udało się przeżyć
I wszystko było cudnie, aż do chwili gdy usłyszałam przeraźliwy pisk opon. Na wąskiej,, krętej drodze jakiś debil bawił się w Hołowczyca. Stracił panowanie nad autem, rzucało go z jednej strony na drugą... Wszystko toczyło się błyskawicznie, a ja desperacko próbowałam przewidzieć trajektorię jazdy. Jeszcze mam w oczach obraz sunącej na mnie maski samochodu, kilkadziesiąt brakujących centymetrów... Udało się! Cholerny pirat nawet się nie zatrzymał, za to ja musiałam stanąć i długo dochodziłam do siebie.
Pierwsza myśl - to jak najszybciej wrócić do domu, ale doszłam do wniosku, że muszę się przełamać, bo inaczej może mi zostać uraz na długo. Pojechałam więc jeszcze do Porąbki, a dobroduszne słoneczko postanowiło nagrodzić tę decyzję pięknym oświetleniem Soły :)