jurajska integracja

Niedziela, 2 października 2011 · Komentarze(12)
Wyjazd na Jurę planowaliśmy z Piotrkiem od dawna, czekaliśmy jednak, aż jesień przystroi ją bajecznymi kolorami. Wreszcie „nadejszła wiekopomna chwiła” i rozradowani błękitem nieba i cudownie grzejącym słońcem wyruszyliśmy na szlak jurajskich zamków.

zamek w Bobolicach już odbudowany © niradhara


Na Jurze wytyczonych jest mnóstwo ścieżek rowerowych. Część prowadzi bocznymi drogami asfaltowymi, część uroczymi szutrówkami, a część po piachu, na którym dobrze czułyby się chyba tylko wielbłądy. Wprawdzie upodabniam się do nich powoli, obrastając w tłuszcz (wielbłąd ma go w garbie, a ja w…., no nieistotne!), ale do całkowitej przemiany jeszcze nie doszło i stanowczo wolę poruszać się po czymś, w czym się nie zapadam.

wyruszamy z Podlesic © niradhara


prawie wydmy © niradhara


Jurajską klasykę zamków stanowi duet Bobolice-Mirów. Jeden odbudowany, drugi pozostający w ruinie. O ich historii napisał wyczerpująco Piotrek, mnie zatem pozostało tylko dodać romantyczną legendę.

pora zostawić rowery i zobaczyć zamek z bliska © niradhara


w obramowaniu © niradhara


Dawno, dawno temu właścicielami obu zamków byli dwaj bracia bliźniacy. Łączyła braci głęboka więź. Nie mieli przed sobą żadnych tajemnic i większość ważnych decyzji podejmowali wspólnie. Jeden dla drugiego w ogień by skoczył. W tajemnicy połączyli swe zamki podziemnym przejściem, w którym często się spotykali. Pewnego dnia weszli w posiadanie ogromnych skarbów i ukryli je w podziemnym przejściu, a na straży postawili straszliwą czarownicę.

zamek w wizjerze © niradhara


zamek od frontu © niradhara


Piotrek nawiqzuje znajomości © niradhara


Pewnego razu z jednej z wypraw wojennych, pan na Bobolicach przywiózł brankę, pannę z wysokiego rodu, w której zakochał się bez pamięci i zabrał ją z sobą do domu. Dziewczyna była niepospolitej urody. Gdy ją ujrzał brat bliźniak, też zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Właściciel Bobolic szybko zorientował się w sytuacji. Poczuł straszliwą zazdrość i postanowił ukryć dziewczynę, by mieć ją tylko dla siebie. Zamknął ja w podziemnym lochu i nakazał czarownicy, by jej bacznie strzegła. Zapomniał jednak o tym, że od czasu do czasu czarownica latała na miotle na sabaty na Łysej Górze. W tym czasie brat z Mirowa zakradał się do podziemi i z czasem zjednał sobie przychylność dziewczyny.

docieramy do Mirowa © niradhara


mury grożą zawaleniem © niradhara


Piotrek znów musi na mnie czekać © niradhara


a ja koniecznie chcę zobaczyc ruiny z góry © niradhara


Czarownica odlatując zostawiała na straży swego psa, czarnego wilczura bardziej przypominającego diabła niż przyjaciela człowieka. Otóż pies ten ujadał niestrudzenie za każdym razem, gdy brat z Mirowa odwiedzał ukochaną. Hałas musiał być wielki, skoro zaintrygowany brat z Bobolic udał się wreszcie któregoś dnia, by sprawdzić co się dzieje w podziemnym przejściu. Zastał parę kochanków w czułym uścisku. Wiedziony strasznym gniewem dobył miecza i ugodził nim śmiertelnie swego brata. W tej samej chwili z nieba spadł piorun i raził śmiertelnie bratobójcę.

kusi mnie ta ścieżka © niradhara


Nieszczęsna dziewczyna podobno wciąż przebywa w podziemiach, razem ze skarbami. Nadal pilnuje jej czarownica i pies. A gdy czarownica leci na sabat, na wieży zamkowej pojawia się postać kobiety w bieli, stojącej nieruchomo, zapatrzonej w dal...

w dali widać Bobolice © niradhara


Z Mirowa pojechaliśmy do Złotego Potoku, zobaczyć coś bliższego naszym czasom, czyli pałac Raczyńskich. Pałac ów zbudowano w stylu pseudoklasycystycznym z elementami neorenesansowymi. Dziś w pałacu znajduje się siedziba Zespołu Jurajskich Parków Krajobrazowych z wystawą przyrodniczą. Przed budynkiem znajduje się piękny staw o nazwie Irydion.

