Karyntia - dzień 2

Sobota, 18 lipca 2009 · Komentarze(8)
Całą noc szalała burza. Rano z nieba lały się strugi deszczu i o pojeżdżeniu rowerkiem nie było nawet co marzyć. W taką pogodę najlepiej jest schronić się w jaskini. Zdecydowalismy się na Griffener Tropfstein Hohle. Była to, nie ma co ukrywać, wycieczka samochodowa. Przez długi czas biłam się z myślami, czy należy takowe opisywać na blogu rowerowym, postanowiłam w końcu to zrobić, chcąc podzielić się wrażeniami z ciekawych miejsc. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać PRZEPRASZAM WSZYSTKICH TU ZAGLĄDAJĄCYCH.

Jaskinia znajduje się w miasteczku Griffen. Okazało się, że na wejście do niej musimy czekać ponad dwie godziny, postanowiliśmy zatem wdrapać się po nieskończonej ilości schodów do ruin Griffner Schlossberg. Twierdza powstała w XII wieku, a rozbudowana została w XVI.

Griffner Schlossberg © niradhara




ruiny © niradhara


widok z Griffner Schlossberg © niradhara



Nieopodal miasteczka znajduje się bardzo ciekawe opactwo. Niestety w informacji turystycznej nie było żadnych ulotek na jego temat.

opactwo w Griffen © niradhara


opactwo w Griffen © niradhara


opactwo w Griffen © niradhara


opactwo w Griffen © niradhara


W końcu przyszła pora na zwiedzanie jaskini. Słynie ona po pierwsze z tego, że dzięki zawartości żelaza w skałach należy do najbardziej kolorowych w Austrii, a po drugie znaleziono tu ślady pobytu człowieka pierwotnego sprzed ok. 20 tys. lat.

tropfstein Hohle © niradhara


główny lokator © niradhara


jaskiniowcy © niradhara


Człowiek pierwotny miał niestety sublokatora – niedźwiedzia jaskiniowego. Przewodnik nie mówił nic na temat tego, jak im się to wspólne pomieszkiwanie układało.

czaszka niedźwiedzia jaskiniowego © niradhara


Na camping wróciliśmy w porze obiadowej. Po pokrzepieniu się fasolką po bretońsku zamierzaliśmy wskoczyć na rowerki, niestety znów zaczęło padać. Rozpogodziło się dopiero około 18 i wyruszyliśmy do Villach. Piotrek koniecznie chciał zobaczyć skocznię narciarską. Niestety mieliśmy tylko mikroskopijnej wielkości plan miasta zamieszczony na mapie okolicy. Próba jazdy na azymut skończyła się niepowodzeniem. Najpierw wylądowaliśmy na drodze rowerowej wzdłuż Drawy.

ścieżka rowerowa wzdłuż Drawy © niradhara


Potem parę razy objechaliśmy miasto.

Villach © niradhara


Villach - centrum © niradhara


Villach - centrum © niradhara


most na Drawie © niradhara


Próbowaliśmy wrócić na camping drogą rowerową po drugiej stronie rzeki. Była wprawdzie zamknięta i pisało, że to ze względu na wysoki stan wody, ale pomyśleliśmy, że może to takie austriackie gadanie i dzielnie sforsowaliśmy zakaz wjazdu i płotek. Niestety, w pewnym momencie droga zniknęła pod wodą i jak niepyszni musieliśmy wrócić do miasta.

Drawa © niradhara


oj, zalało drogę rowerową © niradhara


Po Villach jeździ się komfortowo ze względu na ścieżki rowerowe, na których jest nawet sygnalizacja świetlna.

zielone światło © niradhara


Robiło się coraz później i bardzo już chcieliśmy wrócić na camping, gdy nagle i niespodziewanie wjechaliśmy sobie na autostradę. Nie chciało nam się już szukać drogi po raz kolejny, a wiadomo – autostradą szybciej i jak dwaj desperado pomknęliśmy między autkami, ale że w Austrii rowerzysta to święta krowa, więc szczęśliwie udało nam się to przeżyć.

magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (8)

Bardzo ładna wycieczka i zdjęcia. Najbardziej podoba mi się opactwo, zawsze lubiłem takie tajemniczne miejsca napełnione boską mocą :) Jakby mu się dobrze przyjzec to pewnie skrywa setki lat ciekawej historii.

mofo 18:52 niedziela, 19 lipca 2009

Tereny, widoki, traska w dalszym ciągu superaśne wszystko :) czekam na kolejne relacje ;) Pozdrowerek
Anonim nie po pasach tylko obok (równolegle z nimi) w Krakowie też tak mamy nawet z sygnalizacją swietlną :)

wojtas71 15:30 niedziela, 19 lipca 2009

W Rzeszowie też jest tak zrobione, że obok przejścia dla pieszych jest przejazd dla rowerów. Myślę, że nie tylko w Rzeszowie ;) Nic w tym dziwnego.
Zazdroszczę takiej wyprawy i widoków :)
Pozdrawiam

masakra 08:37 niedziela, 19 lipca 2009

Szanowny tchórzu - to jest właśnie przejazd dla rowerzystów - spójrz na znak i światła!

niradhara 04:19 niedziela, 19 lipca 2009

Cóż anonimowy, ścieżki rowerowe w Austrii są wzdłuż dróg i przechodzą przez pasy na skrzyżowaniach:) Oni tak mają:)

Kajman 23:16 sobota, 18 lipca 2009

Ładna wycieczka. Piękne widoki i najważniejsze, że z rowerkami. Pozdrawiam

robin 21:56 sobota, 18 lipca 2009

piękna wyprawa

krzychu60 21:51 sobota, 18 lipca 2009

Rowerzysta (oczywiscie Polak) jedzie po pasach.

Anonimowy tchórz 21:47 sobota, 18 lipca 2009
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ludzi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]