deszczowa integracja

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(10)
Nie wiem czy to lejący całą noc deszcz zniechęcił naszych campingowych sąsiadów, czy też skończył im się urlop, w każdym razie gdy wstałam rano kończyli już zwijać namiot. Oznajmili, że jadą do Krakowa, a stamtąd pociągiem do swego rodzinnego Gdańska. Pożegnaliśmy się serdecznie i świeżo upieczona bikestatowiczka Czarna oraz kandydat na bikestatowicza Marek ruszyli w drogę.

koniec urlopu :( © niradhara


pożegnanie © niradhara


Deszcz nie odpuszczał. Koło południa pogoda postanowiła jednak spłatać figla. Rozpogodziło się, temperatura wzrosła. Właśnie zastanawialiśmy się jak tu najlepiej ową nagłą odmianę wykorzystać, gdy zadzwonił Robin oznajmiając, że właśnie pakuje rowery na auto i wraz z Tadziem będą za godzinę w Ojcowie. Super! Wsiadamy na rowery i jedziemy.

chwilowo nie pada © niradhara


Wkrótce niebo znów się zachmurzyło i zrobiło się zimno. Kajman w koszulce z krótkim rękawkiem udawał, że nie zamarza. Ugryzłam się w język i darowałam sobie uwagi w rodzaju „gdybyś jeździł na Kellysku, tak jak ja, miałbyś bagażnik i komplet ciuchów na każdą okazję”. Do Ojcowa dotarliśmy pierwsi. Czas oczekiwania na Roberta i Tadzia wykorzystaliśmy na zwiedzanie zamku. Pierwsza zmiana: ja zwiedzam, Piotrek pilnuje rowerów.

zamek widziany z parkingu © niradhara


Powstanie zamku w Ojcowie jest związane z działalnością fortyfikacyjną króla Kazimierza Wielkiego w 2 poł. XIV w. Zamek zabezpieczał Kraków przed Luksemburczykami, posiadał załogę złożoną ze stu ludzi, którą dowodził starosta. Król nazwał zamek Ociec u Skały, upamiętniając w ten sposób tułaczkę swego ojca, Władysława Łokietka. Nazwa ta podawana przez kroniki w różnej formie przetrwała do dziś jako Ojców.

brama wjazdowa do zamku a za nią oczywiście kasa © niradhara


Za Jagiellonów zamek ojcowski wraz z kilkoma wsiami stał się starostwem niezależnym od starostwa krakowskiego. W połowie XVII w. zamek ojcowski był dobrze ufortyfikowaną rezydencją, którą mimo przygotowanej obrony w 1655 r. zdobyli Szwedzi doszczętnie ją rabując i częściowo paląc. Po zakończeniu wojen szwedzkich ówczesny właściciel zamku - Koryciński przystąpił do odbudowy.

na dziedzińcu zamkowym © niradhara


Zamek zmieniał kilkakrotnie właścicieli. Po III rozbiorze Polski zaczął się proces szybkiej dewastacji. W rozebrano nawet zamkowe mury. Pozostawiono jedynie bramę wjazdową, ośmioboczną wieżę i mury obronne.

niewiele z tego zostało © niradhara


Z dawnej budowli zamkowej pozostało do dziś tylko malownicze ruiny, na które składają się resztki murów obronnych i części mieszkalnych, wieża i brama wjazdowa. Z ruin zamku można podziwiać panoramę Doliny Prądnika.

Dolina Prądnika widziana z ruin zamku © niradhara


tam na dole został Kajman © niradhara


znowu leje, trzeba szybko schować rowery © niradhara


on też idzie zwiedzać zamek © niradhara


Wróciłam na parking, dając zmianę Piotrkowi. Jeszcze trochę czekania (z tym, że ja nie marzłam) i niemal równocześnie pojawiło się auto z dwoma rowerami na dachu i wracający z zamku Piotrek. Uroczyste spotkanie postanowiła uczcić dodatkowymi atrakcjami matka natura, zmywając świat kolejnymi hektolitrami świeżej wody, przy akompaniamencie przetaczających się nad doliną grzmotów. Wzięliśmy ją na przeczekanie i gdy kurek został nieco przykręcony, popedałowaliśmy do Pieskowej Skały.

pod drzewkiem © niradhara


Tadzio na czele peletonu © niradhara


charakterystyczny element krajobrazu © niradhara


Ledwo dotarliśmy na camping, z nieba lunęła kolejna porcja wody! Nie dało się nawet przejść 20 metrów dzielących nas od restauracji. Siedzieliśmy więc w przyczepie, piliśmy gorącą herbatę i plotkowaliśmy na rowerowe tematy, a brzuszkach nam burczało. W końcu jednak los się nad nami ulitował, w chmurach powstała niewielka dziura i mogliśmy posilić się pierożkami. Po czym Robert z Tadziem wskoczyli na siodełka i pomknęli w kierunku auta. Mam nadzieję, że udało im się dojechać bez kolejnego prysznica!

w garażu robi się ciasno ;) © niradhara


Robercie, Tadziu – bardzo dziękuję za odwiedziny, cudownie było się spotkać :)

wreszcie gorąca herbata © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (10)

Dobrze, że mamy bikestats :-)

shem 15:09 środa, 20 lipca 2011

Nefre - dobry pomysł, w górach świetnie się jeździ!

Tomku - do kogo? ;)

Pioter50 - fakt, uczy, ale czy musi to robić w czasie wakacji?

Andrzej - spotkanie tak sympatycznych bikerów jak Robin i Tadzio musiało zaowocować dobrym nastrojem :)

niradhara 19:31 niedziela, 17 lipca 2011

pada, teraz to już "normalka", ale nastrój znakomity, aha, przecież w tym towarzystwie to też "normalka".

angelino 14:46 niedziela, 17 lipca 2011

Skoro mowa o Matce Naturze...Często stara się nauczyć nas pokory i zapobiegliwości. Dla większości z nas ta nauka nie poszła w las :)

pioter50 10:10 niedziela, 17 lipca 2011

Ja też chcę się przytulić!:)))

funio 09:13 niedziela, 17 lipca 2011

Fajne te Wasze integracje:))) Ja właśnie szukam pomysłu na urlop:))) Może tym razam polskie góry:)))) Zobaczymy- pozdrawiam

Nefre 18:35 sobota, 16 lipca 2011

Robert - matka natura miała chyba wczoraj kiepski humor i stąd te głupie żarty z prysznicami nie w porę ;)

Kuba - uświadomiłeś, że burze i ulewy to chyba taka integracyjna tradycja. W wolnej chwili zrobię odpowiedni wykres - procent integracji deszczowych i słonecznych :)

Asia - niecierpliwie czekam na opis! serdeczne pozdrówki :)

niradhara 06:33 sobota, 16 lipca 2011

Kochani!!! Dotarliśmy do Krakowa, trasa cały czas z górki, więc jechało się lekko, ale ciężko na sercu, iż opuszczamy to cudowne miejsce:-((( Zdążyliśmy na pociąg ten o 12 i tu zong....okazuje się, że nie było żadnego przedziału rowerowego więc upchaliśmy, ledwo, ledwo rowerki przy wc. Z kolei po przesiadce w Warszawie było juz lepiej....dołaczyli do nas inni rowerzysci, którzy wybierali się do Kołobrzegu. Elu, cierpie na brak kabelka od aparatu, Marek pozyczyl znajomych, wiec dodam wyprawę wkrótce. Trzymajcie się:-))) Buziaczki

czarna 21:31 piątek, 15 lipca 2011

pamiętam naszą ubiegłoroczną, pierwszą integrację - pogoda nas też nie oszczędzała, ale i tak wspominam to bardzo miło, jako very sympatyczne spotkanie :) pozdrówki :)

k4r3l 19:52 piątek, 15 lipca 2011

Elu - podwójnie dziękujemy za herbatę! Niestety zlało nas konkretnie tzn. Tadzio miał nawet slipy mokre, ale w samochodzie mieliśmy czyste i suche ubranie na wymianę, jak dojechaliśmy do auta przestało padać!
Piotrze - dzięki za info o przyczepach!
Pozdrawiamy

robin 19:28 piątek, 15 lipca 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa chnaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]