sentymentalno-wspomnieniowa runda po Spiszu

Sobota, 5 czerwca 2010 · Komentarze(14)
Dawno, dawno temu, gdy dzieci były małe, a my młodzi, spędzaliśmy kilkakrotnie wakacje na Słowacji. Pluskaliśmy się w basenach termalnych, chodziliśmy po górach i zwiedzaliśmy Postanowiliśmy z Piotrkiem tak zaplanować trasę, by odwiedzić znane i długo niewidziane miejsca.

pszczoły mylą mnie z polem rzepaku i usiłują zapylić © niradhara


Pierwszy na naszej drodze był Vrbów. Znajduje się tu kąpielisko termalne z siedmioma basenami z wodą o temperaturze od 26°C do 38°C. Woda w basenach ma liczne właściwości lecznicze i uważana jest za jedną z najlepszych pod tym względem w Środkowej Europie. Samo miasteczko jednak tylko z daleka wygląda malowniczo. Większość domów jest zdewastowana, a po ulicach snują się znudzeni Cyganie.

Vrbow jak na dłoni © niradhara


Dalej jedziemy do Spiskiego Czwartku. To jedna z niewielu miejscowości, w których wcześniej nie byliśmy, a naprawdę warto ją odwiedzić.

kościół z daleka przyciąga wzrok © niradhara


Spiski Czwartek to dawna osada słowiańska, która dzięki dogodnemu położeniu przekształciła się w miasteczko targowe. Wyraźną dominantę stanowi kościół św. Władysława z końca XIII wieku. Zbudowany jest w stylu gotyckim, z elementami stylu romańskiego i barokowego. W jego wnętrzu znajduje się cenna wczesnogotycka chrzcielnica. W 1473 roku kościół powiększono o gotycką kaplicę Zapolskich, uważaną za najpiękniejszą na Słowacji.

ambona i chrzcielnica © niradhara


kaplica Zapolskich © niradhara


kościelne witraże © niradhara


Kolejny etap to Lewocza. Mówi się o niej, że jest najjaśniejszym klejnotem w spiskiej koronie. Pierwszy raz wymieniono ją w dokumentach w 1249 r.

przed nami Lewocza © niradhara


Według legendy Lewocza zajmowała w przeszłości bardzo mały obszar. Mieszczanie udali się więc do króla Karola Roberta z deputacją o poszerzenie granic miejskich. Ten przyjął ich łaskawie i zarządził: „Niech krwi wójta Lewoczy będzie dana ziemię zyskująca siła.” Kiedyś wójt i podżupan polowali na swoich, sąsiadujących ze sobą, ziemiach. Gdy w czasie polowania ulubiony pies podżupana przebiegł na teren Lewoczy, wójt zastrzelił zwierzę. W odwecie podżupna postrzelił wójta. Polujący z wójtem, zamiast udzielić mu pomocy, przyszli na terytorium podżupna i nosili ciało dotąd, dopóki spływała z niego krew. Wyznaczona krwią wójta duża część terenu przypadła w ten sposób Lewoczy. Dopiero potem lewoczanie odwieźli martwego wójta do domu i pochowali bez prawej ręki, Tę bowiem, według saskich zwyczajów, odjęto zabalsamowano i szklanej skrzyni wystawiono w Sali ratusza. Miała tam pozostać do czasu, aż śmierć wójta będzie pomszczona. Dopiero wtedy ręka będzie pogrzebana obok ciała.

senna uliczka © niradhara


Dobrze prosperująca dzięki dogodnemu położeniu na szlaku handlowym Via Magna szybko rozrosła się w miasto z wieloma przywilejami, a z czasem stała się wolnym miastem królewskim. Dla sytuacji gospodarczej miasta największe znaczenie miało prawo składowania towarów. Pierwsze oznaki stagnacji Lewoczy zaczęły pojawiać się pod koniec XVI w. Było to związane przede wszystkim ze spadkiem znaczenia miast europejskich wywołanym przez wielkie odkryci geograficzne. Centrum Lewoczy jest rozległy prostokątny Plac Mistrza Pawła. Otacza go ponad 50 interesujących domów dawnych mieszczan i patrycjuszy.

