ulica Rowerowa
Czwartek, 14 lipca 2011
· Komentarze(8)
Kategoria wycieczki z campingów
Piotrek, biedaczysko, wciśnięty w garniaka pojechał do pracy. I co tu robić? Ciekawsze wycieczki chcemy zrobić wspólnie, zostało mi więc tylko kręcenie po najbliższej okolicy. Krótka analiza mapy i jest plan – sprawdzić niebieski szlak rowerowy zaczynający się za parkingiem obok Maczugi Herkulesa.
Camping, na którym stoimy, jest położony na górce. Każda wycieczka w stronę Doliny Prądnika zaczyna się zatem od rozkosznego, ocienionego zjazdu, cieszącego zwłaszcza w tak gorący dzień jak dziś. Jedzie mi się tak dobrze, że dopiero w Ojcowie uświadamiam sobie przegapienie skrętu w Pieskowej Skale. Został kilka kilometrów za mną.
No trudno, trzeba zmienić plany. Według mapy na ów niebieski szlak można wjechać też gdzieś w pobliżu Młynu Katarzyńskiego. Na próżno jednak szukam jakiegoś oznaczenia. Trudno. Kolejna zmiana planu. Ostatecznie skręcam w Ojcowie i do Woli Kalinowskiej jadę asfaltem. Tyz piknie, bo przynajmniej podjazd w cieniu, co w upalny i wilgotny dzień jest nie bez znaczenia. W Woli, za schroniskiem młodzieżowym powinny być oznaczenia niebieskiego szlaku. Nie ma. Jest za to drogowskaz „ulica Rowerowa” :)
Jakże tu nie pojechać taką ulicą? No więc jadę wśród łąk i pól. Zabudowy nijakiej nie widać. Dziwna ta ulica… Marzy mi się jakieś miejsce widokowe, chciałabym ujrzeć Dolinę Prądnika z góry. Niestety! W dodatku ulica się zwęża i zarasta pokrzywami. Wiem, że to zdrowo na reumatyzm, ale ja przecież nie mam reumatyzmu. Uwaga, dylemat: martwić się, że pokrzywy nie pomogą czy cieszyć, że dolegliwości wieku starczego jeszcze mnie nie dopadły? ;)
Ścieżka konsekwentnie schodzi w dół. Zgodnie z domysłami po chwili pokazują się białe skały. Jest też wreszcie oznaczenie szlaku. Teraz to już nie wiadomo po co, bo i tak wiem gdzie jestem.
Znów asfalt i po raz kolejny przejazd drogą do Pieskowej Skały. Jeszcze mnie nie znudziła, ale fajnie byłoby zobaczyć coś nowego. Usiłuję znaleźć wlot do Doliny Zachwytu. Mapa sugeruje, że jest on mniej więcej w miejscu, gdzie zaczyna się czerwony szlak pieszy. Faktycznie jest tam jakaś ścieżynka. Mogłabym spróbować, ale niebo właśnie zaciągnęło się ciemnymi chmurami, a ja zostawiłam w przyczepie otwarty daszek. Muszę wracać. Może wybierzemy się tam po południu z Piotrkiem.
Nie, nie wybierzemy się – nad nami właśnie przetacza się burza. To jest pogoda barowa, a nie rowerowa. Rowerowa była tylko ulica :)
bardzo zachęcająca nazwa© niradhara
Camping, na którym stoimy, jest położony na górce. Każda wycieczka w stronę Doliny Prądnika zaczyna się zatem od rozkosznego, ocienionego zjazdu, cieszącego zwłaszcza w tak gorący dzień jak dziś. Jedzie mi się tak dobrze, że dopiero w Ojcowie uświadamiam sobie przegapienie skrętu w Pieskowej Skale. Został kilka kilometrów za mną.
ulica Rowerowa© niradhara
No trudno, trzeba zmienić plany. Według mapy na ów niebieski szlak można wjechać też gdzieś w pobliżu Młynu Katarzyńskiego. Na próżno jednak szukam jakiegoś oznaczenia. Trudno. Kolejna zmiana planu. Ostatecznie skręcam w Ojcowie i do Woli Kalinowskiej jadę asfaltem. Tyz piknie, bo przynajmniej podjazd w cieniu, co w upalny i wilgotny dzień jest nie bez znaczenia. W Woli, za schroniskiem młodzieżowym powinny być oznaczenia niebieskiego szlaku. Nie ma. Jest za to drogowskaz „ulica Rowerowa” :)
są i motylki - Anwi by się tu podobało© niradhara
ogólnie sielsko© niradhara
Jakże tu nie pojechać taką ulicą? No więc jadę wśród łąk i pól. Zabudowy nijakiej nie widać. Dziwna ta ulica… Marzy mi się jakieś miejsce widokowe, chciałabym ujrzeć Dolinę Prądnika z góry. Niestety! W dodatku ulica się zwęża i zarasta pokrzywami. Wiem, że to zdrowo na reumatyzm, ale ja przecież nie mam reumatyzmu. Uwaga, dylemat: martwić się, że pokrzywy nie pomogą czy cieszyć, że dolegliwości wieku starczego jeszcze mnie nie dopadły? ;)
jeszcze Rowerowa czy juz Piesza?© niradhara
Ścieżka konsekwentnie schodzi w dół. Zgodnie z domysłami po chwili pokazują się białe skały. Jest też wreszcie oznaczenie szlaku. Teraz to już nie wiadomo po co, bo i tak wiem gdzie jestem.
wreszcie jakieś oznaczenia© niradhara
Znów asfalt i po raz kolejny przejazd drogą do Pieskowej Skały. Jeszcze mnie nie znudziła, ale fajnie byłoby zobaczyć coś nowego. Usiłuję znaleźć wlot do Doliny Zachwytu. Mapa sugeruje, że jest on mniej więcej w miejscu, gdzie zaczyna się czerwony szlak pieszy. Faktycznie jest tam jakaś ścieżynka. Mogłabym spróbować, ale niebo właśnie zaciągnęło się ciemnymi chmurami, a ja zostawiłam w przyczepie otwarty daszek. Muszę wracać. Może wybierzemy się tam po południu z Piotrkiem.
i znów w Dolinie Prądnika© niradhara
Nie, nie wybierzemy się – nad nami właśnie przetacza się burza. To jest pogoda barowa, a nie rowerowa. Rowerowa była tylko ulica :)
naturalny skalniaczek© niradhara