10 w skali Beauforta

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(19)
Od rana coś wisiało w powietrzu. Gorąc, wilgoć i niepokojące zapowiedzi załamania pogody sprawiły, że postanowiliśmy nie oddalać się zbytnio od campingu. Kilka dni temu zauważyliśmy w Wilkasach super ścieżkę, wręcz autostradę rowerową prowadzącą gdzieś na zachód, postanowiliśmy zatem zbadać dokąd ona prowadzi.

początek rowerowej autostrady © niradhara


przystań w Wilkasach © niradhara


przystań w Wilkasach © niradhara


Z tablicy informacyjnej wynikało, że to pierwszy etap ścieżki rowerowej wokół jeziora Niegocin. Początek świetny - asfalt, dwa pasy ruchu. Niestety, po kilkuset metrach rowerowa autostrada się skończyła. Cóż, może przetarg na jej wykonanie wygrali Chińczycy…

koniec asfaltu © niradhara


Nie mieliśmy ochoty jeździć po lesie, zbyt wiele bzyczało w nim much, najwyraźniej złaknionych naszej krwi. Postanowiliśmy pojechać asfaltem do Sterlawek Małych, by zobaczyć zabytkowy wiatrak.

widok na jezioro Dejgunek © niradhara


To ciekawa konstrukcja, typu holenderskiego. Ośmioboczny budynek pokryty jest obrotowym dachem. Zdolność obrotu o 360 stopni pozwala na ustawienie powierzchni skrzydeł prostopadle do kierunku wiatru. Niestety ten akurat dziewiętnastowieczny wiatrak dziś jest już bezskrzydły i nie służy celowi, do którego został wybudowany. Jest po prostu domem mieszkalnym.

wiatrak w Sterlawkach © niradhara


Upał wzmagał się z każdą chwilą. Piotrek próbował mnie namówić na jazdę terenem wzdłuż brzegu jeziora Dejguny, ale nie czułam się zbyt dobrze. Postanowiłam wrócić na camping. Piotrek, rad nierad, też wrócił.

tam jest nasz camping © niradhara


Po południu niebo zaciągnęło się chmurami, gdzieś w oddali rozległy się grzmoty. Zaczęliśmy właśnie wstawiać rzeczy do środka i zamykać okna, gdy nagle, dosłownie w ułamku sekundy zaczął się kataklizm. W powietrzu latały ubrania, pontony, namioty.

podtopiona kanadyjka © niradhara


Desperacko walczyliśmy z wiatrem, usiłując uratować przedsionek przed zniszczeniem. Udało się, ocalał jako jedyny na całym campingu. Wszystko trwało około 5 minut, po których wokół nas zobaczyliśmy pobojowisko. Pełna relacja zamieszczona jest na blogu Piotrka, nie będę się więc powtarzać.

Piotrek ratuje dobytek campingowego sąsiada © niradhara


Jedyne, o czym koniecznie muszę napisać to fakt, że po uderzeniu wiatru nikt z kierownictwa campingu nie pofatygował się ocenić sytuacji, zapytać czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Gdy zaniepokojona tym, że do godziny 21 nikt nie postawił z powrotem porwanego przez wiatr namiotu, poszłam do recepcji prosić przynajmniej o sprawdzenie, czy powrócił wypożyczony sprzęt pływający, usłyszałam „jestem zmęczona”. No comment!!!

namiot porwany przez wiatr © niradhara


Camping "Eliksir', w Gutach nad jeziorem Kisajno. Zapraszam :-(

na szczęście nikt nie stał pod tym drzewem © niradhara




A to kilka fotek z campingu zrobionych dzień po przejściu huraganu.

the day after © niradhara


the day after © niradhara


the day after © niradhara


pod tym drzewem stała nasza przyczepa © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (19)

Niezła zawierucha. Najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi.

shem 15:50 piątek, 3 sierpnia 2012

Ja dwa razy w tym roku uciekałem przed takimi burzami. Oczywiście na rowerze. Jakoś się udało i jeszcze żyję;))
Pozdrawiam

sikorski33 14:52 piątek, 3 sierpnia 2012

To wam natura zapewniła stresującą i niebezpieczną "atrakcję". Dobrze że nic nikomu się nie stało.

sebekfireman 09:13 środa, 1 sierpnia 2012

No w koncu udalo mi sie dodac komentarz z telefonu :-) Drugi dzien probuje i wyskakiwal mi blad.

czecho 04:49 środa, 1 sierpnia 2012

Najwazniejsze, ze jestescie cali i zdrowi. Nas ta burza dorwala w srodku lasu w rejonie Ruciane-Nida, ale nie bylo tak zle jak u Was. Pozdrawiam.

czecho 04:41 środa, 1 sierpnia 2012

Masakra...
Kobieta z recepcji przeraża bezmyślnością i brakiem zwykłych, ludzkich odruchów...

