Przy porannej kawie doszliśmy do wniosku, że dziś będziemy kręcić się w pobliżu campingu. Najbliżej było nam oczywiście do Liptowskiego Trnowca. Na widok zabytkowego pręgierza z XVII wieku Kajmana ogarnął szał zemsty, przypisał mi bowiem winę za to, że w drodze do Szczyrbskiego Plesa najpierw włożył swoją kurtkę przeciwdeszczową do mojej sakwy, a potem zapodział się gdzieś z tyłu (celowo, żebym nie widziała jak oddaje się niecnemu nałogowi palenia). Jak tylko się zorientowałam, że go nie widać, stanęłam wprawdzie i czekałam, ale nagły deszcz zdążył go już przemoczyć.
Na torturach przyznałam również, że gdybym była dobrą żoną, to upewniłabym się, czy aby ma ze sobą komórkę, albo czy nie zostawił przypadkiem w restauracji czapeczki pod kask ;P
Długo błagałam o litość, wreszcie Kajman uwolnił mnie i wspaniałomyślnie pozwolił towarzyszyć sobie do Liptowskich Matiaszowic. Miejscowość otrzymała nazwę od jednego z pierwszych osadników w XIII wieku, Mateja.
Znajduje się tu renesansowo-barokowy kościół św. Władysława z pocz. XVI wieku. Okazały barokowy mur otaczający kościół, ze strzelnicami i narożnymi basztami, jest o sto lat starszy.
Wprawdzie czarne chmurzyska nadal kłębiły się nad głową, ale ustał wiatr, zrobiło się cieplej i wpadliśmy na chwilę na camping, żeby się przebrać, a przy okazji posilić. Po jajecznicy na boczku, pełni nowej energii,popedałowaliśmy w stronę Tatr. W maleńkich wioskach i sennych liptowskich miasteczkach jest wiele uroczych domków wartych strzelenia fotki.
Niestety czas nas gonił i nie dane nam było wjechać w góry. Zawróciliśmy w stronę Liptowskiego Mikulasza, a w czasie kilkukilometrowego zjazdu mieliśmy przed oczami pojawiające się od czasu do czasu szczyty Tatr Niskich.
Mijając Tatralandię podsumowywałam w myślach rowerową majówkę, ciesząc się, że wciąż jestem jeszcze zbyt młoda duchem na bierne moczenie się całymi dniami w termalnej zupie ;)
Piękne zdjęcia! zwłaszcza: "przed nami cel wycieczki" i "Tatry tuż tuż" - czasami "gorsza"- mniej słoneczna pogoda - może sprawić, że zdjęcia stają się ciekawsze :)
Djablica - do pracy nie noszę rowerowych kolczyków, bo są za duże, a regulamin takowych zabrania ;)
Feels3 - pierwsze zdjęcie w ruchu (koło kościoła) jest najnormalniejsze w świecie, bo pochodzi z Piotrkowej małpki. Drugie - "Tatry tuż tuż" jest pseudo-hdr-em, zrobionym z trzykrotnie wywoływanego pliku RAW, a takie zapisuje tylko lustrzanka. Kilka miesięcy temu dokupiłam sobie obiektyw 18-200 mm, żeby mieć zawsze pod ręką coś uniwersalnego, ale teraz lekki statyw nie chce mi utrzymać lustrzanki, a porządny jest zbyt ciężki i duży, by zmieścić się w sakwach, dlatego też nie mogę robić kilku zdjęć z tego samego miejsca :(
Jest mi wstyd i zrobiłem się czerwony :P Nie doczytałem. No ale na hdr to się nie znam, nie wiedziałem że z jednego zdjęcia można robić. Chyba sam spróbuję w końcu :)
Mam pytanko. Jak udało Ci się zrobić hdr w ruchu? Na jednym zdjęciu jedziesz na rowerze, a do hdr trzeba 2-3 zdjęć z tego samego miejsca przecież, była byś na każdym zdjęciu w innym miejscu więc pytam bo mnie ciekawość zżera :)
Mój wpis też miał nieco żartobliwy charakter, bez nacisku na "nieco". "wolę jeździć na rowerze niż zajmować się domem! ;P" cykloza, moja droga, cykloza. Nosisz już swoje kolczyki cyklozowe + zawieszkę? A tak serio, to wymieniłaś same zalety ;p U mnie lody czekoladowe należałoby zmienić na lody waniliowe, a chałwę na biszkopta i voila :-)))
Foxiu - wiem, że to brzmi trochę nieprawdopodobnie, ale właśnie ten widok wyraźnie i jaskrawo zapamiętałam. Może to kwestia oświetlenia, a może nowych okularów? Nie wiem... ;)
Djablica - fotka pod pręgierzem, a co za tym idzie cały wpis, miały nieco żartobliwy charakter ;) Kajman jest moim mężem już ponad ćwierć wieku, mamy wspólne pasje i świetnie się dogadujemy :) Poza tym muszę przyznać, że ja też niestety do ideałów nie należę - lubię rządzić, jestem uparta jak muł, nałogowo objadam się lodami czekoladowymi i chałwą, a w dodatku wolę jeździć na rowerze niż zajmować się domem! ;P
toż to przecież rola matki a nie żony tak się upewniać, czy dziecko wszystko zabrało, nic nie zgubiło, nic nie zapomniało...eh ci współcześni faceci, do zbierania zabawek ostatni, ale do karania to pierwszy ;p i jeszcze ten nałóg. Niradhara, a tyle fajnych chłopaków na bs i to bez nałogów...
Mieliście piękną majówkę :) I jak świetnie, że można potem poczytać o takiej wyprawie na Waszych blogach, pooglądać zdjęcia... :) A Kajman po raz kolejny podpadł! Jest straszny! ;)
Cudna trasa! Ale termy w Liptowskim Mikulaszu nie są takie złe:) Może co prawda nie wyglądają zachęcająco o tej porze roku, za to zimą fajnie jest się wygrzać pod gołym niebem, gdy wkoło pełno śniegu. Pozdrawiam
Super zdjęcia Elu :] Drugie zdjęcie od góry super światło :] A słyszałem, że Kajman jest litościwy :] Jednak pomęczył trochę :] Lubię tu zaglądać bo można dużo się dowiedzieć :] Pozdrawiam.
Zamiast zrobić dwa zaległe wpisy to ja czytam i oglądam Wasze majówkowe wpisy. Wolałbym kupić podręczną książeczkę-przewodnik rowerowy z opisami Waszych tras i zabierać w drogę.
Dzięki Twojemu i Piotrka blogom poznałem tyle okolic, że nie wiem kiedy ja to wszystko zobaczę, a co oglądam zdjęcia z Waszych relacji to jedyna myśl do głowy przychodzi "ja też tak chcę" :)
Ta trasa jest okrutnie piękna, już rozmyślam jak i kiedy tam się zjawię :)