ludzie sie mencom

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(17)
Dziś w rejonie naszego campingu przebiega VI etap Tour de Pologne. Kolarzy widzieliśmy już wczoraj i starczy. Trzeba jechać gdzieś dalej, gdzie drogi nie są pozamykane. Wybór pada na Dolinę Chochołowską. Najkrótsza droga do niej prowadzi przez Zakopane, my wybieramy jednak okrężną, ale spokojniejszą.

la dolce vita © niradhara


Najpierw jedziemy w dół, przez Biały Dunajec, potem droga zaczyna się wspinać do Bańskiej. Gdy tylko pokonujemy pierwszy podjazd, na horyzoncie pojawia się zamglony zarys Tatr. Zatrzymuję się, wyjmuję aparat. Przy drodze jakaś starsza gaździnka grabi siano. Mówię jej grzecznie „dzień dobry”, a ona patrzy wymownie na mój rower i zaczyna przemowę: „pani, to nie moze tak być z tym sciganiem, to młodzi ludzie som i oni sie na tyk górak mencom.” Próbuję jej tłumaczyć, że uczestnicy Tour de Pologne robią to z własnej woli, że to sport, kasa i sława, a gaździnka znowu swoje „to musi być zakazane, bo ludzie sie strasnie mencom!

na takich drogach ludzie sie mencom © niradhara


No cóż, ja tam młodym człowiekiem nie jestem, więc mogę się trochę pomęczyć. Zwłaszcza gdy droga pusta, wokół rozległe widoki, a po długim podjeździe następuje równie długi zjazd.

podjazd pustą drogą © niradhara


zaraz zacznie się długi zjazd © niradhara


Po drodze znów spotykamy bramy z reklamami, balony, policjantów. Tu po południu pojadą kolarze. Może gaździnka trochę racji miała, że z tym wyścigiem to jakaś lipa, bo wokół przestrzeń, z jednej strony Tatry, z drugiej ciągnące się po horyzont Podhale, a oni nie będą tego podziwiać tylko się mencyć!

podhalański pejzaż © niradhara


Piotrek mnie foci © niradhara


ja focę Piotrka © niradhara


Piotrek na widok długich zjazdów zawsze wpada w amok i jedzie, póki się teren nie wypłaszczy, nie zastanawiając się, czy to akurat jest właściwa droga. Tym razem robi mi po raz kolejny ten sam numer. Lądujemy w Skrzypnem . Tu asfalt się kończy. Nie chce nam się wracać, wybieramy więc przedzieranie się terenem na szczyt pagórka, z którego będziemy mogli dotrzeć do Czerwiennego.

kościółek w Skrzypnem © niradhara


kolejny podjazd © niradhara



rozległy widok © niradhara


W końcu jednak zgodnie z planem trafiamy do Chochołowa. Bardzo podobają mi się chochołowskie drewniane domy, ustawione szczytami do drogi wiodącej przez wieś, pięknie zdobione i przyciągające oko jasnym kolorem. Do miejscowej tradycji należy mycie ich z zewnątrz wodą z mydłem dwa razy do roku, na Wielkanoc i Boże Ciało

wjeżdżamy do Chochołowa © niradhara


uporządkowana zabudowa © niradhara


W Witowie zatrzymujemy się na chwilę obok drewnianego kościoła. Jego budowę rozpoczęto w 1910 r., z zezwoleniem i wsparciem pieniężnym samego cesarza Franciszka Józefa. Świątynię zaprojektował architekt Jan Tarczałowicz - wówczas nauczyciel w zakopiańskiej szkole Przemysłu Drzewnego. Pracami ciesielskimi kierował Michał Mrugała z Bystrego.

kościół w Witowie © niradhara


wnętrze kościoła © niradhara


kaplica w Witowie © niradhara


Zbliżamy się do Tatr Zachodnich. Dawno, dawno temu przez wiele kolejnych lat spędzałam wakacje w Roztokach,. Ledwo stąd wyjeżdżałam, zaczynałam tęsknić. Droga w stronę gór, którą teraz jedziemy, budzi najpiękniejsze i wciąż żywe wspomnienia. Tak żywe, jakby wystarczyło tylko przekłuć cienką bańkę mydlaną wokół ciała, by znaleźć się w tym samym miejscu, ale w innym czasie i znów stać się młodą dziewczyną…

moja droga swobody © niradhara


A jednak.. bańka nie pęka. To nie jest to samo miejsce ani w czasie, ani w przestrzeni. Ziemia, niczym gigantyczny wirujący bąk, w szaleńczym pędzie pokonała tryliony kilometrów, a nasze miejsce we Wszechświecie zmienia się ciągle, choć nie chcemy o tym pamiętać.

