Na południe, na spotkanie halnemu. Nie rozpatrywałam dziś nawet innej możliwości. Lubię wracać do domu niesiona na skrzydłach wiatru. Najpierw opór i walka, potem cudowne uczucie lekkości…
Z drzew opadły liście, a góry przestały już mienić się najbardziej szalonymi barwami jesieni. Wydają się jednolicie bure, tylko padające pod niskim kątem światło wydobywa każdy szczegół rzeźby terenu i nadaje im swoistego uroku.
Z rozmyślań o niekończącym się cyklu pór roku i przemijaniu wyrwał mnie nagle przelatujący nisko nad głową szybowiec. No tak, wiatr sprzyja dziś miłośnikom lotów. Postanowiłam przyjrzeć im się z bliska i skręciłam w stronę Żaru.
Najlepszy widok na lotnisko i szkołę szybowcową jest z okolic dolnej stacji kolejki na Żar. To miejsce, zatłoczone latem i zimą, dziś było stosunkowo puste. Przydrożne grille zamknięte na cztery spusty. Można było znaleźć pustą ławeczkę na mini tarasie widokowym i podziwiać szybowce.
Siedziałam, gapiłam się, marzyłam, aż słońce schowało się za górę, dolina Soły pogrążyła w głębokim cieniu, a szybowce, jak ptaki do gniazda, wróciły na noc do hangaru. No cóż, to i ja wracam do domu.
Polecam szybowcowanie, to w sumie coś jak podniebny rower, 1 kierownica, 2 pedały, zero silnika, świetne widoki, akrobacje typu beczka to sumie obrót prawie jak OTB, świetna sprawa, a do tego na miejsce startu można się wybrać rowerem :) Pozdrowerek
Ależ cudnie :-) Rozmarzyłem się czytając :-) Ja dziś niestety mogłem podziwiać tylko równiny. Czasem tylko słońce uśmiechnęło się do mnie. Góry są piękne o każdej porze roku.