Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:591.58 km (w terenie 14.00 km; 2.37%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:4181 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:31.14 km
Więcej statystyk

wreszcie piątek

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria w pobliżu domu
Rowerkowo do pracy, a po powrocie szybkie pakowanie przyczepy i wyruszamy na camping w Trnavcu.

Przyjeżdżaliśmy tu w minionych latach dość często i był to zawsze jeden z naszych ulubionych campingów. Położony jest nad Liptovską Marą, a wokół rozpościerają się widoki na Tatry, Niskie Tatry i Chocske Vrchy. Przed wprowadzeniem w Słowacji euro ceny były tu przystępne i odpowiadające standardowi. Teraz ceny są takie jak w Austrii, a warunki chwilowo pozostały bez zmian. Nic też dziwnego, że Polacy przestali tu przyjeżdżać, a poprzedni właściciel zbankrutował. Nowy ma ponoć zamiar podnieść standard usług, widać już nawet pierwsze prace. Zniknęła część szpecących bud, nie wiadomo tylko co będzie na ich miejscu.

Rozbijanie obozowiska zajęło nam sporo czasu i nie chcieliśmy już później jeździć po ciemku i po piwku ;)


zachodzik © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

zbiorówka

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
Kategoria w pobliżu domu
Zbiorówka za środę i czwartek czyli dojazdy do pracy i szaleńcza wyprawa do sklepu po bułki ;P Oby tylko weekend był słoneczny...

magneticlife.eu because life is magnetic

o wskazaniach GPS-u

Wtorek, 27 kwietnia 2010 · Komentarze(21)
Kategoria w pobliżu domu
Zgodnie z prognozami dzionek w pracy był na tyle intensywny, że po powrocie (rowerowym oczywiście) padłam na kanapę i zasnęłam. Kiedy się obudziłam, Piotrek właśnie wybierał się do pracy i nie zdążyliśmy nawet porozmawiać. Na szczęście jednak jego poczynania opisane już były na BS, zagłębiłam się więc w lekturę. Moją czujność wzbudziło zdanie: „Kąt nachylenia pokazujący się miejscami na GPSie wynosi 20 stopni.” Wskoczyłam zatem na rower i pojechałam na Wołek by sprawdzić, co też ten GPS właściwie pokazuje.

w tych ruinach straszy © niradhara


Okazało się, że GPS nie pokazuje kąta w stopniach, a nachylenie drogi. Obliczane jest ono poprzez podanie w procentach stosunku zmiany wysokości bezwzględnej trasy do jej długości. Istnieją dwie definicje matematyczne, w zależności od których podana wartość odpowiada sinusowi (stosunek zmiany wysokości, mierzony w dwóch punktach trasy, do odległości między nimi, mierzonej wzdłuż trasy} bądź tangensowi (stosunek zmiany wysokości, mierzony w dwóch punktach trasy, do odległości między nimi, mierzonej w poziomie) kąta nachylenia trasy. W praktyce różnica między dwiema alternatywnymi metodami obliczeń jest nieznaczna, jako że typowe trasy transportowe są nachylone nie więcej niż 20 stopni, a dla tak małych kątów różnica sinusa i tangensa jest niewielka. Z tego powodu, prawie nigdy, podając nachylenie trasy, nie zaznacza się w jaki sposób zostało wyliczone.

Wracając do cytowanego wpisu, oznacza to, że pokazanemu przez GPS nachyleniu drogi 20% odpowiada kąt ok. 12 stopni. CBDO ;)

na Bukowcu zapłonęły juz światła © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

orgia w kamieniołomie

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(31)
Kategoria w pobliżu domu
Jadąc rano do pracy rowerem rozmyślałam, jaki ciężki czeka mnie tydzień. Myśl ta, z pozoru niemiła, wyzwoliła jednak pozytywny ciąg skojarzeń: praca -> roboty przymusowe -> kamieniołom -> Kozy. Tak to zrodził się pomysł na popołudniową przejażdżkę.

