Litwa znana i nieznana
na pałacowym tarasie© niradhara
Pałac został wybudowany w latach 1896-1901. Otacza go wielki park, o powierzchni prawie 60 ha. Aktualnie trwają tu prace renowacyjne, porządkowany jest teren wokół pałacu.
widok z pałacu© niradhara
Mamy pecha, przyjechaliśmy zbyt wcześnie. Pałac można zwiedzać dopiero od jedenastej. Sympatyczny strażnik rozmawia z nami chwilę, wpuszcza na zamknięty teren parku i zaprasza by przyjechać tu raz jeszcze.
zabawa w chowanego© niradhara
Wczoraj w informacji turystycznej zaopatrzyliśmy się w przeróżne mapy. Okazało się jednak, że brakło wśród nich mapy najbliższej okolicy. Bez niej nie da się rozsądnie planować wycieczek. Upał robi się coraz większy i dochodzimy do wniosku, że musimy zaopatrzyć się w dużą ilość płynów. Tego się nie da przewieźć na rowerze. Wracamy zatem na camping i samochodem udajemy się do Trok. Najpierw postanawiamy jednak zwiedzić zamek na wyspie. W pobliżu zamku niemal wszystkie podwórka domków zamieniono w miniparkingi, jeśli więc ktoś przyjedzie tu rowerem, można, za drobną opłatą kilku litów, bezpiecznie go na takim zostawić.
zamek na wyspie© niradhara
Bilet wstępu do zamku kosztuje 24 lity. Trocki zamek na wyspie to symbol Litwy, jego zdjęcie zobaczyć można na okładce każdego przewodnika. Wokół tłumy turystów. Udaje nam się wypatrzeć wycieczkę z polskojęzyczną przewodniczką, przyłączamy się i pilnie słuchamy.
zaczynamy zwiedzaie© niradhara
Zamek na wyspie (salos pilis) został założony na wyspie jeziora Galve na początku XIV w. Najpierw była to warownia drewniana, wzniesiona przez Kiejstuta. Jego syn Witold ukończył zamek murowany. W 1392 r. wielki książę przeniósł się tu na stałe, mimo że stolicą było Wilno. Rolę rezydencji królewskiej zamek pełnił do czasów Zygmunta Augusta. Potem stracił znaczenie, a po wojnie z Moskwą w 1655 r. popadł w ruinę. Zrekonstruowano go w ubiegłym wieku.
zamkowy dziedziniec© niradhara
Historia to dla mnie nie tylko daty i orężne zmagania. W muzeach zawsze najbardziej interesują mnie przedmioty codziennego użytku. To one najwięcej mówią o tym, jak wyglądało życie naszych przodków.
zakuty łeb© niradhara
Tu znajduję naprawdę wiele ciekawostek. Niestety, są umieszczone w gablotach, światło jest kiepskie i bardzo trudno je sfotografować, błysk lampy odbija się w szybach. Długo przyglądam się każdemu cacku, w końcu Piotrek traci cierpliwość i zaczyna mnie delikatnie poganiać. No trudno…
strojnisie© niradhara
ozdobny kask© niradhara
lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiekniejszy w świecie© niradhara
to nie są meble z IKEI© niradhara
W informacji turystycznej kupuję brakującą mapę. W supermarkecie oprócz wody i izotoniku wypatruję miejscowych produktów. Większość towarów jest dokładnie taka sama jak u nas, udaje mi się jednak wypatrzeć przekąski z różnych gatunków sera. Mają kształt grubych paluszków i wyglądają bardzo apetycznie.
Troki są maleńkim miasteczkiem. Jest to jednak największa atrakcja turystyczna Litwy i wszystko jest tu już europejskie – można płacić kartą, kelnerzy mówią po angielsku.
