Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2011

Dystans całkowity:378.47 km (w terenie 0.50 km; 0.13%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:2878 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:31.54 km
Więcej statystyk

nareszcie razem :)

Niedziela, 30 stycznia 2011 · Komentarze(12)
Kategoria w pobliżu domu
Kolejny etap konkursu na Blog Roku zostanie rozstrzygnięty przez jurorów 1 lutego o godz. 15:00. W finałowej dziesiątce kategorii tematycznej „Moje zainteresowania i pasje” znalazły się m.in. blogi o pieczeniu i gotowaniu. To daje do myślenia. Co ze mnie za kapłanka domowego kominka, skoro nagotowawszy wcześniej rodzinie kociołek fasolki po bretońsku, wskakuję na rower krzycząc na odjezdne „z głodu nie umrzecie”?

znowu razem © niradhara


Wstyd i zgroza mnie ogarnęły i postanowiłam się poprawić, tzn. najpierw uroczyście ugotować i podać niedzielny obiad, a potem wybrać się na wspólną romantyczną wycieczkę z Piotrkiem. Pomysł był dobry, ale nie do końca. Po pierwsze zrobiło się późno, po drugie człowiek z pełnym brzuchem, to człowiek rozleniwiony.

zrobili nam fotkę i poszli © niradhara


Piotrek, z racji kontuzji długo nie jeździł na rowerze, a po takiej przerwie najchętniej odwiedza się swoje ulubione miejscówki. Pojechaliśmy zatem do Międzybrodzia Bialskiego nad jezioro. Słoneczko cudnie grzało, powietrze było jak kryształ. Żyć, nie umierać!

ja fotografuję kamienie © niradhara


a Kajman spogląda na mnie z góry © niradhara


No i to słoneczko rozleniwiło nas do końca. Znaleźliśmy całe mnóstwo bardzo ważnych, choć niezupełnie prawdziwych powodów, żeby posiedzieć chwilę nad jeziorem, a potem pojechać do domu.

teatr cieni © niradhara


Wspólna jazda ma tę niewątpliwą zaletę, że w razie gdy jedna osoba musi odejść na stronę, druga pilnuje jej roweru. Gdy temperatura spada poniżej zera najlepiej jest, by wyłącznym celem owego odejścia na stronę była chęć zrobienia fotki jeziora nieprzesłoniętego rosnącymi przy drodze krzaczorami ;)

zapora w Porąbce - widok od strony Międzybrodzia © niradhara


droga wzdłuż brzegu jeziora © niradhara


Tak to udało mi się strzelić fotki zapory w Porąbce oraz drogi wzdłuż brzegu jeziora, po której zawsze jeździmy, widziane z innej niż zwykle perspektywy.

Żar po raz kolejny © niradhara


Wracaliśmy przez most w Porąbce i tu zaskoczył nas widok kaczo-łabędziej inwazji. Pomyśleliśmy, że pewnie są one zwiastunami wiosny i podniesieni na duchu tą optymistyczną wizją popedałowaliśmy do domu na rozgrzewające piwo z sokiem malinowym :)

ślad na wodzie © niradhara


czyż nie jestem piękny? © niradhara


będą nas karmić © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

do Szczyrku

Sobota, 29 stycznia 2011 · Komentarze(18)
No i po co ja tak wcześnie wstałam? Słońce świeciło, ale termometr pokazywał -13 stopni. To stanowczo nie jest odpowiednia temperatura do jazdy. Trzeba poczekać. Słupek w termometrze podnosił się wolno, ale w końcu pokazał sympatyczne -7, a że, jak wiadomo, siódemka to szczęśliwa liczba, wskoczyłam na rower.

drzewa © niradhara


Z Kobiernic w stronę gór prowadzi tylko jedna droga – wzdłuż Kaskady Soły. Jeżdżę nią tak często, ale widok jezior jeszcze mi się nie znudził. Dziś pokryte mieniącymi się w słońcu igiełkami lodu drzewa sprawiły, że Jezioro Międzybrodzkie zobaczyłam w zupełnie nowych barwach i wydało mi się szczególnie piękne. Pomimo wcześniejszych, składanych sobie w duchu przyrzeczeń, że tym razem nie będę robić fotek z mostu w Międzybrodziu, znów się tam zatrzymałam i zaczęłam pstrykać.

biała wyspa © niradhara


ciekawe, kto tak z samego rana maluje drzewa na biało? © niradhara


Co najgorsze, jak już tak napstrykam, to później wstawiam te zdjęcia na blogu. Później się dziwię, że ciągle jeszcze ktoś tu zagląda i chce mu się patrzeć na takie powielane foty moich ulubionych miejscówek.

