Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:591.58 km (w terenie 14.00 km; 2.37%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:4181 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:31.14 km
Więcej statystyk

beskidzka pętla z ogonkiem

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(11)
Na dziś zaplanowałam pętlę po Beskidach z trzema głównymi atrakcjami. Wyruszyliśmy z Piotrkiem około jedenastej.

nie ma to jak góry © niradhara


Na początek Rychwałd. Jest to miejscowość położona 6 km na północny-wschód od Żywca, w dolinie potoku Nawieśnik. Należy do najstarszych osad otaczających w średniowieczu Żywiec, jej początki sięgają przełomu XIII i XIV wieku. Znajduje się tu kościół św. Mikołaja, stanowiący sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej, Pani Ziemi Żywieckiej.

sanktuarium w Rychwałdzie © niradhara


Na miejscu obecnej świątyni pierwotnie stał drewniany kościół wzniesiony w 1554 r. przez Krzysztofa Komorowskiego - dziedzica rychwałdzkiego. W roku 1644 Katarzyna z Komorowskich Grudzińska, pani na Ślemieniu ofiarowała kościołowi parafialnemu w Rychwałdzie słynący łaskami i cudami obraz Matki Bożej , przywieziony z Wielkopolski przez jej męża Samuela Grudzińskiego.

cudowny obraz © niradhara


W połowie XVIII w. wybudowano w Rychwałdzie murowany kościół w stylu barokowym.

barokowy wystrój © niradhara


Długo podziwiałam wnętrze, przyglądając się każdej rzeźbie.

każdy detal jest piękny © niradhara


Kolejny etap jazdy - do Gilowic, prowadził boczną drogą, z której rozpościerały się piękne widoki.

pejzaż z krową © niradhara


droga do Gilowic © niradhara


W Gilowicach znajduje się zabytkowy kościół św. Andrzeja. Zbudowany został w 1. poł. XVI w. w pobliskim Rychwałdzie, skąd w 1757 r. został przeniesiony właśnie do Gilowic. W latach 1933-34 kościół został powiększony przez przedłużenie nawy i wzniesienie kaplicy.

drewniany kościółek w Gilowicachk © niradhara


Jest to budowla drewniana, wzniesiona w konstrukcji zrębowej, z wieżą o konstrukcji słupowej dobudowaną w 1641 r. Prezbiterium zamknięte trójbocznie z zakrystią i kaplicą Serca Pana Jezusa po bokach. Nawa prostokątna z kwadratową wieżą od zachodu, o pochyłych ścianach z nadwieszaną izbicą i nakryta ostrosłupowym hełmem. Nad kościołem dach dwuspadowy o jednej kalenicy, pobity gontem z wieżyczką na sygnaturkę o barokowej formie. Na zewnątrz kościół otaczają otwarte soboty o falistym okapie.

soboty © niradhara


Wnętrze nakrywa pozorne sklepienie kolebkowe z końca XIX w. oraz strop płaski z czasu ostatniej przebudowy. Z bogatego wyposażenia wnętrza warto zwrócić uwagę na barokowy ołtarz główny z 1708 r. z obrazem św. Anny Samotrzeć z tegoż czasu i późnogotycką rzeźbą św. Barbary, wczesnobarokową ambonę z 1. poł XVII w.

wnętrze kościóla © niradhara


Ostatnia atrakcja wycieczki znajduje się w Ślemieniu. W okresie władania dobrami ślemieńskimi przez Hieronima Wielopolskiego, funkcjonował tu, opodal pałacu, piec hutniczy, w którym przetapiano w nim niskoprocentową rudę darniową. Do uzyskiwania wysokich temperatur stosowano węgiel drzewny, wypalany na leśnych polanach, zwanych mielerzami. Piec miał pojemność kilkunastu stóp kubicznych. Układano w nim warstwami rudę i węgiel drzewny. Koło wodne poruszało młoty i za pomocą miechów wtłaczało powietrze do pieca. Rocznie produkowano 100 tys. cetnarów żelaza.

ruiny pieca hutniczego © niradhara


Piec ten spalił się w 1780 r. wraz z zakładem fryszerskim, piła, warzelnią soli i nie został już nigdy odbudowany. Dziś w jego wnętrzu kwitną kwiaty.

czas wszystko zmienia © niradhara


Pora ruszyć w drogę powrotną. Aż do Łękawicy przed nami na zmianę zjazdy i podjazdy.

