Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:80.09 km (w terenie 16.00 km; 19.98%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:674 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:40.05 km
Więcej statystyk

trochę w siodle, trochę z buta

Niedziela, 2 października 2011 · Komentarze(31)
I znów Piotrek zrobił wpis jako pierwszy. Nie mam z nim szans. Ja pracuję przed południem, on po i gdy zasiadam przed komputerem, nie mam już wielkiego wyboru. Opisał wszystko – stan jurajskich szlaków, historię zamku Bąkowiec w Morsku, nawet nocne hałasy na campingu ;)

jedźcie tam i zobaczcie to sami! © niradhara


Pozostaje mi tylko usprawiedliwić się, dlaczego wbrew wszelkim zasadom, oprócz rowerowych, wstawiam w tym wpisie także zdjęcia z pieszej wycieczki. Otóż Góra Zborów i widok z niej, są tak zniewalająco piękne, że chciałabym zachęcić wszystkich do zobaczenia ich na własne oczy. Jest to teren rezerwatu i wjazd rowerem jest zabroniony. Trzeba z buta. W Podlesicach, u podnóża Góry Zborów, jest camping o dobrym standardzie, stanowiący świetną bazę wypadową do wycieczek po Jurze.

za nami Góra Zborów © niradhara


wiata dla rowerzystów © niradhara


a to ja © niradhara


Ach, prawda, mogę jeszcze przytoczyć kilka legend. Na przykład tą - dawno, dawno temu na zamku w Morsku mieszkał możny pan, który miał niezwykle piękną córkę. Pewnego dnia poznała ona przystojnego, choć ubogiego młodzieńca. Młodzi od razu się w sobie zakochali. Nie podobało się to ojcu, który chciał wydać dziewczynę za kogoś majętnego, żeby powiększyć swoje bogactwa. Z natury okrutny, srogo postąpił z nieposłuszną córką. Wtrącił ją do głębokiego lochu. Zanim się opamiętał, dziewczyna zmarła z głodu i pragnienia.

piaszczyście © niradhara


żwirowato © niradhara


zamek Bąkowiec © niradhara


solidny fundament © niradhara


Młodzieniec postanowił pomścić straszną śmierć ukochanej. Zwołał zbrojną drużynę i wraz z nią uderzył na zamek. Niedostępne mury i potężne baszty wydawały się nie do zdobycia. Na pomoc przyszła jednak natura, gromy zaczęły uderzać na zamek obracając go w gruzy. Wszyscy obrońcy twierdzy zginęli, a ojca dziewczyny powieszono. Dziś z zamku pozostały ruiny, na których w księżycowe noce pojawia się czarna postać ukaranego ojca. Postać rozwiewa się dopiero wtedy, gdy z wnętrza ruin płynie cichy, ale słyszalny płacz nieszczęsnej córki.

jeszcze jedno ujęcie zamku © niradhara


szlak rowerowy, że niech go szlag trafi! © niradhara


znowu po piachu © niradhara


Kajman daje radę © niradhara


Według innej legendy zamek w Morsku zbudowali rozbójnicy - bracia Morscy. Zamek stanowił doskonały punkt wypadowy na przejeżdżające w pobliżu karawany kupieckie i na pobliskie wsie. Wszystkie łupy Morscy gromadzili w zamku. Jednego razu rozbójnicy porwali ukochaną jakiemuś rycerzowi osiadłemu w okolicy. Ten, chcąc odbić dziewczynę, zgromadził zbrojny zastęp. Na swą bazę wybrał Okiennik Duży, który znacznie umocnił. Tam szkolił swoją drużynę. Wreszcie pewnego dnia przystąpił do oblężenia zamku, zdobył go i zniszczył do szczętu.

przerwa obiadowo-piwna © niradhara


pierwszy zachwyt © niradhara


wokół tyle przestrzeni, że aż chciałoby się fruwać © niradhara


nie mogę się napatrzeć © niradhara


Piotrek kontempluje (nie mylić z kątem pluje!) © niradhara


Niezwykle pouczająca jest legenda o owczarzu z Podlesic. Posiadał on wielką, magiczną moc i cieszył się sławą w całej okolicy. Posiadał zaczarowane skrzypce, które grały same. Grały tak głośno, jakby cała orkiestra przygrywała do polek i oberków. Gdy jakaś zarozumiała panna odmówiła tańca kawalerowi, a spostrzegł to owczarz, to jednym pstryknięciem palców sprawiał, że z dziewczyny spadało całe okrycie. Legenda nie mówi, co robił kawalerom przydeptującym pannom palce w tańcu ;)

jeszcze jeden widoczek © niradhara


i jeszcze jeden © niradhara


i jeszcze © niradhara


the king of life © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

jurajska integracja

Niedziela, 2 października 2011 · Komentarze(12)
Wyjazd na Jurę planowaliśmy z Piotrkiem od dawna, czekaliśmy jednak, aż jesień przystroi ją bajecznymi kolorami. Wreszcie „nadejszła wiekopomna chwiła” i rozradowani błękitem nieba i cudownie grzejącym słońcem wyruszyliśmy na szlak jurajskich zamków.