Międzybrodzie Żywieckie © niradhara


zapora w Tresnej © niradhara


Jezioro Żywieckie było przymglone i mało fotogeniczne, więc na kolejną krótką sesję fotograficzną zatrzymałam się dopiero w Rybarzowicach. Rośnie tu 600-letni "Gruby Dąb", z którym wiąże się legenda, że król Polski Jan III Sobieski odpoczywał pod nim, kiedy szedł na odsiecz do Wiednia .

Gruby Dąb © niradhara


No, musicie przyznać, że dąb, a właściwie kikut dębu, wielkiego wrażenia nie robi. Wrażenie zrobił za to na mnie telefon od Piotrka, że na godzinę 17 zaprosił gości. Ups, obym tylko zdążyła wrócić!

ścieżka rowerowa wzdłuż Żylicy © niradhara


Gmina Buczkowice pozytywnie mnie zaskoczyła – nie tylko są tu dobrze oznaczone ścieżki rowerowe, ale nawet plan postawili :)

jest nawet info © niradhara


Jedyne co mnie zastanawia, to dlaczego w województwie małopolskim są ścieżki i na mapie i w realu, a w śląskim jak są zaznaczone na mapie, to w rzeczywistości nie istnieją, a jak są wyznaczone i oznakowane w terenie, to nie ma ich na mapach?

tędy mozna dojechać do Bielska-Białej © niradhara


Żylica © niradhara


Wreszcie dojechałam do celu wycieczki - zbudowanego w latach 1797 - 1800 kościoła parafialnego pod wezwaniem Św. Jakuba, stanowiącego najcenniejszy zabytek na terenie Szczyrku.

kościół św. Jakuba © niradhara


Jest to kościół drewniany konstrukcji zrębowej, z wieżą frontową z izbicą. Wnętrze świątyni urządzone zostało w stylu późnobarokowym, a wyposażenie stanowią głównie zabytki pochodzące z Klasztoru Norbertynów w Nowym Sączu. Na wieży kościoła zawieszony jest dzwon pochodzący z 1691 roku. Warto również zwrócić uwagę na kamienne przydrożne figury, pochodzące z początków XIX wieku.

przydrożna figura © niradhara


chciałabym zobaczyć widok z tych okienek © niradhara


na placu kościelnym © niradhara


Czas naglił, podjechałam jednak jeszcze kawałek w stronę wyciągu na Skrzyczne. Beskidzka – czyli główna ulica Szczyrku jest ruchliwa, zabudowana po obu stronach pensjonatami, barami i budami sprzedającymi góralskie pamiątki „made in China”. Wciśnięta w wąską dolinę, więc widok bardzo ograniczony i dziwię się, że turyści pchają się tu, zamiast do nas, gdzie są jeziora, piękne widoki i ogólnie jakoś więcej przestrzeni.

ulica Beskidzka © niradhara


miejsce, gdzie narciarze lubią stać w kolejce © niradhara


Żeby choć trochę zmienić trasę postanowiłam wracać przez Kalną. Na rozjeździe przed Godziszką przebiegł mi drogę czarny kot. Zsiadłam z roweru i zaczęłam śledzić bestię, która najpierw rozglądała się, na kogo by tu rzucić urok, a potem w ostatniej chwili przebiegała przez jezdnię, tak, by upatrzona ofiara nie zdążyła już zahamować i przepuścić jakiegoś innego, nieświadomego czekających go nieszczęść kierowcy. Drogę w stronę Kalnej przebiegał zdecydowanie częściej, wyczekałam zatem na stosowny moment i pojechałam w dół przez Godziszkę.

komu by tu przynieść pecha? © niradhara


Okazało się, że nie była to najlepsza decyzja. Chwilami nie miałam pewności czy to droga, czy tor bobslejowy. Tylko dzięki oponom z kolcami udało mi się uniknąć gleby, ale co się najadłam strachu, to moje.

droga przez Godziszkę © niradhara


pustka a w dali Beskid Mały © niradhara


Ostatnio, ze względu na kontuzję Piotrka, muszę jeździć sama i nie ma mi nawet kto pamiątkowej fotki zrobić :(

z braku nadwornego fotografa © niradhara


Gdy dojechałam do Tresnej zaczęła się już robić szarówka, zwiększył się ruch samochodowy na drodze, wyciągnęłam więc z przepastnych głębi sakwy kamizelkę odblaskową i oświetlona jak choinka na Boże Narodzenie pomknęłam do domu. Uff, udało mi się dotrzeć przed przybyciem gości :)

i jeszcze rzut oka na Jezioro Żywieckie © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

trasa standardowa

Piątek, 28 stycznia 2011 · Komentarze(13)
Ktoś wylał mleko… Nie wiem kto. Nie wiem też, dlaczego mówi się „mgła jak mleko”, bo choć kolor ten sam, to przecież stan skupienia jest różny. W każdym razie coś białego pochłonęło dzisiaj góry i przez cały dzień nie chciało ich oddać.

kościół w Starej Wsi © niradhara


Rada, nierada popedałowałam zatem trasą standardową, wśród stawów hodowlanych. Drogi czarne, lekki mrozik, słońce przebijające się czasem zza chmur tworzyły dobre warunki do jazdy. Krajobraz jednak wydawał się jakiś ponury. Może to wina tego, że na horyzoncie, gdzie powinny widnieć pasma Beskid Małego, dzisiaj nie było nic.

ślady na lodzie © niradhara


słońce i lód © niradhara


Stawy były ciche, puste. Na dużych otwartych przestrzeniach hulał wiatr, a przejeżdżający z rzadka kierowcy samochodów patrzyli na mnie jakoś dziwnie i ręka podnosiła im się znad kierownicy, jakby chcieli znacząco popukać się po czole.

na drodze tylko ja i wiatr © niradhara


kościół w Jawiszowicach © niradhara


Zaczęłam już trochę marznąć, na szczęście w przydrożnym sklepiku w Jawiszowicach udało mi się kupić jeszcze ciepłą drożdżówkę z budyniem. Skonsumowałam ją na przystanku, wdając się przy okazji w pogawędkę z oczekującą na autobus panią. Pomimo całej mej elokwencji nie udało mi się jej przekonać, że jazda rowerem na mrozie to prawdziwa przyjemność. No cóż, de gustibus non est disputandum.

pole © niradhara


góry wciąż się ukrywają © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

śniegiem po oczach

Niedziela, 23 stycznia 2011 · Komentarze(12)
Kategoria w pobliżu domu
Od początku założenie było takie, że wspólna część wycieczki będzie krótka, albowiem Kajman, zwany też ostatnio Obitym Paluchem, nadal leczy rany.

nad Sołą © niradhara


Nad Sołą przerzucona była niegdyś kładka, dzięki której skracała się znacznie droga do Kęt. Korzystali z niej głównie uczniowie, dojeżdżający tędy na rowerach do kęckich szkół średnich. W czasie majowej powodzi olbrzymia siła napierającej wody spowodowała katastrofalne zniszczenia. Kładka do dzisiejszego dnia nie została odbudowana, a młodzież musi jeździć teraz główną drogą, po której teraz, w związku z reorganizacją ruchu, jeździ mnóstwo tirów.

Kajman robi mi fotkę © niradhara


a teraz przesiadka na rower wodny © niradhara


Kiedy wyjeżdżaliśmy z domu, śnieg delikatnie prószył, wkrótce jednak zaczął sypać intensywnie. Piotrek wrócił do domu, a ja pojechałam w stronę Hecznarowic.

coraz mocniej prószy © niradhara


Bardzo szybko wielkie płatki śniegu zalepiły mi okulary. Zdjęłam je więc, ale wtedy śnieg wpadał mi do oczu, kłując niemiłosiernie.

innych bikerów nie widać © niradhara


W powietrzu powstała skomplikowana mieszanina śniegu padającego i zwiewanego z pól, spajana gęstym dymem z kominów i ograniczająca widoczność. Nieliczne, jadące drogą samochody pojawiały się i znikały jak duchy. Warunki na drodze stały się niebezpieczne i postanowiłam wrócić do domu. Tylko gdzieś pod czaszką kołatała się niewygodna myśl, że może nie ciągnie mnie tam przezorność, tylko zwykłe wygodnictwo. No cóż, najwyraźniej nie mam zadatków na prawdziwą twardzielkę :/

zawieje i zamiecie © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

rzut oka na Jezioro Czanieckie

Sobota, 22 stycznia 2011 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
No i stało się :) Dzięki Waszym głosom prowadzony przeze mnie blog zakwalifikował się do dziesiątki najpopularniejszych w kategorii „Moje zainteresowania i pasje”. Z całego serca dziękuję za wszystkie wysłane sms-y :)

Teraz Jurorka – pani Jolanta Kwaśniewska wybierze z tej dziesiątki trzy blogi, które będą nominowane do Nagrody Głównej i Wyróżnień Głównych. Równocześnie wskaże jeden blog, który stanie się zwycięzcą w kategorii tematycznej.