znikający punkt © niradhara


Słońce pięknie świeci, ale widoczność nie jest najlepsza. Nie wiem czy to wina delikatnej mgiełki, czy pyłu wulkanicznego.

w stronę Jeziora Żywieckiego © niradhara


Ostatnio nie jeździłam zbyt wiele, brak kondycji daje o sobie znać na podjazdach, a kręgosłup, jeszcze niewyleczony, przypomina o sobie bólem. A jednak warto się trochę pomęczyć, bo górskie widoki wynagradzają wszystko.

co też tam bieleje w dali © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

zapalić znicze

Piątek, 16 kwietnia 2010 · Komentarze(7)
Kategoria w pobliżu domu
Wreszcie zaświeciło słońce. Wybraliśmy się z Piotrkiem do sklepu rowerowego do Kęt. Chciałam kupić sobie bluzę rowerową. Niestety znów okazało się, że jak się chce jeździć na rowerze, to najlepiej zmienić płeć. Były, i owszem, bardzo ładne bluzy, ale wyłącznie męskie :(

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy dawnym placu kościelnym w Kobiernicach. Stał tu kiedyś kościół pw. Św. Urbana. Obecnie jest ogród dendrologiczny, który powstał z inicjatywy nauczycieli i uczniów gimnazjum w Kobiernicach.

W dniu 13 kwietnia w Zespole Szkół w Kobiernicach odbyły się uroczystości upamiętniające 70-lecie zbrodni katyńskiej. Posadzono również Dąb Katyński, przyłączając się do ogólnopolskiej akcji „Dęby Pamięci”.

dawny plac kościelny © niradhara


dąb katyński © niradhara


Dla uczczenia ofiar katastrofy lotniczej posadzono równocześnie drugi dąb, który zaczęto już nazywać Dębem Smoleńskim.

Zapaliliśmy tu z Piotrkiem znicze i pomodliliśmy się w intencji wszystkich ofiar i ich rodzin.

dąb smoleński © niradhara


Szczególnie gorąco modliłam się za Pierwszą Damę - niezwykle inteligentną, wrażliwą osobę, której ktoś wyrządził wielka krzywdę, podejmując decyzję o miejscu Jej ostatniego spoczynku. Sądzę, że ta wspaniała i skromna kobieta nie miała ambicji znalezienia się na Zamku Królewskim, a z całą pewnością nie chciałaby stać się przyczyną rozłamu w społeczeństwie :(

magneticlife.eu because life is magnetic

ornitologicznie

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(16)
Kategoria w pobliżu domu
Po powrocie z pracy zostawionym tam wczoraj Złomem, szybko przebrałam się i wsiadłam na Kellyska. Rozpoczęte wczoraj zabiegi rehabilitacyjne wymagają przestrzegania paru zasad, z których jedna brzmi: nie wolno się męczyć. Odpadła zatem możliwość pojeżdżenia po górkach. Cóż było robić, popedałowałam w stronę Wilamowic, nie mając specjalnego pomysłu na wycieczkę.

chyba już czas na zmianę pojazdu © niradhara


Świat powoli zaczyna się zielenić, na polach wre praca. Zaorana ziemia czasem pięknie pachnie wiosną, a czasem trochę mniej pięknie nawozem.

świat z perspektywy kiełka © niradhara


Postanowiłam odwiedzić Filipa i sprawdzić, czy znalazł już sobie towarzyszkę życia, skręciłam zatem do Starej Wsi, gdzie jest jego gniazdo. Niestety, nie tylko bocianicy nie było widać, ale i Filip gdzieś wyfrunął. Trudno, zawsze znajdzie się ktoś inny, chętny do pozowania. No i w Dankowicach znalazłam kolejnego bociana. Robiłam mu fotki, a on łypał na mnie raz jednym, a raz drugim okiem. Mam nadzieję, że dobrze mnie zapamiętał i następnym razem będzie klekotał na powitanie.

kumpel Filipa © niradhara


Pomiędzy Dankowicami a Jawiszowicami jest kilka sporych stawów hodowlanych.

woda i góry © niradhara


Ryb w wodzie wprawdzie nie widać, ale za to ptactwa mnóstwo.

zrywanie się do lotu © niradhara


tupot białych mew © niradhara


Pośród wrzaskliwych mew majestatycznie płynął w powietrzu król przestworzy.

widziałam orła cień © niradhara


Jedni latają, inni, choć mają skrzydła, preferują piesze spacery.

