kilka słów o Oregonie 450T

Środa, 30 czerwca 2010 · Komentarze(19)
Kategoria w pobliżu domu
Kilka dni temu wypłacono mi wreszcie odszkodowanie za potrącenie przez samochód. Otrzymałam nie tylko zwrot kosztów naprawy roweru, zabiegów rehabilitacyjnych, odkupienia podartej odzieży, ale też rekompensatę za ból i straty moralne. Takiej extra kasy nie można głupio przepuścić np. na remont mieszkania ;P Tak to stałam się szczęśliwą właścicielką Oregona 450T.

poranne zorze © niradhara


Typowo rowerowym sprzętem jest Garmin Edge, zawierający wiele funkcji sportowych typu ściganie się z samym sobą, pomiar kadencji, czy też poinformowanie najbliższej rodziny, że delikwent przesadził z intensywnością treningu i właśnie zszedł na zawał :D

jak dobrze wstać skoro świt © niradhara


Wytworne damy takich rzeczy nie potrzebują, wybrałam więc model turystyczny, czyli właśnie Oregona 450T ;) W necie znalazłam informację, że posiada on mapę bazową świata i mapę topo Europy. Na wakacje wybieramy się w tym roku na Litwę, robimy czasem weekendowe wypady do Czech i na Słowację, ucieszyła mnie zatem perspektywa sprawnego nawigowania po drogach i ścieżkach rowerowych.

chmurka © niradhara


Zaczęłam pierwsze testy, urządzenie jednak uporczywie pisało o błędzie kalkulacji trasy. Zadzwoniłam na infolinię Garmina. Miły, ale kompletnie niedoinformowany konsultant przez pół godziny usiłował rozwiązać problem. Całe szczęście, że infolinia jest bezpłatna! W końcu zapytał jakiegoś mądrzejszego kolegi…

na piwo jeszcze zbyt wcześnie © niradhara


Rozczarowanie było duże, gdy okazało się, że zainstalowany w 450T zestaw map nie pozwala na nawigację po drogach, a jedynie na przełaj, do określonego punktu. Poradził mi bym dokupiła sobie mapę City Navigator, za jedyne 500 zł. Dodał inteligentnie, że zamieszczone w opisie urządzenia informacje o mapach i nawigacji z wykorzystaniem sieci drogowej to nie jest broń Boże żadne robienie w konia klienta, tylko chwyt marketingowy!

śniadanie z widokiem na góry © niradhara


No cóż, poszperałam trochę na własną rękę… i znalazłam darmowe mapy. Na dziś zaplanowałam trasę korzystając z MapSource. Wyjechałam jeszcze przed wschodem słońca, by uniknąć ruchu na drodze w kierunku Żywca i wrócić do domu zanim upał zrobi się iście afrykański.

kapliczka © niradhara


Urządzenie sprawowało się świetnie. Po wybraniu trybu samochodowego (chodzi wyłącznie o wygląd ekranu) trasa rysowana jest bardzo wyraźnie. Przed skrętem urządzenie najpierw piszczy raz, by można było zmienić pas ruchu, a za chwilę po raz drugi. Najlepszym sprawdzianem jest wg mnie przejazd przez miasto. Przez Żywiec przeprowadził mnie bez żadnych problemów.

wszędzie górecki © niradhara


Oregon ma bardzo wygodny dotykowy ekran. Obsługuje się go naprawdę rewelacyjnie. Niestety, przy bardzo ostrym słońcu trzeba ustawić podświetlenie na maxa, co skraca żywotność baterii. Urządzenie działa na baterie NiMH, które musimy kupić osobno, no a do nich ładowarkę. Kolejny wydatek to uchwyt rowerowy. Przyznam, że bardzo stabilny, pomimo znacznych rozmiarów urządzenia.

dworek w Łodygowicach © niradhara


Generalnie jestem zadowolona. Podobają mi się bajery typ profil trasy, możliwość skonfigurowania ekranu wg własnych upodobań, czy nawigowanie do punktu wskazanego palcem na mapie. Stanowczo nie podoba mi się natomiast sposób, w jaki firma Garmin traktuje swych klientów.

i znów na starych śmieciach © niradhara


Do sumy kilometrów doliczyłam jeszcze wyjazd do sklepu.


magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (19)

Nic straconego. Wybiorę się na Matysówkę po powrocie z Litwy. Jeśli możesz, wyślij mi mailem numer telefonu. Już się cieszę na herbatę zaparzoną wodą z cudownego źródełka :)
niradhara@gmail.com

niradhara 18:10 poniedziałek, 5 lipca 2010

Teraz patrzę, że to środa była ech! :)
Kapliczka na zdjęciu to tzw. "Kapliczka u Dziadka", a formalnie Kaplica pod wezwaniem św. Anny.