rynek w Lewoczy © niradhara


Do najcenniejszych zabytków sakralnych na Słowacji należy kościół farny św. Jakuba. Zbudowano go w XIV w. w stylu gotyckim, na miejscu starszego kościoła z 1280 r. Niezwykle cenne jest wnętrze świątyni, które jest właściwie jedynym w swoim rodzaju miejscem średniowiecznej sztuki sakralnej. Późnogotycki ołtarz główny, o wysokości 18,6 metra, jest najwyższym tego typu ołtarzem na świecie. Wykonał go z drewna lipowego największy średniowieczny artysta Słowacji – mistrz Paweł z Lewoczy. Niestety, z powodu prac remontowych, kościół był zamknięty i tym razem nie nacieszyliśmy się widokiem ołtarza.

prace remontowe trwają © niradhara


Obok kościoła stoi pochodząca z XVI w. klatka hańby, służąca kiedyś do publicznego piętnowania winnych lżejszych wykroczeń.

to było skuteczne © niradhara


Historyczne centrum Lewoczy otaczają miejskie mury obronne. Najstarsze części obwarowań powstały już w XIII w, a całe miasto zamknięto murami do 1410 r. Obwarowanie tworzy wysoki mur wewnętrzny i zewnętrzny. Wokół była głęboka na dwa metry fosa, a mury były w wielu miejscach wzmocnione basztami i wieżami.

mury obronne © niradhara


Dalej kierujemy się w stronę Zamku Spiskiego, który swym ogromem sprawia naprawdę duże wrażenie. Ze swą powierzchnią ponad 4 hektary jest jednym z największych w Europie środkowej zrujnowanych zespołów zamkowych. Budowa średniowiecznego zamku na trawertynowym wzniesieniu datuje się na początek XII wieku. Początkowo pełnił on rolę twierdzy granicznej na północnej granicy wczesnofeudalnego państwa węgierskiego. Potem stał się na kilka stuleci siedzibą żupana spiskiego.

zamek widać z daleka © niradhara


W środku romańskiego zamku stała potężna okrągła wieża mieszkalna. W XII w. powiększono zamek o piętrowy pałac romański. Po najeździe tatarskim wzmocniono jego system obronny, a potem kilkakrotnie rozbudowywany. W 1780 roku zespół zamkowy strawił pożar i dumny Zamek Spiski zmienił się z czasem w ruinę.

Spiski Hrad © niradhara


W 1970 roku rozpoczęła się żmudna konserwacja obwarowań i pałaców, realnie zagrożonych przez niestabilność podłoża skalnego. W 1993 r. zamek wpisano na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Dzisiaj mieszczą się tu ekspozycje Muzeum Spiskiego, dotyczące dziejów zamku, średniowiecznej broni i sądownictwa feudalnego.

widok z murów © niradhara


Kolejny epizod na trasie chluby mi nie przynosi - w pobliżu miejscowości Żehra, wprowadzona w błąd tabliczką oznajmiającą koniec wsi, pomyliłam skrzyżowania i bez sensu nadrobiliśmy parę kilometrów :(

W końcu jednak dojechaliśmy do kolejnego celu na naszej trasie czyli Spiskich Vlachow. Średniowieczna historia miasteczka sięga połowy XIII wieku. Do XVIII wieku wydobywano na tutejszych terenach rudę miedzi, którą wożono do miejscowej huty. Kupcy i rzemieślnicy czerpali zyski z tranzytowego położenia miasta na szlaku z Gemeru do Polski.