zamek w Bobolicach już odbudowany © niradhara


Na Jurze wytyczonych jest mnóstwo ścieżek rowerowych. Część prowadzi bocznymi drogami asfaltowymi, część uroczymi szutrówkami, a część po piachu, na którym dobrze czułyby się chyba tylko wielbłądy. Wprawdzie upodabniam się do nich powoli, obrastając w tłuszcz (wielbłąd ma go w garbie, a ja w…., no nieistotne!), ale do całkowitej przemiany jeszcze nie doszło i stanowczo wolę poruszać się po czymś, w czym się nie zapadam.

wyruszamy z Podlesic © niradhara


prawie wydmy © niradhara


Jurajską klasykę zamków stanowi duet Bobolice-Mirów. Jeden odbudowany, drugi pozostający w ruinie. O ich historii napisał wyczerpująco Piotrek, mnie zatem pozostało tylko dodać romantyczną legendę.

pora zostawić rowery i zobaczyć zamek z bliska © niradhara


w obramowaniu © niradhara


Dawno, dawno temu właścicielami obu zamków byli dwaj bracia bliźniacy. Łączyła braci głęboka więź. Nie mieli przed sobą żadnych tajemnic i większość ważnych decyzji podejmowali wspólnie. Jeden dla drugiego w ogień by skoczył. W tajemnicy połączyli swe zamki podziemnym przejściem, w którym często się spotykali. Pewnego dnia weszli w posiadanie ogromnych skarbów i ukryli je w podziemnym przejściu, a na straży postawili straszliwą czarownicę.

zamek w wizjerze © niradhara


zamek od frontu © niradhara


Piotrek nawiqzuje znajomości © niradhara


Pewnego razu z jednej z wypraw wojennych, pan na Bobolicach przywiózł brankę, pannę z wysokiego rodu, w której zakochał się bez pamięci i zabrał ją z sobą do domu. Dziewczyna była niepospolitej urody. Gdy ją ujrzał brat bliźniak, też zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Właściciel Bobolic szybko zorientował się w sytuacji. Poczuł straszliwą zazdrość i postanowił ukryć dziewczynę, by mieć ją tylko dla siebie. Zamknął ja w podziemnym lochu i nakazał czarownicy, by jej bacznie strzegła. Zapomniał jednak o tym, że od czasu do czasu czarownica latała na miotle na sabaty na Łysej Górze. W tym czasie brat z Mirowa zakradał się do podziemi i z czasem zjednał sobie przychylność dziewczyny.

docieramy do Mirowa © niradhara


mury grożą zawaleniem © niradhara


Piotrek znów musi na mnie czekać © niradhara


a ja koniecznie chcę zobaczyc ruiny z góry © niradhara


Czarownica odlatując zostawiała na straży swego psa, czarnego wilczura bardziej przypominającego diabła niż przyjaciela człowieka. Otóż pies ten ujadał niestrudzenie za każdym razem, gdy brat z Mirowa odwiedzał ukochaną. Hałas musiał być wielki, skoro zaintrygowany brat z Bobolic udał się wreszcie któregoś dnia, by sprawdzić co się dzieje w podziemnym przejściu. Zastał parę kochanków w czułym uścisku. Wiedziony strasznym gniewem dobył miecza i ugodził nim śmiertelnie swego brata. W tej samej chwili z nieba spadł piorun i raził śmiertelnie bratobójcę.

kusi mnie ta ścieżka © niradhara


Nieszczęsna dziewczyna podobno wciąż przebywa w podziemiach, razem ze skarbami. Nadal pilnuje jej czarownica i pies. A gdy czarownica leci na sabat, na wieży zamkowej pojawia się postać kobiety w bieli, stojącej nieruchomo, zapatrzonej w dal...

w dali widać Bobolice © niradhara


Z Mirowa pojechaliśmy do Złotego Potoku, zobaczyć coś bliższego naszym czasom, czyli pałac Raczyńskich. Pałac ów zbudowano w stylu pseudoklasycystycznym z elementami neorenesansowymi. Dziś w pałacu znajduje się siedziba Zespołu Jurajskich Parków Krajobrazowych z wystawą przyrodniczą. Przed budynkiem znajduje się piękny staw o nazwie Irydion.

w Złotym Potoku © niradhara


pałac Raczyńskich © niradhara


wyglądają dostojnie © niradhara


Obok pałacu znajduje się klasyczny murowany dworek Krasińskich. W 1857 roku mieszkał i tworzył w nim Zygmunt Krasiński. Obecnie mieści się tu Muzeum Krasińskich jako siedziba Oddziału Muzeum Częstochowskiego z wystawą poświęconą poecie. Organizuje się tu także wystawy prac okolicznych artystów.

dworek Krasińskich © niradhara


ostatni rzut oka na pałac © niradhara


Obiad zjedliśmy w Janowie. Przydrożna pizzeria zaskoczyła nas dużym wyborem potraw. Dawno już nie jadłam tak pysznych pierogów. Piotrek, jak zwykle, zamówił coś bardziej konkretnego i też był zachwycony smakiem :)

Aleja Klonów © niradhara


Najważniejszym wydarzeniem dnia było, umówione wcześniej, spotkanie z Anwi i Krzarą. Na miejsce spotkania gospodarze wybrali uroczą Aleję Klonów w Złotym Potoku.

