Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:1139.24 km (w terenie 53.00 km; 4.65%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:47.47 km
Więcej statystyk

ujeżdżanie sfinksa

Piątek, 21 sierpnia 2009 · Komentarze(8)
Kategoria w pobliżu domu
Dziś krótka wycieczka rowerowa do parku miniatur w Inwałdzie.

widok ogólny © niradhara


Narobiliśmy mnóstwo fotek.

ale jazda © niradhara


i nawet niebo takie błękitne © niradhara


byłam w NY © niradhara


pora uciekać © niradhara


W parku jest też kino 4D. Obejrzeliśmy film o przygodach żółwia morskiego. Przy dzisiejszym upale efekt specjalny polegający na niespodziewanym oblewaniu widzów wodą był naprawdę niezwykle przyjemny.

magneticlife.eu because life is magnetic

malutki lansik ;)

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(23)
Kategoria w pobliżu domu
Najpierw DPD, a po obiedzie Piotrek stwierdził, że czasu przed wyjściem do pracy ma niewiele, więc zdecydowaliśmy się na trasę standardową, jako iż krótka i niemęcząca. Jechałam mocno zamyślona i dopiero po kilku kilometrach zorientowałam się, że coś jest nie tak - wszystko wokół wyglądało jak na poruszonym zdjęciu. Hm, czary jakieś ... czy może znów pomyliłam soczewki kontaktowe? ;P

A to mój najnowszy pomysł jak przez 24 godziny na dobę promować BIKESTATS :D

BIKESTATS forever © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do serwisu i nie tylko

Poniedziałek, 17 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria w pobliżu domu
Trasa: Kobiernice - Kozy - Bielsko-Biała - Bestwina - Kaniów - Jawiszowice - Bielany - Malec - Kęty - Kobiernice.

Pojechaliśmy z Piotrkiem do serwisu w Bielsku wyregulować przerzutki w jego Kellysku, a potem jakoś tak dobrze nam się jechało, więc do domu wróciliśmy okrężną drogą.

w Kaniowie © niradhara


A to wielkie wykopki w Kaniowie.

pewnie będzie nowy staw © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

życiówka

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(19)
Trasa: Kobiernice –Rajsko – Oświęcim -Imielin – Mysłowice – Sosnowiec – Dąbrowa Górnicza – Pogoria – Ząbkowice – Łosień – Bolesław - Bukowno – Jaworzno – Chełmek- Oświęcim – Rajsko – Wilamowice – Kobiernice.

Od dawna już moim marzeniem było przekroczenie granicy 200 km. Pomyślałam sobie zatem, że spotkanie z Kosmą100 i Gak-bikiem to wspaniała okazja, żeby nie tylko spędzić czas w towarzystwie przesympatycznych ludzi, ale równocześnie zrealizować to marzenie.

Wstaliśmy zatem z Piotrkiem wcześnie i rozbudzeni kawą o 5:30 wyjeżdżamy z domu. Jest już widno, ale słoneczko dopiero powoli wstaje, na polach snuje się mgła i jest bardzo zimno. Dzień jednak zapowiada się pięknie.

wstaje nowy dzień © niradhara


Początkowy etap trasy jest nam dobrze znany. Pierwszą z atrakcji jest Trójkąt Trzech Cesarzy leżący nad Czarną Przemszą na granicy Mysłowic i Sosnowca. Jest to miejsce, w którym niegdyś stykały się granice trzech zaborów. Wyobrażałam sobie wcześniej, że stoi on w środku jakiegoś parku, a przy drodze są tablice informacyjne, jak do niego dojechać. Niestety – tablic brak, jakiś starszy pan wpuszcza nas w długą koszmarnie błotnistą drogę wzdłuż działek, a historyczne miejsce znajduje się w środku chaszczy.

