Przyjęłam kiedyś zasadę, że nie będę robić wpisów z zerową ilością kilometrów. Po głębokim, wręcz filozoficznym, namyśle doszłam jednak do wniosku, że każdą zasadę trzeba choć raz w życiu złamać, choćby po to, by przekonać się, czy ona w ogóle ma jakiś sens!
Kiedy człowiek musi chodzić do pracy to narzeka, że ma mało czasu dla siebie. Gdy nie musi, bo jest chory, to nie może wyjść z domu i cieszyć się urokami zimy. Jak mawiał Kuraś, bohater serialu „Polskie drogi”, jak nie staniesz d... z tyłu.
Telewizja mnie nudzi. Czytać przez cały dzień się nie da, bo oczy bolą. Siedzę więc sobie i zastanawiam się, dlaczego właściwie prowadzę blog na BS?
Z pewnością nie chodzi o samo podliczanie kilometrów, bo od tego jest arkusz kalkulacyjny. Nie dla porównań z innymi, bo to mogłabym robić „podglądając” tylko cudze statystyki.
Co zatem sprawia, że ściągam rękawiczki na mrozie i robię fotkę w miejscu, które jest mi doskonale znane i obfotografowane już wcześniej wiele razy? Co sprawia, że wieczorem siedzę i segreguję zdjęcia, że mozolnie klecę zdania i zastanawiam się, czy aby przecinki postawione są we właściwych miejscach? Dla kogo i dlaczego właściwie to robię?
Może dla siebie, żeby najpiękniejsze chwile ocalić od zapomnienia? Pewnie tak, ale do tego celu wystarczyłyby zdjęcia zarchiwizowane na twardym dysku.
Może dla tych, którzy ciągle tkwią w szponach kanapowo-biesiadnego stylu życia, uświadamiając im, że to, co uważają za egzystencję, jest tylko wegetacją. Pewnie tak, bo udało mi się już namówić kilka osób na zakup roweru, a jedna z nich nawet na nim jeździ.
Może dla tych, którzy jeżdżą, by pokazać im miejsca, które uważam za piękne lub ciekawe, by oni też mogli je zobaczyć. Pewnie tak, bo świadczą o tym niektóre komentarze na blogu.
Może po to, by poznać podobnych sobie, nawiedzonych i uzależnionych cyklistów? Pewnie tak, bo spotkałam już w realu wielu wspaniałych bikestatowiczów i mam nadzieję poznać osobiście kolejnych.
Może dlatego, że w każdym z nas drzemie większa lub mniejsza potrzeba bycia zauważonym i docenionym przez innych? Pewnie tak, choć do tego akurat najtrudniej się przyznać.
Może .... może przynudzam tak koszmarnie, żeby jakoś minęło mi samotne popołudnie w domu. Pewnie tak!
Gratulacje dla wszystkich, którym udało się to doczytać do końca! ;-)
Djablico - doszłam do wniosku, że w awatarze kolczyki nie byłyby odpowiednio wyeksponowane. Łańcuszek i zawieszka przydały się jednak do czegoś innego. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
Jazda w panujących obecnie warunkach (w każdym razie u nas, czyli w pierwszej stolicy Polski i jej okolicach), nie należy do najbardziej przyjemnych i bezpiecznych ( w niedzielę, o mały włos wywinąłbym niezłego orła), to jednak ma swój urok. Więc jeżeli u Ciebie niradhara są podobne warunki, to uważaj podczas jazdy na orły i inne ptactwo ;) Pozdrower !
Image nie jest taki całkiem nowy. To zdjęcie ma już kilka miesięcy. Teraz tylko trochę się nim pobawiłam zmieniając tło. Na szczęście pozostał mi jeszcze tylko jeden dzień uwięzienia w domu i zamiast zajmować się głupstwami będę mogła znowu jeździć :)
Niradharo, jak się miewają Twoje struny głosowe? Awatar świetny, a pomysł na kolejny rewelacyjny :) Pozdrawiam Cię ciepło :) (pomimo ujemnych temperatur ;))
Podobno żyje się dla wspomnień... Sam też mam ostatnio ciągoty na wpisy "zerokilometrowe", choć nie są to aż tak ciekawe i głębokie przemyślenia jak Twoje. Masz rację...w końcu blog to nie tylko arkusz statystyczny. Twój wpis to rzekłbym - świeży powiew wśród wpisów na bikestats, jeśli chodzi o jego charakter. We wcześniejszych wpisach też sobie zadałem pytanie "dla kogo ja to piszę?"... Pozdrawiam!
Doczytałam ;) Co więcej, z przyjemnością :) Niradhara, wiesz, lubię do Ciebie zaglądać... lubię Twoje fotki, opisy... lubię te "zerowe" wpisy, bo... są ważne :) Tak sobie myślę dlaczego ja wpisuję coś na moim blogu... Zaczął istnieć "przez" (czytaj "dzięki") przyjaciela, który przekonał mnie, że ma to sens, pomimo że ledwie się na siodełku utrzymuję. Po co? Chyba żeby pamiętać jak było; żeby móc do tych chwil wrócić. Po to też, żebym widziała, że jeżdżę coraz lepiej, że coraz więcej mi się udaje. A potem okazało się, że ktoś oprócz mnie to czyta... i od tego momentu również dla tych czytających :) Tak, jestem zwierzęciem stadnym :D
Przedostatnie pytanie jest chyba wystarczającą odpowiedzią;) człowiek jest zwierzęciem stadnym, a rowerzysta to gatunek człowieka;). Musimy jeździć w grupach, a gdy nie możemy, to taki blog daje nam taką łączność ze stadem;)
Rzecz w tym że nie chodzi o to aby zmieniać świat wokół siebie,tylko siebie wewnątrz!Zmieniając siebie jak najbardziej mamy wpływ na otaczający na świat,tylko trochę inaczej. pozdrawiam:)
niradhara -napisałem to z przymrużeniem oka ;) Aczkolwiek jest w tym szczypta goryczy. Ja też wierzę ,że to my sami kształtujemy rzeczywistość wokół siebie. Staramy się potem utrwalić te nasze "zdobycze" żeby coś po nas dobrego zostało. Ale czasem jak widzę ludzi niweczących te starania ,to mi zaczynają rece opadać i mam wrażenie że to walka z wiatrakami.
Przykład pierwszy z brzegu: Niedziela około godziny 11:00. Dochodzę do schroniska na Koziej Górze. Przed schroniskiem grupa pijanych nastolatków. Są bardzo mili i towarzyscy. Mówią "dzień dobry" i przez chwilę nawet konwersujemy sobie ,po czym zaczynają rzucać pustymi butelkami po piwie w las.
Konsternacja.
W sumie nic złego się nie stało -młodość musi się wyszaleć -ktoś powie ,ale ten przykład pokazuje jakie jest nastawienie niektórych ludzi do przyrody i gór którymi się tu zachwycamy. To jest smutne.
Dodam jeszcze tylko na koniec ,że kiedyś zjeżdżając czerwonym szlakiem z Żaru najechałem na potłuczoną butelkę i rozciąłem oponę.
Ten wpis wydaje mi się jest dowodem na to że Ty jak i chyba większość z nas , nie tylko czerpie przyjemność z jazdy ale chce o tym pogadać. Stanowimy jakąś rodzinę , jakieś grono bywalców , mamy podobne zainteresowania. Pewnie wielu nie może się doczekać lektury blogów cudzych jak i komentarzy własnych dokonań. Jedni kwieciście opisują i okraszają fotografiami swoje wpisy ,inni zdawkowo informują o dokonaniach ale wydaje mi się że każdy coś chce powiedzieć.Bo to nas łączy i wyróżnia.Chyba każdy z nas bardziej oczekuje sympatycznego komentarza , niż krytycznych uwag . Jest to sympatyczne i miłe a dodatkowo żywimy nadzieje że kogoś to obchodzi. Wydaje mi się że łatwiej i bezpieczniej pogadać o tych sprawach w grobie podobnie myślących i czujących niż epatować swoimi dziwactwami nieprzygotowane otoczenie. Pewnie tak jest , bo ja na przykład po niedzielnej wycieczce /przy temp. -15/ nie potrafiłem znaleźć zrozumienia nawet wśród swoich najbliższych.A na blogu , owszem. Może się mylę ? pozdrawiam
Marusia – napisałeś „świat prawdziwy jest nie do przyjęcia”. To smutne.Ja z całego serca wierzę, że to, jaki jest wycinek tego świata wokół nas, zależy w dużej mierze od nas samych. Jedni mają wpływ tylko na najbliższe otoczenie, inni – obdarzeni większą siłą oddziaływania lub wręcz charyzmą pociągają za sobą tłumy. I choć całego świata z pewnością nie uda nam się zmienić, to jednak zawsze należy próbować, by móc kiedyś powiedzieć sobie: non omnis moriar! :-)
