nad Niemnem

Czwartek, 15 lipca 2010 · Komentarze(3)
Dawno, dawno temu, gdy chodziłam do liceum, „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej było lekturą obowiązkową. Dzieło to ma tę przedziwną własność, że najdalej po kilku stronach usypia nawet najbardziej zawziętego czytelnika. Środki nasenne, jak wiadomo, przedawkowane stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo, nie ryzykowałam zatem i nigdy go do końca nie przeczytałam, co kamieniem ciężkim leżało mi na sumieniu przez lat kilkadziesiąt. Teraz, w ramach ekspiacji, postanowiłam chociaż ów Niemen zobaczyć.

nad Niemnem © niradhara


Ranek powitał nas zachmurzony, ale ciepły. To cudowna pogoda na wycieczkę rowerową. Piotrek pakuje zatem nasze wierzchowce na bagażnik samochodu i jedziemy do położonych na brzegu Niemna Birsztan, gdzie rozpoczynamy rowerowe zwiedzanie kurortu.

w Birsztanach © niradhara


Uzdrowisko w Birsztanach utworzono w 1846 r. a już na przełomie XIX-XX w. przybywali tu chorzy nie tylko z Litwy, ale także z największych miast rosyjskich i polskich.

pusty park © niradhara


Dziś w Birsztanach znajdują się dwa specjalistyczne sanatoria rehabilitacyjno-wypoczynkowe. Są tu źródła wód mineralnych, głównie sodowych, siarczanowych i magnezowych. Miasteczko robi na mnie wrażenie sennego i nieco nudnego. Nie ma tu tłumów kuracjuszy, kafejek czy choćby straganów z pamiątkami.

sanatorium "Tulipan" © niradhara


Jedziemy do leśnego parku nad brzegiem Niemna.

pomnik Witolda © niradhara


W obrębie parku znajduje się grodzisko na Górze Witolda. W XIV w. istniał tu drewniany gród litewski, atakowany w 1382 r. przez Krzyżaków i wymieniany w kronice Wiganda z 1394 r. jako "Birstein". Po bitwie grunwaldzkiej wielki książę Witold wybudował tu zamek myśliwski. W zamku tym w 1473 r. spędził część zimy król Kazimierz Jagiellończyk wraz z żoną i synami. Grodzisko położone jest na stromym wzniesieniu stanowiącym punkt widokowy na płynący u jego podnóża Niemen.

widok ze wzgórza © niradhara


Przejeżdżamy jeszcze ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż Niemna, po czym wracamy do miasteczka na poszukiwanie informacji turystycznej. Bingo! Wreszcie udaje nam się kupić mapy, których poszukiwaliśmy już od dawna. Niestety, z tym na Litwie (poza dużymi miastami, których plany z zaznaczonymi atrakcjami dostaje się za darmo) najlepiej nie jest.

zakole Niemna © niradhara


Dłużej nie ma tu co robić, pakujemy rowery na bagażnik i odcinek ruchliwej i obfitującej w tiry A16 przejeżdżamy autem. Dojeżdżamy do Jezna i wznawiamy rowerową część wycieczki.

Jezno (Jieznas) to dawna wieś królewska, która w 1633 r. trafiła w ręce Paców. W 1770 r. z okazji ślubu pisarza wielkiego litewskiego Antoniego Michała Paca z Teresą Radziwiłłówną wzniesiono wspaniałą rezydencję, uwiecznioną w powiedzeniu „wart Pac pałaca, a pałac Paca” . Było tu 12 sal głównych, 52 pokoje i 365 okien. Wnętrza były bogato wyposażone i ozdobione wspaniałymi freskami. Majątek jednak był niewłaściwie zarządzany, nastąpiła jego licytacja i rozgrabienie. Do dnia dzisiejszego zostały tylko ruiny. Do owych ruin nie ma żadnego drogowskazu. Wypytujemy miejscowych, zdziwionych wielce, że kogoś to interesuje.

wart Pac pałaca © niradhara


W Jeznie znajduje się piękny kościół Michała Archanioła i św. Jana Chrzciciela. Świątynia powstała z przebudowy dawnego zboru kalwińskiego, a na zlecenie Antoniego Paca dostawiono dwie wieże. Zbudowana jest w stylu baroku wileńskiego. Rokokowe wyposażenie pochodzi również z czasów Paca. Niestety kościół jest zamknięty, możemy popatrzeć tylko przez szybkę, ale jest ona zbyt brudna, by udało się zrobić fotkę :(

tu są chyba same kościoły © niradhara


Drogą nr 129 jedziemy w kierunku Rumszyszek. Chmury dawno gdzieś zniknęły, słońce praży niemiłosiernie, jest duszno i parno, najmniejszy powiew wiatru nie chłodzi spływających potem ciał. Widoczki też nie wynagradzają wysiłku. Mam takie chwile, że chciałabym zawrócić, wsiąść do auta i włączyć klimatyzację, ale to byłby straszny obciach!

