w proporcji 1:20
burza nad Żarem© niradhara
No to jedziemy! Kierunek – Słowacja, dolina Vratna. Jest to atrakcyjna turystycznie dolina położona w krywańskiej części Małej Fatry. Otacza ją wieniec szczytów: Boboty, Velky Rozsutec, Stoh, Poludnovy Grun, Chleb, Velky Krivan, Kraviarske, Baraniarky, Sokolie. Do Vratnej prowadzi droga z Terchovej przez wąski wąwóz Tiesnavy.
wjeżdżamy w dolinę© niradhara
potok Vratnanka© niradhara
wodospadzik© niradhara
krzyż bez czaszki© niradhara
Wąwóz, którego dnem płynie spieniony potok Vratanka, jest naprawdę niezwykle malowniczy. Przystaję często, by zrobić fotkę. Wściekam się, bo słońce co chwila chowa się za chmurami, a wtedy zdjęcia wychodzą spłaszczone i szare. Czasem odczekuję chwilę, by złapać choćby jeden promyk. Jest tu na co popatrzeć i co uwieczniać na fotkach. Można nieźle poćwiczyć wyobraźnię odgadując zaklęte w skałach kształty.
skalna fantazja© niradhara
Velky Rozsutec© niradhara
Po drodze mijamy nieczynne teraz wyciągi krzesełkowe. Dolina Vratna jest najbardziej znanym ośrodkiem narciarskim w Małej Fatrze i drugim co do wielkości w całej Słowacji (po Jasnej).
na narty już za mało śniegu© niradhara
przed nami Velky Krivan© niradhara
miejscowe kwiatki© niradhara
Droga pnie się cały czas pod górę. Wreszcie dojeżdżamy po podnóża masywu górskiego. Tu znajduje się kolejka gondolowa na Chleb (1647 m n.p.m), z którego można przejść dalej na Velky Kryvan. Niestety, nie z rowerami, więc wracamy ;)
dolna stacja kolejki linowej© niradhara
Piotrek foci wagoniki© niradhara
a one wyglądają tak© niradhara
Wyjeżdżając z domu w pośpiechu, nie wzięliśmy ze sobą nic do jedzenia, a zrobiła się właśnie pora obiadowa. Na szczęście, choć sezon zimowy minął, a letni jeszcze się nie zaczął, znajdujemy czynną restaurację, w której można zapłacić kartą. W dodatku bryndzove pirohy to po prostu rewelka! :)
jedzonko mniam mniam© niradhara
Boboty© niradhara
Z rozkosznie pełnymi brzuszkami kierujemy się w stronę Rozsutca. Nagle czuję, że z nieba coś mi na nos kapie… Ups, skąd wzięły się te czarne chmurzyska, spomiędzy których dochodzą odgłosy podejrzanie przypominające huk gromu?
jeszcze raz Velky Rozsutec© niradhara
oni też usiłują uciec przed deszczem© niradhara
Za pierwsza kroplą pojawiają się następne i już nie mamy wątpliwości, że jedynym słusznym kierunkiem jest parking. Temperatura gwałtownie spada. Piotrek, który nie był przygotowany na takie warunki, trzęsie się z zimna w krótkich spodenkach i cienkiej bluzie.
Sokolie© niradhara
zmarznięty Piotrek© niradhara
formy skalne© niradhara
wąwóz Tiesnavy© niradhara
Piotrek foci skałki© niradhara
może te?© niradhara
a może te?© niradhara
Na szczęście z góry jedzie się szybko. W kilka minut docieramy do samochodu. A tyle jeszcze chcieliśmy zobaczyć – boczną odnogę doliny, muzeum Juraja Janosika, który tu właśnie w Terchowej się urodził, skansen w pobliskiej miejscowości… Przejechaliśmy raptem 12 km rowerami, a 240 km autem, co czyni proporcję 1:20! A jednak nie żałuję, widoki warte były tłuczenia się blachosmrodem, a Janosika jeszcze kiedyś odwiedzimy :)
wreszcie w Terchowej© niradhara
a teraz do ciepłego domu© niradhara