Na rynku dominuje kościół św. Jana Chrzciciela. Dawnej budowli romańskiej zachowało się bardzo mało. W 1434 roku uszkodzona świątynię zburzono i odbudowano w stylu późnogotyckim. Z tego właśnie okresu pochodzi zabytkowa chrzcielnica. Innym cennym elementem wystroju kościoła jest krucyfiks z pracowni mistrza Pawła z Lewoczy. Niestety, kościół był zamknięty i krucyfiksu nie zobaczyliśmy :(

zrobiono ukradkiem © niradhara


We wszystkich spiskich miejscowościach jest wielu Romów, a Bystrany, które po drodze mijaliśmy, są zamieszkane przez nich w całości. Droga prowadziła pod górę, więc jechaliśmy wolno i mogliśmy się napatrzeć na smutną, wręcz przerażającą egzotykę. Widok taplających się w mętnej, powodziowej wodzie dzieci, dorosłych plączących się najwyraźniej bez celu, nędzy, domów zrujnowanych albo nigdy nie wykończonych, zbitych z blachy baraków, atmosfera beznadziejności zszokowały mnie strasznie. Aż trudno uwierzyć, że to środek Europy! W dodatku zaatakowały nas dwa wielkie, wściekle ujadające, najwyraźniej wygłodzone owczarkopodobne kundle. Na szczęście, udało mi się je przekonać, że młode mięsko jest smaczniejsze i powinny zapolować na kogoś innego ;P

slamsy w Bystranach © niradhara


Pokonując kolejne podjazdy i ciesząc zjazdami dotarliśmy do Markuszowców. Są one przez swoją koncentrację zabytków historycznych miejscowością niezwykłą – takie zdanie znaleźliśmy w przewodniku. Niestety, miasteczko jest straszliwie zaniedbane, w dodatku właśnie spustoszyła je powódź.

to nie jest rzeka, tylko park © niradhara


Markuszowice powstały na początku XII wieku jako osada strażnicza na północnej granicy Węgier. Ich pierwsi właściciele wybudowali kolejno zamek, kilka kaszteli i dworów.

zaniedbany i pusty © niradhara


Najbardziej reprezentatywnym obiektem w Markuszowcach jest zbudowany w 1643 r. pałac. Jego pierwotny kształt renesansowej warowni z okrągłymi wieżami w narożach zmieniła wielka przebudowa w stylu rokokowym, przeprowadzona w roku 1773.

pałacowa wieża © niradhara


Wkrótce potem, w związku z oczekiwanym przybyciem cesarza Józefa II, zbudowano w ogrodzie pałacu letni zameczek Dardanele. Gdy wizyta głowy państwa nie doszła do skutku, prace budowlane przerwano a boczne skrzydła ukończono dopiero w latach siedemdziesiątych XX w. W pałacowym parku jest maleńka knajpka. Niestety do jedzenia są wyłącznie lody. Posiliłam się choć w sposób symboliczny i pojechaliśmy.

Dardanele © niradhara


Wreszcie przed nami Spiska Nowa Wieś. Średniowieczne miasto na terasie rzecznej zaczęło się formować w XIII wieku. Do jego rozwoju w początkowym okresie przyczyniły się przywileje otrzymane od króla Stefana V w 1271 roku, rozszerzone później przez Karola Roberta. Z gospodarczego punktu widzenia najważniejszy był przywilej poszukiwania i wydobywania rud metali. W latach 1412 do 1772 Spiska Nowa Wieś należała do miejscowości oddanych w zastaw polskiemu królowi. Wybiła się wtedy na jedno z najważniejszych miast spiskich.

Spiska Nowa Wieś i Tatry w dali © niradhara


Historyczne jądro miasta tworzy Plac Ratuszowy, którego centralnym punktem jest kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Do interesujących obiektów należą również klasycystyczny ratusz oraz Reduta, która dziś jest siedzibą teatru. Wiele domów mieszczańskich przy placu pochodzi z XV w.

wzdłuż rynku jest ściezka rowerowa © niradhara


Przy rynku znaleźliśmy wreszcie restaurację, w której można było zjeść coś konkretnego. Zamówienie złożyłam w stylu: na co trafi palec w menu, to wybiorę. Miałam nawet szczęście – wycelowałam w makaron zapiekany w sosie serowym z szynką i brokułami :)

Teraz przed nami ostatni – powrotny odcinek drogi. Mozolny, bo stopniowo pnący się w górę, do podnóża Tatr i urozmaicony licznymi pagórkami. Przed nami jednak widok, który sprawia, że zapomina się o zmęczeniu :)

słonko chowa się za Tatrami © niradhara


Na zakończenie jeszcze, zaraz za Vrbowem, Garmin zrobił nam głupi dowcip i zawiesił się, przestając zapisywać trasę. W związku z powyższym suma podjazdów podana jest na podstawie jego wskazań oraz odczytywania mapy i prostych wyliczeń matematycznych.



Uff, ale się namęczyłam z tym wpisem ;)

magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (14)

A propos pszczół.
Przypomniała mi się pewna fraszka:
Rzekła lilia do motyla
Co się tak pan patrzy ?
Niech pan zapyla !

Jurek57 18:14 środa, 9 czerwca 2010

Shem - niestety, zamek zwiedzaliśmy kilkanaście lat temu, a wtedy jeszcze nie było BS.

niradhara 10:36 środa, 9 czerwca 2010

Tak też myślałem :) Dlatego to niebo tak ładnie wysycone. Ale i tak najważniejsza jest ręka i oko fotografa :)
Pozdrawiam :)

Goofy601 08:59 środa, 9 czerwca 2010

Piękna wycieczka. Jak zawsze moc atrakcji :-) Gdzieś tutaj na BS wyczytałem (chyba u Piotrka), że zwiedzaliście wcześniej ten wielki zamek, jest z tego zwiedzania relacja na bikestats?

shem 11:25 wtorek, 8 czerwca 2010

Jak zwykle wspaniała wycieczka i przepiękne zdjęcia - powinnaś pisać felietony do National Geographic :-)

Gibson 10:54 wtorek, 8 czerwca 2010

W Waszych podróżach jest chyba wszystko co powinno być na każdej wycieczce rowerowej. Chyba mi braknie życia, aby zwiedzić te piękne miejsca, które niby nie są daleko a jednak daleko ode mnie. Pięknie!

pozdRawiam

robin 07:33 wtorek, 8 czerwca 2010

Ileż zwiedzania! Zachód słońca przepiękny.

anwi 05:36 wtorek, 8 czerwca 2010

:-)
Piękna wycieczka i zdjęcia :)
Jak dla mnie za dużo historii ale taki już jestem - leń historyczny.
Pozdrawiam serdecznie :)

kosma100 22:46 poniedziałek, 7 czerwca 2010

Goofy601 - używam filtra polaryzacyjnego.

Kundello21 - masz rację pomylona, ale już poprawiam. No i dziękuję za komplement :)

Marek1985 - żeby zrobić to zdjęcie zatrzymałam się na poboczu i czekałam na odpowiedni moment.

niradhara 19:43 poniedziałek, 7 czerwca 2010

Podoba mi się wszystko.
pozdrawiam

Jurek57 17:57 poniedziałek, 7 czerwca 2010

Chyba mapka pomylona:D

Powiedziałem mojej Asi: Jeździj ze mną to będziesz zawsze wyglądać tak jak 18stka i pokazałem Twoje zdjęcie na rowerze:D

kundello21 17:03 poniedziałek, 7 czerwca 2010

Pięknie :) A że się tak zapytam - focicie z filtrem czy bez? :)

Goofy601 15:44 poniedziałek, 7 czerwca 2010

Przepiękne zdjęcia i fantastyczna wycieczka. Pozdrawiam.

poisonek 15:21 poniedziałek, 7 czerwca 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]