Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:189.11 km (w terenie 6.00 km; 3.17%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1629 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:27.02 km
Więcej statystyk

halny

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(18)
Kategoria w pobliżu domu
Wstawanie o godzinie szóstej w niedzielę stanowczo nie leży w moim zwyczaju. Dziś jednak było to konieczne, albowiem trzeba mi było pożegnać delegację węgierską, która w ramach wymiany międzynarodowej gościła u nas przez ostatni tydzień.

Jezioro Czanieckie © niradhara


widok na Porąbkę © niradhara


Zwlokłam się z łóżka, wypiłam kawę i wskoczyłam na rower by udać się pod szkołę, skąd mieli odjechać. Ranek był jakiś niesamowity – na wschodzie czerwone niebo, światło podkreślające barwy jesieni – po prostu pięknie! W dodatku rower jechał zupełnie sam, bez pedałowania :)

pan i jego pies © niradhara


leśna dróżka © niradhara


Dopiero po chwili dotarło do mnie, że cudów jednak nie ma – to szalejący halny pchał mnie z niesamowitą wręcz siłą.

świat z perspektywy mrówki © niradhara


Nietrudno się domyślić, że powrót pod wiatr był znacznie trudniejszy. Chwilami niemal zatrzymywałam się w miejscu, ale najgroźniejsze były nagłe podmuchy boczne, spychające na przeciwny pas ruchu.

jesienny spacer © niradhara


Nasze rowerowe plany na niedzielę wzięły w łeb, by jednak nacieszyć się urokami jesieni wybraliśmy się na długi spacer z psem do lasu. Tam przynajmniej nie wiało :)

szczęśliwy pies © niradhara


W lesie było dziś naprawdę pięknie. Myślałam, że choć trochę poprawi mi to humor, ale jakoś nie pomogło :(

pasożyt też może być piękny © niradhara


strumyczek © niradhara



Ostatnio wpadłam w jakąś dziwną depresję – nic mnie nie cieszy, sama sobie wydaję się beznadziejna i nie widzę żadnego sensu w tym, co robię. Przemknęła mi nawet przez głowę myśl, by zrezygnować z robienia wpisów na BS, zakotwiczyć z książką w fotelu i odciąć od całego świata..

droga do domu © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

we mgle

Wtorek, 12 października 2010 · Komentarze(7)
Kategoria w pobliżu domu
Zimna i wilgotna mgła otuliła dziś Kobiernice. Ponurość jej była jednak pełna jakiegoś tajemnego uroku. Choć, w drodze do pracy, zdana byłam tylko na komórkę, rozpaczliwie usiłowałam zrobić fotkę oddająca nastrój chwili...

mgła © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Kozubnika

Poniedziałek, 11 października 2010 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Pierwszy raz osrebrzyły się dziś pola szronem
I przeczuciem skonania zapłakały lasy -
Na mgłach oparów blade przyciągnęły chłody...

To fragment wiersza „Gwiazdom umarłym” Leopolda Staffa, który przypomniał mi się dziś gdy jechałam rano do pracy. Trawa pokryta była szronem, ponurość jakaś i ziąb ogarnęły ziemię. Z pracy wróciłam na tyle wcześnie, by móc jeszcze wyskoczyć na rower. Miałam się odstresować, cieszyć popołudniowym słońcem i barwami jesieni i wyrzucić z głowy ponure wierszydła. No to dlaczego poniosło mnie akurat do Kozubnika?

jesień w Kozubniku © niradhara


Ośrodek w Kozubniku był kiedyś jednym z piękniejszych w Polsce. Były tu restauracje, baseny, solarium, odnowa biologiczna, korty tenisowe, wyciąg narciarski a przede wszystkim luksusowe, jak na czasy PRL-u hotele. Tak to wyglądało kiedyś:


A tak wygląda teraz. Jeszcze do niedawna miłośnicy paintballa zabawiali się w wojnę w ruinach ośrodka, dziś obowiązuje zakaz wstępu do wszystkich obiektów, bo grożą one zawaleniem.