kamieniołom w Kozach © niradhara


Wstyd się poznać, ale choć tak blisko, nigdy tam nie byłam. Nie wiedziałam, która dokładnie koziańska uliczka prowadzi do kamieniołomu, zapytałam więc jakiejś miłej pani, która doradziła, by na każdym rozjeździe skręcać w lewo. Zapomniała dodać, że od dziecka ma problemy z rozróżnianiem prawej i lewej ręki. Asfalt się skończył, dalszej drogi widać nie było. W nadziei, że faceci mają może lepszą orientację w terenie, zapytałam sympatycznego, sączącego właśnie poobiednie piwko pana, jak dotrzeć do celu podróży. Wskazał mi leśną ścieżkę i określił dystans na około 100 metrów. Już po 50 metrach ścieżka zaczęła się jednak podstępnie rozwidlać, a ja brnęłam w las.

tego Kellysek nie lubi © niradhara


Kellysek zbuntował się niemal natychmiast, oznajmiając, iż jest szlachetnym trekkingiem i po czymś takim jeździć nie będzie. Nie bój się słodziutki, prosiłam go czule, pańcia cię poprowadzi. Owo „prowadzenie” okazało się jednak eufemizmem, albowiem pańcia musiała pchać, ciągnąć i nosić swego rumaka na rękach ;P W końcu jednak jakimś cudem trafiliśmy na drogę do kamieniołomu :)

znalazłam drogę © niradhara


Kamieniołom powstał w latach od 1910 do 1912 za sprawą ówczesnego właściciela ziemskiego majątku Kozy - Mariana Czecza. Początkowo stanowił własność dworu. Za prawo urobku kamienia hrabiowie otrzymywali spore sumy pieniędzy. Administracja mieściła się w Zarządzie Dóbr Kozy.

te skróty chyba nie dla mnie © niradhara


W okresie międzywojennym pracowało tu 280 ludzi. Zbudowano kolejkę linową o długości 2510 m aż do stacji kolejowej w Kozach, gdzie znajdowała się ładownia, sortownia i silosy magazynowe. Kolejka posiadała 18 przęseł, do 1928r. podpory były drewniane. W 1928 r. kolejkę przebudowano - drewniane podpory wymieniono na żelazne.

w kamieniołomie © niradhara


Około 1921 r. kamieniołom został sprzedany Powiatowemu Zarządowi Drogowemu w Białej a następnie dzierżawiło go starostwo w Białej. Zainwestowano pokaźne kwoty w urządzenia mechaniczne, taśmociągi, urządzenia za- i wyładowcze na stacji kolejowej.

nad urwiskiem © niradhara


Po wojnie eksploatacją zajmowało się przedsiębiorstwo z Katowic. Z czasem kamieniołom rozrastał się i zajmował nowe obszary. W latach 70 - tych na skutek złego stanu technicznego kolejkę linową zlikwidowano i dokonano rozbudowy urządzeń w pobliżu wyrobiska. Transport wewnątrz wyrobiska, jak i też odbiór wyrobów gotowych ze składu terenowego odbywał się samochodami. Teren przekształcony zajmował około 33 ha.

rzut oka w dół © niradhara


W ostatnich latach funkcjonowania eksploatowano najwyższy poziom na wysokości 628 m n.p.m.(poziom Nr V). Osiągnięta została granica własności terenu. W związku z tym, a także brakiem możliwości powiększenia obszaru eksploatacji, w 1994 roku doszło do likwidacji zakładu wydobywczego.

lepiej się nie poślizgnąć © niradhara


Obecnie są to tereny rekreacyjne o niepowtarzalnej florze i faunie oraz strukturze geologicznej. Służą mieszkańcom i turystom do celów spacerowych i rekreacyjnych. Z półek skalnych pozostałych po byłych urobiskach roztaczają się przepiękne widoki na okolicę.