Trójkąt Trzech Cesarzy © niradhara


Na przedmieściach Sosnowca spotykamy się z Moniką, która wyjechała nam na spotkanie. Niestety okazuje się, że nie dane nam będzie poznać osobiście Grzegorza, którego uziemił w domu pechowy kapeć :(

Monika pilotuje nas przez Sosnowiec i Dąbrowę. Najpierw pokazuje nam pozostałości cmentarza żydowskiego na Mydlicach.

widziane z trawy © niradhara


Następnie przejeżdżamy przez centrum Dąbrowy na Zieloną. Jest to dla mnie bardzo wzruszające, albowiem jako małe dziecko chadzałam tam z dziadkiem na spacery. No, a potem zaczyna się objazd wszystkich Pogorii.

z Moniką © niradhara


Aby pokrzepić się nieco po krążeniu piaszczystymi ścieżkami, poplotkować i skonsultować dalszą trasę udajemy się na lody.

lody już zjedzone © niradhara


Niestety, piękne chwile mijają zbyt szybko – Monika musi jechać do pracy :(
Po rozdzierającym serca pożegnaniu i obietnicy ponownego spotkania wyruszamy na Pogorię IV.

w drodze na Pogorię IV © niradhara


Pogoria IV © niradhara


Wokół Pogorii IV jest poprowadzona asfaltowa ścieżka rowerowa. Korzysta z niej bardzo wielu rowerzystów i rolkarzy. Jakim cudem Piotrkowi udaje się zrobić zdjęcie, na którym jest prawie pusta, tego swych prostym kobiecym rozumem nijak pojąć nie mogę.

wokół Pogorii IV © niradhara


W dalszą drogę, zgodnie z sugestiami Moniki, udajemy się przez Ząbkowice na Łosień. Teren robi się pagórkowaty, słoneczko grzeje coraz mocniej i po raz kolejny tego dnia zmuszona jestem się przebrać. Dobrze, że w sakwach wożę ze sobą całą szafę. Początkowo planowaliśmy przejechanie przez Sławków, ale wyliczywszy, że brakłoby nam kilometrów do upragnionej dwusetki decydujemy się zahaczyć o Bukowno. Tu, w okolicach dworca jest lokal, w którym podają najlepsze ruskie pierogi jakie jadłam w ostatniej pięciolatce.

chwila przed rzuceniem się na pierogi © niradhara


Zjeżamy jeszcze na chwilę nad Zalew Sosina, gdzie ludziska wygrzewają się na słoneczku i radośnie ignorują zakaz kąpieli.

na plaży © niradhara


Wreszcie wjeżdżamy do Jaworzna. Jest rozkopane, więc zatrzymujemy się na chwilę przy kościele, żeby przyjrzeć się dokładnie mapie i zasięgnąć języka, jak tu przebić się w kierunku Chełmka.

kapliczka © niradhara


Od Oświęcimia zaczyna mi się już jechać gorzej z powodu zmasowanego ataku wszelkich stworzeń latających wciskających się pod okulary, wpadających nawet do nosa (co za bezczelność!) i złośliwie kąsających. Jest już ciemno, na szczęście moja nowa lampka oświetla drogę znakomicie i pozwala na ominięcie wszelkich dziur w drodze. Wreszcie dom. Udało się. Na liczniku 202 kilometry. Jestem szczęśliwa, tym bardziej, że jest to, wstyd się przyznać, moja pierwsza dwusetka w życiu. Stwierdzam jednak, że czuję się świetnie, mogłabym jeszcze trochę przejechać i mam nadzieję na poprawienie tego wyniku w przyszłości :)

Moniko, dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie za piękne chwile na wycieczce, za nauczenie mnie jak jeździć nie męcząc się zbytnio i za to, że we mnie wierzyłaś! Do zobaczenia za dwa tygodnie :)))

Grzegorzu, do trzech razy sztuka – wierzę, że jeszcze się spotkamy :)

Piotrek, dzięki za wspólne pedałowanie :)

Aha, pamiętajcie wszyscy, że Marcinkiewicz nie dlatego porzucił żonę i dzieci, że Isabel jest młoda i ładna, tylko dlatego, że lubi jeździć na rowerze ;P

magneticlife.eu because life is magnetic

Zamek Lipnik i skansen w Wygiełzowie

Niedziela, 9 sierpnia 2009 · Komentarze(6)
Trasa: Kobiernice – Kęty – Nidek – Zator – Wygiełzów – Mętków – Bobrek – Oświęcim – Skidzyn – Wilamowice – Kobiernice