trudno zgadnąć co tu kiedyś było © niradhara


współczesna ruina © niradhara


Ruiny przyciągają nie tylko turystów…

któż tam jest pod lasem? © niradhara


fotki pamiątkowe będą niezwykle oryginalne © niradhara


To pewnie jakaś nowa moda, bo w ciągu 15 minut spotkałam dwie pary nowożeńców robiące tu sobie zdjęcia poślubne. Wydaje mi się, że tak pojęty romantyzm jest zjawiskiem stosunkowo nowym, a – muszę przyznać - dla mnie niezupełnie zrozumiałym.

może to dzieło nowożeńców? © niradhara


Kobiernice w tym roku zostały dwukrotnie dotknięte przez powódź. Nieodpowiedzialność i brak wyobraźni dyrekcji dróg publicznych i kierownictwa zapory w Porąbce mogą doprowadzić do jeszcze jednej, o wymiarach niewyobrażalnego kataklizmu! Zapora wybudowana była w latach 1928–1937 i jej nośność jest stosunkowo niewielka. Nie jest chyba trudno zgadnąć, co się z nią dzieje w czasie przejazdu wyładowanego tira. Znak zakazu wjazdu pojazdów o wadze ponad 7,5 najwyraźniej nikomu nie przeszkadza, a policja woli kasować kierowców, którzy przekraczają prędkość!

kierowca ma problemy z wagą © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

wokół Jeziora Dobczyckiego

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(9)
Październikowe poranki są już lodowato zimne, co ma tę dobrą stronę, że wczesne zrywanie się z łóżka człowieka nie kusi! Wyspani i radośni zapakowaliśmy rowery na bagażnik samochodowy i pojechaliśmy do Myślenic, skąd zaczynała się rowerowa część naszej wycieczki – wokół Jeziora Dobczyckiego.

jezioro - odsłona pierwsza © niradhara


Jezioro Dobczyckie to zbiornik zaporowy położony pomiędzy Myślenicami a Dobczycami, utworzony w 1986 roku poprzez spiętrzenie wód Raby przez zaporę, która ma 30 m wysokości i 617 m długości. Zbiornik ma powierzchnię ok. 11 km². Decyzja o budowie zbiornika zapadła w 1970 roku. Jego wypełnienie zostało poprzedzone wycięciem lasów, przeniesieniem miejscowości, dróg, cmentarza i szkół.

jezioro - odsłona druga © niradhara


Oddanie do użytku zbiornika rozwiązało problem powodzi spowodowanych wylewami rzeki Raby. Jezioro Dobczyckie dostarcza wodę pitną między innymi do pobliskiego (około 20 km) Krakowa (ponad 50% zapotrzebowania). Poniżej zbiornika funkcjonuje elektrownia wodna.

a co to za kopka w dali? © niradhara


Do Dobczyc jechaliśmy brzegiem południowym. Spokojna, niemal pusta droga wije się wzdłuż brzegu jeziora. Jest kilka podjazdów, pokonanie których nagradzane jest pięknymi widokami.

jezioro - odsłona trzecia © niradhara


jezioro - odsłona czwarta © niradhara


Naszym głównym celem był zamek w Dobczycach. Leży on na skalistym wzgórzu nad Rabą. Powstał prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku. Warownia składała się z zamku górnego i dolnego. W okresie świetności obiekt posiadał w sumie ponad 70 sal i 3 wieże. Pomimo zniszczeń w czasie wojen szwedzkich zamek zamieszkały był aż do początków wieku XIX. Dopiero gdy właściciele przenieśli się do dworu w Gaiku zamek uległ rozbiórce, głównie za sprawą miejscowej ludności, szukającej wśród ruin legendarnego skarbu. Obecnie część zamku jest zrekonstruowana, a w odnowionych salach mieści się muzeum, w którego kolekcji znajdują się także eksponaty pochodzące z prowadzonych w Dobczycach wykopalisk archeologicznych.

zamek w Dobczycach © niradhara


Rowery można bezpiecznie zostawić obok kasy, gdzie przemiła pani czuwa nad tym, by gdzieś nie odjechały. Można tu też przekąsić coś ciepłego. Wybór niestety wręcz symboliczny – albo kiełbasa albo szarlotka na ciepło. O smak kiełbasy należałoby zapytać Piotrka, szarlotka była pyszna :)

Kajman lubi muzea © niradhara


widok z zamku na zaporę © niradhara


rzeka Raba © niradhara


Bilet wstępu na zamek kosztuje 7 zł, a w cenie jest również zwiedzanie położonego tuż obok skansenu budownictwa ludowego. Na terenie skansenu mieszczą się obiekty przeniesione z okolicznych wsi po 1971.

skansen - widok ogólny © niradhara


w skansenie © niradhara


Bardzo lubię takie miejsca, zastanawiam się zawsze jak to było – mieszkać całą rodziną w jednej izbie bez dostępu do Internetu? ;)

sprzęty domowe © niradhara


Jeszcze tylko ostatni rzut oka na zaporę i zamek.. W trakcie robienia fotki zaczepił mnie jakiś młody człowiek proponując pożyczenie statywu. Miłe to z jego strony, ale do czego komu statyw w biały dzień? Chyba będę musiała jeszcze trochę poczytać o fotografowaniu, bo nie mogłam się domyślić…

stare i nowe © niradhara


Z Dobczyc pojechaliśmy do Zakliczyna, gdzie znajduje się drewniany kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, pochodzący z 1773 roku. Najcenniejszymi zabytkami we wnętrzu są: krzyż znajdujący się w prezbiterium oraz rokokowe ołtarze. Niestety kościół był zamknięty i cudów owych nie udało nam się zobaczyć.

kościół w Zakliczynie © niradhara


kapliczka © niradhara


Trafiliśmy za to na odpust. Na straganach sprzedawano balony, pierniki oraz różnego typu i rodzaju materiały wybuchowe. No, może ich siła rażenia zbyt wielka nie była, ale hałasu czyniły mnóstwo, o czym mieliśmy okazję się przekonać, albowiem młodzież okoliczna różne eksperymenty pirotechniczne czyniła.

we wsi odpust © niradhara


Garmin Oregon znów dziś rozbawił mnie niemal do łez – miał nas doprowadzić z Zakliczyna do miejsca, w którym zostawiliśmy auto. Jeszcze 100 metrów od celu pokazywał, że do przejechania pozostało jeszcze ponad 26 kilometrów, albowiem w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów nie uznaje on dróg krajowych i wojewódzkich. Nie posłuchaliśmy go… Hm, ryzykanci, czy może raczej lenie?


magneticlife.eu because life is magnetic

do pałacu w Kozach

Sobota, 9 października 2010 · Komentarze(9)
Krótki, popołudniowy wypad do Kóz był pomysłem Piotrka. Historię miejscowości opisał on wyczerpująco na swoim blogu, nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko wstawić kilka fotek.

pod platanem © niradhara


Najciekawszym obiektem w Kozach jest bez wątpienia neoklasycystyczny Pałac Czeczów z XVIII w., przebudowany w XIX w., z obszarem pałacowo-parkowym. Platan znajdujący się w parku pałacowym to symbol Kóz. Jest on jednym z nielicznych okazów tego gatunku w Polsce

pałac w Kozach © niradhara


kaplica dworska © niradhara


Kompleks pałacowo-parkowy najwyraźniej domaga się remontu. Miejmy nadzieję, że znajdą się na to środki, zanim Unia odetnie nas od kasy.

