Ryn i okolice

Niedziela, 22 lipca 2012 · Komentarze(15)
Zaspaliśmy! Nie nasza to jednak wina, a wolnego, żółwiego wręcz łącza na campingu, przez które Piotrek zakończył robienie wpisu z wczorajszej wycieczki o 2 w nocy. O zaplanowanej na dziś dłuższej trasie nie było już co marzyć, naprędce decydujemy więc, że pojedziemy co Rynu, a potem się zobaczy co dalej.

Jezioro Jagodne © niradhara


Droga z Rydzewa do Rynu biegnie początkowo brzegiem jeziora Jagodnego. Po wodnej tafli cicho suną żaglówki. W przeciwieństwie do jeziora Niegocin, niewielu tu rozpartych w ryczących motorówkach „królów życia”, rozglądających się wokół czy aby miny gapiów świadczą, iż wystarczająco podziwiają ich wypasione maszyny i wydatne mięśnie piwne.

zadowolony z życia Kajman © niradhara


Jezioro Jagodne © niradhara


Z trasy zbaczamy okapinkę do Szymonki, żeby zobaczyć zbudowany w latach drugiej połowie XIX w. kościół. Ponoć są tu w okolicy też pozostałości bunkrów, ale trzeba ich szukać po krzakach, więc rezygnujemy.

kościół w Szymonce © niradhara


Dojeżdżamy do Rynu. Jego największą atrakcją turystyczną jest położony na wzniesieniu pomiędzy Jeziorem Ryńskim i Ołowskim zamek. Zbudowany w stylu gotyckim przez wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Winricha von Kniprode w 2 połowie XIV wieku w miejscu drewnianej warowni. Był siedzibą komturów, później wójtów krzyżackich. U schyłku XIV wieku komturem na zamku był Konrad von Wallenrode, który zainspirował Adama Mickiewicza do napisania poematu "Konrad Wallenrod". Po 1525 zamek stał się siedzibą starostów książęcych. W 1853 przebudowany na więzienie.

hotel krzyżacki w Rynie © niradhara


Zachowały się liczne fragmenty pierwotnego założenia. m.in. wieża z klatką schodową i sklepienia piwniczne. Obecnie znajduje się tu Mazurskie Centrum Kongresowo-Wypoczynkowe "Zamek - Ryn" czyli po prostu hotel i restauracja.

hotel krzyżacki w Rynie © niradhara


Jest pora obiadowa, a w znajdującym się nad brzegiem jeziora gościńcu “Ryński Młyn” podają dania regionalne, w tym pierogi, których jestem fanatyczną wielbicielką. W gwarze warmińskiej pierogi zwą się „dzyndzałki”. Zamawiam zatem dzyndzałki z grzybami i kapustą. Palce lizać!

Gościniec Ryński Młyn © niradhara


koło wodne nadal działa © niradhara


pora na obiad © niradhara


pierogi z kapustą i grzybami - pychotka © niradhara


Po przyjrzeniu się mapie, na której wcześniej przezornie zakreśliłam wszystkie lokalne atrakcje, decydujemy się jechać do Nakomian. Na bocznych drogach, którymi się poruszamy, prawie wcale nie ma ruchu samochodowego. Krajobraz urozmaicony, aż dziw że oprócz nas naliczyliśmy zaledwie pięciu innych rowerzystów.

zboża już dojrzewają © niradhara


świetnie się jeździ takimi pustymi drogami © niradhara


cicho, spokojnie, tylko pszczółki sobie brzęczą © niradhara


na drodze wciąż pusto © niradhara


przez Nakomiady przemknęło kilku rowerzystów © niradhara


Kościół w Nakomiadach został wzniesiony prawdopodobnie w 1392 roku. Początkowo kościołem p.w. św. Antoniego zarządzał krzyżacki kapelan, rezydujący na zamku w Rynie. W 1556 r powstała tu parafia protestancka. Kościółek został gruntownie wyremontowany i pomalowany na biało w 1932 roku. Wolno stojącą drewnianą dzwonnicę zlikwidowano, a na jej miejscu wzniesiono przyległą do świątyni wieżę. Dobudowano także kruchtę i zakrystię. W 1980 roku kościół ponownie stał się rzymskokatolicki, a na jego patrona wybrano św. Józefa. Według jednej z legend kościół miał być połączony tunelami z pobliskim zameczkiem krzyżackim.

kościół w Nakomiadach © niradhara


Barokowy pałac w Nakomiadach wybudowany został w latach 1664-80 dla Jana von Hoverbecka, w miejscu średniowiecznej krzyżackiej warowni. W 1705 roku budowla została rozbudowana. Powstała wtedy piętrowa budowla założona na planie prostokąta, nakryta czterospadowym dachem. Całość otoczona jest parkiem krajobrazowym ze stawem.

pałac w Nakomiadach © niradhara


Po II wojnie światowej na terenie pałacu zorganizowano szkołę, a potem utworzono przedszkole, świetlicę i biura PGR oraz mieszkania jego pracowników. W 1985 roku wykwaterowano wszystkich mieszkańców i rozpoczęto gruntowny remont, który nigdy nie został zakończony, a tylko przyczynił się do dalszej dewastacji obiektu. Wycięto podłogi, wyrąbano siekierami drzwi i zawiasy, rozebrano część dachu i wreszcie całkowicie zatopiono ogromne piwnice. Od połowy 1998 roku w pałacu trwają prace remontowo-konserwatorskie prowadzone przez nowego właściciela.

manufaktura ceramiczna w Nakomiadach © niradhara


Najciekawszym obiektem w Nakomiadach jest, moim zdaniem, manufaktura ceramiczna, która powstała na początku XVIII wieku na potrzeby rozbudowy pałacu. Zaczęło się do wyrobu i wypalania cegły. Dzisiaj wykonuje repliki wielu modeli portali i pieców, płyty ścienne, kafelki i wiele innych ceramicznych dzieł sztuki.

manufaktura ceramiczna w Nakomiadach © niradhara


Właściciel manufaktury, pan Piotr Ciszek, pisze o sobie:
„Szczególnie rozkochałem się w replikach historycznych pieców kaflowych. Porwały mnie charakterystyczne, ręcznie malowane motywy wzorowane na holenderskich fajansach i płytkach okładzinowych, modne na początku XVIII wieku, gdy powstawała tutejsza manufaktura ceramiczna na potrzeby rozbudowy Pałacu w Nakomiadach. Tradycyjne umiejętności i wiedza mistrzów Manufaktury dają gwarancję wysokiej jakości, zarazem oddając ducha oryginału. Czerpię z oceanu historycznych form i rozwiązań zdobniczych, dopasowuję je do nowoczesnych lub klasycznych wnętrz, za każdym razem dbam o utrzymanie właściwych proporcji i zachowanie cech, na jakich zależy przyszłemu właścicielowi pieca.”

wyroby ceramiczne © niradhara


Po wykupieniu biletu wstępu (5 zł od osoby) można podziwiać ceramiczne cuda. Prowadzona jest też sprzedaż pamiątek, trzeba przyznać dość drogich. Na szczęście, choć niektóre przedmioty kusiły swoim pięknem, to świadomość, że na camping pewnie dowieźlibyśmy same skorupki, skutecznie powstrzymała nas przed napadem rozrzutności ;-)

wyroby ceramiczne © niradhara


Do Owczarni, gdzie znajduje się Muzeum Mazurskie jedziemy piaszczystą ścieżką przez las. Co ciekawe, innej możliwości nie ma, nawet dojazd od głównej drogi, który inni zwiedzający pokonują samochodem, też jest piaszczysty, tyle że mocniej ubity.

leśna ścieżka rowerowa do Owczarni © niradhara


Muzeum Mazurskie w Owczarni © niradhara


Muzeum jest w rękach prywatnych. Wstęp kosztuje 10 zł od osoby. Od ponad 10 lat jego właściciele gromadzą pozostałe w terenie meble, sprzęty gospodarstwa domowego i maszyny rolnicze. Zebrany materiał został wyeksponowany w budynku tzw. czworaka, w byłym majątku ziemskim w Owczarni. Nazwa miejscowości pochodzi stąd, że dawniej była to wyspa na jeziorze, na której hodowano owce. Jezioro zniknęło, a obecnie mieszka tu kilka rodzin.

zabytkowe meble © niradhara


zabytkowe meble © niradhara


łoże małżeńskie © niradhara


Właścicielka opowiada o historii tych ziem, tłumaczy przeznaczenie niektórych przedmiotów. Szczególnie ciekawa wydała mi się kołyska, której bieguny zostały tak wyprofilowane, że stukot imituje bicie serce i skutecznie usypia każde niemowlę.

bardzo zmyślna kołyska © niradhara


dawna kuchnia © niradhara


ta szafka po lewej to lodówka © niradhara


a to jest pralka © niradhara


We wsi Martiany, przez którą przejeżdżamy, stoi schron bojowy. Jest to jedyny w całości zachowany schron, który do lat sześćdziesiątych był obudowany maskującą go stodołą drewnianą. Na wystających betonowych słupach na dachu schronu była oparta więźba dachowa. Wewnątrz zachowały się wszystkie oryginalne niemieckie napisy dotyczące obsługi i bezpieczeństwa pobytu w schronie, otwory strzelnicze karabinów maszynowych. Można go zwiedzać, więc zwiedzamy. Cóż mogę napisać – nie jest ani przytulny, ani oryginalny, ani fotogeniczny. Wrażenie robi wyłącznie cena biletu - 3 zł za 2 minuty zwiedzania to trochę dużo!

bunkier w Martianach © niradhara


W okolicy nie ma więcej atrakcji, może zresztą są, ale ja o nich nic nie wiem. Wracamy więc na camping. Zaczynająca się w Sterlawkach Wielkich droga jest piaszczysta, ale pełna uroku. Zadziwiające, ale przez 8 kilometrów nie spotkaliśmy nikogo, kto by nią jechał. A przecież są tu niewielkie miejscowości, przez które przejeżdżamy. Jak ci ludzie tu żyją, jak dojeżdżają tu po jesiennych deszczach, albo gdy spadną śniegi? Czujemy się jak cofnięci w czasie!

przerwa na.. nie napiszę na co! © niradhara


główna ulica w Trosie © niradhara


złota godzina © niradhara


Rozmyślając tak i dyskutując o kontrastach w naszym ciekawym kraju, docieramy wreszcie nad jezioro Jagodne i pętla się zamyka. Stąd już z zamkniętymi oczami możemy jechać na camping :-)

i znów Jezioro Jagodne © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (15)

Macie tam Elu niesamowite krajobrazy z kempingu :-)

shem 13:33 niedziela, 29 lipca 2012

Ha, wiedziałem :) Jeżdżę z podobną. Jaki to model? Wygodna jest ta zmiana gabarytów. Ale logo BS będzie? :)

Goofy601 13:48 czwartek, 26 lipca 2012

Taką lodóweczkę pamiętam z dziecinnych lat, była u mojej cioci. Bardzo jej zazdrościłam, ze ma taką elegancką lodówkę :)

rowerzystka 17:21 wtorek, 24 lipca 2012

Goofy601, ależ Ty jesteś spostrzegawczy! Rzeczywiście, to nowy nabytek. Jest wodoodporna i bardzo pakowna, bo boczne kieszenie można rozłożyć, a środek podwyższyć. Jestem z niej bardzo zadowolona :-)

niradhara 11:22 wtorek, 24 lipca 2012

A ja tak z innej beczki zapytam - nowa torba na bagażnik? :)

Goofy601 10:35 wtorek, 24 lipca 2012

Podobają mi się wyroby ceramiczne... , ogólnie bardzo fajna wycieczka- to "cofnięcie w czasie" jest takie beztroskie na urlopie.. Miłego wypoczynku

Nefre 06:44 wtorek, 24 lipca 2012

Pioter50:- Podczas ostatnich dwóch wycieczek odwiedziliśmy dwa krzyżackie zamki i jeszcze kilka odwiedzimy:)

Od quadów zdecydowanie bardziej niebezpieczne są skutery wodne:(

Kajman 05:00 wtorek, 24 lipca 2012

Świetnie się bawicie na Mazurach.Pewnie fajnie się jeździ takimi pustymi, spokojnymi drogami, mam jednak nadzieję, że nie popsuję Wam tej sielanki przypominając o tym, aby nie tracić czujności bo to własnie na Mazurach, na spokojnej, pustej, a do tego polnej drodze, szaleniec na quadzie zabił spacerującą z mężem młodą kobietę.On pewnie też myślał, że na pustej drodze nikogo nie będzie, dlatego ostro jechał.Taki szalejący pojazd pojawia się znienacka i nie pozostawia czasu na reakcję.No i właśnie, jesteście na krzyżackich ziemiach, więc może jakieś zamki krzyżackie pokażecie?

pioter50 03:28 wtorek, 24 lipca 2012

"Zadowolony z życia Kajman" - Swoją drogą, wcale mu się nie dziwię, skoro wokół takie klimaty...

benasek 20:33 poniedziałek, 23 lipca 2012

To że ludzi na drogach niema....tylko się cieszyć ogólnie panującą ciszą z tego powodu, poza tym znowu pokazałaś piękny kawałek mazurskiej ziemi.

srk23 19:22 poniedziałek, 23 lipca 2012

Piękne tereny. Z rowerami i kanadyjką nudzić się na pewno nie będziecie.

czecho 19:11 poniedziałek, 23 lipca 2012

oj ...cudne ! myślałam ,że też zawalone ludziskami ...a mówisz ,że puste drogi .....To super ! No i ile atrakcji ! :)

tunislawa 18:51 poniedziałek, 23 lipca 2012

Hej Mazury jakie cudne!
Emerytury braknie by to choćby liznąć rowerkiem.
Kanadyjka marzenie. Sam rower to byłaby kicha.
Wpis cudny. I ten poprzedni też.

krzara 18:12 poniedziałek, 23 lipca 2012

Dla mnie zawsze ważniejsze jest wyszukiwanie atrakcji, niż ilość przejechanych kilometrów :-)

niradhara 17:44 poniedziałek, 23 lipca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kalne

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]