Wcale nie przynudzasz :) To ,że nie możesz się podzielić z nami wrażeniami z kolejnej wycieczki nie znaczy ,że ten jakże filozoficzny wpis jest nudny :) Bo Twoje dzisiejsze przemyślenia są bardzo trafne i zgadzam się z nimi w całej -że tak powiem -rozciągłości :)
Dla mnie rowerowanie to nie tylko zdobywanie górskich szczytów i zaliczanie kolejnych pysznych singletrucków ,ale też zwiedzanie ciekawych miejsc. Może to być przydrożna kapliczka ,zabytkowy kościół ,czy inny architektoniczy lub przyrodniczy obiekt. Te wszystkie rzeczy znajduję między innymi na tym blogu właśnie. Tak wiec pisz o nich i fotografuj je bo zamierzam je odwiedzić w tym sezonie :)
A filozoficzne wpisy też chętnie poczytam ;)
Zdrowiej szybko :)
anwi -lukrowanie rzeczywistości w naszych blogach jest konieczne i usprawiedliwione :) Świat prawdziwy jest nie do przyjęcia ;)
Anwi - masz rację. Niedawno czytałam zalążek dyskusji na temat bikestatowych fotek. Postanowiłam się wtrącić, a że dłuższe teksty piszę najpierw w Wordzie, bo ślepa jestem jak krecik, edytor zaś pozwala na ustawienie większych liter to, mimo że ktoś mi tą pisaninę przerwał, kilka zdań pozostało na dysku. Brzmiały one tak: "Wybór motywu i sposób jego uchwycenia dużo mówi o człowieku. Jedni robią zdjęcia typowo reporterskie – np. zaśmieconego lasu, inni starają się uwiecznić piękno tego świata. Psycholodzy twierdzą, że widzimy głównie to, co chcemy widzieć, a zatem to samo miejsce, w tym samym czasie może być postrzegane przez dwie osoby zupełnie odmiennie. „Pocztówka” – jest zatem w pewnym sensie udokumentowaniem mojego stanu ducha, a więc najintymniejszym z reportaży."
Rafaello - też mam złudzenia, że to ja panuję nad życiem ;-)
Feels3 - dziękuję za miłe słowa. Boję się tylko, iż rozbestwiona komplementami zacznę płodzić kolejne wpisy z pasją godną najbardziej szalonego grafomana ;P
I to pewnie wszystko dlatego... że nie ma słońca nieomal przez siedem miesięcy w roku a lato bywa nie gorące. Tylko zimno i pada na to miejsce w środku Europy gdzie samochody są kradzione a waluta to Polski złoty. Ps. Pozdrawiam i też mam wpis z zerowym przebiegiem :)
Niradhara - ja od początku roku większość mam z zerowym przebiegiem i żyję, ale co kto lubi. Miałem na myśli tylko że po prostu dobrze się czyta to co piszesz :)
Fajne przemyślenia:) Myślę że takie przemyślenia są warte w życiu i dotyczą wielu dziedzin nie tylko prowadzenia bloga na BS.A co do BS sądzę że większość bikestatowiczów nie raz zadawało sobie takie samo pytanie.Ja zadawałem i to nie raz. Dobrze jest widzieć sens w tym co się robi,przynajmniej człowiek widzi że panuje nad swoim życiem a nie życie nad nim. pozdrawiam:)
To zabawne, może to w dzisiejszej aurze jest coś, co skłania do takich refleksji, bo i ja dzisiaj zastanawiałam się trochę dlaczego tak mnie wciąga tworzenie blogu. Mam podejrzenie, że w jakiejś mierze lukruję swoją rzeczywistość choćby przez dobór zdjęć i staranne unikanie tego co brzydkie, nieciekawe, nudne. Na pewno nie to jest najważniejsze, ale taki aspekt istnieje pewnie w większości zdjęć. Kto stara się robić zdjęcia, które byłyby po prostu i tylko (lub aż) prawdziwe ?
Łyknąłem w mig, co tak krótko dziś? :) Bardzo ciekawie piszesz, lubię to czytać, bo to jakbym grzebał w swojej głowie :) Więc do póki nie wyzdrowiejesz myśl już nad jutrzejszym wpisem.