w dali widać Jezioro Goczałkowickie © niradhara


Odsłonięte na urwiskach widoczne warstwy geologiczne stanowić mogą świetną lekcję przyrody i geografii dla wszystkich zwiedzających te tereny.

czasem słychac spadające kamienie © niradhara


Jest tu naprawdę pięknie i urządziłam sobie małą orgię fotograficzną ;P
Znów będzie co wstawić na BS :)


magneticlife.eu because life is magnetic

Mały Wawel - zamek przyjazny rowerzystom

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(19)
Pomysł był Piotrka – spotkać się z Shemem i przekazać mu naklejki dla bikestatowiczów z Krakowa.

Mnie, jak zwykle, przypadło opracowanie trasy. Założenia zawsze są te same – zobaczyć coś ciekawego i trzymać się z daleka od głównych, ruchliwych dróg. Wymyśliłam zatem pętlę wokół wschodniej części Beskidu Małego.

toczę się po górkach © niradhara


W stronę Suchej Beskidzkiej, gdzie mieliśmy spotkać się z chłopakami, popedałowaliśmy najpierw wzdłuż kaskady Soły, a potem znaną już nam częściowo drogą przez Gilowice.

widok z Wierchu Koconia © niradhara


W Suchej umówiliśmy się obok pomnika konia, znajdującego się na rynku.

pomnik konia © niradhara


Stoi tu karczma „Rzym”, która stała się centralnym punktem wytyczonego w 2002 roku szlaku architektury drewnianej Małopolski. Karczma jest budowlą drewnianą, zrębową, pokrytą czterospadowym dachem, z charakterystyczną kalenicą oraz arkadowymi podcieniami od strony frontowej. Wzniesiona została w II poł. XVIII wieku, za przyzwoleniem byłych właścicieli miejscowości - Wielopolskich, kiedy Sucha zyskując przywileje oraz prawa m. in. do odbywania jarmarków, stała się osadą targową. W suskiej karczmie oprócz kupców, Mistrza Twardowskiego i podstępnego Mefistofelesa gościli również rozbójnicy beskidzcy na czele z babiogórskim harnasiem Józefem Baczyńskim. Karczma pełniła również rolę miejsca o szczególnej symbolice. Właśnie tam handlujący pieczętowali udane transakcje kupna i sprzedaży.

ta karczma "Rzym" się nazywaa © niradhara


Przemek, Mateusz i Hubert byli punktualni jak szwajcarskie zegarki.

już są © niradhara


Poplotkowaliśmy sobie o BS przy żurku i pierogach. Czas uciekał bardzo szybko, w końcu przyszła pora rozjechania się w różne strony.

portret zbiorowy © niradhara


Naszym głównym celem było zwiedzenie zamku w Suchej, zwanego Małym Wawelem. Pierwotnie wzniesiono go w latach 1554 – 1580,jako drewniano - kamienny dwór obronny Kaspra Suskiego herbu Saszor. Rozbudowany przez Piotra Komorowskiego w okazałą renesansową rezydencję magnacką w latach 1608 - 1614. W latach 1703 - 1708 Anna Wielopolska herbu Starykoń dokonała dalszej rozbudowy zamku wznosząc dwie wieże: południowo- wschodnią i południowo- zachodnią.

Mały Wawel - widok od strony drogi © niradhara


W 1843 roku Aleksander Branicki herbu Korczak, sprzedając swój paryski pałac, nabywa Suchą od Jana Kantego Wielopolskiego. Za rządów Branickich, przed rokiem 1867, rozebrano skrzydło wschodnie zamku z bramą wjazdową. W tym też czasie powstała neogotycka oranżeria oraz mur kamienny wokół parku.

Mały Wawel - dziedziniec © niradhara


W latach 1882 - 1887 Władysław Branicki podjął generalną restaurację zamku, zatrudniając architekta Tadeusza Stryjeńskiego. Prace budowlane prowadził niejaki Knaus z Płazy. W tym czasie powstały stiukowe obramienia okien elewacji parkowej i obu wież (dzieło włoskich sztukatorów) oraz wszystkie stropy o konstrukcji stalowej.

