radość o poranku
Środa, 12 sierpnia 2015
· Komentarze(4)
Kategoria w pobliżu domu, Ziemia Oświęcimska
Niedawno wpadł mi w ręce poradnik Neila Fiore „Nawyk samodyscypliny. Zaprogramuj wewnętrznego
stróża.” Zaczęłam czytać i nagle to, co dotąd uważałam za poważne argumenty za
byczeniem się całymi dniami z książką w ręce, stało się najzwyklejszymi w
świecie wykrętami… Upał, niezdrowo się męczyć… to wstań babo wcześniej i rusz
tyłek!
W/w tyłek ruszyłam jeszcze przed wschodem słońca, w nadziei na pstryknięcie jakiejś fajnej fotki nad Sołą. Gdy już dowiozłam go nad rzekę, długo stałam na brzegu, podziwiając różowiejące niebo i nucąc starą piosenkę:
„Jak dobrze wstać skoro świt,jutrzenki blask duszkiem pić.
Nim w górze tam skowronek zacznie tryl,
jak dobrze wcześnie wstać dla tych chwil…”
Człowiek jest chyba jednym stworzeniem, które gasi pragnienie jutrzenką ;)
Zwierzęta są tradycjonalistami i preferują wodę. Z
całego stada sarenek, które przyszło do wodopoju, udało mi się niestety
uwiecznić tylko jedną, a i to od zadniej strony. Żal mi ich. Z powodu upału woda w Sole zaczyna
już kwitnąć w miejscach, gdzie nurt jest spokojniejszy.
Jeszcze biedniejsze są ryby w małych stawach. Lustro wody pokryte jest grubym zielonym kożuchem, odcinającym dopływ tlenu, którego i tak w wysokich temperaturach nie ma w wodzie zbyt wiele :(
W większych stawach hodowlanych sytuacja jest nieco lepsza.
Pracują tu jakieś urządzenia mieszające wodę. Wokół pełno ptactwa wypatrującego
czegoś na śniadanie. Bardzo chciałam zrobić czapli gustowny portrecik. Niestety bestia płochliwa
jest nadzwyczaj, i musiałam się zadowolić fotką ze sporej odległości.
Gdy ja tak sobie stałam i pstrykałam, słońce nie stało,
tylko pracowicie wznosiło się wciąż wyżej i wyżej, skutecznie podgrzewając
atmosferę i prowokując drzemiącego we mnie lenia do odpuszczenia sobie dalszej
jazdy. W końcu leń po raz kolejny wygrał z wewnętrznym stróżem i pokulałam się
do domu.