Litwa: podróż w czasie i przestrzeni

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · Komentarze(22)
Zaspaliśmy. Plany były ambitne, budzik nastawiony na 5 rano, niestety ani ja, ani Piotrek go nie usłyszeliśmy. Zanim wypiliśmy poranną kawę, słońce było już wysoko na niebie i niemiłosiernie prażyło ziemię. 35 stopni w cieniu. W takich warunkach nie da się jeździć, postanawiamy zatem pokręcić się tylko krótko po najbliższej okolicy. Kilka dni temu w informacji turystycznej otrzymaliśmy mapkę z miejscowymi atrakcjami. Spróbujemy je odnaleźć.

na nadmiar samochodów narzekać nie można © niradhara


Jedzie nam się świetnie drogą, po której z rzadka tylko przejeżdża jakiś samochód. Teren jest pagórkowaty, co chwila otwiera się widok na malownicze jezioro.

Jezioro Akmena © niradhara


jeszcze jeden widok na jezioro Akmena © niradhara


Pierwszą atrakcją, która zamierzamy odszukać jest grodzisko w Daniliszkach (Daniliskes). Wyobrażamy sobie coś na kształt naszego Biskupina. Wielkie drogowskazy podtrzymują to mniemanie. Droga, początkowo asfaltowa, wkrótce zmienia się w szuter.

taki duży drogowskaz - to musi być coś atrakcyjnego © niradhara


znów po szuterku © niradhara


Na kolejnym leśnym rozjeździe nie ma jednak żadnych wskazówek. Na szczęście tuż obok jest dom, którego mieszkańcy informują nas, że należy jechać wzdłuż linii energetycznej. Jechać jednak się nie da, trawa miejscami jest po pas, nasza prędkość podróżna spada niemal do zera, co wprawia w euforię miejscowe komary i inne latające paskudztwo. Na taką okazję czekały całe życie. Już one teraz upuszczą nam krwi!

widzi tu ktoś drogę? © niradhara


bank krwi © niradhara



Jakoś jednak przedzieramy się co celu. Tu widok ścina nas z nóg. Pagórek, tablica i to wszystko! Grodzisko to tu kiedyś było, ale teraz skutecznie zamaskowane jest lasem. Niestety, nie mamy ze sobą saperki, żeby pobawić się w archeologów.

grodzisko w Daniszkach robi wrażenie :P © niradhara


Z mocnym postanowieniem unikania na przyszłość wszelkich grodzisk udajemy się w drogę do Siemieliszek.

droga do Siemieliszek © niradhara


widoczek z drogi © niradhara


Zgodnie z turystyczną mapką główna atrakcją Siemieliszek jest zabytkowa zabudowa. Prawdę mówiąc jest dokładnie taka sama jak wszędzie. Tu, na Litwie, doprawdy trudno zobaczyć inne domy.

główna ulica w Siemieliszkach © niradhara


Czas mija, zaczynamy odczuwać głód. Zrobiłam wprawdzie kanapki, ale zapomnieliśmy ich zabrać. Kupujemy więc małe co nieco i uzupełniamy zapas wody. Na skwerku przy kościele robimy krótki postój. Kościół wygląda na opuszczony, ale tu właściwie wszystko tak wygląda.

kościół w Siemieliszkach © niradhara


kopuły błyszczą w słońcu © niradhara


Posileni, postanawiamy zobaczyć jeszcze Wysoki Dwór (Aukstadvaris), gdzie rośnie dąb, pod którym siadywał i pisał Mickiewicz. Przejeżdżając przez miejscowość trafiamy na opactwo dominikańskie. O dziwo, jest tablica informacyjna zawierająca również tekst w języku angielskim. Opactwo zostało wybudowane w latach 1629-35. Znajdowała się tu również szkoła podstawowa. Opactwo było dwa razy zburzone, raz częściowo spalone i sukcesywnie odbudowywane. W 1832 roku Rosjanie zlikwidowali opactwo i szkołę, a budynek przeznaczyli dla wojska. Później była tu również szkoła dla pań, restauracja, a obecnie jest siedziba wspólnoty religijnej.

