Długa rowerowa abstynencja spowodowała dramatyczny wręcz spadek kondycji. Oj, ciężko mi się dziś wjeżdżało na przełęcz… Mam jednak nadzieję, że w miarę jak Funio będzie dorastał, wygospodarowywać będę coraz więcej czasu na przejażdżki. Teraz, kiedy piszę te słowa, Funio leży obok i błagalnym spojrzeniem daje do zrozumienia, że pora odejść od komputera i wyprowadzić psa na spacer. No dobra, już idę :-)
Ach te przełęcze.Przyciągają one rowerzystów jak potężne magnesy.Gdybym tam był, to oczywiście i ja musiał bym tam podjechać, taka nasza natura <lol>Piękne fotki :)
No to teraz Funia do koszyka i niech też złapie trochę wiatru w ... futro? ;)
Z Kocierską przełęczą zmierzyłem się ostatnio po raz pierwszy (niestety bez roweru). Jest co podjeżdżać. Więc chyba z tą kondycją nie jest tak najgorzej ;)
Bardzo ładnie:) A brakiem kondychy się Elu nie martw, to po prostu może nie był Twój dzień:) Pewnie jakbym zwlókł swoje 4 litery wcześniej z łóżka to byśmy się gdzieś spotkali po drodze... Pozdro dla Funia i Piotra oczywiście :))