Wczorajszy wpis Piotrek zakończył słowami: „Po powrocie na kamping niemiła niespodzianka, ale o tym jutro.” Ową niespodziankę sprawił nam burak, który wbrew wszelkim zasadom campingowego savoir-vivre ustawił się dwa metry od nas, zasłaniając nam nie tylko jezioro, ale niemal cały świat i praktycznie pozbawiając dojścia do kanadyjki. To, w połączeniu z niemiłosiernie cielącym się internetem, przepełniło czarę goryczy.
Dziś, przed szóstą rano zbudziły mnie odgłosy pakowania się. Piotrek wyszukał w sieci namiary na camping w Gutach, nad brzegiem jeziora Kisajno. OK, przenosimy się. Decyzja okazała się nadzwyczaj trafna. Tu naprawdę jest pięknie, a ludzi bez porównania mniej niż nad Niegocinem.
Rozbijanie obozowiska zajęło nam sporo czasu. Cały czas wabiła nas rozpościerająca się przed oczami tafla wody i tak to w dniu dzisiejszym kanadyjka wygrała z rowerami :-)
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że kanadyjki najwyraźniej wychodzą z mody, być może dlatego, że płynąć nimi można tylko tak daleko, jak na to pozwala siła własnych mięśni…
Jezioro Kisajno ma rozwiniętą linię brzegową, urozmaiconą półwyspami i zatokami oraz wieloma wyspami. Na skutek działania moreny dennej kompleks ten nie jest zbyt głęboki. Mielizny i nieoznaczone kamienie stanowią utrudnienie dla żaglówek. Pasmo trzcin rosnących na brzegach i kamienie wystające spod tafli wody utrudniają cumowanie "na dziko". Oczywiście nie nam, kanadyjką można podpłynąć wszędzie.
Wyspy na jeziorze Kisajno zostały objęte ścisłym rezerwatem. Utworzono go nie tylko dla ochrony miejsc lęgowych ptactwa wodnego i błotnego oraz miejsc odpoczynku w czasie wiosennych i jesiennych przelotów, ale również do ochrony krajobrazu naturalnego i polodowcowego, głazowisk w utworach morenowych i zarośli trzcinowych wokół wysp.
Na wszystkich objętych rezerwatem wyspach obowiązuje bezwzględny zakaz wstępu i biwakowania. Żeby jednak o owym zakazie się dowiedzieć należy najpierw dobić do brzegu, wyjść na ląd, poczytać zasłoniętą nieco przez gałęzie tablicę informacyjną, czyli de facto złamać go na samym wstępie :-(
Elu tak jak pisałem na blogu Piotra, dobrze zrobiliście przenosząc się, a utarczki słowne z buractwem z podwarszawskich wioch nie mają sensu, za to w nagrodę ugraliście w nowym miejscu prywatny pomost na Waszą kanadyjkę jak napisał Piotrek.
Kuba, Piotrek zwrócił facetowi uwagę, tamten coś odburknął, ale pyskówki nie mają sensu. Spakowaliśmy się i teraz przynajmniej możemy normalnie korzystać z internetu :-) Na spływ się nie wybieramy , robimy wycieczki po jeziorze pływając między wyspami, czyli tak właśnie jak powyżej jest opisane.
Będzie ślad ze spływu? Ciekaw jestem jak to wygląda:) Były jakieś utarczki słowne z nowym rezydentem? Chociaż obawiam się, że na takie coś słowa nie wystarczą :) A i nerwów z drugiej strony szkoda :)