wkurzyliśmy Perkunasa
na orlim tronie© niradhara
Ranek był jeszcze dość chłodny, w miarę jednak jak słońce wznosi się coraz wyżej, rosnie temperatura, stopniowo więc zdejmuję z siebie kolejne warstwy odzieży. Jeszcze przed Mikołajkami, oboje z Piotrkiem jesteśmy już „na krótko”.
jak dobrze wstać skoro świt© niradhara
Z Mikołajkami nierozerwalnie związana jest legenda o Królu Sielaw, który dawno, dawno temu dziurawił sieci i zatapiał łodzie rybaków. Żona jednego z rybaków poprosiła o pomoc staropruskich bogów i otrzymała od nich żelazne kółko. Wplecione do rybackiej sieci uczyniła ją tak mocną, że pozwoliło na złapanie samego Króla Sielaw. W zamian za darowanie życia władca obiecał napełniać sieć swego pogromcy.
Król Sielaw© niradhara
Kiedy zwiedzieli się o tym inni rybacy, postanowili przytwierdzić rybę do filaru mostu, by po wsze czasy zapewniała im dobrobyt. Gdy jednak rankiem kolejnego dnia przyszli popatrzeć na swego więźnia, okazało się, że Król zniknął. Od tamtego czasu mieszkańcy Mikołajek usiłują oszukać los, trzymając na uwięzi sztuczną rybę.
Król Sielaw© niradhara
W Mikołajkach nie zabawiamy długo, tłumy i gwar są zbyt męczące.
port w Mikołajkach© niradhara
Jedziemy w kierunku Kadzidłowa, by zobaczyć prywatne muzeum starego XVIII i XIX-wiecznego mazurskiego budownictwa drewnianego. Stoją tutaj gruntownie odremontowane i wyposażone w zabytkowe meble, naczynia i sprzęt chaty mazurskie.
muzeum w Kadzidłowie© niradhara
muzeum mazurskie w Kadzidłowie© niradhara
muzeum mazurskie w Kadzidłowie© niradhara
podoba mi się ta lodówka© niradhara
kompozycja z rybich łusek© niradhara
wiejska szkółka© niradhara
kałamarze - kto pamięta do czego to służy?© niradhara
muzeum w Kadzidłowie© niradhara
Obok muzeum znajduje się Park Dzikich Zwierząt im. Benedykta Dybowskiego. Położenie Parku na śródleśnych łąkach umożliwia bytowanie zwierząt w warunkach zbliżonych do naturalnych. Ze względu na rozległość terenu i jego charakter, zwiedzanie Parku odbywa się tylko z przewodnikami. Z bólem serca zauważamy, że zapomnieliśmy wziąć ze sobą spinki do rowerów, boimy się zostawić je na prawie dwie godziny i rezygnujemy ze zwiedzania.
pensjonariusze parku dzikich zwierząt w Kadzidłowie© niradhara
Upał wzmaga się z każdą chwilą, czyste wody Krutynii kuszą do zmiany środka transportu ;-)
malownicza Krytynia© niradhara
spływ Krytynią© niradhara
Dojeżdżamy do Wojnowa. Zwiedzanie zaczynamy od zbudowanej w 1923 roku cerkwi. W latach trzydziestych powstała tu żeńska wspólnota monastyczna.
cerkiew w Wojnowie© niradhara
cerkiew w Wojnowie© niradhara
cerkiew w Wojnowie© niradhara
Nieopodal znajduje się bardzo ciekawy klasztor staroobrzędowców, zamieniony obecnie na muzeum. Staroobrzędowcy to niezreformowany odłam cerkwi prawosławnej. Jego duchowieństwo z protopopem Awwakumem na czele nie przyjęło zmian wprowadzonych przez patriarchę Nikona w 1653. Polegały one na ujednoliceniu obrzędowości (m.in. na wprowadzeniu obrzędów greckich tam, gdzie występowały lokalne różnice). Awwakuma wraz z rodziną zesłano na Syberię, gdzie w 1682 został spalony żywcem.
klasztor staroobrzędowców w Wojnowie© niradhara
klasztor starobrzędowców w Wojnowie© niradhara
Pierwsi starowiercy przybyli na Mazury w 1830r. Prześladowani przez władze cesarskie i oficjalny Kościół prawosławny wyemigrowali do Prus. Prawo osiedlania się nadał im w 1825r. król pruski Fryderyk Wilhelm III.
klasztor staroobrzędowców w Wojnowie© niradhara
klasztor staroobrzędowców w Wojnowie© niradhara
klasztor staroobrzędowców w Wojnowie© niradhara
klasztor staroobrzędowców w Wojnowie© niradhara
Gdy wychodzimy z chłodnego klasztoru, upał dosłownie zwala nas z nóg. Na termometrze brakło skali. Powietrze robi się coraz cięższe. To nie wróży dobrze. Rezygnujemy ze zwiedzania znajdującej się nad Jeziorem Nidzkim leśniczówki Pranie i wracamy.
ach, co za upał© niradhara
mazurska chata© niradhara
W drodze powrotnej skręcamy do miejscowości Iznota, by zobaczyć „Galindię”, malowniczo położony pośród lasów na półwyspie jeziora Bełdany ośrodek wypoczynkowy. Założony został przez psychoterapeutę Cezarego Kubackiego i nawiązuje do historycznego plemienia Galindów, którzy zamieszkiwali te okolice od V wieku p.n.e. do XII wieku.
Galindia czyli podróż w czasie© niradhara
Galindia czyli podróż w czasie© niradhara
Galindia czyli podróż w czasie© niradhara
Ośrodek składa się z hotelu, restauracji i pensjonatu, z wystrojem wnętrz i zagospodarowaniem terenu nawiązującymi do dawnej kultury Galindów. Nie jest to ścisłe odtworzenie historyczne, lecz twórcze i luźne nawiązanie stylistyczne. Na terenie ośrodka znajdują się: pieczary, termy, lochy demonów (w tym stylistycznie nawiązujące do bursztynu), studnie głodowe, uroczyska leśne, rytualny krąg kamienny czy labirynt Galindów. Na terenie "osady" znajdują się też różnego typu rzeźby i instalacje, stylizowane na epokę Prusów.
tajemna grota Galindów© niradhara
Galindia, osada sprzed wieków© niradhara
Robimy mnóstwo fotek, w tym na dostojnym tronie władcy. Ta bezczelność musiała niebywale wkurzyć gromowładnego Perkunasa, boga ognia i burzy, bo niebo błyskawicznie zaciąga się czarnymi chmurami. Wystraszeni wskakujemy na rowery i pedałujemy, ile sił w nogach.
zabytkowa łódź Galindów© niradhara
Na szczęście, nim nad naszymi głowami rozpętało się piekło, jakieś inne dobrotliwe galindzkie bóstwo zsyła nam wielki, luksusowy wręcz przystanek autobusowy, z którego spokojnie przez ponad godzinę podziwiamy ognisty spektakl na niebie :-)
burza tuż, tuż© niradhara
widok z przystanku© niradhara
Droga powrotna bez żadnych już przygód i atrakcji.
wielkie parowanie© niradhara
jak tu pusto po żniwach© niradhara