w Złotym Potoku © niradhara


pałac Raczyńskich © niradhara


wyglądają dostojnie © niradhara


Obok pałacu znajduje się klasyczny murowany dworek Krasińskich. W 1857 roku mieszkał i tworzył w nim Zygmunt Krasiński. Obecnie mieści się tu Muzeum Krasińskich jako siedziba Oddziału Muzeum Częstochowskiego z wystawą poświęconą poecie. Organizuje się tu także wystawy prac okolicznych artystów.

dworek Krasińskich © niradhara


ostatni rzut oka na pałac © niradhara


Obiad zjedliśmy w Janowie. Przydrożna pizzeria zaskoczyła nas dużym wyborem potraw. Dawno już nie jadłam tak pysznych pierogów. Piotrek, jak zwykle, zamówił coś bardziej konkretnego i też był zachwycony smakiem :)

Aleja Klonów © niradhara


Najważniejszym wydarzeniem dnia było, umówione wcześniej, spotkanie z Anwi i Krzarą. Na miejsce spotkania gospodarze wybrali uroczą Aleję Klonów w Złotym Potoku.

Krzysiek zawsze musi być pierwszy © niradhara


jestem wicemistrzem Polski, ale nie będę się chwalił :) © niradhara


dociera Iwonka © niradhara


Pomimo, iż Krzysiek desperacko pędzi z jednych zawodów na drugie, znaleźli wolne popołudnie, żeby pokazać nam jurajskie atrakcje i poprowadzić uroczymi leśnymi ścieżkami. Wspólnie zaglądaliśmy do tajemniczych jaskiń, podziwialiśmy skały o fantazyjnych kształtach, piliśmy krystaliczną wodę ze źródeł i słuchali miejscowych legend.

fajnie znów się spotkać © niradhara


no to jedziemy © niradhara


Dawno, dawno temu rycerz Bartosz Odrowąż zaprosił słynnego czarodzieja krakowskiego Pana Twardowskiego, aby ten przysporzył mu złota i skarbów. Jednym skinieniem Twardowskiego wypływający na zamku potok zaczął błyszczeć od grudek złota. Odrowąż nie krył zdziwienia i krzyknął - Złoty Potok. Stąd podobno wzięła się nazwa miejscowości. Za ten czyn Twardowski życzył sobie tyle wina ile zdoła wypić, ale że miał tęgą głowę na zamku zabrakło trunku. Postanowił tedy dokończyć uczty w pobliskiej czerwonej karczmie, która zwała się Rzymem. Na to tylko czekał diabeł z którym Twardowski podpisał cyrograf.

Krzysiu zaczekaj, tam może się czaić niedźwiedź jaskiniowy! © niradhara


wracamy na ścieżkę rowerową © niradhara


Kiedy Twardowski zorientował się jaki popełnił błąd, wybiegł z karczmy, chwycił koguta, mocą czarów go powiększył i zaczął na nim uciekać w kierunku Siedlca. Diabeł skoczył za nim wypatrując go miedzy skałami. W pewnym momencie był tak blisko, że przed Twardowskim otwarły się bramy piekła, a piekielny ogień wypalił kawałek ziemi zamieniając ją w pustynię. Tak powstała Pustynia Siedlecka, a miejsce przy skale na której stał diabeł nazwano Piekłem.

Żródło Spełnionych Marzeń © niradhara


źródła Elżbiety i Zygmunta © niradhara


Diabeł pewny zwycięstwa, obserwując przerażenie Twardowskiego, przysiadł na pobliskim wzniesieniu i cieszył się popierdując ze śmiechu. Tak też wypierdział dziurę w ziemi zwaną Jaskinią na Dupce, a pudla, który go obszczekiwał zamienił w skalny ostaniec. Twardowski zorientował się, że nie da rady ujść przeznaczeniu, spiął się ostrogami koguta, a ten odbijając się od jednej ze skał wybił w niej dziurę i poszybował na księżyc. Skała dlatego zwie się Bramą Twardowskiego, a na zwieńczeniu posiada trzy zagłębienia od pazurów koguta.