alistar 06:56 wtorek, 31 lipca 2012

Wygląda na to, że teraz Mazury to taka polska Aleja Tornad.Naprawdę mieliście wiele szczęścia, że nic Wam się nie stało, z czego bardzo się cieszę.Strat w sprzęcie oczywiście bardzo Wam współczuję.W górach takie zniknięcie człowieka powoduje od razu alarm, na Mazurach chyba muszą się dopiero tego nauczyć.Co do krótkiej ścieżki rowerowej to może było tak, że wyasfaltowali kawałek, przecięli wstęgę, zrobili fotki do lokalnej prasy i...zapomnieli ;).Cała Polska żyje takimi pozoracjami.W moim mieście pięknie pomalowali przednie ściany kamienic w runku, założyli specjalne podświetlenie, żeby w nocy wyglądało atrakcyjnie i ogłosili wielki sukces remontu rynku.Tymczasem wystarczy tylko wejść w bramę którejkolwiek kamienicy, żeby cofnąć się do momentu zakończenia II Wojny Światowej.Może wracajcie już z tych Mazur bo to chyba jeszcze nie koniec tych "atrakcji",U nas też pogoda jest w kratkę, ale zjawiska atmosferyczne nie są tu tak groźne...Pozdrawiam

pioter50 03:25 wtorek, 31 lipca 2012

To głupie co napiszę,ale zawsze to jakaś dodatkowa atrakcja waszego urlopu...
Wolałbym jednak abyście zachowali nieco milsze wspomnienia:)

funio 20:40 poniedziałek, 30 lipca 2012

Dobrze, że Wam się nic nie stało, poza stratami materialnymi.
Niesamowite, co pogoda nam w tym roku zgotowała.

robd 20:28 poniedziałek, 30 lipca 2012

No, ale przeżycia! Ale dobrze, że jesteście cali i zdrowi.

koperka 18:57 poniedziałek, 30 lipca 2012

Kurcze jak się dowiedziałem o tych pogodowych ekscesach, zastanawiałem się co u Was słychać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)

miciu22 18:43 poniedziałek, 30 lipca 2012

tak sobie na Mazury pojechaliście, na bajku pojeździć, "kajaczkiem'' popływać , fotki porobić, plusku posłuchać ... ta planeta ma jeszcze potencjał.

angelino 18:31 poniedziałek, 30 lipca 2012

Po usłyszeniu stwierdzenia "zmęczona jestem" wierciłam pani w recepcji dziurę w brzuchu tak długo, aż wysłała pracowników, którzy sprawdzili stan sprzętu pływającego. Nie brakowało żadnego kajaka ani roweru wodnego. Wątpliwość "skąd mam wiedzieć czyj to jest namiot" też nie przemówiła mi do rozsądku, jako że wystarczy sprawdzić księgę gości i odhaczyć tych, którzy krzątali się przy swoim dobytku, usiłując ratować, co się da.

Do rana właściciel namiotu się nie znalazł. Rzeczy zabezpieczono i powiadomiono policję.

Całą sytuację opiszemy na forum caravaningowym i z pewnością sporo osób to przeczyta.

Muszę przyznać, że bałam się, ale wszystko się szczęśliwie dla nas skończyło. Są wprawdzie szkody materialne, które szacuję na kilkaset złotych, ale nie to jest najważniejsze.

Fakt, że ten rok obfituje w ekstremalne przeżycia, a tu jeszcze koniec świata zapowiadają! ;-)

niradhara 17:25 poniedziałek, 30 lipca 2012

Dobrze, że jesteście cali i zdrowi... Zdjęcia pokazują jak musiało być groźnie.
Gdy czytałam o zachowaniu kierownictwa parkingu, przypomniała mi się zupełnie przeciwna reakcja pani Danki, u której wynajmowałam pokój w Kacwinie. Gdy dowiedziała się, że jeżdżę sama rowerem, zaraz zaproponowała: gdyby, (odpukać) jakaś awaria, to niech pani do nas dzwoni, my panią zawieziemy.

anwi 16:18 poniedziałek, 30 lipca 2012

Wygląda to groźnie bardzo. Nawet duża wyobraźnie nie odda tego, co musieliście przeżyć.

rowerzystka 15:43 poniedziałek, 30 lipca 2012

Powtórzę za innymi bikerami...dobrze że Wam się nic nie stało i jesteście cali i zdrowi.

srk23 15:22 poniedziałek, 30 lipca 2012

Dobrze, że Wam się nic nie stało....

Nefre 13:29 poniedziałek, 30 lipca 2012

ale przeżycie ! nie wiadomo gdzie i kiedy nas złapie ! Nie zazdroszczę .......ale dobrze ,żeście w zdrowiu przetrwali !

tunislawa 11:55 poniedziałek, 30 lipca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa aoree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]