Litwa: kilka informacji praktycznych

Niedziela, 18 lipca 2010 · Komentarze(7)
Kategoria Litwa
Upał, duszno, spory ruch na drogach, jak to w niedzielę, gdy tłumy spragnionych ochłody ludzi wyruszają nad wodę. Postanowiliśmy zatem trochę poleniuchować i zostać na campingu. Największy upał przeleżałam na plaży, choć właściwsze chyba byłoby stwierdzenie - przesiedziałam w wodzie. Po obiedzie zwodowaliśmy kanadyjkę, daleko jednak nie dopłynęliśmy, na niebo zaczęły bowiem nadciągać wielkie czarne chmury, w dali pojawiły się pierwsze błyskawice i musiałam wiosłować jak wściekły wiking, żeby uciec do brzegu przed burzą. Ledwo zdążyliśmy :)

Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić na parę uwag ogólnych, które być może mogą się komuś przydać.

wypływamy © niradhara


Campingów jest na Litwie kilkanaście. W informacji turystycznej można nawet kupić mapę, na której wszystkie są zaznaczone i opisane. No, oczywiście, jeśli ma się szczęście, bo o mapy wcale łatwo nie jest. Bez problemu można kupić wyłącznie mapę drogową całej Litwy w skali 1:500000, dla rowerzystów raczej mało przydatną. Wchodziliśmy do wszystkich bez wyjątku napotkanych informacji turystycznych, i tylko w jednej znaleźliśmy mapy poszczególnych części Litwy w skali 1:200000. To już lepiej, zwłaszcza, że zaznaczony jest na nich rodzaj nawierzchni dróg: tzn. asfalty, drogi szutrowe, drogi utwardzone, drogi nieutwardzone. Można dostać sporo ulotek reklamowych, ale sposób ich rozdawania nie do końca zgodny jest z moimi oczekiwaniami, np. plan Rumszyszek dostaliśmy w Birsztanach, w Kownie był dostępny wyłącznie mikroskopijny i mało przydatny plan ścisłego centrum, natomiast porządny plan Kowna dają w Kiejdanach. Fakt, że jakaś atrakcja jest opisana i wyeksponowana na zdjęciach nie oznacza wcale, że jest otwarta, albo że działa. Dotyczy to np. kolejki naziemnej na górę widokową w Kownie. Tory są, wagoniki stoją, kasa zarasta grzybem. Ci, co zawierzyli folderom, mogą sobie to wszystko sfotografować na pamiątkę przez dziurę w płocie.

wpływamy na sąsiednie jeziorko © niradhara


Jeśli ktoś chce zwiedzać, a nie tylko pojeździć na rowerze, podziwiać krajobrazy i zażywać kąpieli w jeziorach, musi zabrać z sobą przewodnik z Polski, bo rzetelność informacji historycznych najdelikatniej mówiąc pozostawia wiele do życzenia. Ocenzurowano wszystko, co ma związek Polską, z kulturą polską, polskimi rodami budującymi pałace, fundatorami kościołów itd. Całe fragmenty historii pomija się milczeniem, a eksponuje wyłącznie to, co litewskie.

idzie burza © niradhara


Ceny żywności są takie same jak w Polsce, nie warto jej więc ze sobą zabierać. W większych sklepach można płacić kartą, w małych wioskach trzeba mieć gotówkę. Artykuły spożywcze są w większości te same co u nas, nie ma więc problemów z zakupami. Wprawdzie raz zdarzyło się Piotrkowi kupić kaszankę, która po degustacji okazała się ciastem w czekoladzie, ale było naprawdę pyszne :D

jeden z wielu stateczków wycieczkowych © niradhara


Rowerzystów jest niewielu, są za to ścieżki rowerowe. Niestety nigdy nie wiadomo gdzie się pojawią, dokąd prowadzą i kiedy znikną. Przeważnie są prowadzone równolegle do drogi, przy wjeździe do miasta. W Wilnie zdarzają się wzdłuż ruchliwych ulic. Boczne drogi jeśli już są asfaltowe, to jest to dobry asfalt, bez dziur. Ruch niewielki, więc jeździ się bardzo przyjemnie. Zupełnie niespotykaną u nas osobliwością jest zwyczaj jazdy rowerami po autostradach, a właściwie ich asfaltowymi poboczami.

zdązyliśmy przed burzą © niradhara


Język litewski jest zupełnie niezrozumiały, oprócz paru słów takich jak: bankomatas, centras, jogurtas :) Czasem można się porozumieć po polsku, dobrze jest jednak znać rosyjski i angielski. Ludzie są mili, na wsiach nawet skłonni zaprowadzić w miejsce, którego szukamy. Może zresztą robią to z nudów, kto wie?

magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (7)

Co do języków, w których można się porozumieć, to muszę powiedzieć, że w Wilnie (np. w niektórych knajpach) często spotykaliśmy się z niechęcią miejscowych próbując dogadać się po polsku. Najciekawsze było to, że znajomość angielskiego tych osób często była porównywalna z naszą litewskiego.

art75 11:36 sobota, 31 lipca 2010

Jakie cudne te chmury!
...myślę, ze ludzie na wsiach bywają "normalni", tacy po prostu, ludzcy...

alistar 21:47 wtorek, 20 lipca 2010

Jak wiosłowałaś tak, jak pedałujesz, to powstała fala musiała wywrócić kilka takich stateczków wycieczkowych ;)
Jak zwykle fotki klasa.
Pozdrawiam

robd 20:11 wtorek, 20 lipca 2010

Niradhara wiosłująca jak wściekły wiking :P No -to błyskawice musiały trzaskać naprawdę blisko ;) Z wszystkich chmur najpiękniej wygladają chmury burzowe. Warto czekać z aparatem aż zrobią się czarne i złowrogie.

marusia 20:06 wtorek, 20 lipca 2010

Fotki jezior piękne :)

anwi 05:24 wtorek, 20 lipca 2010

Piękne fotki ;)

Maks 21:30 poniedziałek, 19 lipca 2010

Porada, po litewsku Kawa czy herbata to Kavas as herbatas a teleexpress to teleexpresas :D Jak to mawiali w Asteriksie: "... im wszystkim kończy się na as" ;-)

Zdjęcia zacne.

marek 21:23 poniedziałek, 19 lipca 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa namii

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]