przed nami Kominiarski Wierch © niradhara


Ach tak, wiem, każdy wiek ma swoje uroki. Życie jest piękne, jeśli tylko człowiek potrafi i chce z niego czerpać. A przecież mi żal… Czego? Może tego, co jest największym przywilejem młodości – beztroski i odrobiny szaleństwa. Ktoś kiedyś napisał w komentarzach o przywileju, jakim jest dla nas nabywana mądrość życiowa. Mnie wydaje się ona największym przekleństwem. To ona uczy nas rachunku potencjalnych zysków i strat, czyni kunktatorami i sprawia, że zamiast uczestników coraz częściej jesteśmy tylko obserwatorami.

Dolina Chochołowska © niradhara


Wjeżdżamy do Doliny Chochołowskiej. Władze gminy Witów, do której ona należy postanowiły zrównać w prawach turystów górskich, cyklistów i psy. Korzystamy z tego skwapliwie. Ruch jest dość spory, ale do wytrzymania. Ludzie zdążyli się już przyzwyczaić do widoku rowerów i nie ma problemów z zajmowaniem całej szerokości drogi przez pieszych.

Niżnia Brama Chochołowska © niradhara


i znów skałki © niradhara


Kellysek podziwia widoki © niradhara


Funkcjonuje tu nawet wypożyczalnia rowerów. Jest sporo chętnych, którzy wolą rower od kursującej tu ciuchci. Jeszcze więcej osób korzysta z tego środka transportu tylko w jedną stronę, po zejściu ze szlaku górskiego. Bardzo pomysłowe rozwiązanie.

mobilna wypożyczalnia rowerów © niradhara


szumi nam potoczek © niradhara


sporo ludzi tu się kręci © niradhara


Początkowo droga jest gliniano-żwirowa i dobrze ubita. Dalej zaczynają się kamole. Tu jadą tylko ci, którzy nie mają litości dla własnego tyłka ;)

po kamolach © niradhara


pejzaż z Kajmanem © niradhara


Docieramy wreszcie do końca doliny. Tak bardzo chciałoby się tu posiedzieć i patrzeć na góry. Niestety, od południa szybko nadciągają chmury wróżące solidną ulewę, a może i burzę. Trzeba wracać.

Polana Chochołowska © niradhara


ostatnie metry podjazdu © niradhara


wreszcie dotarliśmy do celu © niradhara

Zaczyna padać, wybieram zatem najkrótszą z możliwych dróg powrotnych. Gdy dojeżdżamy do Kościeliska, w dali rozlegają się pierwsze grzmoty. Szybko zabezpieczam lustrzankę przed zmoknięciem. Nie będzie fotek błyskawic nad górami. Uciekamy!

chmury nad Kominiarskim Wierchem © niradhara


chmury nad Czerwonymi Wierchami © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (17)

Rowerzystka - :)))

Przemek - każdy z nas ma coś na sumieniu :P

Marek - też coś! Ja przecież jestem stateczną matroną :D

niradhara 16:38 wtorek, 23 sierpnia 2011

"Może tego, co jest największym przywilejem młodości – beztroski i odrobiny szaleństwa." - a teraz wyobraźmy sobie te niezliczone zastępy gospodyń domowych, które w przerwie ulubionego serialu przypadkowo trafiły tutaj i myślą sobie: "szalona baba, co za beztroska i nieodpowiedzialność tak sobie jeździć rowerkiem po Tatrach" ;)

Foty powalają. Wstałem, bo musiałem napisać komentarz ;)

meak 07:03 wtorek, 23 sierpnia 2011

Kiedyś czytałem artykuł o maratonie rowerowym w górach i przytoczono tam jednego górala, który powiedział: panie, za jakie grzechy oni tak pokutują.