Piękny słoneczny dzień z lekkim wiaterkiem wręcz zachęcał do wycieczki. Postanowiliśmy zatem pojechać do Wygiełzowa. Po drodze leży Zator, gdzie niedawno otworzono cieszący już sławą w okolicy Dinozatorland. Są tam ruszające się modele dinozaurów w skali 1:1. Już w okolicach Zatora ruch samochodowy wydał nam się podejrzanie duży, a gdy zobaczyliśmy setki aut na parkingach i kolejkę do kasy postanowiliśmy sobie odpuścić, pocieszając się, że w zasadzie jest to atrakcja przeznaczona dla dzieci.

ale tłum © niradhara


Na rynku w Zatorze zrobiliśmy sobie krótką przerwę na konsumpcję bananów i tu poznaliśmy dwóch sympatycznych bikerów, którzy dziś właśnie rozpoczęli rowerową wyprawę na Chorwację. Namawialiśmy ich, by po powrocie zarejestrowali się na BS i zamieścili opis wyprawy i zdjęcia.

rynek z Zatorze © niradhara


Kierując się w stronę Wygiełzowa przejechaliśmy przez most na Wiśle.

królowa polskich rzek © niradhara


Już w Babicach zauważyliśmy, że na zamek Lipnik kierują się tłumy ludzi. Okazało się, że urządzono tam dziś turniej dla rycerzy i białogłów.

turniej na zamku © niradhara


zamek Lipnik © niradhara


zamek Lipnik © niradhara


Po zwiedzeniu zamku udaliśmy się na obiad do karczmy przy skansenie. Tu przeżyłam chwilę straszliwego zawodu, gdy dowiedziałam się, że moje ukochane pierogi „wyszły”.

Zwiedzanie skansenu rozpoczęliśmy od studni, która spełnia dowolne życzenie, jeśli wrzuci się do niej grosik (zobaczymy, czy to prawda). Później oglądaliśmy zabytkowe chaty. Duże to one nie były, ale za to ich lokatorzy nie mieli zbyt wiele sprzątania.

studnia życzeń © niradhara


z pszczołami © niradhara


w skansenie © niradhara


wnętrze plebanii © niradhara


chatki © niradhara


wnętrze chaty © niradhara


w skansenie © niradhara


W drodze powrotnej zboczyliśmy jeszcze by zobaczyć modrzewiowy kościół w Mętkowie, w którym kiedyś Jan Paweł II był wikarym.

kościół w Mętkowie © niradhara


Od kiedy Piotrek dwa tygodnie temu kupił sobie mapnik, rozpoczęła się nowa era w historii naszego małżeństwa. Wcześniej planowanie tras i prowadzenie po nich należało do mnie, teraz Piotruś zarekwirował mapy i postanowił pełnić funkcję przewodnika. Gdy pokazał mi na mapie, którędy chce dojechać do Oświęcimia oznajmiłam nieśmiało, że ja tu żadnej drogi nie widzę. Dowiedziałam się jednak, że to dlatego, iż nie zabrałam ze sobą lupy (fakt, że na rowerku jeżdżę w soczewkach kontaktowych, które są dostosowane do patrzenia w dal). Pojechaliśmy więc. Zgodnie z moimi przewidywaniami była to ścieżka, którą sarenki chadzają do wodopoju. Pokłuły mnie gałęzie, poparzyły pokrzywy, na szczęście jednak Piotrek zrobił mi tylko zdjęcie, a nie nagrał filmiku, jak wrzeszczę na całe pustkowie, że mam rower a nie snopowiązałkę.

w chaszczach © niradhara


Po dotarciu do cywilizacji – czyli na asfalt – dalsza część wycieczki potoczyła się już spokojnie i szczęśliwie wróciliśmy do domu.

magneticlife.eu because life is magnetic