beskidzka pętla z ogonkiem
nie ma to jak góry© niradhara
Na początek Rychwałd. Jest to miejscowość położona 6 km na północny-wschód od Żywca, w dolinie potoku Nawieśnik. Należy do najstarszych osad otaczających w średniowieczu Żywiec, jej początki sięgają przełomu XIII i XIV wieku. Znajduje się tu kościół św. Mikołaja, stanowiący sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej, Pani Ziemi Żywieckiej.
sanktuarium w Rychwałdzie© niradhara
Na miejscu obecnej świątyni pierwotnie stał drewniany kościół wzniesiony w 1554 r. przez Krzysztofa Komorowskiego - dziedzica rychwałdzkiego. W roku 1644 Katarzyna z Komorowskich Grudzińska, pani na Ślemieniu ofiarowała kościołowi parafialnemu w Rychwałdzie słynący łaskami i cudami obraz Matki Bożej , przywieziony z Wielkopolski przez jej męża Samuela Grudzińskiego.
cudowny obraz© niradhara
W połowie XVIII w. wybudowano w Rychwałdzie murowany kościół w stylu barokowym.
barokowy wystrój© niradhara
Długo podziwiałam wnętrze, przyglądając się każdej rzeźbie.
każdy detal jest piękny© niradhara
Kolejny etap jazdy - do Gilowic, prowadził boczną drogą, z której rozpościerały się piękne widoki.
pejzaż z krową© niradhara
droga do Gilowic© niradhara
W Gilowicach znajduje się zabytkowy kościół św. Andrzeja. Zbudowany został w 1. poł. XVI w. w pobliskim Rychwałdzie, skąd w 1757 r. został przeniesiony właśnie do Gilowic. W latach 1933-34 kościół został powiększony przez przedłużenie nawy i wzniesienie kaplicy.
drewniany kościółek w Gilowicachk© niradhara
Jest to budowla drewniana, wzniesiona w konstrukcji zrębowej, z wieżą o konstrukcji słupowej dobudowaną w 1641 r. Prezbiterium zamknięte trójbocznie z zakrystią i kaplicą Serca Pana Jezusa po bokach. Nawa prostokątna z kwadratową wieżą od zachodu, o pochyłych ścianach z nadwieszaną izbicą i nakryta ostrosłupowym hełmem. Nad kościołem dach dwuspadowy o jednej kalenicy, pobity gontem z wieżyczką na sygnaturkę o barokowej formie. Na zewnątrz kościół otaczają otwarte soboty o falistym okapie.
soboty© niradhara
Wnętrze nakrywa pozorne sklepienie kolebkowe z końca XIX w. oraz strop płaski z czasu ostatniej przebudowy. Z bogatego wyposażenia wnętrza warto zwrócić uwagę na barokowy ołtarz główny z 1708 r. z obrazem św. Anny Samotrzeć z tegoż czasu i późnogotycką rzeźbą św. Barbary, wczesnobarokową ambonę z 1. poł XVII w.
wnętrze kościóla© niradhara
Ostatnia atrakcja wycieczki znajduje się w Ślemieniu. W okresie władania dobrami ślemieńskimi przez Hieronima Wielopolskiego, funkcjonował tu, opodal pałacu, piec hutniczy, w którym przetapiano w nim niskoprocentową rudę darniową. Do uzyskiwania wysokich temperatur stosowano węgiel drzewny, wypalany na leśnych polanach, zwanych mielerzami. Piec miał pojemność kilkunastu stóp kubicznych. Układano w nim warstwami rudę i węgiel drzewny. Koło wodne poruszało młoty i za pomocą miechów wtłaczało powietrze do pieca. Rocznie produkowano 100 tys. cetnarów żelaza.
ruiny pieca hutniczego© niradhara
Piec ten spalił się w 1780 r. wraz z zakładem fryszerskim, piła, warzelnią soli i nie został już nigdy odbudowany. Dziś w jego wnętrzu kwitną kwiaty.
czas wszystko zmienia© niradhara
Pora ruszyć w drogę powrotną. Aż do Łękawicy przed nami na zmianę zjazdy i podjazdy.
znikający punkt© niradhara
Słońce pięknie świeci, ale widoczność nie jest najlepsza. Nie wiem czy to wina delikatnej mgiełki, czy pyłu wulkanicznego.
w stronę Jeziora Żywieckiego© niradhara
Ostatnio nie jeździłam zbyt wiele, brak kondycji daje o sobie znać na podjazdach, a kręgosłup, jeszcze niewyleczony, przypomina o sobie bólem. A jednak warto się trochę pomęczyć, bo górskie widoki wynagradzają wszystko.
co też tam bieleje w dali© niradhara