do Rzyk
rżysko© niradhara
Zmuszeni do zmiany planów postanowiliśmy pojechać do Rzyk. W Witkowicach nastawiłam GPS i zdaliśmy się na niego. Skubaniec od razu wciągnął nas na kamole. Na szczęście dużo ich nie było. Dalej na szczęście był już asfalt, więc nie będąc zmuszoną do patrzenia pod koła, mogłam spokojnie podziwiać widoki
poranna mglistość© niradhara
Andrychów© niradhara
pole kukurydzy© niradhara
Zaletą jazdy bocznymi drogami jest brak blachosmrodów, drobną wadą występująca czasem konieczność noszenia roweru.
tor przeszkód© niradhara
kojący szum potoku© niradhara
W Andrychowie zjechaliśmy na chwilę do parku. Korzystając z ostatnich, być może, ciepłych dni całe rodziny spacerowały wokół stawu, podziwiając ptactwo wodne i fontanny.
park w Andrychowie© niradhara
tęcza© niradhara
czarny łabędź© niradhara
chwila na toaletę© niradhara
ja też poproszę o fotkę© niradhara
Pogapiliśmy się i my. Skonsumowaliśmy małe co nieco i pojechaliśmy dalej. Rzyki, to miejscowość, gdzie ciągle przybywa atrakcji turystycznych. Jedną z nich jest park linowy. Na parkingu przed nim stało kilka samochodów. Niestety, nie udało mi się jednak sfocić nikogo zwisającego w jakiejś oryginalnej pozycji.
atrakcje dla dużych i małych© niradhara
Podjazd pod wyciąg narciarski w Praciakach to znowu teren. Wjechaliśmy kawałek w las. Nie tylko my podziwialiśmy jego urok. Było tu sporo turystów i kilkadziesiąt tysięcy drobnych muszek, które za punkt honoru postanowiły sobie rzucić nam się w oczy. Niektóre desperatki swój krótki muszy żywot zakończyć chciały w naszych paszczach. Muchy nie są naszym ulubionym daniem, jak niepyszni postanowiliśmy więc wrócić do domu.
Rzyki - Praciaki© niradhara
drzewo© niradhara
Do sumy kilometrów doliczyłam dojazd do sklepu.