Obiad zjadamy znów w karaimskiej restauracji „Kybynlar”. Tym razem wybieram pieróg z siekaną baraniną. Zaspokoiwszy głód wracamy na camping. Porę największego upału przeczekujemy kąpiąc się w jeziorze. Woda jest kryształowo czysta, ale jak dla mnie zbyt zimna, ma zaledwie 22 stopnie.
zabytkowa żaglówka© niradhara
Po południu upał nieco zelżał wsiadamy zatem na rowery i jedziemy odkrywać prawdziwą Litwę. Do Rykont (Rykantai) dojeżdżamy asfaltem. We wsi zaczynają się dawno zapomniane już w Polsce „kocie łby”.
droga przez wieś© niradhara
Kościół św. Trójcy w Rykontach opisany jest barwnie w przewodniku po Litwie. Jest to dawny zbór kalwiński wystawiony ok. 1585 r. W 1688 r . Kanclerz litewski Marcin Ogiński przekazał świątynię dominikanom z Trok. Są tu piękne freski, zabytkowy drewniany ołtarz.
kościół w Rykontach© niradhara
fotka z profilu© niradhara
Niestety, nie prowadzi do niego żaden drogowskaz. Pytamy więc o drogę. Zapytany mężczyzna mówi po rosyjsku, na szczęście dawno temu uczono nas tego języka. Zgodnie z naszymi przypuszczeniami kościół jest zaniedbany. Na placu kościelnym jest kilka grobów, na tabliczkach nagrobnych widnieją polskie nazwiska.
na placu kościelnym© niradhara
lekcja historii© niradhara
Dalej jedziemy w kierunku Landwarowa (Landvaris). Zaczyna się słynny litewski szuter. Wiedziałam, co mnie tu czeka i przezornie kupiłam sobie wcześniej odpowiednie opony, jedzie mi się więc dobrze. No, może za wyjątkiem tych chwil, gdy przyjeżdżające auto wzbija tumany pyłu. Po jakimś czasie oczy zaczynają mnie piec, w płucach mam kamieniołom. Obsypana pyłem wyglądam jak swój własny pomnik.
dał czadu© niradhara
alez na tym trzęsie© niradhara
Dojeżdżamy do Landwarowa. Początkowo nosił nazwę Pietruchowo i był własnością Sapiehów, a po 1850 r. Tyszkiewiczów. Najważniejszym zabytkiem jest pałac Tyszkiewiczów w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora Grauzys. Wygląda imponująco, możemy go jednak obejrzeć tylko przez płot. W dodatku ukryty jest za drzewami.
pałac Tyszkiewiczów© niradhara
Dalej jedziemy do Starych Trok (Senieji Trakai), które w okresie rządów Giedymina były stolicą Litwy. Później stały się siedzibą Kiejstuta. Tu przyszedł na świat WKL Witold. W późniejszym okresie straciły na znaczeniu, do czego przyczyniło się zniszczenie zamku przez Krzyżaków oraz konkurencja ze strony Wilna i Trok.
kościól w Starych Trokach© niradhara
Jest tu neogotycki kościół Zwiastowania NMP, który powstał na miejscu zburzonego zamku. Niestety zamknięty, możemy więc tylko obejrzeć go z zewnątrz.
kościól w złotych promieniach słońca© niradhara
plac kościelny© niradhara
Pora wracać na camping. Postanawiam przetestować GPS. Początkowo jedziemy szutrem, później jednak wjeżdżamy w leśną drogę. OFF, którym spryskaliśmy się przed wyjazdem zdążył już jednak wywietrzeć i krwiożercze bestie usiłują nas pożreć żywcem. Przedzierając się przez krzaki jak niepyszni wracamy do drogi, rezygnujemy z usług Garmina i główną, asfaltową drogą jedziemy do Trok.
dzień się kończy© niradhara
Wreszcie na miejscu. Na skórze mamy dziesiątki palących śladów po ukąszeniach. Na szczęście zimny prysznic łagodzi nieco nasze cierpienia. Od jutra będziemy zabierać ze sobą OFF na wszystkie wycieczki.