widoczek z drogi © niradhara


w gnieździe już tłok © niradhara


Korzystając ze świeżo nabytej mapy zjeżdżamy do Kroni (Kruonis), by przyjechać drogą wzdłuż jeziora Kruonio i znaleźć jakieś kąpielisko. Mamy przecież ze sobą kostiumy kąpielowe. Niestety drogę rozkopano i musimy zrezygnować z kąpieli. Odnajdujemy za to smutne resztki zamku Ogińskiego. Jest tu jeszcze ciekawy renesansowy kościół Matki Boskiej Królowej Aniołów, ale że od kilku dni zwiedzamy głównie kościoły, to na ten tylko rzucam okiem i jadę dalej.

pałac Ogińskiego © niradhara


Wreszcie dojeżdżamy do Rumszyszek. Jest tu duży skansen o powierzchni 176 hektarów, a trasa zwiedzania ma długość 7 km. Jest już późno, jesteśmy bardzo głodni i zaczynamy od obiadu w karczmie żmudzkiej. Wybieramy miejscowy specjał, do złudzenia przypominający polskie placki po zbójnicku, czyli placki ziemniaczane z mięsem.

rowerem po skansenie © niradhara


Niradhara frasobliwa © niradhara


W skansenie jest miniaturowe miasteczko z rynkiem i kościołem. Wokół lekko nachylonego brukowanego placu stoją kolorowe domki. Jest miejska studnia i kapliczka, sklepiki, knajpka, warsztaty rzemieślnicze.

zwiedzanie miasteczka © niradhara


plac targowy © niradhara


PIotrek lubi drewniane kościoły © niradhara


Skansenowe miasteczko okalają cztery wsie oddzielone od siebie to polami, to lasem. W tych czterech wsiach zgromadzono budynki charakterystyczne dla czterech litewskich krain historycznych: Żmudzi (Žemajtija) Auksztoty, czyli Litwy właściwej (Aukštatija), Suwalszczyzny (Suvalkija) i Wileńszczyzny (Dzūkija). Najbogaciej prezentowane są Żmudź i Auksztota, skromniej prowincje położone blisko polskiej granicy.

Piotrek wjeżdża do wioski © niradhara


prawdziwa strzecha © niradhara


uliczka © niradhara


Skansen (Lietuvos liaudies buities muziejus) urządzono w 1974 roku. Najstarsze budynki pochodzą z XVIII wieku, najmłodsze z początków XX. Na rozległym terenie o bardzo zróżnicowanym ukształtowaniu posadowiono je tak, byśmy mieli wrażenie podróżowania od wsi do wsi. W ogródkach rosną kwiatki, w zagrodach spacerują zwierzęta domowe. Na rozstajach dróg stoją kapliczki.

jest i młyn © niradhara


studzienny żuraw © niradhara


jeszcze jden domek © niradhara


Na chwilę zjeżdżamy jeszcze na brzeg Morza Kowieńskiego, czyli sztucznego zbiornika wodnego, utworzonego na Niemnie w 1958 r. Właśnie przypłynął do brzegu statek z turystami. Słychać śmiech i muzykę.

koniec rejsu © niradhara


Morze Kowieńskie © niradhara


My jednak musimy wracać. Tu, na Litwie, z racji różnicy położenia geograficznego słońce zachodzi w lipcu dopiero około 22. Zachody słońca są bardzo malownicze, wydaje się, że całe niebo płonie. Powolne schładzanie się powietrza i cudowny spektakl na niebie sprawiają, że teraz jadę z przyjemnością drogą, która już nie wydaje mi się nudna. Wracamy do auta, a potem na camping.

słońce juz zaszło © niradhara


płonące niebo © niradhara


takie sobie drzewo © niradhara


Tu czeka nas niespodzianka. Wysoka na 3 metry brama jest zamknięta, dzwonimy wielokroć na stróża, wykonujemy kilka telefonów do recepcji. Nic z tego. Rozglądamy się trochę wzdłuż ogrodzenia, ale o samowolnym wejściu na teren campingu nie ma co myśleć, jest obwarowany lepiej niż niejeden średniowieczny zamek krzyżacki. Trąbić nie wypada, bo obudzilibyśmy wszystkich. Na szczęście zauważają nas dwaj sympatyczni Niemcy i organizują akcję ratunkową. Odnajdują recepcjonistkę i znanymi tylko sobie metodami zmuszają ją do otwarcia podwoi. Jesteśmy uratowani, nie musimy spać w aucie!

zamek w Trokach © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (3)

Przepiękna opowieść i zdjęcia :)

DaDasik 20:03 piątek, 16 lipca 2010

Shrink ma rację. Rewelacyjne są wasze wyjazdy :)
Niemen urokliwie wygląda.

sebekfireman 19:39 piątek, 16 lipca 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa uwala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]