schody donikąd © niradhara


jesienne światło © niradhara


Kościół parafialny w Kozach wzniesiono w latach 1900-1901. Żadne cudo, ale fotkę pstryknąć można :)

kościół w Kozach © niradhara


kościół - detal © niradhara


Gdy wracaliśmy do domu było już ciemno i zimno. Nad głowami latały nam samoloty, a ja zastanawiałam się, czy z któregoś z nich nie patrzy czasem na nas nasza córka?

samoloty © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

zbiorówka

Piątek, 8 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria w pobliżu domu
W ostatnich dniach każdą wolną chwilę spędzałam z córką,która przyjechała do domu na krótki urlop. Dagna jest stewardessą i mieszka teraz w Edynburgu, więc nie widziałyśmy się od kilku miesięcy. Rodzina jest najważniejsza! Rower zszedł na dalszy plan. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy i znów musiałyśmy się rozstać :(

magneticlife.eu because life is magnetic

do Rzyk

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(8)
Kategoria w pobliżu domu
W taki ranek jak dziś góry toną w srebrzystej, mglistej poświacie. Jest pięknie, ale uszy marzną gdy ktoś, tak jak Piotrek, zgubił czapeczkę. Już w Porąbce okazało się, że z zimnem nie wygra i zamiast jechać na Żar, potulnie wróciliśmy do Kęt, do sklepu rowerowego. O dziwo, był zamknięty.. W chwili, gdy Piotrek wybrał numer telefonu do właściciela sklepu, uświadomiliśmy sobie, że to przecież niedziela! Jakież wielkie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nie ma problemu, specjalnie dla nas pan Bogusław na chwilę otworzy sklep. Kupujemy w „Cykloturze” od dawna, a wstyd powiedzieć, dopiero dziś, w czasie rozmowy, dowiedzieliśmy się, że jego właściciel jest zwycięzcą „Bałtyk-Bieszczady Tour 2010”.


rżysko © niradhara


Zmuszeni do zmiany planów postanowiliśmy pojechać do Rzyk. W Witkowicach nastawiłam GPS i zdaliśmy się na niego. Skubaniec od razu wciągnął nas na kamole. Na szczęście dużo ich nie było. Dalej na szczęście był już asfalt, więc nie będąc zmuszoną do patrzenia pod koła, mogłam spokojnie podziwiać widoki

poranna mglistość © niradhara


Andrychów © niradhara


pole kukurydzy © niradhara


Zaletą jazdy bocznymi drogami jest brak blachosmrodów, drobną wadą występująca czasem konieczność noszenia roweru.

tor przeszkód © niradhara


kojący szum potoku © niradhara


W Andrychowie zjechaliśmy na chwilę do parku. Korzystając z ostatnich, być może, ciepłych dni całe rodziny spacerowały wokół stawu, podziwiając ptactwo wodne i fontanny.

park w Andrychowie © niradhara


tęcza © niradhara


czarny łabędź © niradhara


chwila na toaletę © niradhara


ja też poproszę o fotkę © niradhara


Pogapiliśmy się i my. Skonsumowaliśmy małe co nieco i pojechaliśmy dalej. Rzyki, to miejscowość, gdzie ciągle przybywa atrakcji turystycznych. Jedną z nich jest park linowy. Na parkingu przed nim stało kilka samochodów. Niestety, nie udało mi się jednak sfocić nikogo zwisającego w jakiejś oryginalnej pozycji.


atrakcje dla dużych i małych © niradhara


Podjazd pod wyciąg narciarski w Praciakach to znowu teren. Wjechaliśmy kawałek w las. Nie tylko my podziwialiśmy jego urok. Było tu sporo turystów i kilkadziesiąt tysięcy drobnych muszek, które za punkt honoru postanowiły sobie rzucić nam się w oczy. Niektóre desperatki swój krótki muszy żywot zakończyć chciały w naszych paszczach. Muchy nie są naszym ulubionym daniem, jak niepyszni postanowiliśmy więc wrócić do domu.

Rzyki - Praciaki © niradhara


drzewo © niradhara


Do sumy kilometrów doliczyłam dojazd do sklepu.


magneticlife.eu because life is magnetic