nareszcie razem :)
Niedziela, 30 stycznia 2011
· Komentarze(12)
Kategoria w pobliżu domu
Kolejny etap konkursu na Blog Roku zostanie rozstrzygnięty przez jurorów 1 lutego o godz. 15:00. W finałowej dziesiątce kategorii tematycznej „Moje zainteresowania i pasje” znalazły się m.in. blogi o pieczeniu i gotowaniu. To daje do myślenia. Co ze mnie za kapłanka domowego kominka, skoro nagotowawszy wcześniej rodzinie kociołek fasolki po bretońsku, wskakuję na rower krzycząc na odjezdne „z głodu nie umrzecie”?
Wstyd i zgroza mnie ogarnęły i postanowiłam się poprawić, tzn. najpierw uroczyście ugotować i podać niedzielny obiad, a potem wybrać się na wspólną romantyczną wycieczkę z Piotrkiem. Pomysł był dobry, ale nie do końca. Po pierwsze zrobiło się późno, po drugie człowiek z pełnym brzuchem, to człowiek rozleniwiony.
Piotrek, z racji kontuzji długo nie jeździł na rowerze, a po takiej przerwie najchętniej odwiedza się swoje ulubione miejscówki. Pojechaliśmy zatem do Międzybrodzia Bialskiego nad jezioro. Słoneczko cudnie grzało, powietrze było jak kryształ. Żyć, nie umierać!
No i to słoneczko rozleniwiło nas do końca. Znaleźliśmy całe mnóstwo bardzo ważnych, choć niezupełnie prawdziwych powodów, żeby posiedzieć chwilę nad jeziorem, a potem pojechać do domu.
Wspólna jazda ma tę niewątpliwą zaletę, że w razie gdy jedna osoba musi odejść na stronę, druga pilnuje jej roweru. Gdy temperatura spada poniżej zera najlepiej jest, by wyłącznym celem owego odejścia na stronę była chęć zrobienia fotki jeziora nieprzesłoniętego rosnącymi przy drodze krzaczorami ;)
Tak to udało mi się strzelić fotki zapory w Porąbce oraz drogi wzdłuż brzegu jeziora, po której zawsze jeździmy, widziane z innej niż zwykle perspektywy.
Wracaliśmy przez most w Porąbce i tu zaskoczył nas widok kaczo-łabędziej inwazji. Pomyśleliśmy, że pewnie są one zwiastunami wiosny i podniesieni na duchu tą optymistyczną wizją popedałowaliśmy do domu na rozgrzewające piwo z sokiem malinowym :)
znowu razem© niradhara
Wstyd i zgroza mnie ogarnęły i postanowiłam się poprawić, tzn. najpierw uroczyście ugotować i podać niedzielny obiad, a potem wybrać się na wspólną romantyczną wycieczkę z Piotrkiem. Pomysł był dobry, ale nie do końca. Po pierwsze zrobiło się późno, po drugie człowiek z pełnym brzuchem, to człowiek rozleniwiony.
zrobili nam fotkę i poszli© niradhara
Piotrek, z racji kontuzji długo nie jeździł na rowerze, a po takiej przerwie najchętniej odwiedza się swoje ulubione miejscówki. Pojechaliśmy zatem do Międzybrodzia Bialskiego nad jezioro. Słoneczko cudnie grzało, powietrze było jak kryształ. Żyć, nie umierać!
ja fotografuję kamienie© niradhara
a Kajman spogląda na mnie z góry© niradhara
No i to słoneczko rozleniwiło nas do końca. Znaleźliśmy całe mnóstwo bardzo ważnych, choć niezupełnie prawdziwych powodów, żeby posiedzieć chwilę nad jeziorem, a potem pojechać do domu.
teatr cieni© niradhara
Wspólna jazda ma tę niewątpliwą zaletę, że w razie gdy jedna osoba musi odejść na stronę, druga pilnuje jej roweru. Gdy temperatura spada poniżej zera najlepiej jest, by wyłącznym celem owego odejścia na stronę była chęć zrobienia fotki jeziora nieprzesłoniętego rosnącymi przy drodze krzaczorami ;)
zapora w Porąbce - widok od strony Międzybrodzia© niradhara
droga wzdłuż brzegu jeziora© niradhara
Tak to udało mi się strzelić fotki zapory w Porąbce oraz drogi wzdłuż brzegu jeziora, po której zawsze jeździmy, widziane z innej niż zwykle perspektywy.
Żar po raz kolejny© niradhara
Wracaliśmy przez most w Porąbce i tu zaskoczył nas widok kaczo-łabędziej inwazji. Pomyśleliśmy, że pewnie są one zwiastunami wiosny i podniesieni na duchu tą optymistyczną wizją popedałowaliśmy do domu na rozgrzewające piwo z sokiem malinowym :)
ślad na wodzie© niradhara
czyż nie jestem piękny?© niradhara
będą nas karmić© niradhara