Mały Wawel © niradhara



Po pożarze w 1905 roku nastąpiła kolejna odbudowa zamku, którą również nadzorował Tadeusz Stryjeński. W roku 1922 Sucha i zamek jako wiano córki Władysława Branickiego przeszły w ręce rodziny Tarnowskich herbu Leliwa. W czasie II wojny światowej Zamek zajęli Niemcy, a później wojska radzieckie. Cenne zbiory biblioteczno - muzealne uległy rozproszeniu, rabunkom i dewastacji. Po wojnie w zamku mieściło się Liceum Ogóolnokształcące, internat oraz magazyny GS i prywatni lokatorzy. W latach 1968 - 1986 Państwowe Zbiory Sztuki na Wawelu rozpoczęły prace renowacyjne w celu przygotowania obiektu na cele muzealne. W roku 1996 kompleks zamkowy został przejęty przez samorząd lokalny.

może wystrzeli © niradhara


Obecnie w zamku prowadzi działalność Miejski Ośrodek Kultury - Zamek, Galeria Sztuki - Zamek gdzie cyklicznie organizowane są wystawy sztuki współczesnej i tradycyjnej, Suskie Stowarzyszenie Kultury i Sztuki - Klub Muzyczny "Stara Zbrojownia" a w przyziemiu znajduje się restauracja "Kasper Suski", natomiast w skrzydle oficynowym - hotel.

zamkowa kapliczka © niradhara


Zamek szczyci się tym, że jest przyjazny rowerzystom, czego mieliśmy przyjemność doświadczyć osobiście. Gdy fotografowałam dziedziniec, podeszła do nas pani przewodnik, zaprosiła do zamkowych wnętrz, proponując pozostawienie rowerów w bezpiecznym miejscu. Skwapliwie skorzystaliśmy z okazji i zwiedziliśmy muzeum zamkowe oraz wystawę malarstwa młodopolskiego malarza, rysownika i grafika – Wojciecha Weissa.

ta pani mu się chyba podoba © niradhara


Z Suchej Beskidzkiej droga wiodła nas na północ, w stronę Krzeszowa.

Stryszawka © niradhara


Podjazdom nie było widać końca. Na szczęście widoki rekompensowały wysiłek.

moja Golgota © niradhara


Górki Krzeszowskie © niradhara


Dotoczyliśmy się w końcu z trudem do Krzeszowa Górnego. Niestety Księża Studnia, dla której wybraliśmy drogę najeżoną podjazdami, mocno nas rozczarowała.

Księża Studnia © niradhara


Piotrek wozi ze sobą wprawdzie Garmina, ale dla mnie jedynym płynącym z niego pożytkiem jest znajomość sumy podjazdów. Kocham mapy i zawsze lubię wiedzieć gdzie jestem.

kocham mapy © niradhara


Następnym punktem zaplanowanej przeze mnie trasy był znajdujący się jeszcze w fazie budowy zbiornik wodny w Świnnej Porębie.

widok na zaporę © niradhara


Budowa zapory w Świnnej Porębie jest jednym z najdłużej powstających projektów hydrotechnicznych. Już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku powstał pierwszy projekt zagospodarowania terenu. Jej budowę rozpoczęto w 1986 roku, w latach 1988 - 1992 rozebrano linię kolejową Wadowice - Skawce (która przebiegała na większości terenów planowanych pod zalanie). Ze względu na kłopoty finansowe związane z przemianami gospodarczymi po 1989 roku, prace opóźniały się. Harmonogram prac przyjęty przez sejm w 2005 roku również nie jest realizowany. W związku z kryzysem finansowym prace nad budową zbiornika zostały wstrzymane.

