Lekarz zalecił mi powolne rozkręcanie się. Dni na szczęście stają się coraz dłuższe i po pracy można jeszcze złapać kilka promyków słońca. Z powodu nabytej ostatnio głębokiej awersji do samochodów postanowiłam udać się w mało ruchliwe miejsce, tj. do Wielkiej Puszczy. Słoneczko rozkosznie grzało, ale wokół królowały barwy jesieni.
Oj, nie za tym tęskniłam! Wróciłam desperacko szukać zwiastunów wiosny. I nagle, gdy już prawie straciłam nadzieję, dojrzałam pierwszy, nieśmiało wychylający się spośród zwiędłych liści kwiatuszek.
U mnie dzisiaj bazie w wazonie i łażąca po oknie biedronka mimo że nie ma jeszcze oficjalnej wiosny. Rozumiem, że na bs liczy się tylko wiosna widziana z roweru. Proszę o kolejne jej odsłony w pięknym rejonie Kobiernic.