shem 22:17 środa, 10 sierpnia 2011

Brak mi słów :))

rowerzystka 09:48 środa, 10 sierpnia 2011

Misiacz - dzięki, też się uśmiałam :D

Tomek - to panicku za grzychy wszelakie coby potem w pikle sie nie smazyć ;)

Sikorski33 - dziękujemy, wzajemnie :)

Shrink - jakby tak zwołać pospolite ruszenie społeczeństwa to może byście sobie coś usypali ;)

Dariusz79 - dzięki, łatwo jest focić góry, bo się nie ruszają ;)

Tunisława - też rozpaczliwe tęsknię za tymi ścieżkami, niestety Piotrek uważa, że gór nie należy zadeptywać :( Chcemy spędzić urlop razem, a rower lubimy oboje.

Daniel3ttt - masz szczęście, że Cię na Starorobociańskim nie złapali na rowerze.

Miciu22 - słodkie to mencenie na górkak :D

Robert - musicie tu kiedyś wpaść!

Toomp - to prawda, kiedy się patrzy na Tatry zaczyna brakować słów. Masaż nie był tragiczny, zresztą dla takich widoków można zrobić wszystko!

Iwonka - światem rządzi pieniądz, więc sport zawodowy będzie się rozwijać w najlepsze. My mamy swoje szaleństwa i swoje szczęście :)

Pioter50 - miejscami GPS pokazywał 28%, aż mi się wierzyć nie chciało, że się na te podjazdy wtoczyłam bez prowadzenia roweru.



niradhara 07:18 poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Potężna ilość podjazdów na tak krótkim odcinku.Niesamowite.Widoki super.

pioter50 04:36 poniedziałek, 8 sierpnia 2011

A ja , jak ta stara gaździna jestem przeciw sportowi zawodowemu, ale jak najbardziej lubię różne prywatne i BEZINTERESOWNE szaleństwa i umencanie się.
Fotki cud-miód (taki pitny, bo odrobinę uderza do głowy).

anwi 19:52 niedziela, 7 sierpnia 2011

Niesamowite miejsca, kapitalne fotki.

robd 17:23 niedziela, 7 sierpnia 2011

Nie ma to jak się pomencyć na porządnych górkach :)

miciu22 16:02 niedziela, 7 sierpnia 2011

Zjechałem kiedyś do Chochołowskiej:) Wczesnym rankiem ze Starorobociańskiego.

daniel3ttt 14:06 niedziela, 7 sierpnia 2011

oj pomęczyło by się ...ale ja chyba musiałabym wejść tam wyżej ...gdzie rowerem się nie da ! Też prawie każda ścieżka to dla mnie powrót do przeszłości .....ale tym co jest musimy się cały czas cieszyć :))) każdą chwilką ! mimo latek lecących .....jak dzieci ....:))))

tunislawa 09:12 niedziela, 7 sierpnia 2011

Piękno naszych gór pokazane bardzo pięknie:) aż się chce oglądać....

DARIUSZ79 04:36 niedziela, 7 sierpnia 2011

Oj Kellysek się napracował;) Piękne widoki no i oczywiście foty!
Pozdrowienia ,dla Kajmana też:)

sikorski33 21:17 sobota, 6 sierpnia 2011

Kto wom takom pokute zadoł?:))

funio 21:02 sobota, 6 sierpnia 2011

"Tak żywe, jakby wystarczyło tylko przekłuć cienką bańkę mydlaną wokół ciała, by znaleźć się w tym samym miejscu, ale w innym czasie i znów stać się młodą dziewczyną…"

To chyba taki czas, ja jakoś też zaczynam przeżywać, ale są sposoby, żeby wziąć to z lekkim przymrużeniem oka (na jakiś czas to starcza), naprawdę polecam na poprawę humoru ten wpis traktujący o tym, jak przechodzą przez to faceci (moja Basia się popłakała ze śmiechu: KLIKNIJ).

Adres: http://monteki.blog.onet.pl/Mezczyzna-kryzys-wieku-srednie,2,ID403589581,n

Misiacz 20:51 sobota, 6 sierpnia 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nages

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]