Karyntia - dzień 6
słynna droga rowerowa R1© niradhara
Co kilkaset metrów stoją przy niej ławeczki, na których strudzony rowerzysta może odpocząć.
pyszny banan© niradhara
Tylko odcinek w pobliżu Villach jest wyasfaltowany – dalej jedzie się po szuterku.
natężenie ruchu umiarkowane© niradhara
Dziś temperatura była iście afrykańska, więc najmilej jechało się w cieniu.
jak miło w cieniu© niradhara
A to tablica z informacjami na temat rzecznego ekosystemu i punkt widokowy na rzekę.
podróże kształcą© niradhara
prawdziwy kaczy raj© niradhara
Co chwila wyłania się jakiś nowy widoczek – tym razem w dali Alpy.
w dali widać Alpy© niradhara
Sama ścieżka też jest urozmaicona – są tu nawet skałki i miniaturowe podjazdy.
a teraz w dół© niradhara
Wreszcie dojeżdżamy do Rosegg.
wjazd do Rosegg© niradhara
Naszym pierwszym celem jest Muzeum Celtów, które znajduje się w miejscu, gdzie wykopaliska odkryły ich dawne osady. Spinam rowery, żeby ich nikt nie podprowadził i zmęczeni nieco upałem idziemy najpierw do znajdującej się tuż obok gospody na zimne piwo.
brama do Keltenwelt© niradhara
Po piweńku do muzeum.
pora zacząć zwiedzanie© niradhara
A tu Piotrkowi udało się uwiecznić na zdjęciu moment, gdy w trakcie podziwiania eksponatów przypomniałam sobie, że klucze do spinki od rowerów zostały na campingu :(
ups i co teraz?© niradhara
Hm, może pożyczą tego wózka i na nim jakoś wrócimy…
jakiś dziwny wózeczek© niradhara
Nie chcieli pożyczyć :( Zdruzgotana poszłam zatem do ludzi z obsługi i kalecząc niemiłosiernie ich ojczysty język zaczęłam opowiadać jakie to straszne nieszczęście mi się przytrafiło. Sympatyczny pan ogrodnik rzucił okiem na spinkę, stwierdził, że jest kiepskiej jakości (o Boże, jak ja lubię rzeczy kiepskiej jakości) i przeciął ją zwykłym sekatorem.
rowerki wolne© niradhara
Rowery nasze uwolnione – możemy udać się dalej – do zamku Rosegg.
przed zamkiem Rosegg© niradhara
Znajduje się tutaj galeria figur woskowych. Można zrobić sobie fotki z różnymi znanymi z historii postaciami.
ten mały po lewej to Napoleon© niradhara
A to moja ulubienica – cesarzowa Sissi – była inteligentna, wysportowana i konwenanse miała w ...no nie bardzo się przejmowała dworską etykietą.
Sissi i ja, jedna z nas jest figurą woskową ;-)© niradhara
Na camping wracamy tą samą drogę, wstępując tylko do sklepu rowerowego po nową zapinkę – ta już jest naprawdę solidna i na szyfr, a nie na kluczyk ;P
Po powrocie zimne piwko i kąpiel w jeziorku.