Susza, susza, susza… to słowo pada dziś chyba najczęściej w
naszych mediach. Postanowiłam sprawdzić, jaki jest stan wód w jeziorach kaskady
Soły.
Z domu wyjeżdżam przed wschodem słońca. Droga wzdłuż Soły,
zwykle zatłoczona, teraz jest jeszcze pusta. Można bezpiecznie jechać… No,
prawie bezpiecznie. Gdy zjeżdżam od Międzybrodzia Bialskiego w kierunku
Żywieckiego, pod koła rzuca mi się znienacka kot samobójca. W ostatniej
chwili udaje mi się go jakoś ominąć, ale odnotowuję wzrost ciśnienia, jakiego by
mi nie zapewniło 5 porannych kaw i kazanie księdza Oko!
Dojeżdżam do Tresnej. Widok Jeziora Żywieckiego jest szokujący. W pobliżu zapory
można suchym kołem przejechać po dnie zbiornika. Rozmawiam z panem, który tu
mieszka od 50 lat. Mówi, że stan wody jeszcze nigdy nie był taki niski. Rozglądam
się wokół. Wygląda na to, że jacyś troskliwi obywatele z braku wody dolewali
piwa do jeziora, ale niewiele to pomogło ;)
Właściciele przystani sztukują, jak mogą, pomosty. Przedłużają
mocujące je liny. Zapomniałam dopytać,
czy stateczek jeszcze pływa, czy też ze względu na krytycznie niski stan wody
rejsy zostały odwołane.
Dość uwieczniania skutków suszy! Chciałabym pstryknąć jakiś
piękny widoczek. Niestety. Duszne, parne powietrze ogranicza widoczność,
zamazuje kontury i skazuje na niepowodzenie wszystkie moje fotograficzne
wysiłki.
W Jeziorze Międzybrodzkim utrzymywany jest wysoki poziom
wody. Trawka na brzegu zielona, a woda w akwenie czysta. Wczesnym rankiem
korzystają z uroków plażowania i kąpieli tylko kaczki, ale już niedługo będzie
się tu kłębił spragniony słońca, kąpieli i grillowania tłum.
Zaczyna się chmurzyć, promienie słońca chwilami przedzierają
się przez chmury. Ładnie to wygląda. Gdy usiłuję uwiecznić ów świetlny efekt, słyszę nagle za plecami „Ela…” Odwracam
się, ale uniesiona w powitaniu ręka i żółte sakwy znikają już za zakrętem. Nie
wiem, czy to było do mnie, bo któż by mnie rozpoznał od zadniej strony?
Dojeżdżam do Porąbki. Stan potoku Wielka Puszcza nie wróży
dobrze. Z daleka dostrzegam jednak pierwszą parę rozkładającą na brzegu koc. No
cóż, lepsze te trochę wody, niż nic.
Najmniejszym zbiornikiem wodnym kaskady Soły jest Jezioro
Czanieckie. To stąd czerpie się wodę pitną dla Śląska. Ślady na betonie
pokazują, że poziom obniżył się o około półtora metra. Nie jest dobrze.
Jestem już kilkaset metrów od domu, gdy nagle widzę kłęby
dymu i słyszę trzaskanie ognia. Pali się jakaś niewykoszona łąka. Na sygnale
pędzi wóz straży pożarnej. Dzielni kobierniccy strażacy szybko gaszą pożar.
Oddycham z ulgą. Tym razem się udało. Niestety zagrożenie ciągle istnieje… To
chyba najbardziej przerażający aspekt suszy :(
Moja przejażdżka
dobiega końca. Wracam do domu. Gdzieś z tyłu głowy wciąż rozbrzmiewają mi słowa piosenki: „Obiecuje nam ranek wszystko, co chcemy mieć,
miłość ludziom, deszcze listkom…” Prawie się zgadza, bo przecież pies Funio mnie
kocha i radośnie macha mi ogonem na powitanie, a deszcz kiedyś w końcu spaść
musi!
U nas, na Kociewiu, co kilka dni popadywało, tak że susza nie była tak dokuczliwa. Szkoda że tak mało wpisów na Twoim blogu... :( Lubię je przeglądać :) Pozdrawiam
W Beskidach jest pustynia, normalnie trzeba mieć opony na wydmy chyba... Strach pomyśleć, że przecież niewiele w takim wypadku potrzeba i cały las wyparowałby w mgnieniu oka... Na szczęście nad pasmem od Leskowca po Kocierz przeszła solidna ulewa z burza i moje obawy (oraz mnie samego;) trochę ostudziła ;)
Limit, u mnie w ogrodzie to samo :( Drzewa wyglądają jakby to był październik, trawa wypalona. Podlewamy kwiaty i młodziutkie krzewy, które mają jeszcze niezbyt rozwinięty system korzeniowy, żeby jakoś tą suszę przetrwały. Bieganie z konewką zajmuje nam codziennie ponad dwie godziny. W tej chwili na niebie są czarne chmury, ale niestety nie chce z nich popadać. Biedne roślinki :(
Przydałoby się trochę deszczów. To fakt. Już nawet nie po to by podnieść poziom wody w zbiornikach ale by choć trochę dać pić roślinkom. U mnie w ogrodzie niektóre drzewa zrzucają liście jakby jesień była. A co do dolewania piwa do jeziora... Nie dało to efektu bo lali nie to co trzeba :-) Żywiec na bank by pomógł ;-)