to zostanie zalane © niradhara


Zbiornik powstanie na terenach gmin Mucharz, Stryszów i Zembrzyce. Zapora usytuowana jest na 26,6 km biegu rzeki Skawy, powierzchnia zlewni rzeki do przekroju zapory wynosi 802 km². Nie podjęto jeszcze decyzji co do nazwy zbiornika. Pojawiła się propozycja nazwania go Jeziorem Wadowickim, ale swój sprzeciw wyraziły niektóre gminy, na których terenie znajdzie się planowany zbiornik.

zapora w budowie © niradhara


Ostatnim ciekawym punktem wycieczki był znajdujący się w Gorzeniu Górnym dworek Emila Zegadłowicza.

dotarliśmy do dworku © niradhara


Dwór pochodzi z I poł. XIX w. i jest położony w pięknym parku.

pozowanie na pieńku © niradhara


Niestety przyjechaliśmy tu zbyt późno i muzeum było już zamknięte.

dworek w cłej krasie © niradhara


Na pierwszym podjeździe w drodze do Zawadki przeżyłam kryzys, nagle zbuntował się mój niedoleczony kręgosłup, przypominając bólem, że przecież rehabilitacja jeszcze się nie skończyła. Ukoił mnie dopiero malowniczy zachód słońca, bo tylko piękno i dobro mają prawdziwą moc uśmierzania bólu :)

malowniczy koniec pięknego dnia © niradhara


Dziękuję Ci Przemku, za zainspirowanie nas do pięknej wycieczki, a wszystkim Wam trzem za miłe chwile w Rzymie. No i oczywiście Tobie, Piotrek za kolejny fajny dzień :)


magneticlife.eu because life is magnetic

DPD

Środa, 21 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
Kategoria w pobliżu domu
Zrobiło się chłodno, kropił trochę deszczyk. Po powrocie z pracy nie wsiadłam już na rower, bo w trakcie serii zabiegów rehabilitacyjnych (bańki,akupunktura, masaże) nie wolno ani się przemęczać, ani zmarznąć. Nie chciałabym zaprzepaścić tego, co do tej pory udało się osiągnąć.
Dzięki pozostaniu w domu zauważyłam wreszcie, że w sadzie zakwitły pięknie wiśnie :)

kraj kwitnącej wiśni czyli zbudowaliśmy jednak drugą Japonię ;) © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

DPD

Wtorek, 20 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Na dziś miałam wyznaczony termin tomografii komputerowej kręgosłupa, więc popołudniowego rowerowania nie było.

magneticlife.eu because life is magnetic

na Przełęcz Targanicką

Poniedziałek, 19 kwietnia 2010 · Komentarze(14)
Kategoria w pobliżu domu
Po zaliczeniu rowerowego DPD, czyli dojazdu do pracy i z powrotem do domu, zachciało mi się ładnych widoków.

znowu w górach © niradhara


Niewiele się namyślając pojechałam do Wielkiej Puszczy. Prowadzi stąd podjazd na mało znaną, w przeciwieństwie do Przełęczy Kocierskiej, Przełęcz Targanicką. Podjazd jest stromy, ale chwilami GPS chyba trochę przesadzał, pokazując prawie 40% nachylenia.

można się zasapać © niradhara


Z przełęczy podjechałam kawałek w stronę Koprówki.

po szuterku © niradhara


Usadowiłam się w miejscu, z którego był najładniejszy widok i najpierw sama go chłonęłam, a potem fotografowałam dla Szanownych Czytelników.

panorama © niradhara


Jawornica na drugim planie © niradhara


wszędzie te szpecące druty © niradhara


ostatni rzut oka z przełęczy © niradhara


Nagle słońce skryło się za ciemnymi, nadciągającymi z zachodu chmurami. Ulewa mi wprawdzie niestraszna, bo w głębi przepastnych mych sakw zawsze znaleźć można kurtkę przeciwdeszczową, ochraniacze na buty, a nawet nieprzemakalną czapeczkę pod kask. Robiło już się jednak późno, z żalem więc rozpoczęłam powrót do domu. Deszczyk dopadł mnie w Andrychowie, ale był ciepły, wiosenny, nieomal majowy.


magneticlife.eu because life is magnetic

szlakami rowerowymi Ziemi Oświęcimskiej

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(16)
Dzisiejszym naszym celem był Bieruń. Nie zaplanowałam wcześniej dokładnej trasy przejazdu, wychodząc z założenia, że czasem trzeba trochę poimprowizować.

