i co ja robię tu?
Wtorek, 26 stycznia 2010
· Komentarze(36)
Przyjęłam kiedyś zasadę, że nie będę robić wpisów z zerową ilością kilometrów. Po głębokim, wręcz filozoficznym, namyśle doszłam jednak do wniosku, że każdą zasadę trzeba choć raz w życiu złamać, choćby po to, by przekonać się, czy ona w ogóle ma jakiś sens!
Kiedy człowiek musi chodzić do pracy to narzeka, że ma mało czasu dla siebie. Gdy nie musi, bo jest chory, to nie może wyjść z domu i cieszyć się urokami zimy. Jak mawiał Kuraś, bohater serialu „Polskie drogi”, jak nie staniesz d... z tyłu.
Telewizja mnie nudzi. Czytać przez cały dzień się nie da, bo oczy bolą. Siedzę więc sobie i zastanawiam się, dlaczego właściwie prowadzę blog na BS?
Z pewnością nie chodzi o samo podliczanie kilometrów, bo od tego jest arkusz kalkulacyjny. Nie dla porównań z innymi, bo to mogłabym robić „podglądając” tylko cudze statystyki.
Co zatem sprawia, że ściągam rękawiczki na mrozie i robię fotkę w miejscu, które jest mi doskonale znane i obfotografowane już wcześniej wiele razy? Co sprawia, że wieczorem siedzę i segreguję zdjęcia, że mozolnie klecę zdania i zastanawiam się, czy aby przecinki postawione są we właściwych miejscach? Dla kogo i dlaczego właściwie to robię?
Może dla siebie, żeby najpiękniejsze chwile ocalić od zapomnienia? Pewnie tak, ale do tego celu wystarczyłyby zdjęcia zarchiwizowane na twardym dysku.
Może dla tych, którzy ciągle tkwią w szponach kanapowo-biesiadnego stylu życia, uświadamiając im, że to, co uważają za egzystencję, jest tylko wegetacją. Pewnie tak, bo udało mi się już namówić kilka osób na zakup roweru, a jedna z nich nawet na nim jeździ.
Może dla tych, którzy jeżdżą, by pokazać im miejsca, które uważam za piękne lub ciekawe, by oni też mogli je zobaczyć. Pewnie tak, bo świadczą o tym niektóre komentarze na blogu.
Może po to, by poznać podobnych sobie, nawiedzonych i uzależnionych cyklistów? Pewnie tak, bo spotkałam już w realu wielu wspaniałych bikestatowiczów i mam nadzieję poznać osobiście kolejnych.
Może dlatego, że w każdym z nas drzemie większa lub mniejsza potrzeba bycia zauważonym i docenionym przez innych? Pewnie tak, choć do tego akurat najtrudniej się przyznać.
Może .... może przynudzam tak koszmarnie, żeby jakoś minęło mi samotne popołudnie w domu. Pewnie tak!
Gratulacje dla wszystkich, którym udało się to doczytać do końca! ;-)
Kiedy człowiek musi chodzić do pracy to narzeka, że ma mało czasu dla siebie. Gdy nie musi, bo jest chory, to nie może wyjść z domu i cieszyć się urokami zimy. Jak mawiał Kuraś, bohater serialu „Polskie drogi”, jak nie staniesz d... z tyłu.
Telewizja mnie nudzi. Czytać przez cały dzień się nie da, bo oczy bolą. Siedzę więc sobie i zastanawiam się, dlaczego właściwie prowadzę blog na BS?
Z pewnością nie chodzi o samo podliczanie kilometrów, bo od tego jest arkusz kalkulacyjny. Nie dla porównań z innymi, bo to mogłabym robić „podglądając” tylko cudze statystyki.
Co zatem sprawia, że ściągam rękawiczki na mrozie i robię fotkę w miejscu, które jest mi doskonale znane i obfotografowane już wcześniej wiele razy? Co sprawia, że wieczorem siedzę i segreguję zdjęcia, że mozolnie klecę zdania i zastanawiam się, czy aby przecinki postawione są we właściwych miejscach? Dla kogo i dlaczego właściwie to robię?
Może dla siebie, żeby najpiękniejsze chwile ocalić od zapomnienia? Pewnie tak, ale do tego celu wystarczyłyby zdjęcia zarchiwizowane na twardym dysku.
Może dla tych, którzy ciągle tkwią w szponach kanapowo-biesiadnego stylu życia, uświadamiając im, że to, co uważają za egzystencję, jest tylko wegetacją. Pewnie tak, bo udało mi się już namówić kilka osób na zakup roweru, a jedna z nich nawet na nim jeździ.
Może dla tych, którzy jeżdżą, by pokazać im miejsca, które uważam za piękne lub ciekawe, by oni też mogli je zobaczyć. Pewnie tak, bo świadczą o tym niektóre komentarze na blogu.
Może po to, by poznać podobnych sobie, nawiedzonych i uzależnionych cyklistów? Pewnie tak, bo spotkałam już w realu wielu wspaniałych bikestatowiczów i mam nadzieję poznać osobiście kolejnych.
Może dlatego, że w każdym z nas drzemie większa lub mniejsza potrzeba bycia zauważonym i docenionym przez innych? Pewnie tak, choć do tego akurat najtrudniej się przyznać.
Może .... może przynudzam tak koszmarnie, żeby jakoś minęło mi samotne popołudnie w domu. Pewnie tak!
Gratulacje dla wszystkich, którym udało się to doczytać do końca! ;-)