opactwo w Wysokim Dworze © niradhara


opactwo © niradhara


Mapka, z którą szukamy dębu jest w takiej skali, że praktycznie służy wyłącznie w celu trafienia do określonej miejscowości. O dąb wypytujemy mieszkańców miasteczka. Jest za dworkiem, w którym Mickiewicz kiedyś gościł. Żeby go zobaczyć i sfocić musimy bohatersko stąpać po pokrzywach. Przypominają mi się słowa ballady „zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana”. Pewnie skubaniec też nie kosił pokrzyw ;)

wtargnęlismy na teren prywatny © niradhara


pod dębem Mickiewicza © niradhara


Pora na obiad. W restauracji podają nam menu w języku angielskim, jeden kelner nawet włada tym językiem. Zamawiamy danie regionalne, wielką kluskę ziemniaczaną nadziewaną mięsem z przesmażoną cebulką i polaną sosem śmietanowym z szynką. Palce lizać!

Stąd mieliśmy już wracać na camping prowadzącą do Wilna drogą A16. Ruch nie jest wprawdzie duży, ale jeżdżą głownie tiry. Postanawiamy zatem nadłożyć trochę drogi, ale jechać w ciszy i spokoju.

A16 © niradhara


Przejeżdżamy przez Onuskis. Mapka informuje nas o zabytkowej zabudowie i wartym zobaczenia kościele. Na temat kościoła nie znajdujemy nigdzie żadnej informacji. Zapewne jednak jest to kościół katolicki, bo na placu kościelnym są groby księży o polskich nazwiskach.

kościól w Onuskis © niradhara


ślady polskości © niradhara


Obok kościoła jest duży, wybrukowany kocimi łbami plac. Pewnie odbywały się tu kiedyś targi. Wystarczy przymknąć oczy, by zobaczyć kramy i targujących się…

dziś targu nie ma © niradhara


Wracamy na camping. Na drodze 220 z Rudiskes do Trok ruch samochodowy jest nieco większy. Z przykrością zauważamy, że kierowcy nie są tu przychylnie nastawieni do rowerzystów, a może po prostu nie wiedzą jak się wobec nas zachować. Trąbienie i wymuszanie pierwszeństwa jest częste. Fakt, że przez ostatnich kilka dni nie widzieliśmy ani jednego bikera. Być może doświadczenia kierowców ograniczają się do babć pedałujących do sklepu i na widok jadącego auta szybko uciekających na pobocze.

Wreszcie camping. Jakoś tak mimo woli wyszła nam setka. Należy więc się teraz zimne piwo :)


magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (22)

Zgadzam się w 100% z Alis...pokazujecie miejsca zwykłe w niezwykły sposób..:) z niecierpliwością czekam na dalszą lekturę..:)

ewcia0706 07:48 piątek, 16 lipca 2010

Elu, macie talent do wyszukiwania pięknych (choć może i zwykłych) miejsc, a potem pokazywania ich innym :)

alistar 22:28 czwartek, 15 lipca 2010

Twoje opisy i Piotrka czytam z zapartym tchem i kilka razy zawsze odnajdując coś nowego.

Dynio 21:38 czwartek, 15 lipca 2010

Miło poznawać Litwę z Waszych relacji:) Akmena, Onuskis brzmią jak imiona starożytnych bogów.

camelek86 19:43 środa, 14 lipca 2010

Od dzisiaj będę stałym bywalcem tego bloga:) Aż chce się czytać takie relacje.

gorąco pozdrawiam i czekam na kolejny wpis.

DaNi1989 19:34 środa, 14 lipca 2010

Szacunek. Setka przy takiej temperaturze wymaga dużo samozaparcia, ale z kolei zimne piwo też może być motywacją :-)

shem 17:12 środa, 14 lipca 2010

Piękna i ciekawa wycieczka.Która to już z kolei?
Kto by się doliczył.
Gratulacje z kolejnej setki:)

Rafaello 12:39 środa, 14 lipca 2010

hmm odkrywacie obiekty nieznane z pdr czy przewodnikow... ;)
a to danie nazywa sie zeppelin, jestem prawie pewien z wiadomych wzgledow ;) bardzo dobre, jadlem w Wilnie :). Jesli to ten zeppelin ot nie tyle danie regionalne, co litewskie, takie jak np. w polsce pierogi czy grochowka np ;)
pzdr

bartek9007 08:56 środa, 14 lipca 2010

Monika - w planach była najbliższa okolica, ale jakoś tak sobie jechaliśmy i jechaliśmy i setka wyszła zupełnie niechcący :)

Ewcia - to nie były kartacze. Ciasto na kartacze robi się z surowych ziemniaków.