Brama Twardowskiego © niradhara


zobaczę bramę z bliska © niradhara


Diabeł zaś zaskoczony wspiął się na pobliską skałę, aby zobaczyć gdzie poszybował Twardowski, a że skała miała głębokie szczeliny, diabeł wpadł do środka i bardzo się potłukł. gdy wdrapał się ponownie, wyczarował na szczycie wiszące mosty, aby nie spaść z powrotem. Do dziś skały nazywają się Diabelskie Mosty i odstraszają swoim wyglądem.

a Piotrkowi zrobię fotkę © niradhara


czasem trzeba z buta © niradhara


Wściekły diabeł za niedotrzymanie umowy odebrał Twardowskiemu jego moc i w tym samym momencie, wyczarowane przez Twardowskiego w Złotym Potoku skarby i złoto zapadły sie pod ziemię razem ze złotodajnym źródłem i potokiem, obracając zamek ostrężnicki w ruinę. Od tego czasu Źródła zdarzeń miały wypływać tylko diabelską mocą w złych czasach, wróżąc nieszczęścia.
Złoty Potok aby ominąć diabelskie przekleństwo wypłynął w innym miejscu Źródłami Zygmunta i Elżbiety. Żeby zmylić diabła, wiercił między skałami i zmienił nazwę na Wiercicę.

kolejna jaskinia © niradhara

Miłe chwile uciekają zawsze zbyt szybko. Słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi i przyszła pora pożegnać się z naszymi uroczymi przewodnikami. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się tylko na chwilę w Żarkach, żeby zobaczyć zabytkowy kirkut.

kirkut w Żarkach © niradhara


Iwonko, Krzysiu, serdecznie dziękujemy za wspólnie spędzone chwile i pokazanie nam mnóstwa atrakcji. Mam nadzieję na kolejne spotkanie. Jesień w górach jest piękna. Zapraszamy w Beskidy :)

już widać Górę Zborów © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (12)

Super- jesienna wycieczka:)))

Nefre 15:01 wtorek, 4 października 2011

Rowerzystko, szkoda tylko, że te legendy zwykle źle się kończą :(

Misiaczu, masz rację, w tej weekend wszystko wydawało mi się bajkowe :)

Krzysiu, w takim razie do zobaczenia :)

Iwonko, cała przyjemność po mojej stronie :)

Darku, bardzo lubię legendy :)

Tymoteuszko, każde takie miejsce wywołuje zadumę, więc warto.

Mariusz, masz rację, kobiety bywają groźne ;)

Mrozin, mam nadzieję, że Krzyśkowi też się spodobał!

Srk23, warto je zobaczyć :)

Czesiek, może na kolejnym MuNK-u stworzymy wspólnie jakąś legendę o Bikestats ;)

niradhara 18:26 poniedziałek, 3 października 2011

Piękne legendy. W końcu dowiedziałem się skąd skałki i i inne ciekawe miejsca, w tej okolicy, wzięły swoje tak intrygujące nazwy.

czecho 16:24 poniedziałek, 3 października 2011

Faktycznie, też dodam do wypowiedzi moich szanownych przedmówców... zamek w Bobolicach wygląda jak z bajki, a w Mirowie czuję się moc tego starego zamczyska.

srk23 15:23 poniedziałek, 3 października 2011

"jestem wicemistrzem Polski, ale nie będę się chwalił " - rewelacyjny opis zdjęcia;) pozdr.

mrozin 11:40 poniedziałek, 3 października 2011

To pewnie z powodu tej kobiety w bieli właściciel zamku postawił przed nim znak ostrzegawczy ;)

marusia 09:34 poniedziałek, 3 października 2011

Też tam byłam :), ale w sierpniu. Pięknie tam jest. Choć nie trafiłam na ten kirkut w Żarkach, a chciałam, ale za to byłam w innym magicznym miejscu :) Warto było go zobaczyć?

Tymoteuszka 08:56 poniedziałek, 3 października 2011

Ależ piękne legendy... Że o wyjeździe nie wspomnę :-)

djk71 06:42 poniedziałek, 3 października 2011

To było bardzo przyjemne popołudnie. Dziękuję za urocze towarzystwo.

Anwi 05:32 poniedziałek, 3 października 2011

Krótkie, powiedziałbym robocze spotkanie bikestatsowiczów. Bogaty przekaz. Wy to jak coś robicie to perfekcyjnie. Przyjmuję zaproszenie w Beskidy. Przymierzam się do górskiego maratonu w Nordic Walking 12 listopada w Radziechowy k/Żywca.

krzara 21:34 niedziela, 2 października 2011

Zamek w Bobolicach wygląda jak z bajki, zresztą i pogodę mamy jak z bajki. Coś się nam z lata należy jesienią za lato...jesienne :).

Misiacz 20:56 niedziela, 2 października 2011

Jedna bajka na dobranoc to rozumiem, ale więcej to już sama przyjemność. Piękna wycieczka.
Pozdrawiam zintegrowanych :)

rowerzystka 20:45 niedziela, 2 października 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa erwuj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]