Blogi Nominowane przez jurorów we wszystkich kategoriach, w łącznej liczbie 30, przejdą do drugiego etapu oceny przez Kapitułę Konkursu. Efektem będzie wybór najlepszego bloga i przyznanie mu tytułu: Blog Roku 2010 oraz wybór dwóch blogów, które otrzymają tytuł: Blog Roku 2010 - Wyróżnienie Główne.

widok z drogi © niradhara


Równolegle z oceną blogów przez Kapitułę Konkursu trwać będzie głosowanie – wybór najlepszego Bloga Blogerów, spośród tych wszystkich blogów, które przeszły do następnego etapu. Podobnie jak w poprzednim etapie Konkursu głosowanie odbywa się za pomocą SMSów (koszt pojedynczego głosu to 1, 23 zł). Unikalny numer bloga nie zmienia się, a zasady oddawania głosów są analogiczne do tych, które obowiązywały na etapie głosowania - nominowania blogów. Głosy oddane w poprzednim etapie Konkursu zostały wyzerowane. Umożliwia to ponowne oddanie głosu przez osoby głosujące w II etapie Konkursu.

tędy najczęściej jeżdżę © niradhara


Wszechstronne wsparcie, udzielone mi przez Was w konkursie zobowiązuje, dlatego, mimo iż po zakończonych właśnie pracach remontowych niemal wszystkie pomieszczenia w domu pokrywa warstwa pyłu, zrobiłam sobie krótką przerwę w sprzątaniu i wskoczyłam na rower. Pomyślałam jednak, że skoro, jak wskazuje licznik odwiedzin, zyskałam ostatnio nowych czytelników, to nie zaszkodzi wstawić specjalnie dla nich kilku fotek najbliższej okolicy i zamieścić nieco informacji o pierwszym z trzech zbiorników wchodzących w skład Kaskady Soły.

w stronę Żaru © niradhara


Zapora ziemna nosząca nazwę "Czaniec" została wybudowana na Sole w latach 1958-1966. Zapora, spiętrzyła wody rzeki i utworzyła zbiornik wodny zwany Jeziorem Czanieckim, o powierzchni 47ha, który stanowi rezerwuar wody pitnej dla Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego i Bielska-Białej.

Jezioro Czanieckie i Porąbka © niradhara


Zbiornik Czaniec wybudowany został jako ostatni z 3 zbiorników wchodzących w skład kaskady rzeki Soły, wyposażony jest w duże ujęcie wody, stację jej uzdatniania oraz przepompownię. Ponadto woda ze zbiornika pobierana jest przez Kęcką Spółkę Wodną do zasilania stawów rybnych. Zadaniem zbiornika jest także wyrównywanie przepływu w rzece Sole poniżej zapory.

za zaporze © niradhara


Zbiornik jako element ujęcia wody dla potrzeb komunalnych, objęty jest bezpośrednią strefą ochrony sanitarnej. Na zbiorniku nie prowadzi się w żadnej formie gospodarki rybackiej oraz obowiązuje zakaz uprawiania sportów wodnych. Głównym dopływem zbiornika jest rzeka Soła. Prowadzi ona wody zrzutowe ze zbiornika Międzybrodzie. Niewielki wpływ na bilans wodny zbiornika ma kilka mniejszych potoków, które są dopływami rzeki Soły. Dwa największe z nich, to potoki Wielka Puszcza i Mała Puszcza.

i jeszcze jedna fotka Porąbki © niradhara


droga na Bukowiec © niradhara


ściana lasu © niradhara


Jezioro Czanieckie © niradhara


Z Porąbki pojechałam trawersującą zbocze góry drogą przez Bukowiec. Prowadzi ona do Czańca, a w pogodne dni rozpościera się z niej piękny widok. Dziś niestety słońce rzadko się pokazywało, a widoczność nie była najlepsza.