Krzysiek zawsze musi być pierwszy © niradhara


jestem wicemistrzem Polski, ale nie będę się chwalił :) © niradhara


dociera Iwonka © niradhara


Pomimo, iż Krzysiek desperacko pędzi z jednych zawodów na drugie, znaleźli wolne popołudnie, żeby pokazać nam jurajskie atrakcje i poprowadzić uroczymi leśnymi ścieżkami. Wspólnie zaglądaliśmy do tajemniczych jaskiń, podziwialiśmy skały o fantazyjnych kształtach, piliśmy krystaliczną wodę ze źródeł i słuchali miejscowych legend.

fajnie znów się spotkać © niradhara


no to jedziemy © niradhara


Dawno, dawno temu rycerz Bartosz Odrowąż zaprosił słynnego czarodzieja krakowskiego Pana Twardowskiego, aby ten przysporzył mu złota i skarbów. Jednym skinieniem Twardowskiego wypływający na zamku potok zaczął błyszczeć od grudek złota. Odrowąż nie krył zdziwienia i krzyknął - Złoty Potok. Stąd podobno wzięła się nazwa miejscowości. Za ten czyn Twardowski życzył sobie tyle wina ile zdoła wypić, ale że miał tęgą głowę na zamku zabrakło trunku. Postanowił tedy dokończyć uczty w pobliskiej czerwonej karczmie, która zwała się Rzymem. Na to tylko czekał diabeł z którym Twardowski podpisał cyrograf.

Krzysiu zaczekaj, tam może się czaić niedźwiedź jaskiniowy! © niradhara


wracamy na ścieżkę rowerową © niradhara


Kiedy Twardowski zorientował się jaki popełnił błąd, wybiegł z karczmy, chwycił koguta, mocą czarów go powiększył i zaczął na nim uciekać w kierunku Siedlca. Diabeł skoczył za nim wypatrując go miedzy skałami. W pewnym momencie był tak blisko, że przed Twardowskim otwarły się bramy piekła, a piekielny ogień wypalił kawałek ziemi zamieniając ją w pustynię. Tak powstała Pustynia Siedlecka, a miejsce przy skale na której stał diabeł nazwano Piekłem.

Żródło Spełnionych Marzeń © niradhara


źródła Elżbiety i Zygmunta © niradhara


Diabeł pewny zwycięstwa, obserwując przerażenie Twardowskiego, przysiadł na pobliskim wzniesieniu i cieszył się popierdując ze śmiechu. Tak też wypierdział dziurę w ziemi zwaną Jaskinią na Dupce, a pudla, który go obszczekiwał zamienił w skalny ostaniec. Twardowski zorientował się, że nie da rady ujść przeznaczeniu, spiął się ostrogami koguta, a ten odbijając się od jednej ze skał wybił w niej dziurę i poszybował na księżyc. Skała dlatego zwie się Bramą Twardowskiego, a na zwieńczeniu posiada trzy zagłębienia od pazurów koguta.

Brama Twardowskiego © niradhara


zobaczę bramę z bliska © niradhara


Diabeł zaś zaskoczony wspiął się na pobliską skałę, aby zobaczyć gdzie poszybował Twardowski, a że skała miała głębokie szczeliny, diabeł wpadł do środka i bardzo się potłukł. gdy wdrapał się ponownie, wyczarował na szczycie wiszące mosty, aby nie spaść z powrotem. Do dziś skały nazywają się Diabelskie Mosty i odstraszają swoim wyglądem.

a Piotrkowi zrobię fotkę © niradhara


czasem trzeba z buta © niradhara


Wściekły diabeł za niedotrzymanie umowy odebrał Twardowskiemu jego moc i w tym samym momencie, wyczarowane przez Twardowskiego w Złotym Potoku skarby i złoto zapadły sie pod ziemię razem ze złotodajnym źródłem i potokiem, obracając zamek ostrężnicki w ruinę. Od tego czasu Źródła zdarzeń miały wypływać tylko diabelską mocą w złych czasach, wróżąc nieszczęścia.
Złoty Potok aby ominąć diabelskie przekleństwo wypłynął w innym miejscu Źródłami Zygmunta i Elżbiety. Żeby zmylić diabła, wiercił między skałami i zmienił nazwę na Wiercicę.

kolejna jaskinia © niradhara

Miłe chwile uciekają zawsze zbyt szybko. Słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi i przyszła pora pożegnać się z naszymi uroczymi przewodnikami. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się tylko na chwilę w Żarkach, żeby zobaczyć zabytkowy kirkut.

kirkut w Żarkach © niradhara


Iwonko, Krzysiu, serdecznie dziękujemy za wspólnie spędzone chwile i pokazanie nam mnóstwa atrakcji. Mam nadzieję na kolejne spotkanie. Jesień w górach jest piękna. Zapraszamy w Beskidy :)

już widać Górę Zborów © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic