Przedborski Park Krajobrazowy
słoneczko pięknie nas opala© niradhara
Znające doskonale te tereny Jacek podjął się roli przewodnika po Przedborskim Parku Krajobrazowym. Zaczynamy od rezerwatu Murawy Dobromierskie. Piękne krajobrazy, słońce, śpiew ptaków i zapach kwitnących drzew sprawiają, że jazda jest prawdziwą przyjemnością.
Murawy Dobromierskie© niradhara
studiowanie mapy© niradhara
architektura zrujnowana© niradhara
Jacek prowadzi nas bocznymi asfaltowymi drogami, gdzie widok samochodu jest rzadkością lub romantycznymi dróżkami leśnymi. Tak docieramy do rezerwatu Piskorzeniec. Miejsce niezwykle urokliwe, aż dziw bierze, że nie ma tu tłumu turystów.
takie drogi lubię© niradhara
rezerwat Piskorzeniec© niradhara
staw Piskorzeniec© niradhara
urokliwe miejsce© niradhara
Tuż obok przepływa Czarna Włoszczowska. I ot niespodzianka jak w ruskim cyrku – był most i nie ma mostu. Trudno, trzeba wybrać inną drogę.
Czarna Włoszczowska© niradhara
tu czas stanął w miejscu© niradhara
wyścig z traktorem© niradhara
Dojeżdżamy do Żeleźnicy. Tereny wokół niej należały niegdyś do Puszczy Nadpilickiej. Była to kraina lesista, podmokła, oblana wodami rzeki i do dziś zachowane bory przypominają dawną puszczę. Polował tu często król Kazimierz Wielki. W „Kronice” Jana z Czarnkowa możemy znaleźć taki zapis:
Roku Pańskiego 1370, miesiąca września, dnia ósmego, który był dniem Narodzenie Najświętszej Marii Panny, gdy tak często wzmiankowany najjaśniejszy król Kazimierz bawił na dworze Przedbórz, przezeń na nowo razem z miastem założonym, a przepięknie i zbytkownie urządzonym, chciał, jak to było w jego zwyczaju, iść na łowy jeleni. Gdy już jego wóz królewski był przygotowany i król chciał wsiadać do niego, niektórzy z wiernych radzili mu, aby ten dzień jechania na łowy zaniechał. Zgadzając się na to, król zamierzał już był pozostać, atoli któryś niecnota podszepnął mu parę słów o jakiejś - ja podobniej do prawdy sądzą - zabawie, wskutek czego król, nie zważając na rozsądną radę, wsiadał na wóz i pospieszył do lasu na łowy. Tam nazajutrz goniąc jelenia, gdy się koń pod nim przewrócił, spadł z niego i otrzymał niemałą ranę w lewą goleń...
Kiedy po sześciu wiekach otworzono grobowiec królewski w katedrze wawelskiej, stwierdzono prawdziwość zapisu kronikarza o złamaniu nogi.
miejsce wypadku© niradhara
Było trochę historii Polski, pora na egzotykę. Jacek pokazuje nam Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo w Starej Wsi. Niewątpliwe ciekawe miejsce. Największe wrażenie robią jednak na mnie ceny ;-)
Dojo w Starej Wsi© niradhara
Od jakiegoś czasu napęd w rowerze Jacka wydaje dziwne piszczące odgłosy, jakby groził, że w każdej chwili może się rozsypać. Zmusza nas to do zmiany planów. Jacek proponuje przejazd na skróty, przez Fajną Rybę. Wydawałoby się, że to dziwna nazwa dla wzgórza, ale ilość i głębokość zagradzających nam drogę kałuż wskazują, iż jest to nadzwyczaj przyjazne dla ryb środowisko ;-)
uważaj złotko, żeby nie wpaść w błotko ;-)© niradhara
Niestety, żadnej nie udało nam się złapać. Po dotarciu do asfaltu nadchodzi chwila rozstania – Jacek udaje się do domu (ma przed sobą jeszcze ponad sto kilometrów), a my jedziemy do Bąkowej Góry, by zobaczyć znajdujące się tam ruiny zamku i dworek.
w stronę Przedbórza© niradhara
ruiny zamku w Bąkowej Górze© niradhara
ktoś mnie obserwuje© niradhara
dworek w Bąkowej Górze© niradhara
Tereny Przedborskiego Parku Krajobrazowego zauroczyły mnie. Dziękuję Ci, Jacku, że zechciałeś je nam pokazać :-)