Pobudka o szóstej rano to nie jest to, co najbardziej lubię. Z campingu Diabla Góra w najpiękniejsze rejony Bieszczad jest jednak prawie 100 km i chcemy tam dojechać na tyle wcześnie, by nie wchodzić na Połoninę Wetlińską w upalnym słońcu południa.
Po niebie od czasu do czasu przemykają chmurki, las daje nieco chłodu, a gdy opuszczamy jego kojący cień, na otwartej przestrzeni umila nam wspinaczkę lekki wiaterek. Człapiemy sobie wolno, równym tempem, podziwiając widoki. Duża ilość pary wodnej w powietrzu powoduje wprawdzie lekkie przymglenie krajobrazu, ale ma to swój urok.
Wokół Chatki Puchatka nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi. Siadamy na ławce, posilamy się kanapkami, gdy wtem zauważamy goprowców biegnących pędem do swojego pojazdu i zjeżdżających szlakiem w dół. Po chwili są znowu, wioząc człowieka, który zemdlał w trakcie podchodzenia. Gdy kilka dni temu byliśmy na Tarnicy, również byliśmy świadkiem podobnej akcji. Wtedy zasłabła młoda dziewczyna.
Zastanawiam się czy to tylko zbieg okoliczności, czy też naprawdę wydarza się to często, bo ludzie są coraz mniej sprawni fizycznie. W końcu Bieszczady to nie są wysokie góry i podejścia nie są ani trudne, ani długie. Komfort chodzenia po górach dziś, gdy człowiek ma na sobie oddychającą odzież termoaktywną i popija izotoniki, jest nieporównywalny z czasami mojej młodości, gdy pociło się we flanelowych koszulach, a nie przypominam sobie, by wtedy ratownicy byli wzywani do takich przypadków.
Widok odlatującego helikopterem turysty odcisnął jednak swoje piętno na psychice, a że w międzyczasie słońce wzniosło się wysoko na niebo i zaczęło przygrzewać z całych sił, Piotrek postanawia pozostać w bezpiecznym cieniu Chatki Puchatka. Ja tymczasem robię sobie mały spacer po połoninie. Pięknie tu i turystów niewielu, chwilami wydawać się może, że człowiek ma całe góry dla siebie.
Samotna przechadzka nie może jednak trwać zbyt długo, Piotrek zanudziłby się czekając na mnie godzinami. Gdy wracam w okolice schroniska, zaczyna się już tam robić tłoczno i gwarno. Pryska urok. Pora zacząć schodzenie i tylko w pamięci, i na fotkach zachować rozległe przestrzenie połonin.
Decyzja o zakończeniu aktywności na BS,ma pewnie jakieś drugie dno,nie tylko znudzenie i takie tam...każdy z nas ma problemy,większe lub mniejsze,licytować się nie będziemy kto z nas w życiu ma za przeproszeniem bardziej przejebane... Rowerki na pewno masz sprawne,wystarczy wsiąść i pojeździć,niekoniecznie mega dystanse,wielkie podjazdy.Zabrać ze sobą psa, bez napinki na wypasione wpisy na BS i już będzie fajnie:) pozdro
A ja myślę Elu, że Kolega Merlin użył swych czarodziejskich sposobów by zwabić Cię do BS, za co mu bardzo dziękuję. Ściskam Cię serdecznie i już nie uciekaj!!!!!!
Merlinie083, szanuję Twoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam. Mój mąż był jednym z owych "gapiów" (tak to się prawidłowo odmienia). Ratownicy poprosili go o pomoc w transporcie noszy, a potem publicznie mu dziękowali. Tego akurat na fotce nie ma, bo wpis miał być z jednej strony hołdem dla niosących pomoc ratowników GOPR, a drugiej miał skłaniać do przemyśleń, by nie lekceważyć gór i planować trasę z uwzględnieniem własnych możliwości. Nie pisałam też o tym, co wydawało mi się oczywiste, że w obu przypadkach zasłabnięć niemal wszyscy przechodzący turyści zatrzymywali się, proponowali pomoc, dotrzymywali poszkodowanym towarzystwa do czasu przybycia ratowników. Przekonałam się, że zawsze można liczyć na pomoc innych ludzi, a to bardzo budujące. Nie sądzę, by w kontekście tego, co napisałam powyżej, przyglądanie się i fotografowanie akcji ratowniczej było tylko niezdrową ciekawością. Serdecznie pozdrawiam :-)
"Komfort chodzenia po górach dziś...." Bardzo negatywnie odnoszę się do Twojego wpisu,jak ludzi którzy uczestniczą w zdarzeniu losowym jako "gapi" i fotografują prace służb ratowniczych.
Zdecydowanie ratownicy GOPR-U/Funkcjonariusze PSP/Pogotowia ratunkowego mieli by większy KOMFORT pracy by właśnie takich gapiów i fotografów nie było.Ci ludzie pracują w wielkim stresie ratując życie innym!! litości,dajcie im w spokoju pracować,bo nigdy nie wiadomo kiedy każdy z Nas będzie potrzebował pomocy,a ratownik nie będzie mógł się w spokoju zająć swoja pracą tylko dlatego,że...musi użerać się z chmarą ludzi mających pożywkę z cudzego nieszczęścia. Czasami decydują sekundy,a dodatkowy stres wywołany przez zebranych ludzi dookoła z całą pewnością pozytywnie nie wpływa na ratowników.Więcej szacunku.
wielu ludzi wybiera się w góry bez jakiegokolwiek przygotowania, nie wiedzą czego tam się spodziewać, a w piątek jeżeli dobrze pamiętam było piekło. Bez wody można się nieźle załatwić..., często to po prostu głupota... Co ciekawe widziałem kilka razy "panie" idące po szlakach górskich w szpilkach...
Ja mam wrażenie, że ludzie nie tylko sił nie mają, ale też czasem i rozumu. Przypomnij sobie ile dawniej widywało się na szlakach ludzi w przysłowiowych klapkach? Wydaje mi się, że jednak mieliśmy trochę więcej wyobraźni i... pokory... Wiedzieliśmy, że nie tylko czeka nas wysiłek, ale też, że musimy być przygotowani na wszystko... Z drugiej strony... informacja wówczas nie rozprzestrzeniała się tak szybko, i nawet jeśli coś się komuś przytrafiło to wiedzieli o tym nieliczni, bo przecież nikt tego od razu na FB nie wrzucił...
Może helikoptery nie latały na pomoc ani GOPR nie ruszał, bo ludzie nie mieli komórek i nie mieli jak wezwać pomocy, a ludzie mdleli i pomagali im inni turyści ?
Piękne widoki, szkoda, że już nie dam rady tam pojechać... a turyści są różni, zdarzały się przypadki korzystania ze śmigłowca, bo mi już się dalej nie chce/ nie dam rady... przynajmniej słyszałem o takich w Tatrach, natomiast nigdy nie wiadomo co się z człowiekiem dzieje, czy rzeczywiście nie potrzebuje pomocy, bo serducho nie wytrzymuje.. są środki więc się z nich korzysta..