a może by tak przechodzić po pasach © niradhara


Jeszcze inni profanują niebo odrażającym warkotem, płoszą ptaki i zasłaniają słonce :(

z motorkiem w.... © niradhara


Takie ptaki widuję dość często.

może jednak osioł © niradhara


Zawsze na ich widok przypomina mi się ta oto scena filmowa.


magneticlife.eu because life is magnetic

dojazd do pracy

Środa, 7 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria w pobliżu domu
Rano do pracy rowerkiem. Kiedy już miałam wracać do domu zadzwonił Piotrek, że właśnie załatwił mi wizytę w gabinecie medycyny tybetańskiej i zaraz przyjedzie po mnie autem. Zostawiłam więc rower i pojechałam na tortury – tj. wbijanie igieł i stawianie baniek. Jeśli nawet nie pomoże, to z pewnością nie zaszkodzi, w przeciwieństwie do zapisywanego z upodobaniem przez lekarzy ketonalu.

magneticlife.eu because life is magnetic

spotkanie z księciem

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
Wreszcie Święta! Po maratonie sprzątania, gotowania i pieczenia przyszła wreszcie pora odpoczynku, dlatego wybrałam lajtową, niemal płaską trasę standardową. By ją nieco urozmaicić postanowiliśmy z Piotrkiem pokluczyć nieco pomiędzy stawami i zabawić się w ornitologów.

na stanowisku obserwacyjnym © niradhara


focenie wzajemne © niradhara


Rozglądałam się bacznie wokół. Z trzcin dobiegały wprawdzie odgłosy ptactwa, ale ładnie pozowały do zdjęć jedynie mewy.

ptasia wyspa © niradhara


widziane zza trzcin © niradhara


mewy w locie © niradhara


Teren, na którym są położone stawy jest lekko pagórkowaty i jeździłoby się lekko, łatwo i przyjemnie, gdyby nie wiejący dziś silny wiatr. Jak to u nas, południowy. Ciepły, ale wróżący na jutro prawdziwy lany poniedziałek.

zachodni wiatr spienione goni fale © niradhara


pomiędzy stawami © niradhara


Wczoraj Piotrek pisał o wizycie u księżnej w Żywcu. Dziś ja spotkałam swojego księcia z bajki. Niestety, w obecności męża nie wypadało mi go całować, więc happy endu nie było ;P

mój książę © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Wesołych Świąt :)

Sobota, 3 kwietnia 2010 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Niech te Święta dadzą wszystkim wiele szczęścia i radości.
Miłość niech panuje w sercach, a na twarzach uśmiech gości.

Kilometrów niech przybywa, rower niech się raźno toczy.
Słońca blask i piękno świata niechaj cieszą Wasze oczy.

Niech spełnić wszystkie życzenia Zajączek się pilnie stara,
Tego w przeddzień Wielkanocy szczerze życzy Niradhara.


świątecznie © niradhara


Większość ludzi spędza zapewne dzisiejszy dzień na ostatnich przygotowaniach do Świąt. Pomyślałam więc, że na bardzo ruchliwej zazwyczaj drodze w kierunku Żywca nie będzie wielu blachosmrodów i namówiłam Piotrka na wypad do Tresnej.

Jakiś czas temu Piotrek zamieścił na swoim blogu zdjęcie kapliczki na wodzie, która znajduje się w Międzybrodziu Żywieckim. Pojawiły się wtedy komentarze z prośba o zbliżenie. A zatem proszę – oto ono, poprzedzone planem ogólnym.

kapliczka na wodzie © niradhara


w zbliżeniu © niradhara


Trasa do Tresnej jest jedną z mich ulubionych i rozpoznaję już każdy z kocich łbów na podjeździe.

wjazd na zaporę © niradhara



Zastanawiam się, dlaczego Soła ma teraz taki niesamowity, zielony kolor. Drzewa są jeszcze łyse, więc nie jest to kwestia odbicia w wodzie. Może zaczynają kwitnąć w niej jakieś mikroskopijne glony? Dziwne, bo wydawało mi się, że na to jest raczej zbyt zimno.

zielona jest tylko woda © niradhara


Zgodnie z moimi przewidywaniami aut na drodze było niewiele, nie spotkałam ani jednego tira, za to bardzo wielu rowerzystów. No ładnie, jeździ się, zamiast jajka święcić ;P

pzypadkowi bikerzy © niradhara


Trudno się wprawdzie temu dziwić, bo pogoda wyśmienita na wycieczkę rowerową. Szczególnie wielu bikerów kręciło się w okolicach Tresnej. Ja niestety, musiałam szybko wracać do domu i poświęcić się wypiekom. Namówiłam jednak Piotrka, by pojechał dalej sam, wokół Jeziora Żywieckiego, bo widziałam, że wielką ma na to ochotę, choć lojalnie chciał wracać ze mną.

widok z zapory © niradhara


Wokół Jeziorem Międzybrodzkim mnóstwo wędkarzy. Łabędzie najwyraźniej czekają na chwilę ich nieuwagi, żeby podprowadzić jakąś rybkę.

scenka rodzajowa © niradhara


Nad Żarem unoszą się paralotniarze. Chwilę stałam i obserwowałam ich, zazdroszcząc trochę widoków z góry.

loty nad Żarem © niradhara


O, ten, to albo planował wskoczyć na gapę do kolejki, albo miał przypięte narty i chciał skorzystać z resztek śniegu ;)

awaryjne lądowanie © niradhara


I tak bym sobie pewnie stała i podziwiała widoki, gdyby nie odezwało się poczucie obowiązku, gromko wołając: „kobieto, do garów!” :(

magneticlife.eu because life is magnetic

poszukiwania

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · Komentarze(17)
Święta tuż, tuż. Jako, że miałam dziś dzień wolny, zaplanowałam wielkie porządki.

Piję sobie zatem poranną kawę i obmyślam, od czego by tu zacząć sprzątanie, gdy nagle elektryzuje mnie podana przez lokalną rozgłośnię radiową wiadomość. Otóż do Bielan przyjechał cyrk i jacyś nawiedzeni ekolodzy cichaczem wypuścili słonia na wolność, uważając, że zmuszanie go do występów jest formą znęcania się. Dyrekcja cyrku wyznaczyła 3 tysiące złotych nagrody za odnalezienie Jumbo, bo tak właśnie ma na imię owa gwiazda areny. Pazerna wprawdzie nie jestem, ale ileż fajnych rowerowych ciuchów można kupić za taką kasę. Do diabła ze sprzątaniem! Wskakuję na rower i jadę na poszukiwanie.

Rozglądam się uważniej niż zwykle i może dlatego w Hecznarowicach zauważam budki lęgowe. No, do nich się raczej nie zmieścił, spokojnie mogę jechać dalej.

szlak architektury nadrzewnej © niradhara


W Starej Wsi zatrzymuję się na chwilę, by przywitać się z Filipem. Fakt, pod ogon mu nie zaglądałam i może się okazać, że to Filipinka.

Filip © niradhara


Wprawdzie mało prawdopodobnym jest, by słoń wędrował niezauważony po mieście, ale na wszelki wypadek sprawdzam, czy nie schował się za choinką na skwerku.

postój na skwerku © niradhara


Im bliżej Bielan tym poszukiwania stają się trudniejsze. Wokół dużo drzew, pojawiły się już na nich pierwsze listki, co znacznie zwiększa szanse słonia na ukrycie się.

w polu © niradhara


Dojeżdżam do Soły. Hm, myślę sobie, może był spragniony i przyszedł tu do wodopoju.

Soła © niradhara


Niestety, nadal go nie widzę. W Bielanach poraża mnie nagle myśl, a co jeśli go porwali i uprowadzili? Stoję czas jakiś na poboczu szosy prowadzącej do Oświęcimia i czujne obserwuję przejeżdżające tiry, czy któremuś czasem podwozie się podejrzanie nie ugina.

kolejny Tir © niradhara


Znów porażka, jadę więc dalej. Nagle serce zaczyna mi walić z podniecenia jak oszalałe. Jest, jest – pierwszy ślad. Ktoś wypił całą wodę ze stawu – to mógł być tylko on, wielki Jumbo!

pusty staw © niradhara


Adrenalina rośnie, czuję się jak Zulus Czaka. Tropem słonia odważnie zapuszczam się w teren.

wedle stawu grobla © niradhara


Kluczę pomiędzy stawami…

nad stawem © niradhara


Nagle dzwoni komórka. Po skończonej rozmowie, tuż przed schowaniem telefonu, zauważam nagle datę na jego ekranie. Och nie, toż to Prima Aprilis! Moje safari okazało się snem, nie spotkam się z Jumbo, nie ma go tu i pewnie nigdy nie było. Wokół tylko pustka… ;P

wszędzie pusto © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic