MuNK - meetingu dzień pierwszy
ekipa BS na górze Żar© niradhara
Przygotowania do imprezy trwały kilka dni, parafrazując bowiem słowa, które Lis wypowiedział do Małego Księcia, można rzec: „jesteś odpowiedzialny za to, co organizujesz”. Piotrek kosił trawę i załatwiał wstęp do wnętrza góry Żar, ja zajmowałam się planowaniem pozostałych atrakcji, gastronomią i wykonaniem pamiątkowych medali.
pierwsi goście dotarli© niradhara
W końcu, w słoneczny sobotni poranek zaczęli się zjeżdżać goście czyli: Angelino, Anwi, Autochton, Czecho, Funio z synem, Ilona, Janusz507, Krzara, Krzysio32, Marusia, ProjektKamczatka (czyli mój syn Marcin), Rafaello, Robd, Shem, Yacek i Kuba, kumpel Autochtona, mający status kandydata na Bikestatowicza.
witamy kolejnych© niradhara
parking się zapełnia© niradhara
niektórzy docierają na rowerze© niradhara
W przedsionku przyczepy zorganizowany był bufet. Wzmocnieni kawą goście zabrali się do rozbijania namiotów. Tuż przed jedenastą wyruszyliśmy w stronę Międzybrodzia. Wstęp do wnętrza elektrowni zarezerwowany był na godzinę 12, nie było więc czasu na zatrzymywanie się i robienie fotek.
robi się tłoczno© niradhara
przy zaporze w Porąbce© niradhara
jedziemy zwarta grupą© niradhara
Elektrownia Porąbka-Żar to druga co do wielkości elektrownia szczytowo-pompowa w Polsce. Uruchomiono ją w 1979. Jako zbiornik dolny wykorzystano zaporowe Jezioro Międzybrodzkie. Górny, sztuczny zbiornik wybudowany jest na szczycie góry Żar. Sama elektrownia (sztolnie wodne, transportowe, pomocnicze, komora maszynowni) mieści się w wydrążonym wnętrzu tej góry. Jest częściowo udostępniona do zwiedzania, ale trzeba wcześniej zebrać grupę chętnych i zarezerwować termin.
przy wejściu do elektrowni© niradhara
do wnętrza góry nie da się wjechać rowerami© niradhara
Ekipa zniknęła w mrocznych czeluściach góry, a ja pojechałam dalej. Musiałam być pierwsza w miejscu, gdzie rozchodzą się drogi na szczyt Żaru i Kiczerę Międzybrodzką, z tej ostatniej bowiem świetnie widać górny zbiornik na Żarze i część ekipy chciała ucieszyć oczy tym widokiem. Tuż przed rozjazdem dogonił mnie Marcin i razem czekaliśmy na resztę.
zbiornik na górze Żar© niradhara
czekamy na ekipę zwiedzającą elektrownię© niradhara
Zgodnie z moimi wcześniejszymi przewidywaniami jako pierwszy pokonał podjazd Krzysiek. Jego zamiłowanie do wszelkiego typu wyścigów jest powszechnie znane. Tym razem cel był podwójny – nie tylko być pierwszym, ale pobić rekord podjazdu Kuby, czyli 31min i 15 sekund (licząc od kościoła do zbiornika). Nie udało się, ale czas został przekroczony tylko o 2 minuty co, przy bardzo wysokiej temperaturze powietrza i wilgotności jak w dżungli, jest nie lada wyczynem!
pierwszy oczywiście podjechał Krzysiek© niradhara
Jedni szybciej, inni wolniej, w końcu cała ekipa dotarła na szczyt Żaru. Tu czekała na nich drobna niespodzianka – wszyscy bez wyjątku zostali udekorowani pamiątkowymi medalami. Byli tylko trochę rozczarowani faktem, że są one srebrne, a nie złote i nie bardzo przemawiało do nich moje nieśmiałe tłumaczenie, że w zamyśle domorosłej artystki (czyli moim) medal miał przypominać tylne koło roweru: w środku symbol Bikestats - koło zębate czyli tylnia przerzutka, napis układający się jak szprychy i srebrna obręcz.
pamiątkowy medal dla zdobywców Żaru© niradhara
Krzysiek cieszy się ze zdobytego medalu© niradhara
Tak na prawdę medale dostaliśmy wszyscy:)© Kajman
Po pierwszych uniesieniach wywołanych podziwianiem widoków i uwiecznieniem na fotkach gór, jezior, rzeki i siebie wzajemnie, przyszła pora na małą przekąskę. Nasz pobyt na Żarze nie trwał jednak tak długo, jak byśmy chcieli. Czarne chmury zaczęły przysłaniać niebo a odgłosy przetaczających się po górach grzmotów zmusiły nas do ewakuacji. Czterech śmiałków postanowiło zjechać „na łeb na szyję” – w tych dwóch dosłownie, reszta zjechała asfaltem.
focą bez opamiętania© niradhara
Marusia© Kajman
zaczyna się chmurzyć© niradhara
gleba zaliczona© niradhara
Wobec zagrożenia, jakie stanowi burza, zmuszeni byliśmy zrezygnować z planowanych wcześniej wyścigów rowerów wodnych :( Tego dnia natura jednak postanowiła nas tylko nieco postraszyć i zanim wróciliśmy do bazy, rozpogodziło się. Po wzmocnieniu się bigosem większość ekipy pojechała jeszcze na wzgórze Wołek, zobaczyć ruiny zamku Skrzyńskich.
Gero chciałby się zapisać na BS© niradhara
Powoli zbliżał się wieczór, a wraz z nim kolejna atrakcja czyli integracyjne ognisko z pieczeniem kiełbasek. Gwiazdą wieczoru okazał się Krzysiek, który wydrukował limitowaną serię śpiewników okolicznościowych, przepięknie grał na gitarze i śpiewał oraz prowadził rozmaite zabawy sprawnościowe typu skok przez wiosło (konkretnie pagaj), okrążanie ogniska przez stonogę itp.
Krzysiek zadbał o część artystyczną© niradhara
stonoga okrąża ognisko© niradhara
skok przez wiosło© niradhara
Naprawdę należała mu się za to ekstra porcja bigosu :)))
jest bigos, jest impreza :)© niradhara
Było super, a kto nie przyjechał, niech teraz żałuje!