłką, to pomyślałam, że też są nieźle zakręceni i natychmiast udokumentowałam owo szaleństwo.
Chłopcy grali, ja jechałam, a śnieg sypał. A przecież on akurat mógłby wreszcie odpocząć ;)
kęcki rynek© niradhara
Kęcki rynek, wytyczony na planie kwadratu o boku długości blisko 100 m, powstał w drugiej poł. XIV w., co wiązało się z lokacją miasta na prawie magdeburskim. Tu właśnie miały miejsce słynne na całą okolicę targi. Rynek także był świadkiem największych wydarzeń w dziejach miasta. Tutaj w końcu przeprowadzano egzekucje miejscowych złoczyńców.
kęcki rynek, w dali kościół św. Małgorzaty i Katarzyny© niradhara
Do ostatniego z wielkich pożarów w 1797 r. zabudowę rynku stanowiły domy drewniane. Na płycie rynku stał modrzewiowy ratusz, siedziba władz miejskich. Obecna zabudowa wyrosła już po wielkim pożarze, który m. in. przyczynił się do zakazu stawiania w centrum miasta drewnianych budynków. Obecnie najstarsze z kamienic wznoszących się wokół rynku w Kętach pochodzą z I poł. XIX w. Kilka z nich wyróżniają cechy późnobarokowe i klasycystyczne.
kamieniczka w rynku© niradhara
kamieniczka - detal© niradhara
kamieniczka nr 15© niradhara
kamieniczka nr 15 - detal© niradhara
Na uwagę zasługuje m. in. budynek mieszczący siedzibę miejskich władz pod numerem 7, powstały na przełomie XVIII i XIX stulecia. Jego elewację, oprócz tarczy zegarowej, zdobią herby dawnej Rzeczypospolitej: pośrodku polski orzeł, z lewej litewska Pogoń, zaś z prawej ruski Michał Archanioł.
siedziba władz miejskich© niradhara
detal 1© niradhara
detal 2© niradhara
detal 3© niradhara
Obfotografowawszy co się da w rynku, pojechałam dalej ulicą św. Jana Kantego. Tu też znaleźć można czasem jakiś ciekawy motyw. Obsługa aparatu usztywnionymi z zimna paluchami utrudnia niestety zrobienie poprawnej fotki. W dodatku wiele budynków jest zaniedbanych i nie wychodzą na zdjęciach zbyt dobrze. Czasem sytuację poprawia trochę pokazanie ich w czerni i bieli.
i znów detal© niradhara
dachy bywają piękne© niradhara
Pokręciłam się jeszcze trochę po zaułkach i obrzeżach miasta. Było mi coraz zimniej i może dlatego otoczenie wydawało się jakieś ponure. Postanowiłam wracać do domu.
świat szaro-bury i zadymiony© niradhara
Na chwilę zatrzymałam się jeszcze przy Kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny i klasztor OO. Franciszkanów Reformatów w Kętach, znajdującym się przy ulicy (jakiż dziwny zbieg okoliczności) Klasztornej ;) Kościół oraz klasztor budowano w latach 1703-1714, prawdopodobnie według projektów miejscowego budowniczego. Konsekracji świątyni i 7 ołtarzy dokonał biskup Kazimierz Łubieński w uroczystość św. Franciszka - 4 października 1714 r.
klasztor© niradhara
Pośrodku przykościelnego dziedzińca w otoczeniu posadzonych w okręgu krzewów na wysokiej kamiennej kolumnie nad franciszkańskim przybytkiem góruje jego patronka - Matka Boska Niepokalana. Niewielka kamienna rzeźba pochodząca z przełomu wieków XVII i XVIII, według legendy, została przywieziona do Kęt przez pierwszych reformatów pełniących posługę w mieście św. Jana Kantego. Na obecnym miejscu stanęła w roku 1802. Matkę Boską Niepokalaną w otoczeniu aniołów możemy również zobaczyć na malowidle znajdującym się ponad zwieńczeniem kruchty, w trójkątnym przyczółku fasady.
malowidło© niradhara
Odjeżdżając spod klasztoru pomyślałam, że to już koniec z fotkami na dziś. Nie mogłam się jednak oprzeć pokusie, by nie uwiecznić przykładu charakterystycznej dla miasta drewnianej architektury z XVIII i XIX w. Chatka znajduje się przy ulicy Świętokrzyskiej, stanowiącej fragment tzw. starej drogi - najstarszego traktu przecinającego Kęty.
chata w środku miasta© niradhara
Ale i to nie był koniec , bo jak zobaczyłam młodych ludzi ganiających na mrozie za piłką, to pomyślałam, że też są nieźle zakręceni i natychmiast udokumentowałam owo szaleństwo.
chyba jest im ciepło© niradhara
Chłopcy grali, ja jechałam, a śnieg sypał. A przecież on akurat mógłby wreszcie odpocząć ;)
sypie i będzie sypać© niradhara