Autochton 17:50 poniedziałek, 5 lipca 2010

Akurat w czwartek wyjechałem z Radziechów, a tak to i herbatą i ciastkiem bym poczęstował :) Następnym razem polecam odwiedzić Matyskę, do trasy którą pokonałeś wiele nie trzeba dołożyć za to doznania widokowe bezcenne! :) W Radziechowach zamiast w dół trzeba jechać w górę i nie sposób się zgubić :) Pozdrawiam!

Autochton 17:44 poniedziałek, 5 lipca 2010

Bartek9007 - oddałabym wszystkie Garminy świata, gdybym za to mogła znów mieć 18 lat! :)

niradhara 13:57 sobota, 3 lipca 2010

Ja tez kocham mapy, ale gps to powoli koniecznosc... Mapy mozna studiowac w domu. Schodzenie co chwila z roweru przestaje mnie krecic. Dobrze ze masz ten sprzet, testuj, bede wiedzial kogo pytac.
Pozdrawiam

benasek 05:19 piątek, 2 lipca 2010

To macie teraz niezły zestaw ;)
Piękne te poranne fotki... :) Ale jakąś upiornie nieludzką godziną wstałaś ;P

alistar 22:10 czwartek, 1 lipca 2010

mnie stac tylko na mape ;p
piekne zdjecia, szczegolnie to z kosciolkiem i rowerem z gorami w tle

bartek9007 19:14 czwartek, 1 lipca 2010

Potężna rzecz nabyłaś;) to teraz żadne drogi nie straszne..

kundello21 11:26 czwartek, 1 lipca 2010

Piękne poranne zdjęcia:) Jazda o wschodzie słońca ma jednak jedną dużą "wadę", bez przerwy chciałoby się wyjmować aparat z zamiarem zrobienia już na pewno ostatniej foty. Zadośćuczynienie z pewnością Ci się przyda, a niezniszczone podczas przejażdżek mapy dużej Ci będą służyć.

camelek86 05:25 czwartek, 1 lipca 2010

Foteczki piękne :)
Jednak to prawda, że Dakota, którą mam, ma troszkę lepszy wyświetlacz- nawet w słońcu nie muszę zdejmować okularów, by coś zobaczyć.

miciu22 20:39 środa, 30 czerwca 2010

Nie wydaje mi się, żeby nawet najlepszy GPS był odpowiednim zadośćuczynieniem za taka traumę, jaką przeżyłaś. No, jednak dobre i to, skoro przydaje Ci się do radosnego rowerowania.
Jak zawsze, super fotki. Piękne te Twoje "stare śmieci".

anwi 20:31 środa, 30 czerwca 2010

Zgodzę się z przed mówcami :D Rewelacyjnie fotki cykasz !
Taki gepees fajna sprawa na dłuższe wypady !
Ja na razie muszę się pocieszyć drukarką i google map xD
Pozdrawiam :]

sikor4fun-remove 19:07 środa, 30 czerwca 2010

Jurku - mapy kocham nadal. Żeby opracować trasę tak czy siak studiuję najpierw mapy papierowe i przewodniki. GPS ma jednak niezaprzeczalną wyższość nad mapami w czasie jazdy po mieście. Nie byłoby bezpieczne studiowanie mapy na środku ruchliwego skrzyżowania ;)

niradhara 18:44 środa, 30 czerwca 2010

1.Konsultant był rozbrajający szczery,co nie zmienia faktu że jest to o r d y n a r n e naciąganie.
2.Co do rozmiaru urządzenia,przypomniał mi się stary kawał o rosyjskim turyście z zegarkiem elektronicznym i bagażowym który niósł baterie .
3.A co się stało z deklaracjami o miłości do map ?
4.pozdrawiam

Jurek57 18:38 środa, 30 czerwca 2010

DaDasik - przed chwilą przeczytałam opis wypadku. Bardzo Ci współczuję i żałuję, że moje rady jednak komuś się przydadzą :(

Fredziomf - dzięki, zaraz tam zajrzałam. Pisze tylko, że są to mapy rastrowe. Podejrzewam ten sam problem, co z topo, czyli nie będą chciały nawigować, tylko kreślić ślad i pokazywać, gdzie w danej chwili jesteś.

niradhara 17:15 środa, 30 czerwca 2010

Oj coś czuje, że Piotrek często będzie chciał pożyczać tego Oregona, zwłaszcza w górach. Sam mam Edge, i rowerowy Garmin broni się tylko wyraźnym ekranem i superowymi funkcjami treningowymi.
Zainteresowałbym się Mapami Wydawnictwa Compass na Garmina

fredziomf 17:08 środa, 30 czerwca 2010

Taki dżi-pi-es pasuje do wytwornej damy :-) Do torebki też się zmieści ;-)

shem 17:07 środa, 30 czerwca 2010

Świetne fotki. Widzę, że warto wstać wcześnie, bo nie dość że można porobić fajne foty, to jeszcze można trochę pojeździć :-)

robd 16:46 środa, 30 czerwca 2010

Przepiękne Zdjęcia! Niestety, ale moja dzisiejsza wycieczka skończyła się na pogotowiu :/

DaDasik 16:28 środa, 30 czerwca 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa atorz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]