Niewiele się namyślając pojechałam do Wielkiej Puszczy. Prowadzi stąd podjazd na mało znaną, w przeciwieństwie do Przełęczy Kocierskiej, Przełęcz Targanicką. Podjazd jest stromy, ale chwilami GPS chyba trochę przesadzał, pokazując prawie 40% nachylenia.
Nagle słońce skryło się za ciemnymi, nadciągającymi z zachodu chmurami. Ulewa mi wprawdzie niestraszna, bo w głębi przepastnych mych sakw zawsze znaleźć można kurtkę przeciwdeszczową, ochraniacze na buty, a nawet nieprzemakalną czapeczkę pod kask. Robiło już się jednak późno, z żalem więc rozpoczęłam powrót do domu. Deszczyk dopadł mnie w Andrychowie, ale był ciepły, wiosenny, nieomal majowy.
Niełatwo mnie zachwycić -ale pierwsze zdjęcie jest świetne. Słońce zapewne lekko przysłonięte chmurami ,więc błotnik błyszczy się delikatną matową poświatą. Wczoraj udało mi się uchwycić podobny efekt przy lekko zachmurzonym niebie. Błotnika w mym rowerze wprawdzie nie uświadczysz ,ale na innych rowerowych detalach pojawił się ten tajemniczy refleks :)
GPS czasem zdecydowanie przesadza, o czym najlepiej świadczy pokazana przez niego ostatnio maksymalna, uzyskana przez Piotrka prędkość - powyżej 400 km/h ;P
Czytelniczka w mojej osobie jak zawsze ukontentowana widokami ;) I też cieszy mnie, że jeździsz, bo to znaczy, że z kręgosłupem (i nie tylko) nie jest źle :) Pozdrawiam :)