Misiacz - Piotrek i ja mamy odrobinę różne spojrzenie na świat, a poza tym w trosce o to, by nie znudzić czytelników, nie wstawiamy na ogół tych samych zdjęć :)

Krzara - w tym sęk! Typowa opalenizna bikera czyli biały ślad od spodenek rowerowych. Trzeba by wreszcie wprowadzić modę na bardziej skąpe stroje, w których można się opalić równomiernie ;)

niradhara 05:57 środa, 14 lipca 2010

Opalenizna długo będzie Wam przypominać litewskie trasy.

krzara 21:20 wtorek, 13 lipca 2010

'"Bank krwi"....hahahahahaha...dobre...przynajmniej dla czytelnika przed monitorem :))).
Wspaniale relacjonujecie Waszą wyprawę z Kajmanem, opisy i zdjęcia super się uzupełniają i dają piękny obraz. Pozdrawiam!

Misiacz 20:53 wtorek, 13 lipca 2010

to co jedliście nazywa się kartacz..:):) pycha!! wycieczka imponująca!!myślałam , że komary to tylka nasza specjalność..:( pozdrawiam

ewcia0706 20:47 wtorek, 13 lipca 2010

Piękna wycieczka i opis...
Musiałam ścierać ślinę z laptopa... bo nie zauważyłam, że mi kapie z otwartych ust :)
SUPER! Oby tak dalej... tylko proszę bez takich "po najbliższej okolicy" - ponad 100 km, bo popadnę w nerwicę, schizofrenię i... ;-)
Pozdrawiam :)

kosma100 20:18 wtorek, 13 lipca 2010

Pogoda faktycznie nas w tym roku nie rozpieszcza. Upał jakoś można przeżyć, byle tylko wody nie zabrakło. Przezornie woziliśmy ze sobą duży zapas.

Grzegorz - dziś już nie dałam sobie zrobić zdjęcia, bo wyglądam jak jeden wielki bąbel!

niradhara 16:22 wtorek, 13 lipca 2010

Oj Elu..... Przepięknie :)
Zdjęcie, a raczej opis "bank krwi" mnie rozwaliło :D
Samochodów mało, ale za to jakie drogi mają, równiutki asfalcik :).
Cudowna relacja :D
PS. Ja tam nie jadę, bo z moim szczęściem, to mnie Litwini rozjadą ;)

DaDasik 10:35 wtorek, 13 lipca 2010

Naprawdę pozazdrościć wycieczki! Piękne tereny

fotoaparatka 09:59 wtorek, 13 lipca 2010

U nas takich grodzisk nawet nie znakują, a tam znaki jak na autostradzie :D
Kościół w Onuskis bardzo oryginalny. Taka temperatura, niestety odbiera część przyjemności z jazdy, jednak jak widać można sobie z nią poradzić.

miciu22 08:24 wtorek, 13 lipca 2010

Kolejna fajna wycieczka. Jest czego zazdrościć.
A jeśli idzie o kierowców, to czy nasi są uprzejmi? Większość traktuje rowerzystów jak powietrze, co stanowi dla tych na dwóch kółkach, wielkie niebezpieczeństwo. Do reszty świata, jak zwykle nam daleko.
Pozdrawiam z Wołomina

Isgenaroth 07:52 wtorek, 13 lipca 2010

pięknie kolejny raz, szczególnie opactwo mi się podoba!

karla76 07:47 wtorek, 13 lipca 2010

Nie rozpieszcza nas pogoda w tym roku. Najpierw długa zima, potem klęska deszczowo-powodziowa, a teraz, gdy można by sobie wiece pojeździć - upały, trudne do wytrzymania. Jak na tą temperaturę, to trasę zrobiliście naprawdę imponującą. No i tyle zwiedzania!

anwi 07:29 wtorek, 13 lipca 2010

Litewskie szutry dały mi też w kość :)
Pozdr

iskierka84 07:22 wtorek, 13 lipca 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]