Pierwszą z atrakcji turystycznych miał być zaznaczony na mapie w pobliżu miejscowości Góra użytek ekologiczny - torfowisko. Na miejscu nie znaleźliśmy jednak żadnej informacji, a jego widok bardzo nas rozczarował.

torfowisko © niradhara


Na pocieszenie sfociłam znajdujący się po drugiej stronie drogi staw.

staw z wysepkami © niradhara


Na Ziemi Oświęcimskiej jest bardzo wiele szlaków rowerowych, biegnących bocznymi drogami asfaltowymi lub terenem. Wszystkie są doskonale oznaczone. Jazda pachnącym olejkiem sosnowym lasem, jest nie tylko przyjemnością, ale też kojąco wpływa na drogi oddechowe.

szlak rowerowy © niradhara


Największą atrakcją Bierunia jest drewniany cmentarny kościółek św. Walentego z przełomu XVI/XVII wieku. Zwany przez mieszkańców Bierunia, „Walencinkiem”, należy do parafii św. Bartłomieja w Bieruniu Starym. Dnia 14 października 1929 kościółek został uznany za zabytek, posiada relikwie św. Walentego, których autentyczność potwierdzona jest dokumentem z 28 lutego 1961.

Walencinek © niradhara


13 lutego 2004, w wigilię odpustu św. Walentego, miasto ogłosiło tego świętego swoim patronem. Kościół znajduje się na szlaku architektury drewnianej województwa śląskiego.

brama na dziedziniec © niradhara


Kościółek był niestety zamknięty, zatem wnętrze mogliśmy zobaczyć jedynie przez szybkę w drzwiach.

widziane przez szybkę © niradhara


Ciekawy jest również rynek. Niestety, nie było tu ani jednej lodziarni. Zgroza! Ja tak kocham lody i nastawiałam się na nie przez 30 kilometrów!

rynek w Bieruniu © niradhara


Stoi tu za to fontanna, na której zamieszkał bieruński utopiec. Znajduje się ona na miejscu studni z 1927 roku. Teraz znajdują się tu dwie pompy, które kształtem nawiązują do wyglądu pomp z końca lat 20. ubiegłego wieku. Autorem projektu jest artysta plastyk Roman Nyga. Rzeźbę wykonał Stanisław Chochół z Goczałkowic.

z utopcem © niradhara


Utopiec ma około metra wzrostu i powstał z brązu. Ma przypominać mieszkańcom, że Bieruń i okolice nazywano kiedyś "żabim krajem". Miasto otaczają rzeki: Wisła, Gostynka oraz Mleczna. W okolicy pełno było też jezior, stawów i bagien, a w nich ponoć aż roiło się od utopców, czyli niedobrych duchów. Dawniej wierzono, że wciągały ludzi pod wodę. Przybierały różne postacie - na przykład ryb, żab albo dziwnych ludzików. Na ich temat do dziś krąży wiele legend. Najbardziej znany jest utopiec spod bieruńskiego kopca. W mieście mówi się, że lepiej go nie drażnić, bo może przynieść nieszczęście. Ci, którzy go widzieli, opowiadają, że jest strasznie brzydki. Ma żabią twarz i zielony kubraczek.

mały utopiec © niradhara


fontanna - detal © niradhara


Z Bierunia wracaliśmy znanymi nam już i opisanymi wcześniej na BS drogami. Wprawdzie jazda po w miarę płaskim terenie jest niezbyt męcząca, ale za to widoki nie mogą się równać z górskimi.

nareszcie znów góry © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic