do Szczyrbskiego Plesa
kanapkowy postój© niradhara
Znajduje się tu kamienny zamek wybudowany na początku XIV wieku. Należał do obiektów wojskowych strzegących szlaku handlowego wzdłuż Wagu. Legenda mówi o połączeniu zamku podziemnymi korytarzami z fortyfikacjami Liptowskiego Jana. Później zamek został przebudowany w stylu renesansowym i dobudowano renesansowy kasztel. Po pożarze w 1803 r. odbudowano tylko kasztel. Obecnie mieści się tu hotel.
zamek Hradok© niradhara
Jedziemy dalej. Mijamy skansen w Pribylinie, który zwiedzaliśmy już kiedyś. Na straganach nie ma nic interesującego, ale za to ceny europejskie.
co by tu kupić© niradhara
Jest stosunkowo ciepło, ale chmurzyska wciąż wiszą nad głową.
Niskie Tatry toną w chmurach© niradhara
Krywań chwilami prześwituje na horyzoncie, łudząc nas nadzieją, że jednak zobaczymy góry.
tam jest Krywań© niradhara
Dojeżdżamy do Podbańskiej. Tu zaczyna się piękny szlak rowerowy do Doliny Cichej, opisywany kiedyś przeze mnie na blogu. Do XIX wieku dzieje Podbańskiej były ściśle związane z górnictwem. Pierwsi górnicy docierali pod Krywań już w połowie XV wieku w poszukiwaniu złota. Złotych ziarenek w krzemowych żyłach granitów tatrzańskich nie było jednak na tyle, by przynajmniej pokryły koszty wydobycia w trudnych warunkach wysokogórskich. W poszukiwaniu rudy górnicy wspinali się wciąż w górę. Najwyżej położona sztolnia „Teresa” znajduje się zaledwie 50 m pod szczytem Krywania. Według ludowej legendy, liptowskich górników wystraszył w sztolniach wydobywający się z głębi Krywania głos. Duch Krywania zagroził im, że zatopi cały Liptów, jeśli nie przestaną zakłócać mu spokoju stukiem kilofów.
Podbańska© niradhara
Od Podbańskiej Droga Wolności (Cesta Svobody) coraz bardziej stromo pnie się w górę. Tempo jazdy znacząco maleje. W dodatku zaczyna padać deszcz. Temperatura spada, ale to akurat nie stanowi problemu – pedałowanie pod górę skutecznie nas rozgrzewa.
Droga Wolności© niradhara
Kilka lat temu lasy po słowackiej stronie Tatr zostały zniszczone przez potężny huragan. Do dziś trwa uprzątanie zwalonych drzew. Postępuje erozja gleby.
Wiatrołom© niradhara
Dojeżdżamy wreszcie do Szczyrbskiego Plesa. Jesteśmy w chmurach. Przestało wprawdzie padać, ale temperatura znacznie się obniżyła. Czasem na chwilę wszystko znika, czasem naszym oczom ukazują się ośnieżone szczyty gór.
chmury zostały gdzieś w dole© niradhara
Miejscowość Szczyrbskie Pleso jest najwyżej położoną osadą tatrzańską. Znajduje się nad jeziorem o tej samej nazwie na morenie, którą dawny lodowiec przyniósł do wylotu Doliny Młynickiej.
ładne hotele ale wolę nasz camping© niradhara
Szczyrbskie Jezioro – położone na wysokości 1346 m npm, na dziale wód Bałtyku i Morza Czarnego zalicza się do najładniejszych stawów tatrzańskich. Ma prawie 20 ha powierzchni i ok. 20 m głębokości. Powstało w wyniku topienia się lodowca.
pamiątkowa fotka© niradhara
Powoli jedziemy żwirową ścieżką okrążającą jezioro i podziwiamy zapierający dech w piersiach widok. Spowite chmurami góry wydają się groźne i tajemnicze.
wymarzony widok© niradhara
Nad jeziorem znajduje się ośrodek sportów zimowych „Areał Snów”. Najbardziej znanym obiektem są dwie skocznie narciarskie o punktach krytycznych 70 i 90 metrów.
skocznia wyłania się zza chmur© niradhara
Po nasyceniu oczu pora na nasycenie żołądków. W restauracji rozgrzewamy się gorącą herbatą. Zamawiam specjalność słowacką, moje ulubione bryndzowe pierogi.
uroki jeziora© niradhara
Powrót jest czystą przyjemnością – kilkadziesiąt kilometrów zjazdu – to nie zdarza się zbyt często :) Nie chce się nawet zatrzymywać na zrobienie fotek ;)
Bela - dopływ Wagu© niradhara