przebłyski słońca © niradhara


widok w stronę Kęt © niradhara


na horyzoncie kościół w Kobiernicach © niradhara


Czaniec jest miejscowością znaną z tego, że W XVIII w. przeniosła się tu z Żabnicy rodzina Wojtyłów. Byli to protoplaści Ojca Świętego, Jana Pawła II. W Czańcu mieszkał jego dziadek Maciej, który później zajął się kupiectwem i przeniósł się do Lipnika k. Bielska. Tam urodził się ojciec Karola Wojtyły, który pracując w wojskowości osiedlił się w Wadowicach.


zjazd do Czańca © niradhara


Stuletni dystans czasowy nie zatarł w ludzkiej pamięci faktu, że do Bielska Maciej Wojtyła przybył z niedalekiego Czańca, potomkowie Wojtyłów żyją w Czańcu do dzisiaj.

kościół p.w. św. Bartłomieja w Czańcu © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Przegibek i mrożone banany

Wtorek, 18 stycznia 2011 · Komentarze(24)
Ranek był niespodziewanie zimny. Czekanie, aż się ociepli, nic nie dało, po dziesiątej wsiadam zatem na rower i wyruszam na zaplanowaną wycieczkę szlakiem architektury drewnianej.

szron © niradhara


W drodze do Porąbki podnosi mi ciśnienie kierowca ciężarówki, wciskając się na trzeciego między mój rower, a jadącego z naprzeciwka busa, ciągnącego za sobą kadłub samolotu. Krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach, robi mi się ciepło z wrażenia. No, ten to wie, jak rozgrzać kobietę!

pierwsze chmurki © niradhara


Wbrew wcześniejszym zapowiedziom pogoda wcale nie jest ładna, wieje zimny wiatr, a nad Żarem zaczynają gromadzić się pierwsze chmury.

nad Żarem już ciemno © niradhara


Jezioro Żywieckie skute lodem © niradhara


Jezioro Żywieckie zamiast radośnie lśnić w słońcu, staje się ponure i mroczne.

gra świateł © niradhara

Wzdłuż brzegu jeziora jadę do Łodygowic. Wiatr powoli ustaje i robi się nieco cieplej. Droga jest pusta, szkoda tylko, że kiepska widoczność nie pozwala cieszyć się widokami.

w stronę Łodygowic © niradhara


W Łodygowicach zatrzymuję się przy zabytkowym drewnianym kościele z 1635 roku. Jest on największą drewnianą świątynią w regionie żywieckim. Z placu przykościelnego na wzniesienie, na którym stoi kościół, prowadzą schody o 130 stopniach.

kościół w Łodygowicach © niradhara


Przed kościołem jest plac, przy nim ławeczki. Siadam i wyjmuję banany, które mają mi dodać energii. I ot, nieprzyjemność, okazuje się, że banany przemarzły. W okolicy nie da się jednak kupić nic ciepłego, więc chcąc nie chcąc połykam lodowate kęsy. Herbata w termobidonie też już mocno wystygła… Cóż, taki jest los bikera.

Dalej kieruję się bocznymi drogami przez Wilkowice. Na pierwszym dłuższym podjeździe czuję nagle, że zimowa przerwa w jeździe tragicznie mści się brakiem kondycji – łomotanie serca, zadyszka, nogi ledwo walczące z napędem. Dojeżdżam na szczyt wzniesienia i wtedy zauważam, że po prostu zapomniałam zmienić przerzutki. No tak, to pewnie wczorajsze plotkowanie z Misiaczem na GG zafiksowało mi się w podświadomości. Opowiadał mi o swoich kolegach cyborgach, którzy pokonują pojazdy zawsze na twardych przełożeniach ;)

droga przez Wilkowice © niradhara


Dojeżdżam do Mikuszowic. Znajduje się tu zabytkowy kościół p.w. św. Barbary wzniesiony w 1455 r. O pięknie tego kościoła pisał pierwszy proboszcz, ks. Antoni Kowalski:
"Kościół mikuszowicki jest typowym przykładem drewnianych kościółków konstrukcji zrębowo-słupowej, właściwym Małopolsce południowo-zachodniej oraz sąsiedniemu Śląskowi. Bogate w efekty światłocieniowe zgrupowanie mas, strzeliste, śmiało zakreślone linie dachów, mieniąca się różnymi odcieniami patyna gontów, pokrywających dachy i ściany kościoła, łączą się razem z otaczającym pejzażem w nader malowniczą całość."


kościół w Mikuszowicach Krakowskich © niradhara


Cel wycieczki osiągnięty, do domu mam zamiar wracać przez Straconkę i Kozy. Przez Bielsko nie uda mi się przejechać bez pomocy GPS-u. Nastawiam go więc. Początkowo jest super. Oregon prowadzi mnie boczną uliczką. Niestety, wkrótce droga się kończy – dojeżdżam do wielkiego placu robót, a betonowa płyta blokuje przejazd.

dobrze żarło i zdechło © niradhara


Niedobrze, wracam kawałek, skręcam w ulicę Żywiecką. Koszmarny ruch, szarżujące tiry. Na szczęście urządzenie sygnalizuje skręt w prawo. Zatrzymuję się na chwilę, a sympatyczny dzieciak robi mi pamiątkową fotkę.

a to ja © niradhara


Jadę w górę ulicą Rolną, zmieniam przerzutkę i wtedy spada mi łańcuch. Po nałożeniu okazuje się, że coś się z tymi przerzutkami porobiło i za bardzo nie chcą się zmieniać.

ulica Rolna © niradhara


Analizuję opracowaną przez Oregona trasę – a jest ona jak sinusoda – raz pnie się w górę, raz spada w dół. Oj, niedobrze, przerzutki by się jednak przydały. Trzeba zmienić plany – decyduję się dotrzeć na skróty do ulicy Górskiej, a stamtąd wrócić do domu przez Przegibek.

na skróty © niradhara


widoczek z drogi na Przegibek © niradhara


Powolutku zaczyna się ściemniać. Wtem moją uwagę przykuwa coś błyszczącego przy drodze. Przypomina mi się kultowe hasło z „Seksmisji” – „…nasi tu byli”.

:-( © niradhara


Na Przegibku nie ma dziś turystów, ale ruch samochodowy o tej godzinie jest bardzo duży. Wielu ludzi wraca tą drogą z pracy. Wyprzedzający mnie sznur aut wydaje się nie mieć końca. Ich światła oślepiają mnie, a w drodze są dziury. W dodatku zaczyna mżyć, nawierzchnia robi się śliska. Rękawiczki przemakają, a palce drętwieją mi z zimna na kierownicy. Wyczekiwany zjazd już mnie nie cieszy.

parking dziś pusty © niradhara


Nagle dzwoni telefon, zjeżdżam na pobocze, ściągam rękawiczki, żeby wyciągnąć aparat z kieszeni kurtki. Słyszę zatroskany głos Piotrka „wracaj szybko do domu, bo zaczyna padać”. Oj, Kochanie, jak ja dobrze o tym wiem! Na dodatek dobija mnie wiadomością, że w plebiscycie na Blog Roku spadłam z 8 pozycji na 9! Teraz jest mi nie tylko zimno, ale i smutno.

a turystów brak © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

a ja wolę rower

Poniedziałek, 17 stycznia 2011 · Komentarze(27)
Kategoria w pobliżu domu
W województwie śląskim rozpoczęły już się ferie zimowe. Zimowe tylko z nazwy, bo dzisiejszy dzień był prawdziwie wiosenny. Słońce i ciepło napełniały optymizmem i radością życia. Rano pojechałam do Porąbki (oczywiście na rowerze) na naradę w sprawie kolejnych projektów unijnych, które będą realizowane w szkołach naszej gminy. Już o dwunastej byłam z powrotem w domu, przebrałam się szybko, zmieniłam rower i popedałowałam w kierunku Tresnej.



Delikatna, srebrzysta mgła sprawiała, że odbijające się w Jeziorze Międzybrodzkim góry wyglądały cudownie. Nawet suche, bezlistne gałęzie nie kojarzyły się dziś z zamieraniem życia, a tylko wydawały się być rekwizytem podkreślającym przez kontrast łagodność krajobrazu.





Góry przeglądały się w wodach jeziora, kontemplując swą urodę… No, teraz to już pojechałam po bandzie ;) Prawdą jest jednak, że rozglądałam się wokół, ciesząc się, że jest mi dane mieszkać w tak wspaniałym miejscu :)





Przejeżdżając przez most w Międzybrodziu Żywieckim zauważyłam ze zdumieniem, że na Żarze leży jeszcze śnieg. Postanowiłam zatem zmienić nieco trasę i podjechać pod stację kolejki, by sprawdzić, czy da się jeździć na nartach. Okazało się, że kolejka działa, a na stoku jest nawet kilku narciarzy.





Chyba bardziej niż stok, zatłoczone było niebo nad głową. Co chwila, wolno kołując, przelatywał nade mną kolejny człowiek-ptak. Dobrze, że żaden nie wylądował mi na głowie. A zresztą, na wszelki wypadek jeżdżę przecież w kasku ;)







Postałam chwilę w pobliżu stacji kolejki, pogapiłam się… Słońce zaczęło z wolna chylić się nad górami i pora była jechać dalej. Zanim dojechałam do Tresnej, dolina Soły znalazła się już w głębokim cieniu, a temperatura szybko zaczęła spadać.



Podkręciłam trochę tempo, żeby się rozgrzać i powzięłam solidne postanowienie, że koniec ze zdjęciami, nie zatrzymuję się już ani na chwilę. Jednak, kiedy przez gałęzie drzew dostrzegłam wschodzący Księżyc, zaczęłam rozpaczliwie szukać miejsca, z którego można byłoby go sfocić. Zatrzymałam się przy prowadzących nad jezioro schodach. Nie wyglądały szczególnie solidnie. Innej możliwości jednak nie było. Przypominając sobie dawno nieużywaną wiedzę z mechaniki, szybko ułożyłam równanie strzałki ugięcia, wstawiłam doń swoją wagę i wyszło, że mogę zaryzykować ;)

schody © niradhara




Uważaj Łysy, przede mną się nie schowasz ;)



Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dojazd na naradę.


magneticlife.eu because life is magnetic

wiosenna szopka

Niedziela, 16 stycznia 2011 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
Wyruszyliśmy razem jak tylko przestało padać. Niestety, po kilku kilometrach odezwała się Kajmanowa rana, nabyta w krwawej bitwie z wielkim klocem drewna, który broniąc się przed piekielnym ogniem kominka, rzucił się na jego stopę. W bucie zaczęła chlupać krew, co zmusiło Piotrka do szybkiego odwrotu i udania się do punktu opatrunkowego w domu.

Piotrek walczy z bólem © niradhara


Pojechałam zatem dalej sama. Warstwa chmur systematycznie rzedła, zaczęło nieśmiało pokazywać się słońce. Zieleniejące pola budziły tęsknotę za wiosną. Konie, szukające pierwszych źdźbeł trawy i unoszący się w powietrzu aromat ziemi tworzyły prawdziwie sielską atmosferę.

pierwsza zieleń © niradhara


szukamy trawki © niradhara


ziemia wygrzewa się w słońcu © niradhara


Zakłócił ją dopiero widok zalanych łąk i narastający huk rwącej rzeki. Po niedawnym roztopach poziom wody znów znacznie się podniósł. Położone nad Sołą Bielany dwukrotnie doświadczyły w ubiegłym roku powodzi. Straty były olbrzymie, a widok płatów asfaltu zerwanego z drogi, jak kartka papieru, do dziś budzi we mnie grozę.

tereny zalewowe © niradhara


wezbrana Soła © niradhara


W Bielanach nadal trwają święta. No, w każdym razie szopka wciąż jeszcze stoi, choć niewielu spóźnialskich, takich jak ja, jeszcze ja podziwia.

szopka w Bielanach © niradhara


Trzej Królowie się cieszą, bo znów mają swoje święto © niradhara


Z Bielan pojechałam swoją ulubioną trasą standardową w stronę Malca. Pusto tu teraz i cicho. Nie słychać krzyków wszechobecnego latem ptactwa. Nad zamarzniętymi jeszcze stawami unoszą się opary mgły, odmieniając je i czyniąc tajemniczymi.

lód mocno się trzyma © niradhara


cisza i mgła © niradhara


tajemnicza wyspa © niradhara


Ostatnio Darek napisał żartobliwie na swoim blogu, że drażnią go widoki gór na zamieszczanych wciąż przeze mnie fotkach. Cóż, Darku, próbowałam przenieść te paskudne kopki ziemi gdzie indziej, ale brakło mi sił i wciąż zasłaniają horyzont :D

góry trwają na swoim miejscu © niradhara


barwy zmierzchu © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

kobiece dylematy

Piątek, 14 stycznia 2011 · Komentarze(12)
Gdybym prowadziła blog „Kosmetyki ekologiczne, czyli jak się upiększać oszczędzając na kasie”, zaczęłabym ten wpis od słów: „Już starożytni Rzymianie wiedzieli, że ruch na świeżym powietrzu, dzięki pobudzeniu krążenia i dotlenieniu tkanek, znakomicie wpływa na cerę. Szczególnie korzystne jest zażywanie tegoż ruchu w czasie mżawki, która nawilża skórę w stopniu o wiele wyższym niż najdroższy krem.” ;)

Niestety, to tylko blog rowerowy i dbające o urodę damy na niego nie zagłosują! ;)

ronda latoś obrodziły © niradhara


Standardowy wpis na Bikestats zaczyna się tak:

Padająca mżawka zachęcała raczej do wygrzewania się przy kominku, niż jazdy na biku. Od kilku dni jednak wzrost poziomu adrenaliny, związany z udziałem w konkursie na BLOG ROKU 2010, wywołuje u mnie objawy podobne do ADHD. Wskoczyłam zatem na siodełko i pojechałam w kierunku Wilamowic. Rozpylone w powietrzu krople wody i zapadający zmierzch ograniczały widoczność. O podziwianiu krajobrazu nie mogło być mowy, oddałam się zatem rozmyślaniom.

na szczęście obok jest kładka © niradhara


Autorkami większości blogów zgłoszonych w kategorii „Moje zainteresowania i pasje” są kobiety. Tematyka wpisów najczęściej krąży wokół prac domowych – gotowania, wypieków, robótek ręcznych. Rola kobiety jako kapłanki domowego ogniska jest w istocie trudna do przecenienia, ale czy na tym ma się nasza aktywność życiowa kończyć? Czy poświęcając tak wiele czasu na realizację swojej pasji, jaką jest jazda na rowerze, staję się przez to mniej kobieca? A może rację mają jednak te panie, które, postępując zgodnie z obowiązującymi stereotypami, są po prostu bardziej atrakcyjne dla mężczyzn? Jeśli uzyskam wysokie miejsce w rankingu, będzie to dla mnie sygnał, że nie jestem odosobniona w swojej wizji kobiety wyzwolonej. To dlatego tak bardzo chciałabym tam się znaleźć :)

kościół w Hecznarowicach © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

trwa głosowanie na BLOG ROKU 2010

Czwartek, 13 stycznia 2011 · Komentarze(16)
Kategoria w pobliżu domu
Od dawna moim marzeniem było pokazanie wszystkim wokół, że leciwe damy (takie jak ja) wcale nie muszą spędzać życia zapuszczając korzonki na kanapie, śledząc opery mydlane i opłakując dawno minioną młodość. Można przecież podejmować wciąż nowe wyzwania, przeżywać wspaniałe rowerowe przygody. Poznawać świat i cudownych ludzi. Cieszyć się każdym dniem i wciąż snuć plany na przyszłość. To dlatego prowadzę ten blog i dlatego, pomimo strachu przed porażką, postanowiłam wystawić się na publiczny osąd w plebiscycie na BLOG ROKU 2010.

Zasady konkursu są następujące. Zgłoszone blogi przeszły do II etapu konkursu. Polega on na głosowaniu SMS. Zliczanie głosów SMS odbywa się dwa razy w ciągu doby - o godzinie 12:00 oraz o 24:00. Dzięki podsumowaniu głosów powstaje ranking blogów najpopularniejszych w danej kategorii.
Tak powstanie lista 10 najwyżej ocenionych blogów w każdej kategorii. Spośród 3 wytypowanych przez siebie blogów, Juror – znawca danej kategorii, wskaże jednego bloga, który stanie się zwycięzcą w danej kategorii tematycznej. Jurorką w kategorii „Moje zainteresowania i pasje” jest pani Jolanta Kwaśniewska. Wyniki można śledzić na tej stronie.

Minęła właśnie godzina 24:00. Sprawdziłam wyniki i okazało się, że awansowałam z miejsca 63 na 35 (na 763 zgłoszone blogi). Szanse rosną :)

Dagna w zimowym kasku ;) © niradhara


Serdecznie dziękuję Monice, Darkowi, Jackowi, drugiemu Jackowi, Kubie i Piotrkowi za dotychczasowe wsparcie i reklamę. Dziękuję również mojej córce – Dagnie, która dziś przyleciała z Edynburga, wsiadła na rower, by przejechać ze mną choćby kilka symbolicznych kilometrów i wesprzeć mnie duchowo w walce.

Dziękuję wszystkim, którzy oddali już na mnie swoje głosy, a tych, którzy tego jeszcze nie zrobili, proszę o udział w głosowaniu. Cel, na który zostaną przeznaczone uzyskane za sms-y pieniądze jest szlachetny, a ewentualna wygrana byłaby wspaniałą promocją BIKESTATS :)

magneticlife.eu because life is magnetic