halny
Niedziela, 24 października 2010
· Komentarze(18)
Kategoria w pobliżu domu
Wstawanie o godzinie szóstej w niedzielę stanowczo nie leży w moim zwyczaju. Dziś jednak było to konieczne, albowiem trzeba mi było pożegnać delegację węgierską, która w ramach wymiany międzynarodowej gościła u nas przez ostatni tydzień.
Zwlokłam się z łóżka, wypiłam kawę i wskoczyłam na rower by udać się pod szkołę, skąd mieli odjechać. Ranek był jakiś niesamowity – na wschodzie czerwone niebo, światło podkreślające barwy jesieni – po prostu pięknie! W dodatku rower jechał zupełnie sam, bez pedałowania :)
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że cudów jednak nie ma – to szalejący halny pchał mnie z niesamowitą wręcz siłą.
Nietrudno się domyślić, że powrót pod wiatr był znacznie trudniejszy. Chwilami niemal zatrzymywałam się w miejscu, ale najgroźniejsze były nagłe podmuchy boczne, spychające na przeciwny pas ruchu.
Nasze rowerowe plany na niedzielę wzięły w łeb, by jednak nacieszyć się urokami jesieni wybraliśmy się na długi spacer z psem do lasu. Tam przynajmniej nie wiało :)
W lesie było dziś naprawdę pięknie. Myślałam, że choć trochę poprawi mi to humor, ale jakoś nie pomogło :(
Ostatnio wpadłam w jakąś dziwną depresję – nic mnie nie cieszy, sama sobie wydaję się beznadziejna i nie widzę żadnego sensu w tym, co robię. Przemknęła mi nawet przez głowę myśl, by zrezygnować z robienia wpisów na BS, zakotwiczyć z książką w fotelu i odciąć od całego świata..
Jezioro Czanieckie© niradhara
widok na Porąbkę© niradhara
Zwlokłam się z łóżka, wypiłam kawę i wskoczyłam na rower by udać się pod szkołę, skąd mieli odjechać. Ranek był jakiś niesamowity – na wschodzie czerwone niebo, światło podkreślające barwy jesieni – po prostu pięknie! W dodatku rower jechał zupełnie sam, bez pedałowania :)
pan i jego pies© niradhara
leśna dróżka© niradhara
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że cudów jednak nie ma – to szalejący halny pchał mnie z niesamowitą wręcz siłą.
świat z perspektywy mrówki© niradhara
Nietrudno się domyślić, że powrót pod wiatr był znacznie trudniejszy. Chwilami niemal zatrzymywałam się w miejscu, ale najgroźniejsze były nagłe podmuchy boczne, spychające na przeciwny pas ruchu.
jesienny spacer© niradhara
Nasze rowerowe plany na niedzielę wzięły w łeb, by jednak nacieszyć się urokami jesieni wybraliśmy się na długi spacer z psem do lasu. Tam przynajmniej nie wiało :)
szczęśliwy pies© niradhara
W lesie było dziś naprawdę pięknie. Myślałam, że choć trochę poprawi mi to humor, ale jakoś nie pomogło :(
pasożyt też może być piękny© niradhara
strumyczek© niradhara
Ostatnio wpadłam w jakąś dziwną depresję – nic mnie nie cieszy, sama sobie wydaję się beznadziejna i nie widzę żadnego sensu w tym, co robię. Przemknęła mi nawet przez głowę myśl, by zrezygnować z robienia wpisów na BS, zakotwiczyć z książką w fotelu i odciąć od całego świata..
droga do domu© niradhara