Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:290.90 km (w terenie 3.00 km; 1.03%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1956 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:17.11 km
Więcej statystyk

szmaragdowa toń

Niedziela, 28 marca 2010 · Komentarze(16)
Dzisiejszą wycieczkę zaplanowałam tak, by Piotrkowi, wielbicielowi architektury drewnianej, sprawić radość zobaczeniem kolejnego, nieznanego mu dotąd, drewnianego kościółka, a sobie podziwianiem pięknych widoków. Ranek był deszczowy, więc wyruszyliśmy dopiero po obiedzie. Trasa wiodła wzdłuż kaskady Soły.

droga wzdłuż Soły © niradhara


Naszym celem był kościół w Łodygowicach. Jest on największą drewnianą świątynią w regionie żywieckim. Z placu przykościelnego na wzniesienie, na którym stoi kościół, prowadzą schody o 130 stopniach. Świątynia powstała na tym miejscu w 1635 r. Konstrukcja zrębowo-słupowa, z wieżą i dwuspadowym dachem krytym gontem, otoczona jest drewnianymi sobotami, czyli rodzajem podcieni używanymi jako schronienie przez wiernych.

zabytkowy kościół © niradhara


Nie udało nam się niestety zwiedzić wnętrza, bo właśnie zaczynała się msza. Usiedliśmy na ławeczce przed kościołem przekąsić małe co nieco. Na niebie nie wiadomo skąd pojawiły się wielkie czarne chmury, zaczęło kropić i znacznie się ochłodziło. Oj, pomyślałam sobie, niedobrze, nie zdążyłam jeszcze zrobić fotek jeziora i co ja wstawię na BS? Na szczęście po chwili deszcz przestał siąpić i słońce nieśmiało przedarło się przez chmury.

słoce przedziera się przez chmury © niradhara


Wzdłuż brzegu Jeziora Żywieckiego jechałam powoli podziwiając jego nietypową barwę.

szmaragdowa toń © niradhara


któż tam siedzi na gałęzi? © niradhara


O, to pewnie jakaś zakochana parka ;)

ptasi romans © niradhara


Chmury rozwiewały się coraz szybciej, a słońce powoli zaczęło wspinać się na szczyt Żaru. Zafascynowana świetlnym spektaklem zatrzymałam, czekając na moment odpowiedni do zrobienia kolejnej fotki. Musiałam chyba długo tak stać, bo nagle zobaczyłam Piotrka, który wrócił się, by sprawdzić, czy aby nic mi się nie stało.

i znów w dali góra Żar © niradhara


Na zaporze w Tresnej znów zatrzymaliśmy się na dłużej, by podziwiać odbijające się w wodzie góry.

zwierciadło © niradhara


To było naprawdę cudowne popołudnie.

woda i góry © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

powitanie bocianów

Sobota, 27 marca 2010 · Komentarze(17)
Kategoria w pobliżu domu
Gero zaczął się ostatnio żalić, że przez te moje jazdy na rowerze popada w depresję. Opowiadał nieustannie o wyższości krążenia po leśnych ścieżkach tropami saren nad pedałowaniem po szosach. Dałam się psu przekonać i przez kilka ostatnich dni nadrabiałam zaległości w spacerach po lesie.

Dzisiejsze popołudnie należało już jednak do Piotrka. Wybraliśmy się na spotkanie z bocianami.

światło i cień © niradhara


Pogoda nie była zachęcająca. Chłodno, ponuro. Od czasu do czasu tylko słońce przebłyskiwało zza chmur. Zieleni jeszcze niewiele. Za to na polach wiosennie szalały traktory.

wiosenne prace w polu © niradhara


W Starej Wsi spotkało nas wielkie rozczarowanie. Gniazdo zaprzyjaźnionych boćków było jeszcze puste. Zrobiło mi się smutno. Jak to, pomyślałam sobie, do wszystkich już przyleciały bociany, tylko do nas nie chcą wracać :(

Pojechaliśmy w stronę dankowickich stawów. I nagle, nad naszymi głowami, zobaczyłam go…

pierwszy bociek © niradhara


Leciał powoli, jakby szukając znajomych miejsc. Za chwilę pojawiła się cała rodzinka. Zaraz radośniej zrobiło mi się na duszy. Dopiero teraz uznałam, że wiosna naprawdę przyszła!

przyleciała cała rodzina © niradhara


Przed Jawiszowicami Piotrkowi zachciało się terenu. Wertepy nie są wprawdzie tym, co lubię najbardziej, ale czegóż się nie robi dla towarzystwa :)

po wertepach © niradhara


Muszę przyznać, że mój mąż poświęca się nierównie częściej niż ja, z anielską cierpliwością czekając co chwila, aż zrobię kolejną fotkę.


Piotrek znów na mnie czeka © niradhara


Dziękuję Ci, Piotrek, za kolejną cudowną wycieczkę :)

magneticlife.eu because life is magnetic

przełom potoku Rzyczanka

Wtorek, 23 marca 2010 · Komentarze(26)
Kategoria w pobliżu domu
Piotrek i ja pracujemy w różnych godzinach, rzadko więc mamy możliwość pojechać gdzieś razem. Dziś jednak miałam trochę luźniejszy dzień w pracy i udało się wybrać na romantyczną, wspólną wycieczkę. Naszym celem był przełom potoku Rzyczanka czyli Czarne Łupki Wierzowskie.

Miejsce znajduje się za Andrychowem, w kierunku Rzyk. Na mapie Beskidu Małego oznaczone jest jako kaskada Rzyczanki. Na próżno jednak szukaliśmy takiego drogowskazu. Zasięgnęliśmy jednak języka, skręciliśmy w błotnistą uliczkę i po kilkuset metrach pojawiła się przed nami Rzyczanka w całej krasie.

znaleźliśmy © niradhara


Strumień wymodelował tu minikanion, wodospadziki i kilka głębi. Wszystko to na odcinku ponad dwustu metrów w czarnych, przypominających swym wyglądem węgiel kamienny, łupkach.

potok Rzyczanka © niradhara


wodospadzik © niradhara


Widok szalejącej w wąskim, skalnym korycie wody jest tak piękny, że żadne zdjęcia nie są w stanie go oddać.

Piotrek podziwia kaskadę © niradhara


Rzyczanka © niradhara


Rzyczanka © niradhara


Rzyczanka © niradhara


Długo nie chciałam stąd odjechać. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego miejsca. Nie przegapcie, tu trzeba skręcić :)

drogowskaz © niradhara


Żeby nacieszyć się górskim pejzażem pojechaliśmy jeszcze przez Zagórnik. Zaczęło się chmurzyć, ale widoczki i tak cieszyły oczy. Z pewnością tu wrócę, jak tylko zrobi się zielono i radośnie.

przerwa na fotki © niradhara


widok z Zagórnika © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

DPD

Poniedziałek, 22 marca 2010 · Komentarze(9)
Kategoria w pobliżu domu
Dojazd do pracy staje się przyjemniejszy, gdy widać już pierwsze pączki na drzewach i trawa zaczyna się zielenić.

przyroda budzi się do życia © niradhara


Po pracy wizyta u neurologa. Obejrzał zdjęcia rtg, opowiadał coś o jakimś dysku, dał skierowanie na tomografię i serię zabiegów. Niestety, nadzieje na relaksujące masaże okazały się płonne. Za to będą mnie magnetyzować i naświetlać laserami. Obym tylko po tym nie zaczęła świecić i przyciągać gwoździ ;P

A tak na serio, to jestem wściekła, że przez jedną babę, która nie potrafi jeździć, stracę teraz mnóstwo czasu. O bólu nie wspomnę, bo przecież cierpienie uszlachetnia ;)

magneticlife.eu because life is magnetic

wiosenny deszcz

Niedziela, 21 marca 2010 · Komentarze(11)
Kategoria w pobliżu domu
Całą noc deszcz bębnił o dach. Rano wprawdzie przestało padać, ale za to zerwał się bardzo silny wiatr. W nadziei, że po południu się uspokoi, zabrałam się za wykonywanie obowiązków matki-Polki, czyli gotowanie niedzielnego obiadu. Nakarmiwszy rodzinę wsiadłam na rower, szukać kolejnych zwiastunów wiosny.

wkrótce Wielkanoc © niradhara


Wiatr ani myślał się uspokoić, pojechałam zatem do Wielkiej Puszczy, gdzie droga jest częściowo osłonięta od podmuchów. Na niebie było coraz więcej chmur.

wolnogrzebiące stado © niradhara


zaczyna się chmurzyć © niradhara


Deszcz wisiał w powietrzu, postanowiłam zatem nie oddalać się zbytnio od domu, tylko spenetrować zaułki Wielkiej Puszczy. W okolicy, która wybrałam, wszystkie nazwy ulic zaczynają się na literę „Ł”.

ulice na literę Ł © niradhara


Ulica Łowiecka prowadzi przez las, stromo pod górę. Ciekawa byłam, kto też tu może mieszkać?

ulica Łowiecka © niradhara


No i proszę – to chyba dawna rezydencja myśliwska. Czas i wiatry halne nie były dla niej litościwe.

przemijanie © niradhara


Rozmyślania o nietrwałości rzeczy przerwały mi pierwsze krople deszczu. Z głębi mych przepastnych sakw wyciągnęłam więc ochraniacze na buty i rozpoczęłam odwrót. Deszcz padał coraz mocniej – ciepły, prawdziwie wiosenny…

magneticlife.eu because life is magnetic